Manga & Anime

Wszystko co kojarzymy z kulturą: sztuka, język, subkultury & more

Moderator: Moderatorzy

Awatar użytkownika
Bahamut
Kupo!
Kupo!
Posty: 94
Rejestracja: czw 21 gru, 2006 18:37
Lokalizacja: 3 years ago

Post autor: Bahamut »

kilmindaro pisze:Obiło mi się o uszy, że Melancholy of Haruhi Suzumiya i Zero no Tsukaima będą miały kontynuacje. Wie ktoś z was cosik może na ten temat i jest gotów podzielić się informacją?

in b4 lurk moar, murk loar, etc.
Wbijam.pl pisze:Druga seria "The Melancholy of Haruhi Suzumiya" początkowo była planowana na październik 2007 roku, jednak studio Kyoto Animation zmieniło plany i od 4.10.2007 ukazuje się "Clannad". Jednak po "Clannadzie" (który ma 24 odcinki) podobno ma powstać druga część przygód Haruhi i Kyona ;). Gdzieś czytałem, że ma to nastąpić w lutym 2008 roku, jeśli pojawią się jakieś konkrety na pewno poinformuję Was o tym w newsach :).
I sama stronka BUM

Zero no SPOJLERY !!!!!!111111one!1two2!!!!!!!!
Wbijam.pl pisze:Kolejna porcja informacji o trzecim sezonie Zero no Tsukaimy.
Z nieoficjalnych informacji wynika (jest to bardzo prawdopodobne), że trzecia seria zacznie się ukazywać w lipcu 2008, a zakończy we wrześniu.
Akcja trzeciej serii toczyć się będzie po zakończeniu wojny. Podobnie jak w części pierwszej, większa część akcji rozgrywać się będzie w Akademii. Większą rolę odgrywać będą postacie drugoplanowe (szczególnie Tabitha). Pojawi się "Elfka", która wskrzesiła Saita, gdy ten zginął podczas bitwy w drugiej serii. Tiffania (bo tak nazywa się "Elfka") będzie miała spory wpływ na relacje między Louise i Saito. Większa uwaga zostanie zwrócona na relacje między dwójką głównych bohaterów.
I znowu stronka THIS IS LOUISE

Pewnie już o tym wiedziałeś, ale dla pewności napisałem ;)
Awatar użytkownika
Dyzio_USSJ
Kupo!
Kupo!
Posty: 162
Rejestracja: wt 22 sie, 2006 16:04
Lokalizacja: Leszno

Post autor: Dyzio_USSJ »

Bahamut pisze:Druga seria "The Melancholy of Haruhi Suzumiya" początkowo była planowana na październik 2007 roku, jednak studio Kyoto Animation zmieniło plany i od 4.10.2007 ukazuje się "Clannad". Jednak po "Clannadzie" (który ma 24 odcinki) podobno ma powstać druga część przygód Haruhi i Kyona . Gdzieś czytałem, że ma to nastąpić w lutym 2008 roku, jeśli pojawią się jakieś konkrety na pewno poinformuję Was o tym w newsach .
Nom ostatnio czytałem pare innych wiadomości i niestety druga seria może być znacznie później, jeśli nie za rok albo w ogóle. Samo anime jest dobre i idze się przy nim zrelaksować, więc troche szkoda, że nie byłoby drugiej serii. Fakt niby w pierwszej wszystko się wyjaśniło, Haruhi odnalazła swoje szczęście takie tam (anime jest trochę pokręcone niczym Evangelion :lol: ) i trochę szkoda marnować jego potencjał :).
Awatar użytkownika
Bahamut
Kupo!
Kupo!
Posty: 94
Rejestracja: czw 21 gru, 2006 18:37
Lokalizacja: 3 years ago

Post autor: Bahamut »

Dyzio_USSJ pisze:(anime jest trochę pokręcone niczym Evangelion :lol:
Nie będę się kłócił, ale jeżeli Ci chodzi o pokręconość w stylu ,,Trzeba zrozumieć fabułę" to jedynie pomieszanie kolejności odc. ma na to wpływ, pokręcone to jest Lain. Co to była za panna mimo, że obejrzałem całą serie dwa razy to i tak połowy nie dokumałem :lol: .
Rejczard

Post autor: Rejczard »

kilmindaro pisze:
ale... 7 stycznia rusza 2 seria Gunslinger Girl, o podtytule Teatrino ^^
Która jest failem, zmiana studia, zmiany w grafice, projektach postaci. Niby kwestia przyzwyczajenia jednak w oko kuje strasznie.
Faris pisze:Czy słyszał ktoś może o MyAnimeList ? Całkiem przyjemna stronka, na której można poprowadzic statystyki obejrzanych mang i animców. Przy okazji stanowi naprawdę niezłe źródło informacji na temat poszczególnych serii, bohaterów, czy nawet seyiuu.

