Uff, dosłownie przez kilka chwil mnie nie było, a Wy tu takie długie posty produkujecie
Dobra, po kolei:
Co racja, to racja, bałwanku Sympatyczny bałwanku, dodajmyAUDION pisze:Patrząc na to, kto w dzisiejszych czasach zostaje idolem (w lepszym tego słowa znaczeniu), to wolę już być bałwanem .Pleiades pisze:Oops... To było nieumyślnie. Przepłaszam..
Swój do swego ciągnie, Audion. Jesteśmy, jak by nie patrzeć, tym starszym pokoleniem na forum, to jak na staruszków przystało, trzymamy się razem, co nie ?AUDION pisze:Zawstydzasz mniePleiades pisze:Ale i tak Cię uwielbiam za Twoje teksty ^^
Heheheh, racja Chociaż Rincia była w drużynie od dość niedawna, może jeszcze tak bardzo nie woniała, jak choćby Squall czy Zell. No i mniej biegała, mniej się przemęczała od nich, to też nie miała gdzie się spocić, czy umorusać.AUDION pisze:Prawda, ale może niekoniecznie . Jest jeszcze jedno zdarzenie w grze, które potwierdza teorię braku higieny. Chodzi o paradę w Delling City. Gdzieś czytałem rozważania odnośnie tego, co robiły Iguiony z "niebieską Blobrą" zanim nadeszła pomoc? Z jednej strony chciały ją skonsumować na rozkaz Edei, z drugiej zaś nie mogły się przełamać z wiadomego powodu. Wiele zwierząt stosuje taki zabieg, by odstraszyć napastników .Pleiades pisze:Nie zmieniają ubrań, ale może się jednak myją ?
Gorzej ze Seiferem. BTW, to jedyna chyba postać w grze, której wygląd faktycznie się zmienia. Co go spotykamy, to jest bardziej umorusany, brudny, ma bardziej zniszczony płaszcz. Hmm, ciekawy zabieg twórców gry ^^
Aha, jeszcze co do mycia przez naszą drużynę - przecież mają przy sobie para-magię, choćby water. Mają też Leviathana. To co za problem umyć się nieco, wodą, pomiędzy walkami ?
Zapodaj mi jakiegoś linka do obrazka albo do YT, bo przyznam się szczerze, że gram w X-2 od dwóch miesięcy i jakoś nie moge przez to przebrnąć, choć gierka sympatyczna. Tego Vegnaguna więc nie kojarzę...AUDION pisze:To przypomnij sobie scenę "erekcji" Vegnaguna, gdy to zobaczyłem niemal zjechałem pod stół (jedyna fajna scena w FF X-2) :D .Pleiades pisze:Proszę, nie rozśmieszajcie mnie już tak !
To jest... piękne ! :DAUDION pisze: Natchnąłeś mnie, na spółkę z Plei i Microsoftem .
http://img181.imageshack.us/img181/5923/love2d.jpg
W FFX Rikku też nieźle rozebrana biega po ośnieżonej Mount Gagazet... Widać te dziewczyny sa tak gorrące, że im to nie przeszkadza...AUDION pisze:EDIT:To jedna z pierwszych rzeczy jaka mi przyszła do głowy. Widać wygląda to bardzo naturalnie .Pleiades pisze:ciekawe, jak np. się biega po Winter Island w tej kusej sukieneczce Selphie
Może niekumata jestem, ale co to AS ? Nawet, jeśli bym wiedziała, to pewnie tekstu bym nie kojarzyła, w każdym razie w odniesieniu do Cida brzmi przednio ^^ Udało Ci się mnie rozśmieszyćLenneth pisze:To chyba cytat zapożyczony z ASa, ale głowy nie dam, bo czasem pewne rzeczy na stałe wchodzą mi do słownika i cytuję podświadomie.Pleiades pisze:Zabiłaś mnie tym tekstem, a przy pierwszym zdaniu leżałam na ziemi i kwiczałam jak głupia
Ale Squall nie jest zimnym draniem pozbawionym uczuć. On tylko udaje takiego chłodnego i sztywnego, a tak naprawdę ma bogate życie wewnętrzne (i nie chodzi o pasożyty..). Jest wrażliwy i chyba nikt mu kitu nie wciśnie, że dobro ogółu wymaga poświęceń. Czasami myślę, że gdyby od poczatku wiedział, kim jest dla nich Edea, postąpiłby identycznie jak Irvine na 1 CD. Plus, jeszcze jedno, że w Galbadia Garden, jak się szykowali do ostatecznej walki, to Squall nawet mówi do siebie w myślach, że wydaje mu się, że tylko on ma wątpliwości.. Oczywiście przed swoją drużyną gra twardziela i ważniaka, mówi, zapomnijmy o przeszłości, yeah, Edea jest naszym wrogiem i czas ukrócić jej zywot. Yeah...Lenneth pisze:Squall jest jednakowoż zimnym służbistą i rozumie, że dobro ogółu wymaga poświęceń. Tylko w stosunku do Rinoi kieruje się niemal wyłacznie emocjami.Pleiades pisze:A tak serio, to po tym, jak wraz z drużyną Squall przypomniał sobie w Trabii o ich wspólnej przeszłości i dowiedział się, że Edea to ich dawna Matron, to powinien iśc do Cida i mu przyłożyć w gębę. Naprawdę.
