Skończyłem właśnie Silent Hill 2 (zgodnie z zasadą- w horrory gram tylko wieczorami, najlepiej gdy nikogo nie ma w domu). Dzielę się wrażeniami. Aha, cały post jest naszpikowany spoilerami- tylko ostrzegam.
No więc... seria Resident Evil jest niczym w porównaniu do SH. Sam początek SH2 mnie zauroczył. Bieg do miasta przez ten las, uczucie samotności i izolacji. Pomyślałem "kurczę, tak niegrywalny moment (można powiedzieć- nudny), ale jaki klimatyczny!". A potem było jeszcze lepiej. Odgłos radia doprowadzał mnie czasem do szaleństwa. Pierwsza lokacja- West Side Apartment. "Rety, jak tu ciemno i cicho!" Momenty z włączającym się telewizorem, toaletą w więzieniu (puk puk... puk puk... e, pic na wodę, nic się nie dzieje.....Łubudu!) na zawsze pozostaną w mojej pamięci.
Zombiaki są śmieszne w porównaniu do gagatków z Silent Hilla. A te potrafią przerazić. Nie wyglądem- to jeszcze nie jest najgorsze. Ale jak to się porusza! Jakie odgłosy to wydaje! "Chore" to określenie zbyt delikatne.
A właśnie- odgłosy i muzyka. Coś, za co pokochałem SH2. Miarowe, powtarzające się dźwięki, które wchodzą pod skórę... kto pamięta muzykę (muzykę? Nie, nie wiem nawet, jak to określić) z pokoju z martwymi motylami w apartamencie. Albo w szpitalu. Albo te "bębny" w więzieniu?
Ścieżka dźwiękowa buduje cudowny klimat. Motyw przewodni, chyba jedyny melodyjny utwór w grze, naprawdę zostaje w głowie na długo. A rockowy kawałek z napisów końcowych- mistrzostwo świata. Nie ma gry, która ma lepszą ścieżkę dźwiękową niż SH. Tu nawet cisza jest lepsza, niż w innych produkcjach
Fabuła. Do połowy gry grałem po to, aby się bać. Przez drugą połowę brnąłem, ponieważ musiałem wiedzieć, jaka jest prawda o Jamesie, jego żonie i innych postaciach w mieście. Nie pamiętam, kiedy ostatnio jakaś gra tak mocno mnie wciągnęła w ten sposób. A najlepsze jest to, że scenariusz wydobywa prawdziwą głębię, psychikę postaci. To co czują, myślą, nie to co robią. To jest pięknie zrealizowane. Horror psychologiczny, jedna z najbardziej dojrzałych gier w jakie grałem. Ps. "Grubcio" mnie trochę zaskoczył- myślałem że to porządny gość. Zresztą, podobnie jak James
No i zakończenie. Wiem wiem, jest ich kilka :], ale ja miałem to "In water". Czytałem inne, ale uważam, że to pasuje najbardziej. Ta gra po prostu nie moźe skończyć się dobrze.
No i patrząc sucho, obiektywnie- gatunkowo jest to zwyczajny action- adventure, czasem mało grywalny, czasem irytujący w kwestii "action" (kamera). Ale nie o to tu chodzi. To jedna z tych gier, w które się nie gra. Silent Hilla się przeżywa. Jakby to powiedziała Boss z MGS3- I feel... content.