Mam duże zaległości w tym temacie; jak zwykle pisać mi się wcześniej nie chciało. -_-;
Jeśli chodzi o FMA, stoję gdzieś po stronie tłumacza. Tom drugi kupiłam już dawno temu i notatek sobie z niego nie robiłam, ale nie pamiętam, żeby jakieś zwroty czy zdania mnie zirytowały - wręcz przeciwnie, wszystko czytało się płynnie.
Zastosowany slang mnie nie drażni, choć sama używam na co dzień innej potocznej polszczyzny, innych młodzieżowych zwrotów. Po prostu przyjęłam, że Ed i Al to niekoniecznie moi najbliżsi znajomi z tego samego miasta/ środowska/ przedziału wiekowego - i w związku z tym nie muszą gadać dokładnie tak jak ja. Bohaterowie wydają mi się wystarczająco naturalni. Zresztą po przeczytaniu polskiego wydania
.hack/SIGNa - zdaję się, że to też Paweł tłumaczył

- w którym po raz pierwszy (ze zdziwieniem) zetknęłam się z taką stylizacją, rozwiały się moje opory przed zastosowaniem 'młodzieżowej gwary'. Czemu nie, skoro jest to podyktowane chociażby oryginałem czy wiekiem przeciętnego czytelnika?
[Btw, cały czas uważam FMA za pozycję
nie dla nastolatków, ale to już temat na osobny esej.]
Coco pisze:doczepilabym sie jeszcze tego,ze w mandze jakos dziwnie pojawia sie marcoh O.o" nie wiem,jakos w anime bylo to tak..jasno przedstawione,a tutaj... >>"" jakbym nie ogladala,to bm nie wiedziala o co chodzi ^^""
<nostalgia mode on> A kiedyś była tylko manga i jakoś żeśmy bez tego rozumieli...
Pawel Dybala pisze:z sorasów zrezygnowałem - skoro odbiór był, jaki był, nie będę nikogo uszczęśliwiał na siłę
T_T Jak to? Nie będzie 'sorasów'? Przecież to już prawie kultowy zwrot...
Btw, w przypadku Inti chodziło o formę, a nie o treść, tak mi się przynajmniej wydaje.
-------------------zmiana tematu-------------------
Maju, oglądasz dalej 'Ergo Proxy', jesteś na bieżaco? Ivy, jeśli nadal czekasz na komplet epizodów, to radzę Ci jednak rzucić się w wir oglądania, nawet mimo koszmarnego, dobijającego suspensu po każdym odcinku. _^_ Doszłam przedwczoraj do dwunastego epa i po prostu MUSZĘ coś skrobnąć o tej pięknej serii. Już dawno nic mnie tak nie przykuło przed ekran kompa.
'Ergo Proxy', jak już zostało zresztą napisane, to seria z gatunku SF, której główne atuty to mroczny/cyberpunkowy klimat, niebanalni bohaterowie, zwroty akcji + tajemnica, wątek ponadnaturalny, całkiem życiowe problemy, sporo 'schizy' (w dobrym tego słowa znaczeniu).
Mówiąc wprost i bez spojlerów: miasto, w którym rozpoczyna się fabuła, to futurystyczna utopia osadzona w post-apokaliptycznym świecie. Całość jest zamkniętym ekosystemem, poza którym
podobno nie da się przetrwać. Ludzie żyją tu razem z autoreivami, człekokształtnymi robotami o różnych funkcjach. Problem w tym, że wśród maszyn rozprzestrzenia się wirus cogito. Zainfekowane nim autoreivy wymykają się spod kontroli, zyskują świadomość, mogą zagrażać ludziom/ sobie nawzajem.
Real Mayer, główna bohaterka i inspektorka policji, zajmuje się m.in. tropieniem takich maszyn. (Vincent Law, główny bohater, odwala brudną robotę i eksterminuje je z narażeniem życia, ale o nim później.) Dziewczyna przestaje sobie jednak zawracać nimi głowę, kiedy wpada na trop większej afery - tajemniczego potwora Proxy, którego istnienie władze za wszelką cenę usiłują zatuszować. Real, przekonana że Proxy to nie wytwór jej chorej wyobraźni (jak się jej sugeruje), mimo oficjalnego zakazu wszczyna własne śledztwo. Bardzo szybko odkrywa, że Vincent Law stanowi klucz do tej zagadki. Tymczasem Vince jako parias i niechciany imigrant zmaga się z własnymi problemami - ktoś właśnie wrobił go w morderstwo...