Meh ma profil tu , gdyby ktoś był ciekawy.
Rzecz przydatna, wręcz nie skłamię jeśli powiem że dla mnie niezbędna, anyway Mój profil.
Dyzio_USSJ pisze:(anime jest trochę pokręcone niczym Evangelion :lol: )
Pokręcone anime? Suzumiya? Not really. Pokręcone na moje oko jest FLCL, które polecam ^^
Awatar użytkownika
Gveir
Moderator
Moderator
Posty: 2966
Rejestracja: pn 22 maja, 2006 18:37
Lokalizacja: Newport City

Post autor: Gveir »

Rejczard pisze:Która jest failem, zmiana studia, zmiany w grafice, projektach postaci. Niby kwestia przyzwyczajenia jednak w oko kuje strasznie.
To nie jest fail - to jest tak epicki fail, że szok. Bezsens, dziury w scenariuszu, absurdalne sytuacje, których w pierwszej serii być by po prostu nie mogło - zaiste zepsuto bardzo dobry materiał :/
Rejczard pisze:Pokręcone anime? Suzumiya? Not really. Pokręcone na moje oko jest FLCL, które polecam ^^
Ale FLCL jest pokręcone na swój specyficzny, absurdalno - zamierzony - pastiszowy sposób, więc do takich pokręteł jak Haruchi czy Lain, raczej nie ma sensu go porównywać, bo to nie tak kategoria 'wagowa' ;]

Ostatnio obejrzane, pokręcone anime - Touka Gettan. Anime twórców Yami to Boushi to Hon no Tabibito, co już samo w sobie zwiastuje ostro pogiętą produkcję. Otóż akcja zaczyna się od... ostatniego odcinka i podąża w kierunku pierwszego, co nie dość że wydatnie komplikuje odbiór i pojęcie i tak już wydatnie pogmatwanej fabuły, to i daje niezły kontrast pomiędzy wydarzeniami finału, odmiennego klimatycznie środka serii i początku. Miodzio. Akcja rozgrywa w Kamitsumihar'ze, prowincji/krainie położonej zapewne gdzieś we współczesnej Japonii. O fabule nie da się nic powiedzieć, nie psując jej - opowiedzenie pierwszego odcinka to opowiedzenie zakończenia, a opowiedzenie pierwszego, to zdradzenie przyczyny i sensu wszystkich wydarzeń, oraz rozwiązanie tajemnicy pary głównych bohaterów... W każdym razie fabuła opowiada historię Touk'i, chłopaka który właśnie zaczął naukę w szkole w tej krainie wraz z Momoką. Kraina jest przepełniona magią dodajmy i ostatnim miejscem na świecie, gdzie można natknąć się na ślady starożytnych legend. Tak więc nikogo nie dziwi postać Kikyō, nieśmiertelnej strażniczki tego miejsca, będącej przewodniczącą komitetu szkolnego; magiczne zdolności Shōko wiecznie wojującej z demonicznymi trojaczkami które uwolniły się z starożytnych, tradycyjnych japońskich lalek, czy też to, że w ciele Makoto spoczywa duch Władcy Smoków... Nie wspominając o zakusach świata podziemnego na dusze ludzi, zmarłych którzy potępieni wędrują w lasach, o Nene i Kayi żyjących od ponad 1.5 tysiąca lat (i ich magicznych mocach), trzech boginiach które wstępują w ciała bohaterów oczekując na rytuał mający oczyścić krainę z zagrożenia nadchodzącej wiecznej ciemności... Ogólnie jest wesoło, a magia mimo że wszechobecna jest naprawdę nienachalna i idealnie wpasowana w otoczenie. Na szczęście seria nie rozgrywa się kliszowo w szkole, a skupia się na życiu i (nie)przygodach (mniej lub bardziej normalnych) bohaterów. Pełno pogibanego humoru, albo niewybredny slapstick, albo równie niewybredne ecchi z baaardzo przeważającymi elementami yuri. A chociaż yuri nie jest głównym motywem, to jest go pełno (ecchi też) - Shōko poluje bezustannie na Makoto, Kikyō jest zakochana w Jun'ie (z wzajemnością), Kaya dosłownie lepi się bez najmniejszego ustanku do Nene (do tego dokonuje też lesbian rape na jednej z bohaterek pobocznych) i wizyta Lilith i Hazuki z YamiBo w tym świecie w jednym z odcinków (tego się można było spodziewać) i wieeele innych takich elemencików ;] Postacie są sympatyczne, nawet bardzo - więcej nie można powiedzieć, bo powie się za dużo. Ale i do humoru kontrastem jest bardzo poważny i depresyjny nastrój zakończenia i rozpoczęcia. A wszystko w bardzo, bardzo lirycznym i melancholijnym nastroju przez całą serię. I to największy plus, bo udało się te wszystkie elementy połączyć w bardzo jednorodną i spójną serię, bez dziur w scenariuszu i głupich błędów. Zacnie. Na pewno nie podejdzie mimo wszystko każdemu, bo jest bardzo specyficzna a i nie każdemu jednak to połączenie różnych elementów musi podejść. No i dodam, że za rysunek odpowiedzialna jest Carnelian, czyli należy się spodziewać go ładnego i jeżeli chodzi o panie... to sami już wiecie :> Muzyka dobra, ale jakoś nie zostaje w pamięci po ukończeniu serii.

5 Centimeters per Second - kolejne dzieło Shinkai'a. A jak to w jego przypadku, genialne graficznie i plastycznie, z muzyką Tenmon'a i opowiadające o różnych aspektach miłości, samotności i tęsknoty. Tym razem opowiada o dystansie jaki rodzi się pomiędzy ludźmi, nawet związanymi miłością, jeżeli nie mają ze sobą kontaktu, albo są rozdzieleni z jakichś tam powodów. Graficznie jest idealnie - kto widział jakiekolwiek prace Shinkai'a ten wie jakiego stylu się spodziewać i jak świetne jest wykonanie. Muzyka - zacna także. Nastrój jest cholernie melancholijny, raczej niewesoły, ale tym razem chyba Shinkai sam się zaplątał w to co chciał opowiedzieć, bo jakoś nie udało mu się dojść do finałowej konkluzji czy jakiegoś wyjątkowo mocnego czy odkrywczego finału pod względem przełomu u postaci. I tak jak w jego poprzednich filmach na końcu czekało potężne emocjonalne uderzenie tak tu go nie ma. Albo po prostu tak miało być, zważywszy na tematykę dystansu i odsuwania się ludzi od siebie - i wszystko miało skończyć się bez większego poruszenia. Ale IMO dla mnie pomysł chybiony, potencjał był wielki, wykonanie na najwyższym poziomie, ale zabrakło czegoś, co do tej pory u Shinkai'a było. Oby następnym razem było lepiej.

