Preacher pisze:ja bym raczej rozpatrywał to w formie Limitu a nie używania jakiejś materii, o której nic nie wiemy bo przecież podczas limitów robili ciekawe rzeczy, fakt nie skakali na kilometr ale daleko w tle nie pozostawali ..chociażby Omnislash wykonany na Weaponie.
Tja, wiem, że scena z Bahamutem to Limit, a nie zastosowanie jakieś nowej, super-hiper Materii Float

...ale w gruncie rzeczy niewiele to zmienia.
Gra to gra, mamy tam zniekształcone ludziki i kolorowe efekty specjalne z masą fajerwerków, ale od filmu, w którym dostaję całkiem realistycznie wyglądających bohaterów, oczekuję również szczypty realizmu w zakresie ich fizycznych możliwości.
Podobnie jak BeeBBo, bardzo lubię scenę walki
- rzecz ubarwiono w granicach rozsądku, dodano masę slow motion... i wyszło po prostu bosko, hands down, niczego się nie czepiam, nawet
Kod: Zaznacz cały
Loza uderzającego głową Tify o ławki. :P
Ivy pisze:Luci- "Przyczajony tygrys, ukryty smok", "Hero" (o "Chińskich duchach" nie wspomnę )- przykłady tego ,że motyw latania nie jest aż tak w AC przejaskrawiony.
Good point. Dwa pierwsze filmy widziałam ("Tygrysa" kilka razy, zawsze z przyjemnością), więc Cloud latający po białych drzewach raczej mnie nie zaskoczył... cały czas mam jednak pewne zastrzeżenia. W tamtych filmach popisy latania były nieco subtelniejsze. -_-; Poza tym, co tu dużo ukrywać, ta scena z Cloudem najzwyczajniej w świecie głupio wyglądała, bo kiepsko ją wyreżyserowali. Mogli chociaż puścić ten moment z innej perspektywy, a tak wyszło im coś kompletnie komputerowego i sztucznego. Między innymi z winy tła.
Ivy pisze:Mnie się podoba, że zamiast ustawienia naprzeciwko siebie potwora i drużyny zaserwowano nam podniebne akrobacje - jest dynamiczniej i efektowniej.
Nie przesadzaj w drugą stronę -- wiadomo, że czegoś takiego jak niemal dwuwymiarowe sceny walki by nie dali. Natomiast jak widzę podniebne akrobacje na wysokości kilometra i wspomniane już odbijanie się od powietrza, to nic dziwnego, że zaczynam drapać się w głowę.
Btw, żeby była ścisłość:
Kod: Zaznacz cały
walka Clouda i Sepha, mimo całej masy skakania w powietrzu, bardzo przypadła mi do gustu. Może dlatego, że pojawiła się w niej odrobina tradycyjnej szermierki - krzyżowanie mieczy i w ogóle. Seph z gry faktycznie umiał latać, więc tylko się cieszyłam, kiedy w AC pokazywał, jak to się robi. :> I to, że Cloud też skakał po budynkach, jakoś nieszczególnie mnie bulwersowało - w końcu to była ta najważniejsza walka; żeby wygrać, bohater musiał /co najmniej/ dorównać swojemu przeciwnikowi umiejętnościami.
Ivy pisze:Nie wiem, skąd tyle czepiania się tej sceny- czy my naprawdę tak bardzo tęsknimy za rzeczywistością?
Tja... jak wynika z moich powyższych postów, oglądam wyłącznie kroniki historyczne i poważne filmy obyczajowe, najlepiej te osadzone w osiemnastym wieku.

A tak serio -- Ivy, nawet fantastyka ma swoje granice.

Kocham ubarwianie rzeczywistości, ale z umiarem, bo potem robi się nam realizm a'la McGyver, który wykałaczką ratuje świat od zagłady, jednocześnie drugą ręką reperując zepsutą pralkę...
[-_- wybacz, co za kretyńskie porównanie -_-]
Ivy pisze:Gdyby FF7 był grą TPP z pewnością by potrafili.
Whatever, pogdybajmy sobie jeszcze.
Ivy pisze:no i żadnych walk na miecze, ani magii!!
-_- No faktycznie, to jest dopiero argument. Do tego poparty wykrzyknikami. -_-
W TSW nie było miejsca na miecze ani magię. Twórcy postawili na SF z elementami nadnaturalnymi, gdzie od czystej akcji ważniejsze było medium (w sensie: komputerowa realizacja jako taka) i jakieś-tam przesłanie. To, że chwilowo tego przesłania nie pamiętam, świadczy tylko o tym, że film był kiepski... ale przecież chyba dla każdego jest jasne, że TSW nie miał być wyjątkowo głębokim moralitetem, tylko pokazem umiejętności technicznych ludzi ze Square.
Nie zgodzę się z tym, że był to film nudny (coś mi majaczy, że gdzieś pośrodku pojawia się tam nawet jakiś suspens

), ale osobiście lubię takie klimaty, więc może nie jestem obiektywna.
TSW nie może konkurować z normalnymi (przynajmniej nie z tymi dobrymi) filmami, ale z AC na pewno.
Co do fabuły AC, to stanowi ona raczej zamkniętą całość, i to się twórcom chwali. Inna rzecz, że owa fabuła jest wyłącznie pretekstem do spektakularnej "naparzanki". Wzruszyć, to ja się na AC raczej nie wzruszyłam, nieprzewidzianych zwrotów akcji nie odnotowałam
Kod: Zaznacz cały
- moment, w którym Cloud dostaje kulkę, też mnie nie zaskoczył: m.in. po muzyce "tuż przed" można się było zorientować, że nie jest to ostateczne, szczęśliwe zakończenie filmu.
Innymi słowy: czysta rozrywka, ale niewiele poza tym.
Ivy pisze:Nie można zarzucać AC, że nie ma wielowątkowej, rozbudowanej fabuły, bo takowej nie da się zmieścić w tak krótkim czasie Co za argument? Historia może się podobać, lub nie, ale gadanie,że nie dorównuje tej z gry jest bezsensem.
Ivy, znam krótkometrażówki, które potrafią zmusić widza do myślenia na długie godziny po ich obejrzeniu.

Że już o zwykłych, dwugodzinnych filmach z ciekawą fabułą i masą zwrotów akcji nie wspomnę. Tak więc nawet w półtorej godziny można, przy odrobinie wysiłku, sporo zmieścić... wystarczyło np. skrócić walki o połowę, ale takie rozwiązanie przecież nie wchodziło w rachubę...
