Otóż. Zdążyłam już. Obejrzeć w kinie obie wersje
Narnii, z dubbingiem i z napisami. [Nawet nie pytajcie. Zarzuty o infantylność i rozrzutność zostaną wyśmiane. Jestem ogromną fanką 'Opowieści...', które przeczytałam po raz pierwszy w wieku lat ośmiu. W tym wypadku przegapienie ekranizacji byłoby grzechem.

]
Anyway, o kwestii 'napisy vs. dubbing' rzeknę słowo za moment. Najpierw trochę porozpływam się nad samym filmem, który cholernie mi się podobał. Przez ponad dwie godziny szeroki uśmiech nie spełzał mi z twarzy.
Aktorzy dziecięcy grają bardzo dobrze, w ogóle nie ma porównania z kukiełkami, które często możemy 'podziwiać' w naszych rodzimych produkcjach. Ekekty specjalne - po prostu poezja, bodaj ze dwie sceny wyglądały sztucznie, reszta mnie zachwyciła. Jestem mało wymagająca, wiem. Kulminacyjna bitwa -jak na taką baśń- urzekła mnie sposobem realizacji a'la miniaturowy LotR. Krwi może i faktycznie nie było, ale i tak poczułam się miło wciśnięta w fotel. Krajobrazy piękne. Muzyka idealnie dobrana, klimatyczna.
Jakieś wady? Chyba żadnych, przynajmniej z mojego -osoby wychowanej na książce- punktu widzenia. Film opowiada wszystko tak, jak to opisał Lewis. Oczywiście nie obyło się bez wywalenia całej masy fajnych elemntów, ale całość i tak jest spójna. Nie nudzi, w przeciwieństwie do *ziew* Harry'ego i innych badziewi. Jest suspens, są emocje - jasne, że wszystko przeznaczone jest dla dzieci, ale kiedy po dzisiejszym seansie słuchałam przypadkowych komentarzy (wersja z napisami, 85% sali to dorośli), nie wpadła mi w ucho żadna negatywna opinia.
Na koniec porównanie napisów i dubbingu - wbrew pozorom, dubbing nie jest taki koszmarny, momentami wypada nawet lepiej od oryginału. Polskie dzieci mówią z pewną emfazą, ale tak samo jest w wersji angielskiej. Jąkanie się pana Tumnusa wczoraj strasznie mnie raziło, ale dzisiaj mogłam się przekonać, że taki już był w oryginale. [Oczywiście w oryginale o wiele łatwiej to przełknąć, obcy język z reguły brzmi jakoś normalniej/poważniej.] Spodziewałam się też głębokiego głosu u Aslana, a tu kolejna siurpryza - faktycznie zrobili go na Chrystusa, w obu wersjach brzmi jak dość młody dorosły. Ach, no i wreszcie kwestia bobrów: po polsku są sto razy lepsze! Tu widać jak na dłoni, że tłumacz inspirował się
Shrekiem.
Khem... ale się rozpisałm. Cóż, nie wszyscy lubią filmy typu 'Piła II', niektórzy preferują nieco inne doznania. :D Fanom
Narnii gorąco polecam ekranizację (jednak z napisami), a innych uprzedzam, że do najzwyklejsza w świecie baśń, a nie żaden konkurent 'Władcy'.