Gveir pisze:Cloud - bo: jeden z najlepszych emo w jRPG jacy kiedykolwiek powstali, motyw ucieczki od własnej osobowości i przyjęcia innej był genialnie rozplanowany, a przy okazji tego że był emo robił co do niego należało - walczył o przyjaciół, wspólną sprawę, o zemstę na Sephi'e; a po odzyskaniu wspomnień (w sumie - zaakceptowaniu siebie i tego co sam zrobił) nie zmienił się wcale
mimo że już Zack'a nie udawał. Lubię go za tą 'ludzkość' właśnie wśród świata przedstawionego, który mając elementy cyber/steam-punk'u, fantasy, był właściwie postmodernistyczną baśnią. Z pomniejszych... limity fajne miał ^^ A miecz jeszcze fajniejszy. I te glany...
Nic dodać, nic ująć, proszę Pana. xD
Sephiroth (kox) - najbardziej przeżyłam to, że nie można się nim pobawić. x( Nawet jego image Dziadka Mrozu świetnie komponuje się z tym lodowatym sercem i zachowaniem, które wydaje wszystkim jasne polecenie: "odejdź!". Podobał mi się konkretny, mocny charakter i to, że jedyną słabością srebrnowłosego była miłość do matki (czyż to nie piękne?
). Wywoływał respekt i nutę paniki, więc w pełni osiągnął swój efekt, za co cenię go najbardziej. Ambicja, zUo, wstręt do samego siebie, bez miłości, bez litości, bez widelca, bez wygód, bez żadnego środku transportu... Estuans interius, ira vehementi - Sephiroth! ;3
Vincent - żywa zagadka. Miał w sobie nieco z gbura, ale za to jaki przystojniak! Oczywiście w DoC prezentuje się o klasę lepiej, jednak w FFVII wypadł całkiem nieźle. Czasami był zbyt przewidywalny i aż przesadzony w swej mroczności (ach, ta peleryna niewidka). Może to dlatego, że od postaci oczekuję bardziej zawiłej fabuły, niż "ukochana mnie odrzuciła, a ja stałem się drugim potworem Frankensteina". Mimo wszystko bez jego aury tajemniczości się nie obędzie. W skali od 1-10? Siedem.