Mnemosyne - pierwszy odcinek nowej sześcioodcinkowej serii OAV już jest. Rzeźnickie a mocne to anime! ]: > Zaiste krew leje się tu ostro, są tortury, trup ściele się gęsto, sex też się znajdzie. Bohaterką jest Rin - pani prywatny detektyw, która cierpi na pewną niemiłą przypadłość: nie może umrzeć. Obojętnie jak zmasakrowana, pocięta, postrzelona, rozczłonkowana - i tak wszystko się regeneruje i po niezbyt długiej chwili jest już żywa. Przyczyna nieznana, wyjaśni się dopiero w dalszych odcinkach. A pierwszy opowiada o poszukiwaniu tożsamości pewnego osobnika z amnezją, co wplątuje bohaterkę w paskudną zwadę z wielką korporacją prowadzącą okrutne eksperymenty na ludziach, wliczając w to wiwisekcje, ekstrakcje organów na żywca, klonowanie, tortury (to już dla przyjemności pewnej świrniętej pani doktor...) itp. wielce humanistyczne czynności. Rin jest wielokrotnie masakrowana, torturowana, cięta i rozstrzeliwana - ale jak wiadomo daje sobie z tym radę i jakoś sprawę udaje się rozwiązać, co staje się punktem wyjścia do następnych odcinków. No to sobie poczekamy... Btw. pojawił się znany z Fallout Tactics patent z rękawicą bojową w której są miejsca na umieszczenie pocisków do shotgun'a - przeładowanie po ich wystrzeleniu przy uderzeniach :evilbat: Dobry to horrorek science - fiction, sporo gore, jak niektórzy uważają guro (chyba ślepi są _^_ ), w całkiem przyzwoitej oprawie i z chwytliwym opening'iem i ending'iem.
We are the outstretched fingers,
That seize and hold the wind...
Awatar użytkownika
Cierń
Cactuar
Cactuar
Posty: 419
Rejestracja: pn 18 lip, 2005 22:25

Post autor: Cierń »

Niedawno zakończyłem oglądać Ergo Proxy... (mam zapłon nie? XD) Seria pozostawiła na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Podczas oglądania czułem takie nieodgadnione przeze mnie uczucie, które towarzyszy mi podczas grania chociażby w Fallout jak i aktualnie podczas oglądania Texhnolyze. Nie wiem dokładnie czym to jest spowodowane, ale prawdopodobnie związane jest to z swoistym klimatem, poczuciem zagubienia, pustki etc. które to towarzyszą w takich z pozoru różnych, ale w pewnych przypadkach bardzo podobnych do siebie światach. Jednakże nie mam tu zamiaru rozwodzić się nad pojęciami abstrakcyjnymi, ale ocenić EP. Do dzieła więc :)

Zacznę od fabuły, ponieważ to ona zasługuje na duże brawa. Lubię serie, które wymagają pełnego skupienia; wciągają sprawiając, że zapomina się o tym, co dzieje się dookoła; zawierają pełno niespodziewanych zwrotów fabularnych, dzięki czemu nawet gdy rozwiążemy jakiś problem i jesteśmy z naszego rozwiązania zadowoleni (wydaje się nam logiczne, pasuje jak ulał etc.), to twórcy zaskoczą nas czymś innowacyjnym, a EP właśnie takie jest.
Dla niektórych może wydawać się, że anime jest nudne (a słyszałem takie głosy), jednak nic bardziej mylnego. Akcja toczy się w fantastyczny sposób kiedy to wolne wstawki nabierają rozpędu, dzieje się wtedy tak wiele, że aż mamy problem z nadążeniem za akcją.

Kod: Zaznacz cały

chociażby odcinek związany z proxy-klonami głównych bohaterów kiedy to wydarzenia naskakują na siebie tworząc różne motywy, by nagle rozpocząć coś niby powtarzalnego, ale innego. Lub też odcinek z Vincenetm mieszkającym w umyśle Real... ten epizod mnie po prostu zniszczył :)
Lenenth pisze:dostałam całkiem zgrabne podsumowanie całej historii, plus odpowiedzi na większość pytań - podane zwięźle i z masą niedomówień, ale wystarczająco czytelne. Wyjaśniono m.in. (wprost) kim byli Proxy i na czym polegała ich rola, co łączyło Raula z Pino, Dedalusa z Real, a także Real, jej dziadka, Monad i samego Vincenta (!) z tytułowym Ergo.
Jednakże jak dla mnie z ilością rozwiązań przesadzili... powinni zostawić większą część niedopowiedzianą. A tak wiadomo praktycznie wszystko odnośnie głównego wątku. Chociaż muszę tutaj nadmienić, że do większości rozwiązań, jakie pokazali twórcy doszedłem sam myśląc w przerwach w oglądaniu serii (chociaż też błędne się pojawiły ;) ). Do tej pory nie trafiłem na anime, które by tak bardzo zaprzątało mój umysł podczas wykonywania normalnych zajęć XD
Gveir pisze:Grafika - co denerwujące, na początku i na końcu serii jest najwyższych lotów, ale w jej środku poziom spada tak o klasę nawet :/ Ale kolorystyka, projekt postaci i ogólny design jest świetny.
Nic dodać nic ująć. Zgrabnie podsumowałeś to co najważniejsze w tej materii. Ten punkt denerwujący sprawił, że się nieźle podirytowałem (poziom szczegółowości spadł znacznie, postacie czasem same siebie nie przypominały nawet -_-')

