
Co obecnie szkoli się w polskich szkołach...
Moderator: Moderatorzy
Heh. Nie, ale jeśli matura ma być automatyczną przepustką na studia, zamiast egzaminów wstępnych, to niech chociaż coś znaczy.Gveir pisze:Luci, czyżby marzyły się czasy przedwojenne, kiedy maturzysta mógł od razu prawie po zdaniu iść i dostać bez większych problemów burmistrza w jakimś średnim miasteczku? ;]

*patrzy podejrzliwie*
A Ty w ogóle zdawałeś te jakże gloryfkowane przez 'stare' pokolenie egzaminy wstępne, hę?
Swoją drogą, rekrutacja naprawdę się uprościła. No i nie ma już kursów przygotowujących do konkretnych egzaminów na dany uniwerek, które w oczywisty sposób faworyzowały bogatszą młodzież, mieszkającą w mieście uniwersyteckim lub gdzieś niedaleko. Nadal jest tak, że pieniądze i miejsce zamieszkania są źródłem edukacyjnych nierówności, ale matura jest jednak nieco bardziej egalitarna. Gdyby jeszcze stała się minimalnie 'elitarna'...
A Ty w ogóle zdawałeś te jakże gloryfkowane przez 'stare' pokolenie egzaminy wstępne, hę?
Swoją drogą, rekrutacja naprawdę się uprościła. No i nie ma już kursów przygotowujących do konkretnych egzaminów na dany uniwerek, które w oczywisty sposób faworyzowały bogatszą młodzież, mieszkającą w mieście uniwersyteckim lub gdzieś niedaleko. Nadal jest tak, że pieniądze i miejsce zamieszkania są źródłem edukacyjnych nierówności, ale matura jest jednak nieco bardziej egalitarna. Gdyby jeszcze stała się minimalnie 'elitarna'...
Zdawałem
Egzaminy nie były trudne, generalnie był to nieco wyższy poziom niż maturalny - i to w sumie odsiało sporo ludzi. Dopiero po jakimś czasie zorientowaliśmy się że wymagania stawiane na tej uczelni absolutnie to usprawiedliwiają. Jeszcze potem okazało się, że nikt nie ma statusu studenta, tylko sami wolni słuchacze. I z tego drugiego powodu 90% ludzi z tego roku baaardzo szybko poszukało sobie innej uczelni.

Przestaję pojmować, co dokładnie przez to rozumiesz?Lenneth pisze:Gdyby jeszcze stała się minimalnie 'elitarna'...
We are the outstretched fingers,
That seize and hold the wind...
That seize and hold the wind...
Po prostu nie każdy musi iść na studia. A teraz przyjęło się myślenie, że niezależnie od roboty trzeba mieć dyplom. I później mamy tych pseudohumanistów, co nie umieją niczego, a już matematyki najbardziej, za to mają dyplom z jakiegoś zarządzania czy innej socjologii, otrzymany na którejś z tych dennych prywatnych humanistyczno-ekonomiczno-cośtam uczelni. I dlatego, żeby te wszystkie ofermy mogły sobie spokojnie pójść na swoje wymarzone pseudostudia, co roku zaniża się wymagania z matematyki w szkołach. A matematyka musi być obowiązkowa, nie mniej niż język ojczysty czy obcy, bo na niej opiera się cała nauka, że już nie wspomnę, że żaden inny przedmiot nie wymaga tyle logicznego myslenia - a z tym u nas jest cienko. Inne przedmioty można wykuć na pałę, ale tu trzeba kurde myśleć. A to, co mamy teraz, to tępe przepisywanie banalnych wzorków z książeczki.
W tym temacie polecam "Dlaczego Nie Jestem Humanistą" z ostatniej płyty Erredupizera
W tym temacie polecam "Dlaczego Nie Jestem Humanistą" z ostatniej płyty Erredupizera

Słuchaj więc nas chociażby szła cenzorów horda
Razem zbudujemy punkowego megazorda
Rebel forevor, transformatą napieprzamy
Niech soczyste ŁO K***A obija się o ściany
Razem zbudujemy punkowego megazorda
Rebel forevor, transformatą napieprzamy
Niech soczyste ŁO K***A obija się o ściany
- kilmindaro
- Cactuar
- Posty: 537
- Rejestracja: pn 18 cze, 2007 21:39
- Lokalizacja: Terra
To zależy raczej po części od nauczyciela, któremu albo się chce i dostajesz ciekawe problemy do rozwiązania, albo się nie chce i masz banalne zadania z wykorzystaniem trzech wzorów na cały rok szkolny.dark_raven pisze:A to, co mamy teraz, to tępe przepisywanie banalnych wzorków z książeczki.
