To się nazywa podchody, m' am.Garnet pisze: a jelsi chodiz o takie podworkowe zabawy..bardzo lubilam tez taka w strzalki..rysowalo sie na ziemii strzalki i trzeba bylo trafic do osob rysujacych,ofkoz czesto dawali strzalki w rozne strony,trzeba sie bylo wracac jak zle sie poszlo etc...
Jak żem dzieckiem był(a)
Moderator: Moderatorzy
glamorous vamp
Podchody pamiętam z harcerstwa świetna zabawa. Jeszcze były sztandary które wg mnie są dużo fajniejsze :D. Szczególnie gdy zaczyna się w dzień a kończy nocą. Taki capture the flag na pół serio.
W miejscowości, niedaleko której rozbiliśmy namiot na tych wakacjach, można było kupić gumę TURBO. To był dla mnie szok :D myślałem, że ta firma dawno już zbankrutowała. A tu dokładnie takie samo opakowanie, ,ten sam smak, nawet była karteczka z fotką samochodu. Przypomniało mi się dzieciństwo
. ehh
W miejscowości, niedaleko której rozbiliśmy namiot na tych wakacjach, można było kupić gumę TURBO. To był dla mnie szok :D myślałem, że ta firma dawno już zbankrutowała. A tu dokładnie takie samo opakowanie, ,ten sam smak, nawet była karteczka z fotką samochodu. Przypomniało mi się dzieciństwo
Zito pisze:W miejscowości, niedaleko której rozbiliśmy namiot na tych wakacjach, można było kupić gumę TURBO. To był dla mnie szok n myślałem, że ta firma dawno już zbankrutowała. A tu dokładnie takie samo opakowanie, ,ten sam smak, nawet była karteczka z fotką samochodu. Przypomniało mi się dzieciństwo n. ehh
-
Colly
Ja z obozu harcerskiego pamiętam nasze uzbrojenie (bowiem był to niestrzeżony teren) i stanie na czatach po nocach (dwie godziny i zmiana) :D .
Jako uzbrojenie mieliśmy dwie skrzynki, w której była słoma i inne zapełniające trociny, a w nich... pałki ZOMO
.
A co do czatów - na początku było okropecznie zimno i w dodatku trochę się bałem (pod koniec był luz
). Ale dostałem taką latarę halogenową, że jak się przyświeciło przy jeziorze, to drugi brzeg było widać
. No i pewnego razu słyszę, że ktoś idzie od strony jeziora, no to ja na niego latarą... idzie dalej w moim kierunku... ja dalej mu latarą prosto po oczach. No ale gość dalej idzie!
Co by tu zrobić, żeby gość sobie poszedł... no to pomyślałem, że wystarczy, że zamiast dzieciaka będzie myślał, że ma kogoś doroślejszego. Rozstawiłem nogi, jedną ręką halogenem tak świeciłem, że gość nie mógł nic widzieć, w drugiej ręce ścisnąłem pięść... prócz tego napiąłem klatę do góry, co by gość widział kogoś przypakowanego...
No ale gość dalej idzie... w końcu podchodzi na odległość 5 metrów i mówi: "Jak tak bardzo będziesz eksploatował latarkę, to mi baterie wyczerpiesz"
.
PS dla niekumatych: to był właściciel owej latary - jeden z harcerzy
.
Eh, stare czasy...
pamiętam jeszcze czołgi na Rynku Głównym w Krakowie (mieszkałem tam), zamieszki w Śródmieściu, gaz łzawiący gryzący w mieszkaniu w kamienicy na drugim piętrze...
Jako uzbrojenie mieliśmy dwie skrzynki, w której była słoma i inne zapełniające trociny, a w nich... pałki ZOMO
A co do czatów - na początku było okropecznie zimno i w dodatku trochę się bałem (pod koniec był luz
Co by tu zrobić, żeby gość sobie poszedł... no to pomyślałem, że wystarczy, że zamiast dzieciaka będzie myślał, że ma kogoś doroślejszego. Rozstawiłem nogi, jedną ręką halogenem tak świeciłem, że gość nie mógł nic widzieć, w drugiej ręce ścisnąłem pięść... prócz tego napiąłem klatę do góry, co by gość widział kogoś przypakowanego...
No ale gość dalej idzie... w końcu podchodzi na odległość 5 metrów i mówi: "Jak tak bardzo będziesz eksploatował latarkę, to mi baterie wyczerpiesz"
PS dla niekumatych: to był właściciel owej latary - jeden z harcerzy
Eh, stare czasy...
Mhm, do harcerstwa nigdy nie mnie nie ciągnęło, ale ze swoich 'zwykłych' obozów też pamiętam podchody (środek nocy, trafiliśmy na mokradła, tonęliśmy po kolana w zimnym błocie), kilometrowe marsze po plaży (też już po zapadnięciu zmroku), chrzty morskie, kąpiel w zakazanym jeziorze o czwartej nad ranem, kiedy spali jeszcze wszyscy opiekunowie, robienie pętli na wielkiej, trzymetrowej huśtawce, włażenie chłopakom do pokoju przez balkon (na drugim -sic!- piętrze), obrzucanie się ziemniakami na stołówce, głupie żarty z soleniem cudzej herbaty... ech, to były czasy.
Zwłaszcza chrzty wspominam z rozrzewnieniem, szczególnie te, na których nie trzeba było jeść specjalnej 'zupki' -- i człowiek mógł się spokojnie przyglądać, jak wymiotuje druga połowa kolonii. 
-
Maester
-
Colly
Maester - bo niektórzy pod przykrywką harcerstwa robią obozy AA... Prawda jest taka, że teraz lepiej jest wstąpić do ZHR niż do ZHP, bo w tym drugim jest coraz gorzej. I ten regres ZHP można było zaobserwować już nawet 10 lat temu.
Oczywiście w ZHR tez się takie rzeczy zdarzają, ale tacy delikwenci są wydalani. W ZHP nie ma kto ich wywalić, bo góra robi to samo -_- .
Oczywiście w ZHR tez się takie rzeczy zdarzają, ale tacy delikwenci są wydalani. W ZHP nie ma kto ich wywalić, bo góra robi to samo -_- .
Heh..harcerstwo to tylko okazja do tańszych, ciekawych wyjazdów- w podstawówce był poligon wojskowy, rajd w Warszawie, obóz nad jeziorem :D Mundurek nosiłam pod przymusem, a na zbiórki chodziłam jak na skazanie
Jedyne, co wyniosłam z tej całej przynależności, to znajomość alfabetu Morse'a - zupełnie nieprzydatna, a do tej pory i tak już nic nie pamiętam 
Jak chcesz to ci Izrail Kombat na maila prześlęJaco pisze:albo Street Figchter vs. Mortal Kombat n (takie niby walki n )
Foolish brother... If you wish to kill me, hate me, detest me and survive in some unsightly way...
Run and run and cling to life...
Run and run and cling to life...