Gveir pisze:Muzyka - najwyższa nota normalnie, za wyjątkiem ending'u (nie lubię Radiohead :wink: ). Opening boski, ale wszystko przebija ambientowy motyw grany w czasie odcinków, przypominający to co grane było w Fallout 2.
Ambient pierwsza klasa. Mogę dodać, że czasem wzbudzał we mnie sprzeczne emocje XD

Oczywiście seria nie składała się z samych hardkorów. Podobało mi się ukazanie bohaterów podczas normalnych czynności (wspominany już przez Was motyw z nudą, rzucanie się śnieżkami; wtedy to miałem niezły ubaw). Na uwagę zasługuje również Pino... seria straciłaby wiele swojego uroku, gdyby nie posiadała tak barwnej postaci, która w wielu przypadkach stanowiła swoistą przeciwwagę dla toczących się wydarzeń. W dodatku miała cudny sposób bycia ^__^

Mimo kilku niedociągnięć Ergo Proxy to kawał świetnego anime (warto je oglądnąć dla samego klimatu) posiadającego wiele atutów, których pozbawione są inne serie. Dodatkowo zalicza się do gatunku, który niestety nie jest zbytnio eksploatowany... może dlatego te serie, które powstają są naprawdę świetnej jakości?
"We carry death out of the village!"
Awatar użytkownika
Gveir
Moderator
Moderator
Posty: 2966
Rejestracja: pn 22 maja, 2006 18:37
Lokalizacja: Newport City

Post autor: Gveir »

Angel Sanctuary - obejrzane w końcu po namowach Kaina... Ponad rocznych :P I rezultat - dobre, ale podejrzewam, że musiałbym mieć z jakieś kilka lat mniej na karku, żeby się tym zauroczyć na maksa ;] Szkoda tylko, że reszta nie została zekranizowana, bo tu jest wszystko - emocje, krwawa przemoc, seks, deviacje (twincest!) i przemyślenia filozoficzne... Pora zabrać się za mangę w najbliższym czasie.

Wicked City - ostatnie z największych dzieł Kawajiri'ego, jakie zaplanowałem obejrzeć jeszcze lata temu... Akcja rozgrywa się w teraźniejszości, w Tokyo. Główny bohater, Taki za dnia pracuje jako zwykły salaryman, znany tylko ze swojego playboystwa i lekkiej skłonności do zakładów/hazardu. Naprawdę stanowi jednego z Black Guard, członka sił specjalnych, które mają za zadanie rozwiązywać (siłowo) problemy z przybyszami z demonicznego, równoległego świata. Dodajmy, że po drugiej stronie istnieje także Black Guard. Otrzymuje zadanie ochrony ważnej osobistości, która gra kluczową rolę w podpisaniu przymierza pokoju, jakie jest odnawiane co 500 lat - i na tą okoliczność zostaje mu przydzielona agentka Black Guard z drugiej strony, śliczna Makie. I jak łatwo się domyślić cały film polega na walce tej dwójki z demonicznymi terrorystami, którzy nie chcą pozwolić na podpisanie paktu. Plus na zmaganiach z samym VIP'em, który okazuje się niesamowitym hentaiem - dziadek dosłownie wymiata swoimi umizgami do Makie i wszelkimi ucieczkami do domów uciech XD Bohaterowie są nieźli. W końcu miła odmiana od ciepłych kluch wiecznie wtrynianych do nowych anime. Taki to kawał chłopa, przystojny jak trza, babiarz z kurwikami w oczach (ale jak by nie patrzeć - romantyk jednocześnie), twardziel od walki wręcz i zabójczo skuteczny w strzelaniu (z zmodyfikowanego rewolweru, co ma odrzut jak małe działo przeciwlotnicze). W kaszę sobie dmuchać nie da. Makie tak samo - ładna, delikatna, wrażliwa, ale niebiosa chrońcie tego który jej podskoczy, albo na odcisk nastąpi. Stara szkoła postaci z filmów sensacyjnych z lat 80'... I zacnie. Sam film jak łatwo się domyślić to horror, ale bardziej to raczej thriller erotyczny - seksu tu wiele, oj wiele - i jest to bardzo ładnie podana erotyka, znów a'la lata 80'. Chociaż akcje pokroju demonki - mimiczki - pająka która nagle z wyglądu ukochanej zmienia się w czasie chędożenia w pół pająka z vagina dentata też się zdarzają :lol: Przemoc też jest obecna. Jak to u tego reżysera, staroszkolna i z odpowiednim smakiem i konwencją podana. Grafika już niestety niezbyt aktualna, ale animacja nadal pokazuje pazur, cały czas bardzo płynna, a kadrowanie i ujęcia wraz z animacją scen walk do tej pory zawstydzają nowe anime (a to jest z roku 1987). Muzyka - i znów oldschool, bardzo miła i pojawiająca się tam gdzie trzeba. Film wielce polecam, żeby chociaż zobaczyć jakie to dzieła ma na koncie twórca Vampire Hunter D - Bloodlust (min. Ninja Scroll, Cyber City Oedo 808 i Highlander - Vengeance) i jak to się kiedyś robiło dobre filmy i anime.
Cierń pisze:Dla niektórych może wydawać się, że anime jest nudne (a słyszałem takie głosy), jednak nic bardziej mylnego. Akcja toczy się w fantastyczny sposób kiedy to wolne wstawki nabierają rozpędu, dzieje się wtedy tak wiele, że aż mamy problem z nadążeniem za akcją.
Popieram jak najbardziej :] Zwłaszcza można się nie pozbierać, kiedy akcja nagle skacze do odcinka zupełnie shizowatego... Albo takiego który jest oparty na wykładni danego nurtu filozofii/psychologii czy sztuki... A nawiązania bywają po prostu fascynujące :]
Cierń pisze:Texhnolyze
WIN!
Cierń pisze:Dodatkowo zalicza się do gatunku, który niestety nie jest zbytnio eksploatowany... może dlatego te serie, które powstają są naprawdę świetnej jakości?
Jeżeli mają być tak dobre jak są teraz, to niech nawet powstają tak rzadko jak powstają... Odsetek dzieł wielkich, albo po prostu świetnych wszak jest w tej kategorii bardzo wysoki.