Odnośnie "teraz każdy może się dostać na studia" - tak. Ale nie każdy jest się na nich w stanie utrzymać. Pierwszy rok, ba, pierwsza sesja egzaminacyjna nie na darmo nazywana jest "odstrzałem".
- Dyzio_USSJ
- Kupo!
- Posty: 162
- Rejestracja: wt 22 sie, 2006 16:04
- Lokalizacja: Leszno
Jak ja lubię ten temat _^_...
Ale się uczepiliście tych humanistów.
Generalnie niektórzy z Was mają chyba przerośnięte ego, które nigdy nie zostało zachwiane albo jesteście elitą nad elity, która jest tak zdolna, że nie musi robić nic bo wszystko im łatwo przychodzi więc mogą krytykować całą resztę.
Powiem tak, to czy jest się humanistą czy ścisłowcem nie zależy od nas. Człowiek rodzi się z pewnymi predyspozycjami/zdolnościami/talentem (Zwał jak zwał), które po prostu sprawiają, że jedne rzeczy rozumiej szybciej drugie wolniej. W ogóle charakter, psychika człowieka w dużej mierze kształtuje się już w płodzie więc o czym tu mowa _^_? Biologia, genetyka jest brutalna i choćbyś miał cholernie wielkie ambicje, choćbyś tyrał ponad siły, pewnego stopnia nie przeskoczysz (co innego Twoje dzieci).
Tak jestem humanistą, prawda czuje się może nawet gorszy od ścisłowców bo widzę ile jest przede mną dróg zamkniętych. Różnie się tylko tym, że zdałem sobie dosyć wcześnie sprawę, że muszę coś zadziałać żeby dobrze zdać matmę bo niezależnie czy byłaby obowiązkowa czy nie i tak bym ją zdawał.
Nie uczę się w LO, uczę się w technikum ekonomicznym, dosyć dobrym zresztą, ale matmy jest aktualnie tyle co kot napłakał (dwie godziny w tygodniu, w 1 i 2 klasie były trzy, w czwartej będzie pięć) i nie równoważą tego nawet przedmioty, które w jakiś sposób są z nią związane np. rachunkowość, podstawy ekonomii, ekonomika, statystyka gdyż głównie obliczenia związane z księgowością opierają się na procentach, ułamkach. Radzę sobie w ten sposób, że od roku pomagam sobie korepetycjami. Dwie godziny w tygodniu chyba, że dział jest do zrozumienia przez moją osobę to dwie godziny na dwa tygodnie. Po tej szkole mogę zostać:
a) niemiłym panem w Urzędzie Skarbowym
b) księgowym choć pensja może być z tego niewielka
c) miłym panem w ZUS-ie (przynajmniej w moim mieście jak chodzi o obsługę to jest naprawdę solidna)
d) kasjerem
i generalnie coś by się tam znalazło, ale mniejsza. Nie zamierzam kontynuować tej kariery choć zakładam taką alternatywę.
Nie wybieram się na studia, wybieram się do szkoły podoficerskiej w celu zostania żołnierzem zawodowym w stopniu kaprala, gdzie wymagana jest matura z matmy i angielskiego od kandydatów. To samo jest zresztą w szkołach oficerskich, które dają magistra, a nawet doktorat, oferują różnorodne kierunki, ale jestem na tyle realistą żeby nie rzucać się z motyką na Słońce bo wiem, że nawet gdybym przeszedł egzaminy wstępne to mógłbym wylecieć w czasie studiów. Jeśli nie będzie rekrutacji, trudno pójdę na zwykłego szeregowego i jak trafi się normalny przełożony to pójdę kształcić się dalej żeby iść do przodu w wojskowej karierze.
By osiągnąć ten cel przygotowuje się już od dwóch lat.
Dlaczego o tym piszę? Ano dlatego żeby nikt nie pomyślał, że też jestem pseudohumanistą co to nic nie umie, nic nie osiągnie, płaci za studia w słabej zresztą uczelni i generalnie jest ofermą. Mam ambicje, ale że mam intelekt jaki mam to chociaż próbuje coś wykrzesać z tego co jest i nadrabiać fizycznością.
Wam się tutaj tylko wydaje, że ludzie tak łatwo się godzą ze swoim losem. Wam się udało: macie pewne zdolności, nieraz Ty dark pisałeś jak to nic nie musiałeś robić do egzaminu gimnazjalnego bo grałeś w FF i tak dobrze poszedł, a jeszcze macie pretensje do innych i w ogóle systemu edukacji, że studia wyższe straciły swoją wartość jako miejsce dla "elit" społecznych itd.
