Watki milosne w ff
Moderator: Moderatorzy
wlasnieMischi pisze:Czemu babcią - jak na swój wiek wygąda całkiem przyzwoicie

zwiazek pani+'niewolnik'Eiko pisze:Garnet+Steiner



Kiri kiri kiri kiri kiri kiri!
To jest poprostu nędzna prowokacjaGarnet pisze:Garnet+Steiner


Hm, ale czy ona miała czas na liftingi etc.?Garnet pisze:w koncu wystarczy spojrzec na niektore kobiety,niekoneicznie znane te z tv, niekotre nigdy nie wygladaja na swoj wiek :]
I o to w tym wszystkim chodziłoMischi pisze:czysty zbieg okoliczności

glamorous vamp
Nie miałem nerwów, aby zapoznać się z całym tematem i ograniczyłem się do ostatnich 2 stron, ale też się wypowiem:). Szczerze mówiąc mi najbardziej spodobała się scena końcowa "miłosna" z ff9. Fajny też był motyw Zella z dziewczyną z biblioteki, takie szczenięce zauroczenie. Ale Zell gazetę przynajmniej dostał
. Można by dużo mówić o Rinoi i Squallu, bo przecież im jest poświęcone ff8, jednak jak grałem po raz pierwszy to było trochę dla mnie dziwne, bo Rinoe miałem w drużynie tylko jak było trzeba, czyli prawie wcale a tu nagle na końcu, ni stad ni zowąd, wielka miłość 


Squall + Rinoa = lovestory pełną gębą, aczkolwiek moim skromnym zdaniem wątek tego typu (ukazany w tak bezpośredni sposób) tworzy nieciekawą otoczkę żenady i prostactwa. Owszem, wątek ich rozwijającej się miłości jest przedstawiony w sposób piękny i Square pokazało klase. Z drugiej jednak strony, powierzenie wątkowi romansowego tak ważnej w grze roli było przekrętem. Z tego też powodu znacznie wyżej cenie sobie pozostałe miłosne "parki" poruszane w tej dyskusji.
P.S. I tak najlepszą parę tworzył Cloud i Barret :D Randke mieli w deche hehe
P.S. I tak najlepszą parę tworzył Cloud i Barret :D Randke mieli w deche hehe
Squall i Quistis- tak by było ciekawiej- oboje ambitni i z pozoru zimni (choć Quistis zaczynała się łamać), przez pół gry mogliby być prawdziwą kopalnią żartów i komicznych sytuacji... Ostatecznie pasowali do siebie.. Rinoa była zbyt oczywista, a samo rozwiązanie ich historii dało się poznać już z loga gry
Choć sama postać, mimo niewielkiej przydatności w walce (nie licząc Invincible Moon od czasu do czasu) da się lubić.

Nie wyobrażam sobie Squalla i Quistis jako osób, które a) nie zauważyłyby, że wszyscy się z nich nabijają, b) pozwoliłyby na to. ...Jednym słowem, masakra wisiałaby w powietrzu, a to nie wróży dobrze miłości. 
Squall + Quistis + humor... jakoś nie trzyma się kupy.
No, chyba że tworzymy zamierzoną parodię, wtedy jestem jak najbardziej za. :D

Squall + Quistis + humor... jakoś nie trzyma się kupy.

Squall, podobnie jak Quistis, nigdy nie daliby po sobie poznać,że ich takie żarty ze strony innych wzruszają- moja opinia.Lucrecia pisze:Nie wyobrażam sobie Squalla i Quistis jako osób, które a) nie zauważyłyby, że wszyscy się z nich nabijają, b) pozwoliłyby na to. ...Jednym słowem, masakra wisiałaby w powietrzu
Właśnie ta masakra byłaby taka interesująca- o ile przedstawiona z przymrużeniem oka-. Nie było by wtedy czasu na roztkliwianie się i dramatyzm.
I właśnie o to mi chodziło- trudno by było wziąć ich na poważnie. Squall+ Rinoa to trochę jak pójście utartym schematem, w którym osoba z początku nieufna i samotna przechodzi metemorfozę pod wpływem uczucia. Gdzieś już to było...ale i tak gra się bardzo przyjemnieLucrecia pisze: No, chyba że tworzymy zamierzoną parodię
Owszem, nie daliby po sobie poznać, ale mam dziwne wrażenie, że ostatecznie połączyliby siły, a ich zemsta byłaby słodka.
...A w międzyczasie cierpieliby katusze, bo jak wiemy, oboje przejmują się opinią innych.
Sporo poważnych Quallów (Quistis + Squall) się naoglądałam, uwierz mi -- da się. Ale efekty z reguły bywają żałosne. Dlatego też wolę parodie, najlepiej dobrze polane sarkazmem. 
Ach, jeszcze jedno, byłabym zapomniała:

Ivy pisze:Właśnie ta masakra byłaby taka interesująca- o ile przedstawiona z przymrużeniem oka-. Nie było by wtedy czasu na roztkliwianie się i dramatyzm.
Ekhem.Ivy pisze:I właśnie o to mi chodziło- trudno by było wziąć ich na poważnie.


Ach, jeszcze jedno, byłabym zapomniała:
WTF? Jenov, nie chcę się Ciebie czepiać (bo ostatnio wszyscy to robią), ale czy mi się wydaje, czy właśnie przeczysz sam sobie? To jak według Ciebie jest z tym Squallem i z tą Rinoą -- pięknie czy żenująco?Jenov pisze:Squall + Rinoa = lovestory pełną gębą, aczkolwiek moim skromnym zdaniem wątek tego typu (ukazany w tak bezpośredni sposób) tworzy nieciekawą otoczkę żenady i prostactwa. Owszem, wątek ich rozwijającej się miłości jest przedstawiony w sposób piękny i Square pokazało klase.
HeHe i tak i tak. Film byłby z tego zaiście piękny, ale za bardzo mi sie to wszytsko kojarzyło z love story a'la brazyliana. To jest ta część żałosna gdyż nie przepadam za tego typu "bajkami". Ogólnie jednak kwadratowi zrobili co mogli i JEŚLI kogoś nie odrzuca takie bezpośrednie podejście do miłości / rosnącego uczucia i potraktuje to wszytsko z przymrużeniem oka można wówczas uznać że wątek jest prowadzony znakomicie (to było odnośnie "pięknie"
). Jeśli miałbym opowiedzieć się jednoznacznie, to chyba powstawiłbym na kicz, bo niespecjalnie urzekają mnie romansidła. Od dwie opinie w jednej, zdarza się, ale tej wspomnianej przed chwilą jestem bardziej przychylny.
P.S. Squall + Quistis heh to by był para :]]]

P.S. Squall + Quistis heh to by był para :]]]
HeHe poruszyłeś mój ulubiony wątek miłosny w całej sadze ! Tam wszystko działo sie spokojnie, powoli z wspomnianym przymrużeniem oka. Było wesoło i sympatycznie :D Znacznie bardziej poruszyła mnie scena w filmiku końcowym z 9-tki gdzie Zidane całuje Garnet (bądź tylko obejmuje, nie pamiętam dokładnie). W 8 scena pocałunku pod gołym niebem bodaj na odlatującym Gardenie była łatwa do przewidzenia i ja osobiście miałem już dość 