Newsy.

- Darker Than Black doczeka się kontynuacji! Która ruszy już w tym roku ^^

- Ninja Scroll 2 w tym roku wyświetlony zostanie także :]

- Blame The Movie i towarzyszący mu OVA coraz bliżej.

- Appleseed Ex Machina już kwestią miesięcy.

- Vexille będzie miało premierę w polskich kinach 14 marca. Cinema City - nadchodzę!

- Hellsing Ultimate IV miał już premierę i chodzą RAW'y. Kwestią zapewne tygodnia, dwóch jest dobry sub :]
We are the outstretched fingers,
That seize and hold the wind...
Sogetsu
Malboro
Malboro
Posty: 1050
Rejestracja: sob 18 lut, 2006 00:19

Post autor: Sogetsu »

na stronie JPF http://www.jpf.com.pl/ pojawiła się ankieta dotycząca kolejnych Deluxe'ów. głosujcie na Appleseeda i nie dajcie wygrać Clampowi XD
Awatar użytkownika
kilmindaro
Cactuar
Cactuar
Posty: 537
Rejestracja: pn 18 cze, 2007 21:39
Lokalizacja: Terra

Post autor: kilmindaro »

Z innych newsów: sezon drugi Code Geass niedługo wyjdzie. Sezon pierwszy jest właśnie anglikanizowany.

A teraz główny punkt programu: Legend of the Galactic Heroes

Anime niekrótkie, nie ukrywam, do tego stare: 110 odcinków od 1988 do 1997 wydawane. Ale niech was nie razi to, że takie długie. I tak będziecie chcieli więcej. Gwarantuję to. Dlaczego? Otóż:

Fabuła: trzyma w napięciu od początku do samego końca. A zaczyna się niewinnie, od wielkiej wojny pomiędzy dwoma mocarstwami dzielącymi galaktykę na dwoje: Federacją Wolnych Planet (Free Planets Alliance) i Galaktycznym Imperium (Galactic Empire), a główne bitwy toczą się w okolicach twierdzy Iserlohn należącej do Imperium i blokującej swobodną podróż pomiędzy obszarami należącymi do poszczególnych stron konfliktu, jednej z dwóch możliwych wąskich dróg łączących obie nacje. Po stronie federacji stoi Yang Wenli, młody, dobrze zapowiadający się dowódca, niedoceniany jednak przez wyższe dowództwo, a po stronie imperium zasiada Reinherd von Musel, który poprzysiągł sobie obalenie aktualnie panującej dynastii. W tym celu jednak, jako syn ubogiego szlachcica, który sprzedał swą córkę cesarzowi za garść srebrników, musi zjednać w swym ręku moc władzy i wpływów. W tym celu robi zawrotną karierę w imperialnej admiralicji, odnosząc zwycięstwo za zwycięstwem nad siłami federacji... do czasu, kiedy na drodze staje mu Yang, któremu udaje się ocalić resztki sił federacji w jednej z bitew. Tak mniej więcej przedstawia się wprowadzenie do LoGH. Potem jest już tylko lepiej. W miarę upływu epizodów dzieje się coraz więcej, poczynając od wielkich bitew, poprzez te mniejsze jak i te całkiem bezcelowe, których jedynym celem jest honorowa śmierć. Mamy zdrady, ciemne układy, próby sięgnięcia po władzę, te udane jak i te mniej, miłość i nienawiść, "Just as planned..." lejące się strumieniami (do tego bardziej emocjonujące niż te w wykonaniu Haruhi-wannabe). Mamy odkrywanie historii obu nacji, ich ciemnych jak i jasnych stron, powolne transformacje ustrojowe jak i szybkie rewolucje, przepychanki polityczne między małymi, jak i wielkimi, a przede wszystkim życie ludzi i żołnierzy na różnych poziomach drabiny społecznej. Jest świetnie, i jeśli miałbym szukać lepszego anime... zmarłbym próbując. IMO oszywiście.