Prawda jest taka, że połowa tych "świetnych" studentów robi z akademików Sodome i Gomore i wtedy wychodzi ich "wyższa kultura" ale dobra na to nikt nie zwraca uwagi bo i tak potem odpracują to swoją wiedzą.
Aha jeszcze jedno, tak, też mam pretensje. Mam pretensje do ludzi, którzy mają lepsze zdolności, które są praktyczne w dzisiejszym świecie co nie ulega złudzeniom, ale drażni mnie ta pycha, ta pewność siebie, to chwalenie się jak to nic nie robię, a w szkole idzie mi zaje**cie. Nie tylko na tym forum spotykam się z takimi słowami, co jednak budzi frustrację w innych.
Boli mnie niesprawiedliwość, ale od jakiegoś czasu uważam, że na co komu wiedza i umiejętności jak nawala osobowość.
Charakter jest najważniejszy i jest podstawą osiągnięcia czegokolwiek.
Jeszcze bardziej mnie denerwuje ładowanie wszystkich do jednego wora np. "do zawodówki chodzą tylko kiepy". Nie, nie wszyscy są kiepami, każdy ma inne priorytety albo jest tam z innych powodów, napiszę jak to wygląda w mojej szkole. Do zawodówki idą ludzie którzy faktycznie leżą jak chodzi o naukę bo widzę to po ich zachowaniu, wyciągam wnioski z ich słów, lenie i cwaniaki też się trafiają, są też ludzie którzy mają jakąś ułomność czy chorobę niezależną od nich co nie pozwala im opanować większy zasób wiedzy, są też tacy co idą ze względu na to, że jest rodzinny biznes i chcą poznać trochę tej działalności jaką rodzina się zajmuje. Trafiają się również ludzie biedni, którzy decydują się na zawodówkę i pracę by być w stanie utrzymać swoją rodzinę, ale kontynuują naukę w technikach uzupełniających żeby mieć maturę.
Połowa pracuje w zawodzie wyuczonym, połowa co ma mniej szczęścia gdzie indziej. Generalnie są kierunki gdzie opłaca się iść choćby i do zawodówki.
Nikomu źle nie życzę, ale empatia wobec innych i trochę samokrytyki nikomu nie zaszkodzi. Wszyscy żyjemy w tym samym kraju, mamy tą samą narodowość, jedziemy na tym samym wózku.
Kierujecie się tutaj jakimiś wzniosłymi ideami:
Matma nie jest zła jak się ma odpowiednią ilość godzin w tygodniu, dobrego nauczyciela, który wytłumaczy bo do każdego można jakoś trafić, pokaże na różnych przykładach, a nie palnie gadkę i męczcie się sami.
Prawdziwą zmorą jest fizyka, której już nie mam na szczęście, nie matma.
To tyle.
Pozdrawiam!
Ale się uczepiliście tych humanistów.
AhaZ jednej strony - rozumiem, że to pierwszy rok, w zasadzie eksperyment, a ludzie, którzy układali ten egzamin, nie chcą zamykać "humanistom" drogi na studia. Ktoś chce studiować, dajmy na to, bibliotekoznawsto albo asyriologię i hetytologię (jest taki kierunek na UW), to po co go udupiać obowiązkową matmą. Z drugiej strony...
Jasne :]dark_raven pisze:http://www.edulandia.pl/E...matematyki.html Dzisiejsza próbna matura z matematyki. Daawno nie widziałem takiej komedii. W podstawówce miałem trudniejsze sprawdziany niż ta parodia matury. Chyba strasznie się uparli, żeby tych "chómanistów" przepchnąć.
To dowaliłeś ^^dark_raven pisze:I później mamy tych pseudohumanistów, co nie umieją niczego
Generalnie niektórzy z Was mają chyba przerośnięte ego, które nigdy nie zostało zachwiane albo jesteście elitą nad elity, która jest tak zdolna, że nie musi robić nic bo wszystko im łatwo przychodzi więc mogą krytykować całą resztę.
Powiem tak, to czy jest się humanistą czy ścisłowcem nie zależy od nas. Człowiek rodzi się z pewnymi predyspozycjami/zdolnościami/talentem (Zwał jak zwał), które po prostu sprawiają, że jedne rzeczy rozumiej szybciej drugie wolniej. W ogóle charakter, psychika człowieka w dużej mierze kształtuje się już w płodzie więc o czym tu mowa _^_? Biologia, genetyka jest brutalna i choćbyś miał cholernie wielkie ambicje, choćbyś tyrał ponad siły, pewnego stopnia nie przeskoczysz (co innego Twoje dzieci).
