Ja nie mówię, ze wszyscy maja być uber wykształceni, ale żeby większość była przygłupia, tez mi się ta opcja nie podoba.
Mi się wydaje, żeby coś w miarę obiektywnie ocenić, to trzeba mieć z tym styczność (życie w danym okresie, chociażby).
Nie mowie, że gry są całkiem złe, a książki uber dobre. Dzięki grom poprawiłam swój refleks, podszkoliłam język (chociaż ostatnio zaniedbałam angielskie gry i fiki na rzecz książek po polsku, więc...kto wie lol), rozbudowałam swoja wyobraźnię.
Uwielbiam książki, bo tam nie mam wszystkiego podanego na talerzu. Mogę sobie dowolnie (no ok, zgodnie z opisem +/-) wyobrazić rzeczywistość, pomieszczenie, bohatera. Lubie przeczytać książkę, a potem zobaczyć jej ekranizację. Wychwycić różnice w wyobrażeniu moim, a scenarzysty, reżysera etc. I w 90% przypadków dochodzę do wniosku, iż książka zwycięża nad filmem. Milczenie owiec, Kolekcjoner kości, Pan Tadeusz, Harry Potter, co tam jeszcze chcecie. Film zamyka możliwość przekształcania słów na obrazy w głowie.
Z grami jest ciut inaczej (chyba, że jakaś powstaje na podstawie książki... ale raczej filmu, który wcześniej powstał na jej podstawie...HP się znów kłania). Uwielbiam otwarte zakończenia, które są znakomitą bazą pod (chociażby) fanfiki. Np. FFX-2 zabiło cały urok zakończenia X IMO.
Współczesny uczeń jest od dziecka przyzwyczajany do świata obrazów, a co za tym idzie, wysysa się z takiego dzieciaka pokłady wyobraźni. dzieci coraz częściej bawią się w bohaterów z tv czy gier, a coraz rzadziej bawią się w coś oryginalnego. Nie mówię, że ja tak nie robiłam. Jestem z tego pokolenia, które rozpoczęło ewolucję tego, które tak przeraża mnie teraz. Patrzyłam od dziecka jak telewizja i rozpędzająca się technologia momentalnie zaczęły ogarniać świat wokół. Nie pamiętam czasów, gdy niczego nie było w sklepach, telewizji etc. Żałuję, ze nie pamiętam także, aby mi czytano (tylko dzieci z Bullerbyn raz...chyba. i Pszczółkę Maję - ale te wspomnienia to za mało). Za to często ze mną z domu wychodzono, do parku etc. Sporadycznie widuję większe grupy dzieciaków ok. 10 roku życia na dworze ok. 15-18. Zwykle babcie z wózkami.
Nauczyciele starszej daty nie walczą ze współczesnymi dziećmi/nastolatkami, których świata nie rozumieją. Może się mylę, ale imo teraz przemoc w szkołach jest poważniejszym problemem niż te 14 lat temu, gdy miałam w klasie takich 2óch co rozrabiali (chociaż nie grozili nauczycielom). Pójście na łatwiznę, żeby takich tylko przepchnąć, nie jest rozwiązaniem. Poza tym gimnazja to dzicz. Najgorsze roczniki upchnęli razem. Jak było 8 klas podstawówki i 4 liceum, jakoś ten przeskok zdawał się łatwiejszy. i dochodzimy do tej przeklętej nowej matury, która nie wpaja wiedzy, tylko klucze, a jej poziom coraz bardziej zaniżają. % zdających rośnie, ale ilość nie przekłada się na jakość, niestety. Mnie to przeraża co z tego pokolenia wyrośnie i jak to się odbije na mnie i tym biednym kraju, w którym przyszło nam (ok, tym co zostali) żyć.
Dyzio_USSJ pisze:wiesz co to jest ironia prawda?
Prawda, ale Twoje...
Dyzio_USSJ pisze:^^
...nie pomagają w jej odnajdywaniu w wypowiedzi pisemnej.