A co do Rinoi, to ona po prostu powoduje, że Squall się bardziej uzewnętrznia, że zdejmuje z siebie tę powazną lodowatą maskę. Jego życia wewnętrznego i silnych emocji nie zmienia. W końcu Squall to emo mający problemy z socjalizacją, prawda ?
Cid, przede wszystkim, jest dla niego mentorem i opiekunem. I tak naprawdę najbliższą osobą, która zawsze się o niego troszczyła. Nawet, biorąc pod uwagę, że sobie jednak ostatecznie Squall to swoje dzieciństwo przypomniał, to i tak nie zmienia to faktu, że Matron w procesie jego wychowania nie miała aż takiego znaczenia, jak dyrektor Ogrodu Balamb właśnie. W końcu Squall siedział w tej akademii od 6. roku życia.. To jest kupa czasu. To właśnie Ogród stał się jego prawdziwym domem, a Cid jedyną rodziną, jaką miał. Uczucia do Edei nie grają tu już żadnej roli; pomimo że Squall potworem nie jest, to jednak Cid musiał brzmieć przekonująco..Lenneth pisze:Skoro nie pamięta swojego dzieciństwa tak dobrze jak Irvine i nie czuje się silnie zwiazany z dawną opiekunką, może potrafi na zimno przeanalizować sytuację i stwierdzić, że czarownica stanowi za duże zagrożenie. A Cid ma rację.
Poza tym, tak właściwie, "orphanage gang" sam podjął tę decyzję o walce, podczas wspominek w Trabii. Sami zadecydowali o swoim dalszym losie, o tym, że zdecydują sięstawić czoła "Matron". Prawda ?
Heh, coś Ci powiem śmiesznego Właśnie musiałam podpisać w przedszkolu zgodę na regularne sprawdzanie przez higienistkę włosów mojego potomka Ale to już taka procedura, że dzieciaki w takich zbiorowiskach się sprawdza. Powtarzam: pro-ce-du-raLenneth pisze:Podobno to mit, że przytrafiają się tylko zaniedbanym i niedomytym dzieciom. A kiedy złapie je jedno dziecko, następnego dnia już każde się drapie.Pleiades pisze:Wszy? W XXI wieku?
Przez to moje pytanie "Wszy ? W XXI wieku?" rozumiałam raczej to, że może i się zdarzają, ale przy dzisiejszych szamponach i kosmetykach to pikuś, aby się ich pozbyć. Tak jak odrobaczam regularnie moje koty raz na pół roku "na wszelki wypadek", tak też można i dzieciaka raz na jakiś czas potraktować jakimś lepszym preparatem zwalczającym pasożyty. W domu nigdy bym się nie bawiła w sprawdzanie głowy Młodego
Kiedyś też, w ramach walki z wszami, strzyżono dzieciaki "na zapałkę". Dzisiaj już na szczęście nie. I dobrze, bo by mnie szlag chyba trafił, jak by mojemu ścięto te jego śliczne długie blond loczki !