Na początku ciężko jest cokolwiek zrozumieć, ale w miarę oglądania kolejnych odcinków wszystkie elemnty układanki wskakują na miejsce. W przeciwieństwie do innych, bardzo irytujących anime, gdzie dostajemy tylko masę 'ważkich' pytań bez odpowiedzi, EP stopniowo rozwiązuje jedne tajemnice i zastępuje je kolejnymi. I co więcej, całość cholernie wciąga. Z punktu widzenia fabuły prawie każdy dialog jest ważny. Warto też śledzić wszystkie napisy na ekranie - komputery/notatniki bohaterów, mapy, etc.
Ok, jeśli chodzi o bohaterów, obie wymienione wyżej postacie RZĄDZĄ. Real to zimna, wyrachowana, arogancka panienka z wyższych sfer, której nie brakuje szarych komórek i determinacji. Nawet czyjąś miłość skłonna jest potraktować instrumentalnie. Vincent Law to potulny, trochę żałosny imigrant, który ze wszystkich sił stara się zapracować na status 'idealnego obywatela' i wpasować się w społeczeństwo. Hm... jeśli po obejrzeniu pierwszych epów podzielacie zdanie Real, że Vincent to ciota bez jaj, radzę oglądać dalej. *__*
Poza tym chara design tej dwójki
(patrz opening) jest naprawę piękny, zarówno fanboje jak i fangirls znajdą coś dla siebie. :] (Ja już zdążyłam sobie wykształcić niezdrową obsesję na tle Vincenta, ze względu na głos/spojrzenie/całokształt charakteru.)
Kod: Zaznacz cały
Alter-ego i 'egzystencjalny angst' tego pana bardzo miło się ogląda, odcinek jedenasty, czyli 'wielką schizę' śledziłam z półotwartymi ustami. Dalej jestem ciekawa, kto jest 'prawdziwym' Vincentem, w sensie: czy Vince jest tylko maską, jaką nosi Ergo między ludźmi? Z innych aktualnych pytań, gryzie mnie ten cały Monad, którego płci nawet nie znamy. W odcinku dziewiątym zaczynają się się sugestie, że Monad to ukochany Ergo Proxy, ale wątpię, żeby to było takie proste, zwłaszcza że już mamy jakiś wątek miłosny z udziałem Real. Swoją drogą, to wyznanie miłości z epizodu dwunastego było genialne. XD
Acha, jeszcze jedno: dlaczego Pino jest (była) tak ważna z punktu widzenia władz/ Raula? Odnoszę jakieś dziwne wrażenie, że jest jego 'córką'... _^_
Anyway, z innych pierwszoplanowych postaci trzeba jeszcze wspomnieć o Pino, zainfekowanej autoreiv w postaci małej dziewczynki, która - CUD NAD CUDA - nie jest irytującą bohaterką mimo cienkiego głosiku i obowiązkowej intantylności. Wręcz przeciwnie, bardzo ją lubię. Do tego dochodzi fajny Raul - początkowo myślałam, że to do niego będę się ślinić, ale potem Vincent złapał wiatr we włosy i otworzył oczy...

Dedalus
mógłby być świetną postacią, gdyby nie głos - sam w sobie przyjemny, ale płeć nie ta. -_- Gdzieś do końca siódmego (sic) epizodu miałam go za dziewczynę, mimo że ciągle mówi się o nim per 'on', a Iggy nazywa go nawet 'księciem'. _^_
Długiego posta ciąg dalszy: grafika serii jest bardzo ciemna (czasami w ogóle nie da się nic zobaczyć przy włączonym świetle), tła przygaszone, nawet w słoneczny dzień wszystko wydaje się smutne. Trzeba się do tego przyzwyczaić, zresztą dzięki temu mamy post-apokaliptyczny/ futurystycznie sterylny klimat, w zależności od lokacji. Ludzie na niektórych blogach narzekają na tanią animację, ale kompletnie tych narzekań nie rozumiem. Owszem, czasami pojawia się dużo jednolitych przestrzeni a statyści stoją jak kłody, ale to niewiele przeszkadza. O dźwięku niewiele mogę napisać, zauważa się go tylko czasami i nie jest zły.
NATOMIAST OPENING DO SERII JEST PRZEPIĘKNY, dziękuję za uwagę. :]
Generalnie bardzo się rozpisałam w jednym tylko celu - gorąco polecam to anime. I chętnie podyskutuję na jego temat. :]