Lionheart to coś na wzór Omnislasha. Squall zadaje podan 18 ciosów, każdy (niezawsze) po 9999.
Co do potworów:
W ff7 wkurzały mnie takie demony, co na początku są spetryfikowane, a póxniej walą lv4 death. Ale najtrudnijeszy był Tonberry.
W ff8 nie ma gorszego od Malboro i Ruby Dragon.
FFTA najsilniejsze były smoki (szczególnie thunder drake'i) i czerwone Fairie's.
Darios2 pisze:W ff7 wkurzały mnie takie demony, co na początku są spetryfikowane, a póxniej walą lv4 death. Ale najtrudnijeszy był Tonberry.
Na nie najlepiej się ubezpieczyć od śmierci a co do Tonberry to wystarczy rzucić Haste na wszystkich i ładować tylko z magii. Nawet słabe postacie dają sobie w ten sposób radę (mogłem się pomylić bo już nie pamiętam czy tylko z ataków psychiczny czy z fizycznych )
Heh tonberry. Raz oddzielilem Clouda od reszty druzyny i chodzilem nim tam gdzie one grasowaly. Nie zdazyly do mnie dojsc a juz ginely. Uzywalem materii 2x cut i mialem kilka speed+.
gilgamesh pisze:Heh tonberry. Raz oddzielilem Clouda od reszty druzyny i chodzilem nim tam gdzie one grasowaly. Nie zdazyly do mnie dojsc a juz ginely. Uzywalem materii 2x cut i mialem kilka speed+.
Wow. Tonberry nie są zbyt silne. Wogóle nie ma w siódemce zwykłych potworów, które by stanowiły jakieś większe wyzwanie. W dziewiątce to chociaż Yan były...
Flaming Amarant pisze:Wow. Tonberry nie są zbyt silne. Wogóle nie ma w siódemce zwykłych potworów, które by stanowiły jakieś większe wyzwanie. W dziewiątce to chociaż Yan były...
No niewiem... Tonbery jak szybko nie załatwisz to po tobie...
Xellos pisze:Niby żaden, ale na początku wcale nie jest tak łatwo.
Jak nie można siłą to trzeba kombinować sprytem
Teoretycznie wszystkie potworki (co do Yana to jednak może sprawić duuuże kłopoty) są banalne, trzeba tylko używać tego czegoś co raczej nie częscto obcuje w mojej głowie