Lenneth pisze:Buu-huu. A liczyłam na poważne podsumowanie serii. No ale nic. Zobaczyć i tak muszę.
I zobaczyłaś w końcu?
Lenneth pisze:Ejże. Ja tam lubiłam humorych owych epów.
Nie był zły, ale ten tutaj ciężarem bardziej pasował do ogólnego nastroju serii ;]
Lenneth pisze:To całe Shigurui, na temat którego tak bardzo się rozpisałeś, brzmi cholernie obiecująco, ale boję się, że mój delikatny żołądek tego nie przetrzyma.
Stęskniłam się jednak ostatnio za opowieściami samurajskimi...
W sumie to i tak polecam, ale akcje z głównym bohaterem który gołymi rękoma odrywa kilku przeciwnikom dolne szczęki w jednym z odcinków czy odcięciem połowy twarzy i wypływającym po chwili mózgiem rzeczywiście są srogie ^^
Lenneth pisze:Humor - sarkastyczne/ zdroworozsądkowe komentarze Kyona niby fajne, ale na głos śmiałam się może ze dwa razy. Nic specjalnego. I gdzie ta parodia? Widziałam już bardziej 'wykręcone' tytuły.
Podejrzewam, że to miała być raczej subtelna parodia, ale raczej wyszło im anime skupione na własnej fabule... A co do Kyona, to do końca życia zapamiętam moment kiedy przedrzeźnia jedną z bohaterek w czasie festiwalu szkolnego - aktorowi wyszło to tak genialnie, że mało nie padłem :]
Lenneth pisze:Anime do zapommnienia. Niestety.
Może nie aż tak... ale zauważyłem pewną niepokojącą rzecz. To anime było od samego początku, z wyrachowaniem robione jako produkt który ma stać się kultowym. Kwestie które mają zostać pamiętnymi cytatami rzucane w odpowiednim miejscu, czy akcje w rodzaju Yuki kręcącej myszką w powietrzu obliczone specjalnie pod 4chan, gdzie od razu stały się gifami... To mi się bardzo nie podobało. A w połączeniu z Lucky Star, gdzie Haruchi była idealnym dopełnieniem ukazania otakizmu Konaty, a jednocześnie promowana na maksa daje to pełny obraz... Ale seria fajna jest ogólnie, można poczekać na kontynuację.
Kreska - bardzo ładna. Haruhi jest śliczna.
Kreska kreska, standardowe moe, ale animacja była naprawdę przezacna.
Ech... dużo się od ostatniego postu obejrzało, a nie chciało mi się pisać... Wychodzi że pójdzie to co najważniejsze ;>
Evangelion: 1.0 You Are (Not) Alone, pierwsza część remake'u całości Evangeliona (Rebuild Of Evangelion). W ciekawy sposób zamiast trylogii live action made in USA dorobiliśmy się całości serii przerobionej na tetralogię kinowych filmów anime... Nie jest to zły pomysł (zwłaszcza marketingowo
), zwłaszcza że remake nie jest idealnym odtworzeniem oryginału, wprowadzając nowe wątki i postacie, podobno pokazując serię nieco przystępniej, a i nieco ciekawiej. Pierwszy film pokrywa odcinki od 1 do 6, z końcem w postaci walki z Ramielem. Ogólnie zmian za wiele nie ma (na razie) - obcięto ilość shiz i psychologii postaci (to na minus), za to przedstawiono akcję znacznie szybciej i skondensowanie, co w połączeniu z przemodelowanie walk i nową, prześliczną animacją i grafiką daje piorunujący efekt (moment zbombardowania pierwszego anioła wielkimi głowicami kasetonowymi jest powalający). W sumie nic więcej powiedzieć nie można - bo anime jest jakie było, tylko z małymi zmianami. Za to zapowiedź drugiego filmu przynosi widoczne zmiany - nowa postać, nieco inna chronologia itp. No i nie zapomnijmy że ukochany wielu osób Kaworu pojawia się już na samym końcu pierwszego filmu... Oby tak dalej, ale powrót do większej ilości psychodramy byłby bardzo zalecany.