Animacja: anime jest stare, co widać, i nie co ukrywać, że co bardziej wrażliwe oczęta wyłączą po pierwszym odcinku i wrócą do oglądania Naruto. Ale, co mówię w pełni sił umysłowych, idzie się szybko przyzwyczaić. Wtedy doceni się piękno ładnie narysowanych okrętów wojennych, jak i postaci, które można postać po twarzy, nie po kolorze włosów. Tłom też nie można niczego zarzucić, jak i strojom postaci, których różnorodność i duperelkowatość ozdób szczególnie daje się zauważyć po stronie imperium. Pozato wybuchy i okręty rozrywane na strzępy wyglądają tak jak wyglądać powinny - widać eksplozję i poszczególne fragmenty statku rozrywane na strzępy, co większe sekcje napędzane są siłą odrzutu zawartego w nich powietrza, czasem zderzą się z jakimś sąsiednim okrętem. A to, co dzieje się wewnątrz, to istne pandemonium - wszędzie ogień i trupy, czasem ktoś żywy czołga się kierowany ostatkami życia krwawiąc silnie z miejsc, gdzie powinny być nogi, nawołując ostatkami sił "mamo... mamo...", czy ktoś inny pod ścianą usilnie próbujący zebrać swoje wnętrzności z podłogi.

Muzyka: nic do zarzucenia. Nawet lepiej - nie spotkasz tu żadnych techno-łupanek czy innej popowej sieczki. Niemal wszystkie utwory to klasyki, z nielicznymi wyjątkami, kiedy towarzyszy nam jakaś spokojniejsza, melancholijna piosenka.

Bohaterowie: można by nimi obdzielić 5~6 innych dobrych anime. Jest ich mnóstwo, lecz nie są wprowadzani od razu, lecz co jakiś czas. Każdy z nich ma inny charakter, inne odzywki, inne zady i walety jako dowódca jak i zwykły człowiek. Różne poglądy na wojnę i pokój, na system władzy jak i po prostu życie. Wielu z nich umiera w walce, inni w zamachach, lecz większość dożywa 110 epizodu. Łatwo daje się ich rozróżnić po ich charakterach, można przewidywać jak zachowają się w danej sytuacji, choć potrafią zaskoczyć i czymś niecodziennym. Dawno nie spotkałem się z takim dziełem, które miałoby tyle dobrze zrobionych bohaterów. W zasadzie to jeszcze nigdy. A najlepsze, że naprawdę zapadają w pamięć - od tak mogę wymienić połowę obozu imperium czy federacji mimo tego, że mam tragiczną pamięć do imion. Do tego nie ma podziału na tych złych i tych dobrych - nawet, wydawałoby się, największe mendy potrafią się zrehabilitować, a ich czyny okazują się szlachetnymi, lub co najmniej usprawiedliwionymi.

I na koniec: mechy. A raczej ich brak. Tak! Ani jednego! ANI JEDNEGO! Dziwne, nie? Jak można zrobić świetne anime opowiadające o wielkiej wojnie bez ani jednego mecha? A da się! Co idzie LoGH bardzo in plus. Koniec z przegięciami typu "jeden supermech podbija galaktykę". Brak mechów mogących zmienić losy bitwy! Trudne do pomyślenia? A jednak! Tutaj bitwy zależą od zdolności dowódcy, ilości wojsk mu podległych i ich morale oraz umiejętności dowódcy do wykorzystania otoczenia i sytuacji w obozie wroga jak najlepiej. Jedyne Wunderwaffe to wspomniana wyżej twierdza (której mniejszych wariacji jest kilka) i jej systemy obronne jak i jej wielkie działo, Młot Thora. Problem polega jedynie na tym, że twierdza do wykorzystania w bitwie jest jedna, nie można jej ruszyć z miejsca, a Młot Thora ma ograniczony zasięg i szybkostrzelność. A wróg zazwyczaj nie jest tak głupi, żeby ot włazić sobie w pole rażenia działa, a nawet jak zostanie tam zwabiony przez wroga to szuka jak najszybszej ucieczki.

Podsumowując, Legend of the Galactic Heroes wielkim animu było, jest, i będzie. Puki co najlepsza space opera jaką widziałem. I jedne z najlepszych anime jakie dane mi było oglądać w ogóle. Nie mówię najlepsze z powodu różnic gatunkowych pomiędzy LoGH a innymi anime.

Kto nie obejrzy ten ma suchara w majtkach, AYDS, cukiernicę i raka w akwarium. Tak więc wyłączcie te swoje Naróty czy inne Blicze i choć raz obejrzyjcie coś dobrego :>
Awatar użytkownika
Ababeb
Dark Flan
Dark Flan
Posty: 1244
Rejestracja: pn 25 kwie, 2005 15:12
Lokalizacja: Czwórmiasto

Post autor: Ababeb »

The Schrödinger's cat paradox outlines a situation in which a cat in a box must be considered, for all intents and purposes, simultaneously alive and dead. Schrödinger created this paradox as a justification for killing cats
Awatar użytkownika
kilmindaro
Cactuar
Cactuar
Posty: 537
Rejestracja: pn 18 cze, 2007 21:39
Lokalizacja: Terra

Post autor: kilmindaro »

Awatar użytkownika
Faris
Malboro
Malboro
Posty: 1028
Rejestracja: wt 18 sty, 2005 20:31
Lokalizacja: Poznań

Post autor: Faris »

Wszyscy ze zniecierpliwieniem wyczekują drugiego sezonu Geassa, podczas gdy ja rozpaczam, że kończy się inna seria Sunrise, po której Gajs zaraz się zaczyna.
Animiec ów sprawił, że maniaczę z nawet nieco większym zaangażowaniem niż działo się to w przypadku DN. Ściągam świeże rawy co sobota i dwie wersje subów. Przeglądam godzinami /m/ na 4chan. i wkur**a mnie niemiłosiernie

...tak, chodzi mi o Gundama 00 XD

Dwudziesty czwarty wiek, zasoby ziemskie uległy wyczerpaniu, więc ludzkość zainteresowała się kosmosem. Trzy potężne mocarstwa- Union [USA], AEU [Europa], HRL [głównie Rosja i Chiny] toczą wojnę o wpływy. Powstaje organizacja, która nie zgadza się z obecnym stanem rzeczy - Celestial Being. Jej główną myślą jest zaniechanie walk i zaprowadzenie pokoju na świecie, jednak, jak nietrudno się domyśleć, zdążą rozpętać jeszcze większe piekło.

