No cóż... przeszłam się i ja z nudów na 'Cesarzową'. Spostrzeżenia: fabularnie, to ten film bardziej podobał mi się od 'Hero' i całej reszty, bo... wreszcie tę fabułę rozumiałam.
Chociaż, niestety, były to wypisz-wymaluj klimaty 'M jak Miłość' z tymi wszystkimi rodzinnymi zakrętami, no, może tylko krwi lało się więcej. :D Swoją drogą motyw najmłodszego syna, piątego koła u wozu, który pod koniec filmu wyskakuje... z czymś nieoczekiwanym, był tak telenowelowaty, że aż śmieszny. Ale nie powiem, źle się tego nie oglądało, a całość - z braku innych punktów odniesienia - trąciła mi Szekspirem.
Muzyka i scenografia naprawdę monumentalno-powalająca, można się kompletnie odrealnić i z lubością zanurzyć w bajce (która jednak bajką nie jest, bo ten dwór niewiele ma współnego z sielanką). Ilość statystów - ZOMG. Chyba połowa populacji Chin przewija się w przez ekran... w każdym razie duuużo ich tam.
Na chińskich aktorach się nie znam, ale wydali mi się bardzo fajni (książę Jai - wymawiali to chyba Jan-chan
- taki przystojny!) i nie mam żadnych zastrzeżeń do ich gry. Szczególnie tytułowa cesarzowa przypadła mi do gustu - dobrze grała samą twarzą. ^^
Ogólnie jestem na tak. :]