Tak jestem humanistą, prawda czuje się może nawet gorszy od ścisłowców bo widzę ile jest przede mną dróg zamkniętych. Różnie się tylko tym, że zdałem sobie dosyć wcześnie sprawę, że muszę coś zadziałać żeby dobrze zdać matmę bo niezależnie czy byłaby obowiązkowa czy nie i tak bym ją zdawał.
Nie uczę się w LO, uczę się w technikum ekonomicznym, dosyć dobrym zresztą, ale matmy jest aktualnie tyle co kot napłakał (dwie godziny w tygodniu, w 1 i 2 klasie były trzy, w czwartej będzie pięć) i nie równoważą tego nawet przedmioty, które w jakiś sposób są z nią związane np. rachunkowość, podstawy ekonomii, ekonomika, statystyka gdyż głównie obliczenia związane z księgowością opierają się na procentach, ułamkach. Radzę sobie w ten sposób, że od roku pomagam sobie korepetycjami. Dwie godziny w tygodniu chyba, że dział jest do zrozumienia przez moją osobę to dwie godziny na dwa tygodnie. Po tej szkole mogę zostać:
a) niemiłym panem w Urzędzie Skarbowym
b) księgowym choć pensja może być z tego niewielka
c) miłym panem w ZUS-ie (przynajmniej w moim mieście jak chodzi o obsługę to jest naprawdę solidna)
d) kasjerem
i generalnie coś by się tam znalazło, ale mniejsza. Nie zamierzam kontynuować tej kariery choć zakładam taką alternatywę.
Nie wybieram się na studia, wybieram się do szkoły podoficerskiej w celu zostania żołnierzem zawodowym w stopniu kaprala, gdzie wymagana jest matura z matmy i angielskiego od kandydatów. To samo jest zresztą w szkołach oficerskich, które dają magistra, a nawet doktorat, oferują różnorodne kierunki, ale jestem na tyle realistą żeby nie rzucać się z motyką na Słońce bo wiem, że nawet gdybym przeszedł egzaminy wstępne to mógłbym wylecieć w czasie studiów. Jeśli nie będzie rekrutacji, trudno pójdę na zwykłego szeregowego i jak trafi się normalny przełożony to pójdę kształcić się dalej żeby iść do przodu w wojskowej karierze.
By osiągnąć ten cel przygotowuje się już od dwóch lat.
Dlaczego o tym piszę? Ano dlatego żeby nikt nie pomyślał, że też jestem pseudohumanistą co to nic nie umie, nic nie osiągnie, płaci za studia w słabej zresztą uczelni i generalnie jest ofermą. Mam ambicje, ale że mam intelekt jaki mam to chociaż próbuje coś wykrzesać z tego co jest i nadrabiać fizycznością.
Gveir to jest bardzo proste myślenie, lepsi na wyżyny bez względu na ich osobowość, psychikę na jak najlepsze stanowiska bo są "lepsi", (a że potem traktują ludzi jak psy to inna sprawa), a "gorsi" do najcięższej roboty i jeszcze się ciesz, że Ci płacą. Kit, że rodziny za to nie założysz, nie utrzymasz, a potem pretensje, że jest niż demograficzny, dużo emerytów, patologia w domach, dzieci się nie uczą, ludzie uciekają za granicę, a taki "degenerat społeczny" mnie obił już nie mówiąc o coraz większej ilości samobójstw. Może nie żyjemy w Tajlandii, Wietnamie, Chinach gdzie jest jeszcze ciężej, ale to samo myślenie.Gveir pisze:Przestaję pojmować, co dokładnie przez to rozumiesz?
Wam się tutaj tylko wydaje, że ludzie tak łatwo się godzą ze swoim losem. Wam się udało: macie pewne zdolności, nieraz Ty dark pisałeś jak to nic nie musiałeś robić do egzaminu gimnazjalnego bo grałeś w FF i tak dobrze poszedł, a jeszcze macie pretensje do innych i w ogóle systemu edukacji, że studia wyższe straciły swoją wartość jako miejsce dla "elit" społecznych itd.
Prawda jest taka, że połowa tych "świetnych" studentów robi z akademików Sodome i Gomore i wtedy wychodzi ich "wyższa kultura" ale dobra na to nikt nie zwraca uwagi bo i tak potem odpracują to swoją wiedzą.
Aha jeszcze jedno, tak, też mam pretensje. Mam pretensje do ludzi, którzy mają lepsze zdolności, które są praktyczne w dzisiejszym świecie co nie ulega złudzeniom, ale drażni mnie ta pycha, ta pewność siebie, to chwalenie się jak to nic nie robię, a w szkole idzie mi zaje**cie. Nie tylko na tym forum spotykam się z takimi słowami, co jednak budzi frustrację w innych.