Aha, jeszcze, skoro o wszach już mówimy - to nie są one aż tak bardzo "zaraźliwe". To nie pchły, nie skaczą z nosiciela na nosiciela, one się trzymają mocno włosów. Wszami najłatwiej się "zarazić" używając wspólnych grzebieni, ręczników - dlatego zawsze się nam w młodości powtarzało, żebyśmy takich rzeczy innym ludziom nie pożyczali
Sorki za OT, ale musiałam o tym napisać
Tak. I w grze było wyraźnie powiedziane, że Galbadyjczycy widzieli w Edei swoją "przyszłą Adel" - kogoś, kto doprowadzi ten kraj do co najmniej takiej władzy, jaką nad światem sprawowało niegdyś Esthar. Zresztą właśnie dlatego tłum tak wiwatował po wysłuchaniu przemówienia czarownicy - ludziska mieli nadzieję, że jej obietnice to nie tylko mrzonki (cóż, Deling, pomimo swojej dyktatury, podbił jednak nieliczne tereny i daleko mu było do osiągnięcia władzy absolutnej), a mieć kogos takiego po swojej stronie jak wszechpotęzną czarownicę, to.. ho ho, liczyło się bardzo.Lennet pisze:Dobrze kombinujesz. Została ambasadorem po to, żeby zbliżyć się do Delinga i z łatwością dokonąć zamachu. Galbadia była najpotężniejszym krajem na świecie (Esthar może mógłby z nią konkurować, ale za czasów Edei nie wpuszczano tam już czarownic). Przejęcie władzy w Deling City dawało Ultimecii nieograniczone środki i przede wszystkim liczną armię, której mogła użyć do poszukiwania Ellone. Adel też kiedyś działa w ten sam sposób.Pleiades pisze:Co do kariery politycznej, to jest to dla mnie zagadką, po co Ultimecji to było, no ale jednak tą ambasador została, prawą ręką Delinga była, aż w końcu, po jego zabiciu, główną szychą tego państwa. Być może przejęcie kontroli nad Galbadią miało jakiś sens - np. zyskała siły i środki aby na szerszą skalę poszukiwać tej nieszczęsnej Ellone.
Ultimecji ten poklask też był na rękę. Mogła, po zabiciu Delinga, swobodnie kontrolować galbadyjskie wojska, poza tym przejęła Ogród Galbadia, wiedząc doskonale, że to będzie świetna baza (nic dziwnego, że wcześniej Martine i Norg starali się temu zapobiec, organizując zamach na wiedźmę). Reszta już jest oczywista - zdobywszy odpowiednie środki i siłę, zaczęła poszukiwać swojego głównego celu - Ellone.
Tylko tutaj można zadać kolejne pytanie - dlaczego tak późno ? Dlaczego po 13 latach, kiedy SeeD już urośli w siłę i mogli jej zaszkodzić ? Dlaczego nie bawiła się w politykę wcześniej, kiedy jeszcze Ogrody nie byłyby w stanie jej zatrzymać, a Ellone była młodsza i naiwniejsza ?
Nie wiem...
Dobrze, to ja też jestem za retrospekcją. Zresztą sequel miałby dobre powodzenie, bo by się i nawet znalazł jeden taki villain, który mógłby robić za główne zuo i którego by trzeba zlikwidować, aby... aby historia z Ultimecją się nie powtórzyła, nie zapętliła...Lenneth pisze:Wybieram retrospekcję w sequelu, bo naszych głównych bohaterów wolałabym oglądać jako dorosłych ludzi, a nie kilkuletnich uczniaków.Pleiades pisze:Przydałby się nam jakiś prequel. Albo retrospekcja w naszym filmie lub w growym sequelu
Nie ma po co.. Przetłumaczyłam na angielski może z 2 swoje fice, później dałam sobie spokój, bo na razie mam inne plany na marnowanie mojego cennego czasu w moim krótkim życiu, więc zajęłam się bardziej ważnymi sprawami. A po polsku wszystkie moje fice są od dawna w sieci, chociażby na stronach IW czy Tanuki.Lenneth pisze:Jeśli jeszcze je masz, nie bądź taka skromna i daj linka.Pleiades pisze:Oo, nawet przypomniało mi się, że kiedyś zakładałam konto na ffnet i nawet znalazło się tam coś mojego
Och, Fuujin... Nic mi nie mów, jak dla mnie to podstawowy i mój ukochany pairing z gry - Seifer+Fuujin i NIC nie zmieni mojego zdania, bo mam na ich punkcie manię od 7 lat ^^Nah, to nie o to chodzi, że "Seifer jest fuj i nie zasługuje na Edeę", czy coś. Lubię Fujin, która też nie jest brzydka ani głupia, a para Seifer/Fujin jakoś bardzo mi podchodzi, pełna sympatia, zero zgrzytów. Lubię też np. Lagunę i Selphie, ale osobno, a nie jako pairing, chociaż to prawie kanon - Selphie się w nim podkochuje, a owdowiały facet w tym wieku pewnie z miłą chęcią poleci na taką dziewcznę. ('Prawie' robi różnicę, wiem. )
A Selphie przecież ma swojego Irvine'a Też całkiem zgrabna z nich parka. To zauroczenie Laguną to tylko i wyłącznie było pod wpływem owych flashbacków, w których poznała go dogłębniej i widziała, że całkiem sympatyczny i luzacki z niego facet (a Irvine w sumie jest nieco z charakteru podobny ).