Akcja skupia się właśnie na poczynaniach CB, wśród których największą rolę odgrywają Gundam Meisters - Setsuna, Stupid Sexy Lockon, Allelujah i Tieria. I tutaj pragnę zwrócić uwagę na postacie, którym nie można odmówić różnorodności - mamy tu młodego ex-terrorystę, w dodatku gundam-wannabe, ale także człowieka z rozdwojeniem jaźni, buca o niekoniecznie określonej płci, kolejnego psychopatę... Nie brakuje co prawda nudziarzy, na których widok chce się rwać włosy z głowy [i tutaj mam ochotę wskazać jedną parkę, bawiącą się w cosplayowanie Larsy i Penelo], ale od tej strony seria trzyma poziom.
Moimi faworytami są: snajper Lockon Stratos - wbrew pozorom najnormalniejszy człowiek na pokładzie, postać niezwykle radosna i uprzejma, tzw. syndrom starszego brata - i o ile za takim Kaminą nie przepadałam, tutaj taki typ sprawdza się wspaniale - trudno nie polubić *__* uwielbiam uwielbiam uwielbiam. Poza tym, DESIGN [zresztą wszystkie są naprawde świetne - kocham kreskę Kougi]. Zresztą, co ja się będę produkować... [btw, spotkałam się z dużą ilością gundamowych memesów na 4ch...ale po prostu po dziwnych boardach łażę :]]; Allelujah Haptism - wyżej wspomniany przypadek z dwiema osobowościami. Niesamowity głos i równie niesamowita emo grzywka. Niestety, w miarę upływu czasu, jego postać jest z dziwnych powodów coraz mniej eksponowana, a szkoda ; spoza załogi mogę jeszcze wyróżnić Grahama Akera, blondyna z Union, którego bardzo lubię, choć nie do końca pojmuję, skąd ta sympatia się to bierze - być może jego spokój i opanowanie kontrastuje z postawą pewnego Francuza, Patricka, którego szczerze nie znoszę i to nie tylko ze względu na pochodzenie. Graham to po prostu typ postaci, która w niewiadomy sposób przyciąga. No i pewna jego akcja, zwana w szerszych kręgach jako Sleeping Beauty była EPIC.

No i mechy, właśnie, mechy. Są zielone, są pomarańczowe, białe, niebieskie, kobietom zarezerwowano różowe...that would be it XD W tej kwestii nieco trudno jest mi się wypowiadać - jedynie głupio byłoby nie wspomnieć o nich w ogóle, w końcu są głównym elementem serii. Mnie nie rażą - a że to jest jedna z niewielu stricte mecha serii, z jakimi miałam do czynienia, to chyba dość duży plus - sama myślałam, że będę nimi wymiotować. A ogląda się naprawdę przyjemnie :]
Dynames i jego dłuuuuga lufa <3 XD

Nie jest to anime dla wszystkich, nie zdziwię się, jak wiele osób odpadnie po pierwszym odcinku [ z tego, co zasłyszałam, to zupełnie inny Gundam]. Przy czym nie warto rezygnować, bo ciekawie robi się dopiero po kilku epach, gdy podłapiemy atmosferę [zaraziłam się 00 właśnie po seansie bodaj że ośmiu odcinków].
A później robi się ciekawie - o ile pierwszą połowę można nazwać lekką [akcje zbrojne poprzetykane są...wizytami załogi na basenie i opalaniem się _o_], tyle druga jest totalnym angstem. Trup się ściele, pojawia się coraz więcej pytań, a odcinki stają się coraz bardziej nieprzewidywalne i frustrujące. [gdybym mogła swobodnie spoilerować, prawdopodobnie bluzgałabym przy okazji na lewo i prawo :] ]

Kod: Zaznacz cały

...nawiązuję tutaj do epizodu numer 23, który dowodzi, jak bardzo Sunrise lubi znęcać się nad daną postacią...i jej fanami. akldjassgkladgadga;gls;dgladgjkas DO NOT WAAAAANT T_______________T how could youuu D&#58;
Podsumowując tę kulawo napisaną recenzję - Gundam 00 to seria, która już zjadła mi kilka miesięcy mojego życia, dostarczyła wielu okazji do turlania się po podłodze [mam tu na myśli raczej cracki luźno nawiązujące do wydarzeń, niż aktualne wydarzenia], ale również płaczu - jeszcze przy żadnej serii tak się nie poryczałam. Tak, wiem, to przykre, I faaaail.


