Weapony w siódemce były łatwe, jeśli zadbało się o zdobycie odpowiednich materii: Demi+HpAbsorb+MpAbsorb na Emeralda i KOTR na Ruby'ego, ale na początku wydawali sie twrdzielami! No ale siódemkę w ogóle uważam za najłatwiejszego Finala.
Co do FFVIII uważam, że był odrobinę trudniejszy, bo na niższym poziomie taki Malboro, czy ruby dragon potrafili sprawić problem.Jak grałam pierwszy raz, byli dla mnie prawdziwym wyzwaniem.
Ultimecia przy drużynie na 50 poziomie i nie odblokowanymi limitami (tak tak, byłam głupia) zajęła mi sporo czasu
Przez wakacje jednak przysiadłam nad ósemką i wyćwiczyłam swoją drużynę niemal do maksimum (najniższy poziom postaci wynosił ponad 80, Squall stówka i wybrałam się do Ultimy...To , co kiedyś przechodziłam w pocie czoła, ze zszarganymi nerwami

(te ruby dragony!), tym razem zajęło mi z 20 minut. A samą Ultimę zabijałam z 10 razy, żeby się wyżyć (wcześniej wydawała się ciężkim przeciwnikiem) Invincible Moon+Lionheeart i po sprawie. Nie wiem, jaki jest Omega, bo jeszcze za tym razem do zamku nie dotarłam, ale myślę, że Terra Break już takie straszne nie będzie.
Dziewiątki nie mam, chyba sobie na Gwiazdkę sprezentuję