Lenneth, bez przesady.. Kto tu mówi o słodkim dziubdzianiu ? To raczej poważna sprawa, no i nieco "napiętnowana". On (Seifer) - rozdarty pomiędzy dorosłością a dziecięcymi marzeniami, wciąż chcący zostać rycerzem czarownicy (nie oszukujmy się.. jego romantyczne marzenie było... romantyczne...? ) a Ona (Edea/Ultimecia) - potęzna i piękna czarownica, w dodatku mhhhroczna jak diabli, pragnąca wykorzystać przywiązanie chłopaka do własnych celów. A jak jeszcze do tego dodasz pikatny szczegół, że Ulti to może być Rinoa we własnej osobie, no to... wiadomo o co chodzi...Lenneth pisze:Po prostu wizja niektórych postaci jedzących sobie z dziubków mnie odrzuca.
O tak, też mi to przyszło na myśl.Lenneth pisze:To dlatego Zell tak się rzucił na hotdogi w końcowym filmie. Nie jadł biedak od wielu tygodni i musiał nadrobić.
No i zobacz, jakie te wszystkie dziewczęta są niedożywione i chude !
W Ogrodzie Balamb była chyba tylko jedna dziewczyna o pełniejszych kształtach - bodajże w bibliotece ją spotkałam...
No i z Cida zrobił się niezły grubas Ale to zrozumiałe, skoro zajadał smutki i gnuśniał w tym swoim ogródku, narzekając, jaki to on stary i w ogóle. BTW, on przeciez jest młodszy od Laguny, tak naprawdę !
Była jedna taka gra i nazywała się Sims Swoją drogą - jak mnie zawsze dziwiło, że oni (simy) mogą umrzeć z braku higieny !Lenneth pisze:Do tego braku realizmu można się przyzwyczaić, w końcu kto chciałby grać w grę, w której co chwila trzeba prowadzić drużynę do toalety.
Wracając do FF8 - oczywiście, że nikt nie oczekuje, abyś bohaterów prowadziła do toalety, czy cuś, ale chociażby mogliby dać jakoś znać, że akcja gry toczy się MIESIĄCAMI (bo też się tak toczy) i że oni MUSZĄ w tym czasie coś innego robic, niż tylko uganiać się po świecie, walcząc ze zuem. Wystarczyłoby tylko kilka wstawek, kiedy gdzieś nocują.. Albo coś jedzą.. Albo choćby, żeby się czasami przebierali w inne ciuchy.. Nie oszukujmy się, to nie sprawa braku miejsca w grze na takie rzeczy - dyski z FF8 są tak zaśmiecone niepotrzebnymi i niewykorzystanymi informacjami, że szkoda gadać. O wiele fajniej byłoby w te miejsca wtłoczyc jakieś fajne wątki, takie bardziej "życiowe", aby gra nabrała realizmu.
Nie strasz mnie, człowieku Ja już i tak od poczatku tego wątku jestem zdania i mówię to otwarcie, że ja filmu FF8 nie chcę ! Bo rzygam ckliwymi historiami miłosnymi, a znając życie, właśnie do tego by się odnosiła fabuła filmu, tracąc cały sens ujęty w FF8.Gagarin pisze:Oj Sephi... jeśli chodzi o to czy byłaby by to klapa czy też nie, to podejrzewam, że niestety byłby to wielki hit. Zważywszy na to, ze jest mnóstwo osób, które uwielbiają słodkie do wyrzygania scenariusze, kupe łez, miłości i różu... to mogłaby taka wersja odnieść sukces. Podejrzewam również, że większość tych ludzi, który polubiliby słodką i skupiona na łatku miłosnym filmową wersje FF8 - byłyby to osoby, które nie znają gry... zatem pytanie brzmi: czy twórcy wolą kasę? czy zadowolenia fanów... Trudne pytanie ale istotne. Na samą myśl o takiej wersji przypomina mi się Yuna I Tidus - moi ulubieńcy... co za wspaniali ludzie!
