Ale te x milionów mnie nie interesuje.Lucrecia pisze:Ludzi było jakieś x milionów, w drużynie tylko siedem osób
"Final Y jest BE, bo" - ponarzekaj na którąś FF ;)
Moderator: Moderatorzy
Izrail pisze:Ale te x milionów mnie nie interesuje.
Heh, nie nadajecie się na bohaterów żadnego Finala. Przecież w każdej grze chodzi o to, żeby uratować te x milionów owieczek... jest to cel, który uświęca wszystkie środki (czytaj: stosy trupów, zdewastowane miasta, śmierć głownych bohaterów również.)Eiko pisze:ale ci ludzie palcem nie ruszyli
Świat uratowany przed zagładą = happy end. Obawiam się, że to ogólny schemat, a brak np. Tidusa niewiele tu zmienia.
Ok, zachciało mi się bardziej szczegółowej analizy 'szczęśliwości' poszczególnych bohaterów:
SPOJLER
1) Yuna - nieszczęśliwa, ale podczas przemowy w Luca widać, że to silna dziewczyna, którą niełatwo złamać (minus)
2) Tidus - niby odchodzi, ale na samym końcu FFX dostajemy wyraźną wskazówkę, że jednak żyje (minus/plus)
3) Lulu - wiadomo (plus)
4) Wakka - wiadomo (plus)
5) Kimahri - też wiadomo. Wybili mu wprawdzie trzy czwarte rodziny, przyjaciół, whatever, ale takie coś zawsze zdarza się w Finalu, a Kimahri też jakoś szczególnie nie rozpacza. (plus)
6) Rikku - wiadomo. Yunie żyje, więc pełnia szczęścia. (plus)
7) Auron - niektórym fankom pewnie szkoda takiego pięknego ciała. Ale pamiętajmy, facet już wcześniej był martwy, więc zgodnie z zasadami Spiry prędzej czy później znieniłby się w powtora, gdyby go Yuna nie odesłała. Nie mógł zostać, i tyle - udał się do Farplane, gdzie czeka go wieczne szczęście i w ogóle... (plus/minus)
Hm, podliczmy... trzy minusy i sześć plusów.... a dodatko te x milionów NPCów. Jak dla mnie happy end. :D
Bez przesady - dla mnie świat mógłby zostać taki jak w FF6, bardzo fajnie spaczony(WoR). I co z tego, ż uratowałem tam ludzi, skoro świat jest zniszczony?..Lucrecia pisze:Heh, nie nadajecie się na bohaterów żadnego Finala.
Niezupełnie... Tetris ma bardziej rozbudowaną fabułę...Lucrecia pisze:Przecież w każdej grze chodzi o to, żeby uratować te x milionów owieczek
Foolish brother... If you wish to kill me, hate me, detest me and survive in some unsightly way...
Run and run and cling to life...
Run and run and cling to life...
jasne i wszystko inne się nie liczy:/Lucrecia pisze:Świat uratowany przed zagładą = happy end.
no czy taka pełnia szczęścia to nie wiem wkońcu Rikku też się w Tidusie podkochiwała (chyba się nie mylę no nie)Lucrecia pisze:6) Rikku - wiadomo. Yunie żyje, więc pełnia szczęścia. (plus)
jeszcze jak dziękują to tak gorzej by było gdyby te x milionów owieczek miało to gdzieśLucrecia pisze:Przecież w każdej grze chodzi o to, żeby uratować te x milionów owieczek
"Na Boga, udawajmy normalnych, skoro nie możemy być normalni, bo inaczej nie wydobędziemy się stąd."
Subiektywnie - liczy się, jak najbardziej. [Myślisz, że co mnie bardziej obchodzi - śmierć Seymoura czy wszyscy ci ludzie, których Sin wykończył, niszcząc Kilikę?]Eiko pisze:jasne i wszystko inne się nie liczyLucrecia pisze:Świat uratowany przed zagładą = happy end.
Obiektywnie - już nie. A ja właśnie obiektywnej analizy usiłuję tu dokonać.
Tak samo jak Tidus podkochiwał się w Lulu, a Yuna w Seymourze. Czyli prawie w ogóle. Może i coś tam było, ale nawet na uścisk nie wystarczyło.Eiko pisze:no czy taka pełnia szczęścia to nie wiem wkońcu Rikku też się w Tidusie podkochiwała (chyba się nie mylę no nie)
Ech, ci z FFX nie mieli tego gdzieś - tak się ładnie cieszyli na stadionie w Luca. A w FFX-2 widzimy wyraźnie, że Yuna jest gwiazdą na skalę ogólnoświatową. ^^ [Heh, o Wacce jakoś zapomnieli... ]Eiko pisze:jeszcze jak dziękują to tak gorzej by było gdyby te x milionów owieczek miało to gdzieś
Choć para Tidus - Rikku byłaby lepsza niż Tidus - Yuna. Auron - Yuna najlepszaLuci pisze:Eiko napisał/a:
no czy taka pełnia szczęścia to nie wiem wkońcu Rikku też się w Tidusie podkochiwała (chyba się nie mylę no nie)
Tak samo jak Tidus podkochiwał się w Lulu, a Yuna w Seymourze. Czyli prawie w ogóle. Może i coś tam było, ale nawet na uścisk nie wystarczyło.
Po przejściu trzech płyt FF9 i wszystkich tych zachwytach nad postaciami, grafiką, fabułą przyszedł czas na szukanie minusów (taki już charakter mam paskudny). Szczerze mówiąc początkowo myślałam, że FF9 ma szansę stanąć obok FF7 jako najlepszy FF, w jakiego dane mi było zagrać. W tym momencie wiem, że pozycja siódemki pozostaje niewzruszona. Czemu?
Chociażby dlatego, że po pewnym czasie można się wielu rzeczy domyśleć: Koniec 3 CD nie przyniósł mi za dużo niespodzianek (choć pewien filmik wręcz przeciwnie )
No i te etapy rodem z platformówek. Wchodzę do nowego miejsca i widzę tę plątaninę korytarzy, drabinki, teleporty... i już wiem że czeka mnie conajmniej godzina biegania... Troche to wkurzające.. jakoś nie uświadczyłam tego w poprzednich częsciach, o FFX nie wspominając...
Chociażby dlatego, że po pewnym czasie można się wielu rzeczy domyśleć: Koniec 3 CD nie przyniósł mi za dużo niespodzianek (choć pewien filmik wręcz przeciwnie )
No i te etapy rodem z platformówek. Wchodzę do nowego miejsca i widzę tę plątaninę korytarzy, drabinki, teleporty... i już wiem że czeka mnie conajmniej godzina biegania... Troche to wkurzające.. jakoś nie uświadczyłam tego w poprzednich częsciach, o FFX nie wspominając...
Dlatego że FFIX nawiązuje do pierwszych części- jest Garland (toż to powinna być maskotka serii jako główny Bad-boy z FFI :]), są i moje ukochane dungeony (do FFII nawet sobie mapki rysowałem ^^). No i wpaniała mapka świata- chmurki, stateczki (szkoda że tylko na początku), ładne efekty pogodowe i ta sielankowa muzyczka...
Jednak ja sądzę, że w FF7 było więcej dungeonów, a na pewno były one mniej zróżnicowane i bardziej irytujące. Dlatego wolę 9 od 7 (już widzę te pomidory lecące w moją stronę :])
Jednak ja sądzę, że w FF7 było więcej dungeonów, a na pewno były one mniej zróżnicowane i bardziej irytujące. Dlatego wolę 9 od 7 (już widzę te pomidory lecące w moją stronę :])