Boli mnie niesprawiedliwość, ale od jakiegoś czasu uważam, że na co komu wiedza i umiejętności jak nawala osobowość.
Charakter jest najważniejszy i jest podstawą osiągnięcia czegokolwiek.
Jeszcze bardziej mnie denerwuje ładowanie wszystkich do jednego wora np. "do zawodówki chodzą tylko kiepy". Nie, nie wszyscy są kiepami, każdy ma inne priorytety albo jest tam z innych powodów, napiszę jak to wygląda w mojej szkole. Do zawodówki idą ludzie którzy faktycznie leżą jak chodzi o naukę bo widzę to po ich zachowaniu, wyciągam wnioski z ich słów, lenie i cwaniaki też się trafiają, są też ludzie którzy mają jakąś ułomność czy chorobę niezależną od nich co nie pozwala im opanować większy zasób wiedzy, są też tacy co idą ze względu na to, że jest rodzinny biznes i chcą poznać trochę tej działalności jaką rodzina się zajmuje. Trafiają się również ludzie biedni, którzy decydują się na zawodówkę i pracę by być w stanie utrzymać swoją rodzinę, ale kontynuują naukę w technikach uzupełniających żeby mieć maturę.
Połowa pracuje w zawodzie wyuczonym, połowa co ma mniej szczęścia gdzie indziej. Generalnie są kierunki gdzie opłaca się iść choćby i do zawodówki.
Nikomu źle nie życzę, ale empatia wobec innych i trochę samokrytyki nikomu nie zaszkodzi. Wszyscy żyjemy w tym samym kraju, mamy tą samą narodowość, jedziemy na tym samym wózku.
Kierujecie się tutaj jakimiś wzniosłymi ideami:
Może to i fakt, ale najpierw moi drodzy trzeba być spokojnym o chleb codzienny nikomu przy tym nie szkodząc, a potem możemy sobie pofilozofować.dark_raven pisze:A matematyka musi być obowiązkowa, nie mniej niż język ojczysty czy obcy, bo na niej opiera się cała nauka,
Matma nie jest zła jak się ma odpowiednią ilość godzin w tygodniu, dobrego nauczyciela, który wytłumaczy bo do każdego można jakoś trafić, pokaże na różnych przykładach, a nie palnie gadkę i męczcie się sami.
Prawdziwą zmorą jest fizyka, której już nie mam na szczęście, nie matma.
To tyle.
Pozdrawiam!
Zależy jaki Wydział i Stanowisko. Na inspektora Wydziału Kontroli Płatników Składek trzeba się trochę bardziej namęczyć. Z Wydziałem Ubezpieczeń i Składek, czy Wydziałem Realizacji Dochodów lub Działem Finansowym, względnie Należności Pracowniczych nie powinno być problemu, pod warunkiem że przejdziesz przez sito procesu rekrutacji (a o to nie jest łatwo).Dyzio_USSJ pisze:c) miłym panem w ZUS-ie (przynajmniej w moim mieście jak chodzi o obsługę to jest naprawdę solidna)
[ Dodano: Sob 12 Gru, 2009 16:21 ]
Tia... w podstawówce miałam 6 z matmy i umiałam ją śpiewająco, za to po ogólniaku ledwo miałam 4,a nauczycielka obrzydziła mi przedmiot, że byłam szczęśliwa, że już więcej matmy w swoim życiu (poza sytuacjami życia codziennego) nie zaznam. Kto wie? - może robiłabym coś przełomowego w tej chwili prowadząc jakieś wyliczenia i badania, a tak zostałam humanistką, z powodu ułomności konkretnego nauczyciela.Dyzio_USSJ pisze:Matma nie jest zła jak się ma odpowiednią ilość godzin w tygodniu, dobrego nauczyciela, który wytłumaczy bo do każdego można jakoś trafić, pokaże na różnych przykładach, a nie palnie gadkę i męczcie się sami.
A tam... fiza jest fajna, tylko trzeba się do niej przyłożyć.Dyzio_USSJ pisze: Prawdziwą zmorą jest fizyka, której już nie mam na szczęście, nie matma.
"Mój świat się składa ze mnie,
Bo żyję tutaj sam
To moje przeznaczenie
Tu tylko ja i tylko ja"
(IRA - Wyspa ego)
Bo żyję tutaj sam
To moje przeznaczenie
Tu tylko ja i tylko ja"
(IRA - Wyspa ego)
Można tak samo powiedzieć, że "matma jest fajna, tylko trzeba się przyłożyć" - w praktyce problem z obojgiem przedmiotów w kontekście nauczania szkolnego jest dokładnie taki sam: o tym, czy lubi się/nie lubi i dobrze/źle pojmuje przedmiot, decyduje w największym stopniu prowadzący go nauczyciel. Sam od czasów gimnazjum nie lubiłem zbytnio fizyki - przedmiot jest trudny (taka jakby matematyka sprowadzona na ziemięSephiria pisze:A tam... fiza jest fajna, tylko trzeba się do niej przyłożyć.