Mnemosyne się po pół roku także skończyło. Co jak co, ale oby więcej takich zacnych, poważnych i mocnych anime by się na pewno przydało. Historię ku zaskoczeniu i marudzeniu wielu osób rozciągnięto na wiele lat (oj marudzili ludzie, zwłaszcza na forach typowo yuri
) i poświęcono się fabule jako całości, a nie rozdrabnianiu na drobne czy Rin w końcu wygrzmoci Mimi tak, że jej przodkowie zaczną wołać o litość. Z resztą na ilość elementów erotyki narzekać nie można, bo pozwolono sobie tu na tyle na ile dało się, nie robiąc z całości hentaja. I kiedy cała seria w przedostatnim odcinku zdawała się zmierzać w stronę braku rozwiązań wszelkich tajemnic i bad endingu, ostatni odcinek zrobił naprawdę sporą niespodziankę i wyjaśnił wszystko, co do jednej rzeczy, nie robiąc przy okazji masakry w głównej obsadzie, oprócz jednej osoby (co i tak było do przewidzenia od momentu kiedy się pojawił). Prawdziwą zacnością okazały się postacie, które stworzono z pomysłem, także pod względem projektu (Rin jest prześliczna). Mam tylko nadzieję, że więcej takich serii powstanie... Mocnych, o przemyślanej fabule, postaciach i z poważnym, ciekawym wątkiem yuri.
Gundam 00. Wiele pisał nie będę, tylko to, że Faris rację miała i jest to obok Mnemosyne największa tegoroczna zacność, seria ewenementnie dobra wśród zacnego towarzystwa Gundamów (bo bardzo 'inna'). Wypada tylko wspomnieć o naprawdę dobrych postaciach (tak, Lockon chyba wszystkim się spodobał, bez wyjątku), bardzo dobrze przedstawionej polityce, nastawieniu na duże dawanie w kość bohaterom mimo ich potężnej przewagi technologicznej i grafice... Grafikę taką powinno mieć obecnie każde jedno anime - nie dość że Full HD, to jeszcze animacja równająca się bez przeszkód tej z filmów kinowych. Do animacji doszły oczywiście bodaj najefektowniej i najlepiej przedstawione walki mechów ever - długie ujęcia pola walki, wyraźnie zadawane ciosy, długie ich serie... Żadnego tam walenia obrazkiem mecha na tle typowego bohomaza wyrażającego ruch, tylko normalnie ukazana walka. Piękne. Tak samo z motywem 'Just as planned...' rozciągniętym epicko na stulecia. Tylko czekać na drugą połowę serii, bo pierwsza skończyła się takim cliffhanger'em, że można się ugryźć w zadek ze złości
Dla zaciekawionych - ruszyła właśnie ekranizacja Blade Of The Immortal, pierwszy odcinek już wyszedł, trzeba sprawdzić jak to krwawe dzieło wyszło po zanimowaniu.
I dwie inne ciekawostki. Prawa do ekranizacji Ghost In The Shell zostały sprzedane do Dreamworks. A że Dreamworks należy do Spielberga... może być bardzo ciekawie. Film ma być zrealizowany jako aktorski w 3D. Problemem jest to, że scenariusz pisze Jamie Moss, osobnik znany z dwóch tylko filmów sensacyjnych... Obawiam się, że całą filozofię i przytłaczający, depresyjno-refleksyjny nastrój szlag trafią. Tak samo jak i bojam się o wybór aktorki dla pani Major _^_
A sam pierwszy kinowy GitS doczekał się wersji 2.0. Stworzony od nowa w tej samej technice co Innocence wygląda teraz bosko, ciekawe tylko jak z oddaniem oryginału. RAW już jest, tylko na suby wypada czekać...
Khem, rok samych remake'ów? O_o