Jak już mimochodem wspominałam w temacie o książkach, ostatnio namiętnie czytuję literaturę tatrzańsko-alpejską (do himalaistycznej jeszcze nie doszłam, aczkolwiek planuję). Skutek jest m.in. taki, że bez pamięci rozkochuję się nie tylko w opisach gór, wspinaczek i niebezpieczeństw, ale także (kolejno) w Zaruskim, Oppenheimie i Żuławskim.
Szczególnie ten ostatni człowiek, Wawrzyniec Żuławski, wybitny muzyk, taternik i alpinista, bohater co się zowie, przykuł moją uwagę, i to nie tylko za sprawą swojego niesamowitego charakteru...
http://img220.imageshack.us/img220/4377/64913914oh2.jpg
Sami widzicie, jakiego koloru ma koszulę! A na dodatek dierży linu!
No dobra, tu akurat robię sobie małe jaja z fetyszu koszuli, natomiast dwie rzeczy są pewne: a) w 1935 roku ten pan naprawdę wyglądał cool, b) pod względem charakteru to musiał być niesamowity człowiek, co jest prawdziwym powodem mojej facynacji.
To unikatowe zdjęcie zeskanowałam ofiarnie własnymi rękoma, wyciągnąwszy najpierw skaner z otchłani szafy. ^__^