Sephiria pisze:Poprawność i przejrzystość CV są zdecydowanie bardziej istotne niż zbędne graficzne pierdoły, mimo że w zalewie siły roboczej CV muszą się wyróżniać tym "czymś".
Inna śmieszna sprawa, że tego zalewu nawet nie było. Nawet jak się wystawiało ogłoszenia w okolicach wakacji i po nich, gdzie już nowe magistry poodbierały swoje dyplomy, to tych CV dużo nie przychodziło. Ciekawe, czy np. w takim Wro ludzie liczą na to, że się szybko do jakiegoś corpo dostaną, czy może wolą uczyć... ;p Ja po filologii ang nie wyobrażałem sobie, żebym mógł robić coś innego niż tłumaczyć. Ale fakt faktem, jakiegoś mega dużego pieniądza z tego nie ma. No chyba, że się haruje po 10+ h dziennie, albo ma spore moce przerobowe (idące w parze z jakością).
Sephiria pisze:Ja akurat miałam inaczej, bo dostałam umowę o pracę ze stałym wynagrodzeniem jako tłumacz stacjonarny w siedzibie biura (to się rzadko zdarza). Tak mi się trafiło, że robiłam bezpłatne praktyki pracując gdzie indziej (z myślą o ewentualnym dorabianiu tłumaczeniami na zleceniu) i któregoś dnia biuro samo przez opiekuna zaproponowało mi rozmowę i zatrudnienie. Można? Można
Nie wiem tylko, czy musiałaś jakieś normy wyrabiać, ale gdyby tak porównać ile się zarabiało w moim biurze, a ile można było zarobić tłumacząc taką samą liczbę stron za głodową stawkę 20 zł/1800 znaków, to dużo bardziej opłacała się ta druga opcja. No ale ja bym tak nie mógł na dłuższą metę. Co pewny pieniądz to pewny pieniądz.
Sephiria pisze:Rocznik 81 by powiedział, że zależnie od egzemplarza rocznik 87 jest już nieco mniej skory do pracy albo ma "lżejsze" podejście do życia.
Hehe, czyli już tak pewnie jest, że o młodszych będziemy myśleć, że są gorsi... albo już tak jest, że są gorsi
Sephiria pisze:Generalnie translacja PL >ENG jest tania jak barszcz.
Yup
Sephiria pisze:O ile mnie pamięć nie myli, to początkujący tłumacz może liczyć ok 20 PLN/ stronę (1800 znaków), a maks za nieprzysięgłe to około 30 PLN, tyle, że taką stawkę mogą mieć osoby naprawdę sprawdzone i długotrwale współpracujące z biurem tłumaczeniowym.
Współpracowaliśmy z takim jednym, co miał stawkę 50 zł/str. Średnio w roku miał może 3 zlecenia. Już taka ostateczna ostateczność, jak reszta była pozajmowana. Ale fakt faktem, współpracując z biurem możemy mieć bardzo dużo zleceń, ale stawki za dużej mieć nie będziemy, bo raz, że biuro tez musi zarobić, a dwa, że musi dać klientowi taką cenę, żeby w ogóle ją zaakceptował. Za to średnie stawki dla klientów bezpośrednich to już dla takiego tłumacza 5-10 zł więcej za stronę. Tylko weź tu sobie szukaj, jak czas i zlecenia od biur uciekają ;p
Sephiria pisze:bezpłatne praktyki
O, to mój drugi ulubiony temat
Organizowaliśmy praktyki i (płatne) staże dla studentów UWr. Człowiek się napoci, bo ma pełno swojej pracy, to jeszcze musi się studenciakami zajmować, sprawdzać ich tłumaczenia (które i tak robione były tylko dla nich, nie szło to do klientów, nie robili niczego bieżącego), uczyć obsługi programów, etc.... ale ogólnie chciałem, żeby coś wynieśli z tego i w sumie też brani byli pod uwagę jako przyszli pracownicy... To tak:
- dwóch codziennie śmierdziało wszystkim! I wódą... i brakiem mycia... robili swoje żeby tylko zaliczyć
- jedna notorycznie oglądała YT, jadła przy kompie, "nie zrobię tego bo nie umiem"... a jak już się uwagę na to wszystko zwraca to słyszę na korytarzu "no jaki typ!" :D
- kolejna przyszła z laptopem zakupionym w niemczech (pracowali na swoich), windows po niemiecku, brak polskich znaków... dostała instrukcję jak to zmienić, no ale "nie umiem" (a ja nie grzebałem w ich lapkach, dla świętego spokoju), więc co... tłumaczyła pisząc wsio bez polskich znaków.
- gościu inny wsio tłumaczył w translatorze, bardzo często słowo w słowo, zdania po polsku nie miały sensu, ale nawet tego nie zauważał.... 5 rok studiów!! A jeszcze się zdziwił jak mu kazałem słuchawki zdjąć, bo przecież w pracy można sobie muzyki słuchać... (well... w mojej obecnej można
)
A i jeszcze prowadziłem szkolenia z obsługi CATów na uczelni. Przychodziło 15 bab, 2 słuchały, reszta gadała (7 h!), jadła, wychodziła... ale każda na koniec chciała jakiś certyfikat... TAKIEGO! :D
Daj coś ludziom za darmo, przyucz... to mają to w dupie... Ja takich opcji jak studiowałem nawet nie miałem, a tu proszę...