A jednak. Byłam, zobaczyłam i o dziwo nie było tak źle, a nawet całkiem fajnie.
Piraci z Karaibów: Skrzynia umarlaka.
Bloom - mało brakowało, a film uznałabym za wybitny, ale jednak przeżył. Dammit.
Lizzie - na szczęście mniej jej jak zwykle, ale podpadła mi ostro w końcówce. Panie wiedzą...
Depp - Niczym mnie nie zaskoczył, ze to i tak rozbawił do łez i przyprawił o całkiem spory slinotok.
Fabuła - nie jest tak źle, jakby być mogło. Jakoś to sie kupy trzyma.
Efekty - Tak jak w poprzedniej części, tzn: dajemy wam efekty specjalne, my wiem, że to fałsz, wy wiecie że to fałsz, ale chodzi o zabawę. No i ubaw jest.... a raczej duzo obrzydliwości.
Film ciut przydługi, ale im więcej Depp'a tym lepiej, więc nie ma co rozpaczać.
Luci stwierdziła, ze zakończenie beznadziejne...ja bym powiedziała, ze to 1 film podzielony na dwie części i tyle.
PzK:SU to takie "Dwie wieże" Jacksona. Nie tak porywcze jak część pierwsza, ale zapowiedx cześci trzeciej. U Petera okazało się, że (IMO) najlepszej. Się przekonamy. Idźcie, pośmiejcie się.
I pamiętajcie:
-nie obgryzajcie cudzych paznokci
i
-zawsze używajcie papryki do dania głównego