Moje ego ma się dobrze i dalej rośnie.Dyzio pisze:Generalnie niektórzy z Was mają chyba przerośnięte ego, które nigdy nie zostało zachwiane albo jesteście elitą nad elity, która jest tak zdolna, że nie musi robić nic bo wszystko im łatwo przychodzi więc mogą krytykować całą resztę.
Powiem tak, to czy jest się humanistą czy ścisłowcem nie zależy od nas. Człowiek rodzi się z pewnymi predyspozycjami/zdolnościami/talentem (zwał jak zwał), które po prostu sprawiają, że jedne rzeczy rozumiej szybciej drugie wolniej. W ogóle charakter, psychika człowieka w dużej mierze kształtuje się już w płodzie więc o czym tu mowa _^_? Biologia, genetyka jest brutalna i choćbyś miał cholernie wielkie ambicje, choćbyś tyrał ponad siły, pewnego stopnia nie przeskoczysz (co innego Twoje dzieci).

Dyzio, ja nic nie mam do humanistów. Czepiam się za to "humanistów", czyli ludzi, którzy usprawiedliwiają własne lenistwo tym właśnie, że im bozia genów do nauki matmy nie dała, a na dowód wyciągają lewy papierek na dyskalkulię.
Przez "elitarność" matury rozumiem to, że nie każdy musi ją mieć. A szczególnie nie ci uczniowie, którzy przez połowę czasu wagarują i mają problem ze skleceniem poprawnego zdania złożonego na piśmie, nawet słowa "ch*j" nie nabazgrzą dobrze na murze. Po cholerę równać wszystkich uczniów w dół? Może gdyby poprzeczka nieco się podniosła, byłoby to z korzyścią dla wszystkich, w tym dla młodzieży zmuszonej do wysiłku? Może ludzie z byle jak zdaną maturą przestaliby walić na byle jakie studia, byle tylko się gdzieś przechować przez kolejne kilka lat?
Dyzio, fajnie, że wybrałeś sobie drogę życiową już jakiś czas temu i konsekwentnie realizujesz swoje plany. Jesteś właśnie przeciwieństwem tego, co działo się jeszcze do niedawna, kiedy to przed wojskiem uciekano na studia - byle jakie, byle były...
Zdecyduj się w końcu, czy nauka w technikum wiąże się dla Ciebie z brakiem kompleksów, czy wręcz przeciwnie.Dyzio pisze:Mam pretensje do ludzi, którzy mają lepsze zdolności
Z Twojego postu przebija niezrozumiałe dla mnie pragnienie, żeby właśnie równać wszystkich w dół, bo nie daj boże urazimy kogoś mniej zdolnego, kto np. chciał robić karierę naukową, ale zabrało talentu i teraz musi się męczyć, patrząc, jak robią ją inni.
Pisałeś wcześniej o "brutalnej genetyce": istotnie, geny odpowiadają za ok. 70% zróźnicowanie ludzkiego potencjału intelektualnego. Reszta to kwestia środowiska i wychowania. Czepianie się kogoś, że jest bystry, to jak czepianie się Murzyna, że urodził się czarny. Osobiście nie zauważyłam żadnego steku przechwałek w tym temacie. Stwierdziliśmy, że matura z matmy jest za prosta. Że może taka być nie powinna, bo za nim się obejrzymy, będziemy mieć społeczeństwo nieuków, "szczycących się" nic nie wartym świstkiem papieru. I tyle.
Według Ciebie liczy się osobowość. Według mnie, liczy się praca, włożony wysiłek. Ale to oczywiste, że ludziom inteligentnym jest w życiu łatwiej pod wieloma względami.
Tak na marginesie, inteligencja jest wskaźnikiem powodzenia na studiach tylko w ok. 20 procentach.

- Grzybek Z Octu
- Moderator
- Posty: 584
- Rejestracja: pt 04 sie, 2006 23:04
- Lokalizacja: Z nasienia
Dzień dobry.
Zaciekawiła mnie dyskusja o protobiologii i predestynacji XXI wiecznych, polskich płodów nauk ścisłych w zestawieniu z płodami nauk humanistycznych. Czy ktoś pokusi się o dokonanie analizy wariancji między tymi grupami?