Wolę sequel growy, gdzie nasi drodzy bohaterowie zmierzą się ze zuem, które jeszcze pierwotnie pozostało na świecie ^^
Nie zacytuję więcej, bo to juz przerasta nawet moje możliwości :DGagarin pisze:no wiesz, w tym wypadku może być już odwrotnie (...)
no niestety wywołałaś wilka z lasu...Pleiades pisze:Ojej, żeby tylko nam temat nie zeszedł na wątki seksualne -_-;;
Nie, nie, nie, ludzie, błagam, bez takich explicit scen
To już nie na moje nerwy
Ja niby wywołałam wilka z lasu ? Niby ja !? Zwykła, prawa obywatelka (khm, Galbadii..), przykładna czarownica ?
Ja tylko wspomniałam o ciekawym wątku romansu Seifera z Edeą, o takim luźnym romansie, może nie o "słodkim dziubdzianiu", jak to wspomniała Lenneth, ale po prostu o jakimś takim małym dodatku pikanterii. Tak sobie wspomniałam, a Wy z tego robicie wielkie halo i przechodzicie do opisywania... khm stosunków płciowych
Też jestem tego samego zdania co Gagarin. Ja FF7 nie trawię jak diabli, po prostu mi nie podszedł, a miał być moim pierwszym fajnalem... Ale ja nie nazywam fanów tej części "zacofanymi". Każdy lubi to co chce, mangowe ludki też mają swój urok - bo niby dlaczego Square wrócił w FFIX do swojego SD designu ? Bo FF8 był eksperymentem. Co prawda udanym (po części) ale jednak eksperymentem. Natomiast każda gra co ma dobry klimat i ciekawe postaci może być godna uwagi. Ja uwielbiam serię jRPG pod szyldem Pokemon. I co ? Jestem zacofana ?Gagarin pisze:wiesz co? zastanów się najpierw co piszesz... ja tez nie lubię FF7 i na serio puszczam pawia na widok Cluda z mieczem wielkości połowy domu... ale nazywaniem osób, które mają inny gust niż Ty - zacofanymi, zakrawa o chamstwo. Lubie mangowe ludki - jestem zacofany? (no może jestem, ale nie przez to, że lubię mangowe ludki)
Yes, chyba jednak tak...
I jeszcze na koniec AUDION:
Wydaje mi się, chyba zresztą słusznie, że odbiorcami, głównym targetem, takiego filmu to ZAWSZE będą właśnie FANI grający w daną grę.AUDION pisze:Pytanie, czy się podobał, to już zupełnie inna para kaloszy. Zatem przy robieniu ewentualnego filmu, olali by pewnie to, czy się będzie miłośnikom gry podobać, bo i tak oglądną, nawet gdyby to było romansidło, a być może przy słodkiej, familijnej fabule kupiła by to publiczność hamerykańska, co od razu wróży większe zyski.
BTW, FFAC podobał mi się wizualnie, chociaż nie skumałam ani kawałka ja FF7 nie znam zupełnie... Wolałabym, aby np. w filmie FF8 posłużono się fabułą od podstaw, aby stworzyć cały ten universe bez zbędnego wgłębiania się w grę. Serio.
I oby nie był kalka o wielkiej (khe, khe) miłości ! Bo to będzie niestrawne !AUDION pisze:Przyznam, że ja byłbym zadowolony z każdego filmu, który nie byłby kalką gry i "pornusem o mieczach i motorach".
Audion, kochany, odniosę się tylko do tej części wypowiedzi.. - czy Ty również wychowywałeś się na ZX Spectrum w swojej wczesnej młodości ? :DAUDION pisze:a do dziś piszę posty na gumowej klawiaturze ZX Spectrum, tracąc wzrok przy świeczkach, bo wieś nam dopiero elektryfikują.
Piękne Ale ja mam coś lepszego.. Do Gwiazdki co prawda daleko, ale proszę bardzo:AUDION pisze:Jak możesz!!! On istnieje i nie dalej jak dwa dni temu objawił mi się w najlepszej, najwspanialszej, najukochańszej, najsłodszej i najcudowniejszej (przymiotniki mi się skończyły) grze i powiedział, że jak będziesz takie rzeczy wypisywać, to zdubluje ci wszystkie niechciane prezenty. Tu daję dowód jego istnienia.Lenneth pisze:I może jeszcze doda, że Święty Mikołaj nie istnieje
http://img12.imageshack.us/img12/6287/cerberuscmf.jpg
http://www.innerworld.pl/galeria/iw-galeria_joan/1.jpg