Jedynie obawiam się, że G00 może teraz wiele stracić i to przez jedną, nieprzemyślaną decyzję Sunrise. Bo to i tak już nie będzie to samo, arghh
Awatar użytkownika
Gveir
Moderator
Moderator
Posty: 2966
Rejestracja: pn 22 maja, 2006 18:37
Lokalizacja: Newport City

Post autor: Gveir »

Sogetsu pisze:na stronie JPF http://www.jpf.com.pl/ pojawiła się ankieta dotycząca kolejnych Deluxe'ów.
Appleseed przeszedł przez głosowanie i zostało już tylko czekać :]

Appleseed Ex Machina już se można obejrzeć (od jakiejś chwili już). Graficznie jest bardzo, bardzo zacnie, ale to już nie ten sam opad szczeny co cztery lata temu przy jedynce. Liczba detali i polygonów poszła w górę, cieniowanie ustaliło z kolei kolejne mistrzostwo świata. Jednak to by było absolutnie nic, gdyby nie fenomenalne, powtarzam fenomenalne sceny walki. Nie ma tu już tak wielkiej skali starć jak w jedynce, ale za to efektowność poszła w górę okrutnie. Tylko szkoda, że kanoniczna już ucieczka przed serią z minigun'a na początku nie jest o kilka sekund dłuższa ^^" Generalnie Deunan zaczęła używać manewrów akrobatycznych z częstotliwością >9000 niż Major, a finałowe starcie powietrzne po prostu powala pomysłem i mega efektownością. No i widać wpływ Johna Woo jako producenta - dual wielding broni krótkiej pojawia się zdecydowanie bardzo często, a i sama akcja choć maksymalnie efektowna po najmniejszym zastanowieniu pokazuje wielkie braki w realizmie (znowu efekt one man army). Tyle że wszystko wygląda tak genialnie, że trzeba się naprawdę już czepiać, żeby marudzić ;] Marudzenie - w oryginale Shirow trzymał się taktyk i realizmu starć jak się tylko dało (jak i w GitS). Fabuła zdradza syndrom 'drugiej części' - jak to bywa w seriach planowanych na trylogię druga część jest lekkim zapychaczem fabularnym przed wielkim finałem. Zła nie jest, ale jedynka była naprawdę wyższych lotów. Postacie są nadal tak wyraziste jak były, Deunan już nie wykazuje objawów depresji, Briareos to nadal motherfucker jakich mało, a i reszta jest odpowiednio pokazana. Chociaż samego ich pokazania i rozwoju jest znacznie mniej niż w jedynce, postawiono na akcję. Muzyka jakby gorsza niż w poprzedniczce, nadal fajne, ambient i trance na piedestale, ale już nie tak chwytne i zaskakujące. Film wygrywa dzięki efektowności i cholernie przemyślanym scenom walki. Bardzo przyjemne kino akcji.

Lucky Star... Nie jest to absurdalny geniusz Azumangi. Nie jest to potęga School Rumble. Ale i tak genialna komedia :] Konata bije na głowę 95% postaci z innych komedii i do samego końca nie spada poziom. Anime chyba robili specjalnie pod Anonów, coby ich podbudować i dobić jednocześnie. No i ile razy to miało się wrażenie, że ogląda się samego siebie w czasach liceum? :lol: Lucky Channel potrafił już czasami doprowadzić do łez - rzut popielniczką, 'Fuck You!' czy tekst Akiry o hotelu szybko nie zostaną pobite :lol: Nawet końcowa, lekka zmiana nastroju nie wyszła na złe. Jedyne co denerwuje, to dosyć nachalny product placement Haruchi (przy okazji dokładający kultowi - na szczęście). Ogólnie tak czerstwo wrednej komedii nie widziałem dawno :]
We are the outstretched fingers,
That seize and hold the wind...
Awatar użytkownika
Ababeb
Dark Flan
Dark Flan
Posty: 1244
Rejestracja: pn 25 kwie, 2005 15:12
Lokalizacja: Czwórmiasto

Post autor: Ababeb »

Ostatnio za radą Anona zacząłem oglądać animu pt. Ultimate Surviror Kaiji. Tak jak z GitSem, spodziewałem się czegoś zgoła odmiennego, co nie znaczy, że mi się nie podobało, a wręcz przeciwnie. Kaiji to niezwykle epicki tytuł.

Główny bohater, Itou Kaiji, jest bezrobotny i bez grosza przy duszy. Kiedy zarabia (niekoniecznie legalnymi spodobami) przepuszcza na hazard, fajki i piwo, nie ma żadnego celu w życiu i ogółem ma doła. Jakoś pewnie zdołałby wyżyć, gdyby nie wizyta niejakiego Endou. Ów okazuje się być wierzycielem, który przyszedł, aby powiadomić Kaijiego o długu w wysokości 3 850 000 jenów. (w złotówkach to mniej więcej 77 000) Bohater ma dwa wyjścia: albo odpracowywać to przez dziesięć lat, albo skorzystać z propozycji Endou i wziąć udział w dość nietypowej grze. Jeśli wygra, dług zostanie umorzony, może nawet będzie miał okazję trochę zarobić. Z kolei jeśli przegra, w najlepszym wypadku zostanie kaleką. Kaiji zgadza się i rusza na statek Espoir, aby rozpocząć grę.

Po tym można spodziewać się wszystkiego. W skrócie mamy do czynienia z anime "Just as Planned" w wydaniu hazardowym. Każdy odcinek miło się ogląda (obejrzałem 8 pierwszych pod rząd) i nie nudzą. Od strony wizualnej - kwestia gustu. Jeśli chodzi o wygląd Kaijiego, jego opis sprawił, że kil sam zaczął ściągać. :wink:
The Schrödinger's cat paradox outlines a situation in which a cat in a box must be considered, for all intents and purposes, simultaneously alive and dead. Schrödinger created this paradox as a justification for killing cats
Sogetsu
Malboro
Malboro
Posty: 1050
Rejestracja: sob 18 lut, 2006 00:19

Post autor: Sogetsu »

Gveir pisze:dosyć nachalny product placement Haruchi
ale tam jest od groma nawiązań do innych anime i gier. z czego większość i tak umyka przeciętnemu zjadaczowi chleba. nie mogę się doczekać odcinka z Etrian Odyssey (motyw z jeleniami).

FOE!
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kultura”