Sądzę, że nie trzeba. Uważam, że humaniści, ci przez wielkie H są i będą nadal w swych dziedzinach cieszyli się uznaniem i szacunkiem. Nie potrzeba (a nawet nie jest wskazane) znać na pamięć w 3ch językach 2 tysiecy dzieł literackich, by być uznanym za fachowca na tym polu. Tym niemmiej, kwestionowanie przydatności humanistów jest słuszne. W naszym kraju są absolutnie zbędni. To kierunek rozwoju, który służy zaspokojeniu potrzeb transcendentnych - a te nie są przecież potrzebne do optymalnego uczestniczenia w maratonie przemysłowym, w którym każdy musi uczestniczyć bez wyjątku. Dla współczesnego Diogenesa nawet przegniła beczka się już nie znajdzie. Trzeba napisać to wprost: Humaniści przynoszą państwu same straty. I będzie tak, dopóki powszechne zniechęcenie, gniew i zazdrość społeczeństwa wobec ustroju i siebie nawzajem osiągnie swoje apogeum a gloryfikowana technologia posłuży za nową formę dyktatury. Co jakiś czas to samo. "Wtedy nas potrzebują, zrozpaczone masy, które nie widzą dalej niż kawał kiełbasy!" - rzekł filmowy Adam M.
Brutalności i gwałtu ciąg dalszy: połowa z was nie powinna znaleźć się na studiach. Pomijam to, jak obecnie na uczelniach wyższych przeprowadza się rekrutację. Iść na kierunek z myślą: "Zobaczymy jak będzie, może mi się to spodoba. Najwyżej spróbuję czegoś innego" to szczyt infantylności i kpina z samego siebie. Spodziewacie się, że prezentując taką postawę, która jest niczym innym, jak zakomunikowaniem wszem i wobec: "Mam siebie samego w dupie, bo nawet nie wiem, w czym jestem dobry" zdobędziecie podziw i szacunek ktokolwiek innego? Przyszłego pracodawcy może? To tylko jedna z moich refleksji na temat bezmyślnego i niepotrzebnego pójścia na studia.
Gdyby ta połowa z was w pore się opamiętała, nie marudzilibyście w przerwie kawowej 40letniej koleżance z pracy wygrzebującej z między zębów resztki wczorajszej kolacji, że po studiach (na które wybiórczo uczęszczaliście metodą 'byle do przodu & ZZZ') siedzicie za biurkiem choć mieliście większe aspiracje, że wokół was nic się nie dzieje, albo że w ogóle nie pracujecie w zawodzie, bez jakichkolwiek innych perspektyw i życie w Polsce jest do przysłowiowej dupy. Skoro tak się dzieje w Twoim życiu - podziękuj swojej beznadziejności. Ci, którzy przez studia (kierunek nieistotny) przeszli, mogą nawet nie zdawać sobie sprawy z tego, że byliby świetnymi hydraulikami, konserwatorami powierzchni płaskich, czy niezwykle wydajnymi pracownikami masarni. Swoją drogą, zarobilibyście na tym więcej niż po studiach. I satysfakcja z pracy dobra, i stresów mało oraz brak dyskomfortu, że ten łobuz z podstawówki, co wagarował, szyby wibijał i kradł plecaki nie idzie do pracy za mniej niż 2,5 tysiąca złotych netto.
Synteza powyższego jest taka: znaj swoją pasję.
Zaciekawiła mnie dyskusja o protobiologii i predestynacji XXI wiecznych, polskich płodów nauk ścisłych w zestawieniu z płodami nauk humanistycznych. Czy ktoś pokusi się o dokonanie analizy wariancji między tymi grupami?
Sądzę, że nie trzeba. Uważam, że humaniści, ci przez wielkie H są i będą nadal w swych dziedzinach cieszyli się uznaniem i szacunkiem. Nie potrzeba (a nawet nie jest wskazane) znać na pamięć w 3ch językach 2 tysiecy dzieł literackich, by być uznanym za fachowca na tym polu. Tym niemmiej, kwestionowanie przydatności humanistów jest słuszne. W naszym kraju są absolutnie zbędni. To kierunek rozwoju, który służy zaspokojeniu potrzeb transcendentnych - a te nie są przecież potrzebne do optymalnego uczestniczenia w maratonie przemysłowym, w którym każdy musi uczestniczyć bez wyjątku. Dla współczesnego Diogenesa nawet przegniła beczka się już nie znajdzie. Trzeba napisać to wprost: Humaniści przynoszą państwu same straty. I będzie tak, dopóki powszechne zniechęcenie, gniew i zazdrość społeczeństwa wobec ustroju i siebie nawzajem osiągnie swoje apogeum a gloryfikowana technologia posłuży za nową formę dyktatury. Co jakiś czas to samo. "Wtedy nas potrzebują, zrozpaczone masy, które nie widzą dalej niż kawał kiełbasy!" - rzekł filmowy Adam M.
