Pleiades pisze:No dobrze, rozumiem w czym rzecz. Jakoś mi dziwnie wyglądało to jej wylewanie żalu i opisywanie strachu tak "patetycznymi" słowami (nie pamiętam dokładnie, jak szedł ten dialog, ale można by było przedstawić sens tej wypowiedzi tak: "Och, pewnego dnia mój ukochany Squall podniesie swój miecz przeciwko mnie i przeszyje moje serce ostrzem, kończąc mój napiętnowany mocami czarownicy żywot ! Nie chcę tego i boję się, przyszłośc jest okrutna, a ja pragnę zachowac chwilę i żyć tym, co teraz mam"). Ale miała do tego prawo.
Pełna zgoda. Ogólny przekaz dialogu jest na miejscu - "boję się, że mnie zabiją, a co najgorsze, że to ty będziesz trzymał miecz" - ale ja też napisałabym go trochę innymi słowami, żeby nie brzmiał jak wprawka z kółka teatralnego.
Ale nie zanosi się na to, żeby któraś z nas miała zaraz otrzymać pracę w SE.
Btw, myślę, że tam nawet mogła być ironia w głosie, taka bardzo gorzka. Może Rinoa czytała te same romantyczne książki o czarownicach, co jej eks, i stąd udzielił się jej patos?
Pleiades pisze:A wiesz, mnie to raczej nie przeszkadzało. Jest to postawa nieco płytka, ale nie wiemy, jak by się zachował prawdziwy człowiek w prawdziwym świecie, gdyby od urodzenia był wybrańcem i WIEDZIAł, że idzie na pewną śmierć, aby zbawić świat.
Była kiedyś taka książka o podobnym wybrańcu, nazywała się Nowy Testament. Ale tam główny bohater miał ludzkie uczucia, bał się śmierci, odczuwał pokusy, a raz nawet porządnie wkurzył się w świątyni.
Nie wiem, czy Yuna jest płytka (IMHO nie jest, przynajmniej nie w FFX-2), ale gra daje naprawdę niewiele szans na poznanie dziewczyny z krwi i kości, która kryje się za posągiem męczennicy. Zero wahań, zero odwlekania pielgrzymki. Muszę sobie sama dopowiadać, że przecież
musiała mieć jakieś uczucia i rozterki, w końcu to nie automat z funkcją 'defeat Sin'...
Pleiades pisze:Tylko szkoda, że w ogóle dała się tam zamknąć. Co myślała, że to rozwiąże problem ? Mój TŻ zawsze mi powtarza, że ucieczka i poddawanie się w takich chwilach NIE rozwiązuje problemu a krzywdzi innych (vide Squall, który o nią bardzo się martwił).
Owszem, to było głupie posunięcie, a ta rezygnacja z życia dziwi mnie u kogoś, kto właśnie siedział Squallowi na kolanach i gruchał słodko do melodii 'Eyes On Me'. Chyba po prostu miała zbyt wielkiego doła po uwolnieniu Adel i przyspieszeniu Lunar Cry, żeby rozważyć inne opcje (a wybór był nieciekawy: ucieczka i ukrywanie się do końca życia?). Scenarzyści zapewne chcieli podkreślić, jaka to ona szlachetna, skłonna do poświęceń, etc. Na szczęście nie okazała się taką cierpiętnicą, żeby po wizycie Squalla chcieć wracać do pudełka - tego bym nie zdzierżyła.
Co gorsza, Squall zachował się tak samo - niby kocha ją aż tak bardzo, żeby wyskakiwać za nią w próżnię, ale pozwoli, żeby dała się zamknąć w trumnie na resztę życia?
Ona go skrzywdziła swoją decyzją, ale on z kolei pomachał jej na do widzenia i tyle się przejmował.
Pleiades pisze:Wiesz, fajnie się to czyta po np. piętnastu latach. Przynajmniej nie zapominam, co kiedyś czułam, jak żyłam, czego się bałam i z czego radowałam. Warto czasami sobie pamięć odświeżyć w ten sposób.
Kiedy czytam moje nieliczne autobiograficzne wypociny sprzed lat to nie wiem, czy się śmiać, czy szlochać nad własną głupotą.
Nah, po prostu mam inne rzeczy do roboty, niż przelewanie swoich stanów wewnętrznych na papier.
Pleiades pisze:Tak, racja. Ale... zaraz... ! Przecież Selphie pisała ! I namawiała innych, aby to robili, bo te paskudne GFy im pamięć wymazywały. Więc może jednak.. pisali te pamiętniki ?
Ten jej pożal się 'pamiętnik' z Laguną w roli głównej bardziej przypomina mi bloga albo wpisy na Twitterze... Tylko tony radosnych emot w nim brakuje.
Pleiades pisze:Z powodów fabularnych twórcy nie mogli tego uczynić, bo do połowy 2 CD nie mieliśmy wiedzieć, jako gracze, dlaczego tak się wahał. Ale... o cholera, właśnie sobie próbuję wyobrazić, jaką wewnętrzną walkę musiał toczyć w swoim sercu, kiedy miał ją na celowniku i naciskał spust, a ten cały Squall obok niego nawet okiem nie mrugnął, bo jak i reszta, nic nie pamiętał... Rety, aż mi ciarki po plecach przeszły, kiedy wyobraziłam sobie tę scenę...
