Isia pisze:A teraz jest inaczej?
Teraz jest nieporównywalnie trudniej niż dajmy na to w XII w. wylądować na szczurzej diecie. Ilu ludzi rodziło się wtedy w stanie społeczno/ekonomicznym w skali swojej własnej jednostki, że taką dietę mieli przypisaną niejako do końca życia, bo nie mogli się wybić, ani nawet nie mogli znaleźć pracy na roli za samo żarcie? Teraz możesz otrzymać pomoc państwa, edukację, kursy, itp. (chociaż w większości skuteczność ich jest średnia, to jednak nieporównywalnie lepsze efekty daje niż nic), co pozwoli jakoś żyć, a nawet się wybić. Szanse na skok społeczny w końcu się zwiększyły, polaryzacja społeczeństwa zmalała, co prawda nie tak niesamowicie ogromnie, ale w skali całego globu i praktyki samej rzeczywistości - jest to niesamowicie ogromny postęp. Jednak jest inaczej. Co nie znaczy że nie jest trudno. Ale łatwiej niż kiedyś. Bo wtedy najczęściej nie było to możliwe wcale, a teraz pewne odgórnie ustalone struktury pozwalają na jakieś (chociażby nędzne, ale zawsze) życie.
Isia pisze:A poddani mogli zrobić rewolucję.
A król miał armię. Generałów. Uzbrojenie. Masę pieniędzy, którymi najczęściej zdobywał poparcie. I kończyło się na tym, że większość rewolucji zmieniała się w krwawe masakry rewolucjonistów, a ludność po wojnie z powodu represji, braku zasobów ludzkich, głodu, wycieńczającej pracy miała przerąbane jak ruski szeregowy w pierwszej linii frontu. Btw. często używasz argumentów o sile hipotetycznej, nie biorąc pod uwagę wykonania ich w praktyce, czyli wpływu ludzkiej mentalności/wychowania/czynników zewnętrznych/społecznych/ekonomicznych czy nawet praktycznych...
Isia pisze:"Każdy rząd dostatecznie silny, by dać Ci to czego chcesz, jeste też dostatecznie silny by Ci to zabrać."
Cytat mądry i prawdziwy, ale nie przystaje do koncepcji jaką wyraziłem ;]
Isia pisze:Jeśli uważasz się za kretyna, którym trzeba się opiekować, to mi przykro. Bo nim nie jesteś. Ale kompleksy podobno dręczą kupę ludzi. Ależ jestem wredna.
Powiedzmy tak. Opiekuńczy model społeczeństwa pozwala na to, że rozwinie się w nim prężnie działający przemysł, sektor usług, poziom techniki będzie ustawicznie rósł. Nawet jeżeli mi nie potrzebna opieka społeczna (bo mam ją głęboko w poważaniu), spotykam się tylko z swoim kręgiem przyjaciół, społeczeństwo samo w sobie (i ludzi) mam tak samo na uwadze - czyli jestem outsider'em (bo jestem), to sobie lubię pójść i nabyć gazetę. Piwo. Płytę. Fajki (a nie zapaliłbym ulubionego Marlboro, gdyby Philip Morris nie sprzedał nam licencji na produkcję - czyli nie miał możliwości jakie dają mu struktury prawne). Posiedzieć w necie i prowadzić ciężkie dyskusje z interesującymi ludźmi (
)... A coś takiego byłoby ciężko dostępne, jeżeli wcale, kiedy nie byłoby pewnych zorganizowanych struktur, które umożliwiłby rozwój ekonomiczny i przedsiębiorczy (plus technologiczny), czym powinno właśnie zajmować się 'państwo opiekuńcze' (no, powinno zajmować się też dawaniem najbiedniejszym chociażby minimalnej pomocy, żeby dzieci nie zdychały z głodu/chorób/nie zostały zatłuczone przez bandy prymitywnych idiotów - dygresja: nie lubię kiedy giną dzieci; dorośli mogą IMO zdychać jak muchy, ale dzieciaki nie; chociaż nie lubię też jak mi się pod nogami kręcą i broją - ot, taka mała sprzeczność charakteru).
Isia pisze:To co Gveir opisał miało faktycznie miejsce, ale w Egipcie, gdzie wszystko należało do faraona. Wszystko. Kapłan, fellah, krowa fellaha, siki fellaha (ważny surowiec strategiczny!).
Kilka słów. Francja. Ludwiki. Władza absolutna (co prawda skończyła na szafocie, ale tylko przez swoja głupotę). Napoleon. Adolf. Józef. I wielu innych - rządzących według kanonów 'dobra', ale zapomnianych (i a nie chce mi się wymieniać, bo za dużo ich było i w dyskusji za mało znaczą w porównaniu do wymienionych już nazwisk - tak przyznaję się do selektywnej demagogii i chwilami wybiórczego ataku na argumenty ;] )
Isia pisze:król nie jest bogiem.
Nie jest. Ale ma władzę. Co czyni go niemal bogiem i osobą prawie bezkarną, zwłaszcza w pewnych cyrkumstancjach. Co jest w teorii oczywiste, w rzeczywistości nie jest takie proste.
Isia pisze:Czy Was też wkurza narzędzie "quote" wrzucające cytat na koniec, a nie za kursorem?
Już się przyzwyczaiłem - odruchowo lecę po kolei, a enter to już się niemal sam wciska
/ociera pot z czoła/