Brutalności i gwałtu ciąg dalszy: połowa z was nie powinna znaleźć się na studiach. Pomijam to, jak obecnie na uczelniach wyższych przeprowadza się rekrutację. Iść na kierunek z myślą: "Zobaczymy jak będzie, może mi się to spodoba. Najwyżej spróbuję czegoś innego" to szczyt infantylności i kpina z samego siebie. Spodziewacie się, że prezentując taką postawę, która jest niczym innym, jak zakomunikowaniem wszem i wobec: "Mam siebie samego w dupie, bo nawet nie wiem, w czym jestem dobry" zdobędziecie podziw i szacunek ktokolwiek innego? Przyszłego pracodawcy może? To tylko jedna z moich refleksji na temat bezmyślnego i niepotrzebnego pójścia na studia.
Gdyby ta połowa z was w pore się opamiętała, nie marudzilibyście w przerwie kawowej 40letniej koleżance z pracy wygrzebującej z między zębów resztki wczorajszej kolacji, że po studiach (na które wybiórczo uczęszczaliście metodą 'byle do przodu & ZZZ') siedzicie za biurkiem choć mieliście większe aspiracje, że wokół was nic się nie dzieje, albo że w ogóle nie pracujecie w zawodzie, bez jakichkolwiek innych perspektyw i życie w Polsce jest do przysłowiowej dupy. Skoro tak się dzieje w Twoim życiu - podziękuj swojej beznadziejności. Ci, którzy przez studia (kierunek nieistotny) przeszli, mogą nawet nie zdawać sobie sprawy z tego, że byliby świetnymi hydraulikami, konserwatorami powierzchni płaskich, czy niezwykle wydajnymi pracownikami masarni. Swoją drogą, zarobilibyście na tym więcej niż po studiach. I satysfakcja z pracy dobra, i stresów mało oraz brak dyskomfortu, że ten łobuz z podstawówki, co wagarował, szyby wibijał i kradł plecaki nie idzie do pracy za mniej niż 2,5 tysiąca złotych netto.
Synteza powyższego jest taka: znaj swoją pasję.
Frankly my dear...I don't give a damn (because you haven't brushed your pubic hair for months) !
No i jest wynik z matury podstawowej. 47/50. I ciekawostka: polecam wrócić jeszcze raz do arkusza: http://www.edulandia.pl/Edulandia/1,991 ... atyki.html . I rozwiązać zadanie z trójkątami, 31 bodajże. Za dwa punkty. Zajrzałem w wyniki całej szkoły i co widzę? Piękna kolumna z samych zer. Ponoć 1% w skali kraju zdołał udowodnić to tak, jak żąda klucz. Trochę to w stylu matury z polskiego :D Kto wie, może to wam się uda?
Słuchaj więc nas chociażby szła cenzorów horda
Razem zbudujemy punkowego megazorda
Rebel forevor, transformatą napieprzamy
Niech soczyste ŁO K***A obija się o ściany
Razem zbudujemy punkowego megazorda
Rebel forevor, transformatą napieprzamy
Niech soczyste ŁO K***A obija się o ściany
- Go Go Yubari
- Ifrit
- Posty: 4619
- Rejestracja: pn 20 gru, 2004 20:07
- Lokalizacja: Gotham
Nowa matura to taka bzdura, że aż nie wiem jak to skomentować. Na starą liczyła się wiedza, teraz możesz napisać, że Telimena sypiała z Frodem i nikt tego nie zakwestionuje, jeśli w odpowiedzi będzie to, czego wymaga KLUCZ.
Nowa matura w żaden sposób nie sprawdza wiedzy. Każdy debil może ją zdać. Szkoda gadać. Sorry dark, ale nawet jakbyś miał maks, Twoja wiedza jest dla mnie zerowa. Nie udowodnisz jej na tym gównianym "egzaminie".
Kiedyś w szkołach przekazywano wiedzę, teraz przekazuje się "co miał na myśli KLUCZ".
Nowa matura w żaden sposób nie sprawdza wiedzy. Każdy debil może ją zdać. Szkoda gadać. Sorry dark, ale nawet jakbyś miał maks, Twoja wiedza jest dla mnie zerowa. Nie udowodnisz jej na tym gównianym "egzaminie".
Kiedyś w szkołach przekazywano wiedzę, teraz przekazuje się "co miał na myśli KLUCZ".