Tja.
Pomijając względy fabularne, włażenie w głowę każdej postaci z butami spowodowałoby rozmienienie Finala na drobne. Osobiście najbardziej lubię narrację prowadzoną z perspektywy jednej czy dwóch osób (niekoniecznie pierwszoosobową), a nie wszechwiedzącego, bezstronnego narratora, który trochę zabija klimat.
Pleiades pisze:Też mam problemy z wczuciem się w Rinoę, może to ze względu na odmienność charakterów - bardziej jednak jestem zblizona do Squalla i tłumię wszystko w sobie.
Jak chyba większość osób na tym forum. Tu same emo!Cloudy i emo!Squalle.
Pleiades pisze:Hehe, to ja dziwna jestem, bo nadal z ósemka jestem mocno związana i mi po tylu latach nie przechodzą uczucia do tej gry i nie jest mi obojętna ani ona, ani fabuła, ani tym bardziej postacie
Cieszę się, bo to fajny stan, kiedy coś strasznie się człowiekowi podoba.
Moje obsesje są silne i trwają nawet latami, ale przechodzą z czasem.
(Gags, już nie kocham Różowego tak bardzo, jak dawniej! Ale Ciebie nie znoszę równie mocno, co kiedyś, bez obaw. ^__^)
Pleiades pisze:A serio podchodze do tej postaci chyba tylko dlatego, że wczuwam się w rolę, jaką stworzył dla dyskutantów Matiu. Po trzech tygodniach wałkowania tego samego tematu na trzech forach oraz po dokonaniu ciekawych analiz psychologicznych przez grono na forum moderacyjnym IW, nie można zrobić już nic innego, jak dać się wciągnąć w tę zabawę, uważając jedynie, aby nie dostać na łeb
Że też Ci się chce.
Ja nie wałkowałam FF8 na serio od ładnych paru lat, więc nawet mam ochotę na to lanie wody. Rozkładanie Rinoi na czynniki pierwsze to zawsze jakaś odskocznia od mojego obecnego truu fandomu.
Pleiades pisze:Z jakies 7 lat temu czytałam chyba wszystko jak leci i nawet na takie trafiałam. Jakoś przeżyłam, chociaz sama bym w życiu czegoś takiego nie napisała
Ja czytałam Squall/Rinoa jak leci, nawet najgorszą szmirę, a Seifer/Squall omijałam szerokim łukiem, chyba że opowiadanie było napisane przez kogoś, do kogo miałam zaufanie (w sensie: wiedziałam, że ta osoba byle gniotów nie pisze), albo cieszyło się świetnymi recenzjami i zawierało dużo więcej elementów niż 'PWP sex'.
I fakt, chociaż pisanie slashu krążyło mi czasem po głowie, to raczej nie w tym fandomie.
Mam dokładnie to samo zdanie co Ty na temat yaoi.
Jestem raczej tzw. canon whore, co sprawia, że nie mogę być jednocześnie fanką slashu, zwłaszcza parowania postaci, które w kanonie są przedstawione jako jednoznacznie heteroseksualne, np. Irvine. Yaoi o dwójce homoseksualistów czy biseksualistów - żaden problem, gimme more (choć i tak zazwyczaj wolę dobrze zrobiony pairing hetero) - ale nie podoba mi się naginanie rzeczywistości do wyobrażeń napalonych, nastoletnich fanek i robienie np. z Zella jakiegoś społonionego uke, który tylko marzy o tym, żeby Seifer go ostro... Hem, hem. Lepiej już zmilczę. Tego posta mogą czytać również dorośli.
Doujiny to inna rzecz - tu akurat skupiam się na rysunkach, często przepięknych. Fabuła ma rolę czysto pomocniczą, o ile w ogóle da się ją zrozumieć/ o ile istnieje. Też czasem mi się marzy
normalny doujin z fabułą z prawdziwego zdarzenia, zamiast tych wszystkich hentajów, yaoi i luźnych gagów w formie 4-koma. (Btw, do tej pory modlę się o cud, który pozwoli mi znaleźć w sieci - po wielu, wielu latach bezowocnych poszukiwań -
kompletny doujin 'Katayaku no Tenshi' o życiu i przeszłości Sephiortha.) Jednak skoro slash, to wszystko, co mogą mi zaoferować rysownicy - hentai z Selphie i jej nunchaku sobie daruję - zamierzam się nim cieszyć do woli.
Ciekawe, co sprawia, że doujiny FF koncentrują się głównie na seksie, a fanfiki dotyczą w zasadzie wszystkiego, nie tylko seksu czy romansu? Rodzaj użytego medium? Tradycja...?
Pleiades pisze:W sumie racja
Pozostanę więc przy tym, bo to moje hobby
I moje. *przybija piątkę*