Advent Children
Moderator: Moderatorzy
http://finalfantasy.wikia.com/wiki/Denzel
ale jak nawet filmu bez napisów nie rozumiesz, to dużo Ci to nie da
ale jak nawet filmu bez napisów nie rozumiesz, to dużo Ci to nie da
Słuchaj więc nas chociażby szła cenzorów horda
Razem zbudujemy punkowego megazorda
Rebel forevor, transformatą napieprzamy
Niech soczyste ŁO K***A obija się o ściany
Razem zbudujemy punkowego megazorda
Rebel forevor, transformatą napieprzamy
Niech soczyste ŁO K***A obija się o ściany
- kilmindaro
- Cactuar
- Posty: 537
- Rejestracja: pn 18 cze, 2007 21:39
- Lokalizacja: Terra
Obejrzałam w końcu Advent Children Complete i nie żałuję. Podpisuję się oburącz pod tym, co już stwierdzili Gveir i Ivy. Dodatkowe minuty zdecydowanie wpłynęły na jakość filmu. Fabuła może nie stała się głębsza, ale na pewno spójniejsza – szereg posklejanych scen zmienił się wreszcie w stosunkowo płynną narrację. Wyraźniej widać różnicę między apatią i bezsiłą Clouda w pierwszej części filmu, a jego bohaterską determinacją w drugiej połowie. Nareszcie wyjaśniono, czym naprawdę była Geostigma, dlaczego stanowiła taką straszną i tajemniczą chorobę, i po co była potrzebna Sephirothowi.
Dodatkowe fragmenty z Denzelem, wbrew temu, czego się spodziewałam, wcale mnie nie wkurzyły. Dzieciak, który wcześniej był tylko piątym kołem u wozu, teraz stał się istotnym elementem fabuły. (Był kolejnym powodem, zmuszającym Clouda do podjęcia walki – Marlene w razie czego zawsze miała Barretta, ale za los Denzela Cloud czuł się osobiście odpowiedzialny, razem z Tifą.) Polubiłam go już przy scenie z komórką(*), a potem jeszcze bardziej, kiedy w sprytny sposób rozprawił się z potworem. Na pewno nie jest ofiarą losu, jeśli chodzi o charakter... nie to, co Kadaj. *cough*
Dodatkowe sceny z Turksami zdecydowanie na plus, szczególnie podobała mi się rozmowa Rude i Reno przed wizytą Kadaja. Dalej za mało Eleny, ale już się z tym pogodziłam. >_< (Rewelacyjna Cissnei w Crisis Core trochę mi to wynagradza.) Tseng, nie wiedzieć czemu, wyszedł w tym filmie tak ohydnie, że już mogli nie dawać go wcale.
"Upgrade'owane" sceny walk, m.in. Bahamut, też mi się podobały, szczególnie fragment z pościgiem na motorach i wszędobylską Shinrą. Rude + bazooka (czy co to tam było) = totalna rozpierducha autostrady, nice. :]
Te kilka nowych ujęć Sephirotha także mnie urzekło. Więcej Zacka też. ^^
Co do zwiększonego realizmu, to naprawdę podobał mi się brud na ślicznej twarzy Tify, wyglądające na bardzo bolesne upadki Reno i Rude, zarysowania na motorze czy też ewidentne zmęczenie Clouda podczas finałowej walki, z krwawą łaźnią włącznie. Z drugiej strony... właśnie z powodu krwi słynna, "nowa" scena z nabijaniem Clouda na Masamune wydała mi się cholernie nierealistyczna. Cloud został przeszyty na wylot... to było czyste wejście, ale mimo wszystko zastanawia mnie, jak ktoś z taką raną - co nam się znalazło na drodze katany: jelita, nerki, kręgosłup? - może wstać, wyskoczyć na dwadzieścia metrów w górę, a potem jeszcze stać spokojnie i czekać, aż Yazoo strzeli. Jedyne wyjaśnienie, jakie przychodzi mi do głowy, to Hojo i pięć lat kąpieli w Mako, ale tego akurat wątku zabrakło w filmie.
Zmielili piosenkę na koniec, szkoda... natomiast te kilka sekund nad grobem Zacka stanowiło kolejny udany smaczek w świetle Crisis Core. Goddammit, znowu musiałam iść po chusteczki.
Podsumowując: warto poświęcić czas, a kiedyś ewentualnie pieniądze na "kompletną" wersję AC. To nie do końca to samo, co wcześniej - teraz jest naprawdę lepiej. Można tylko żałować, że film nie wyglądał tak od początku.
(*)To jest porno o mieczach, motorach oraz komórkach. :D Telefony mają więcej czasu antenowego niż Sephiroth. Rozwalił mnie też pierwszy tekst Vincenta po przybyciu do Midgar: "Tifa, którędy do sklepu z komórkami?"
Dodatkowe fragmenty z Denzelem, wbrew temu, czego się spodziewałam, wcale mnie nie wkurzyły. Dzieciak, który wcześniej był tylko piątym kołem u wozu, teraz stał się istotnym elementem fabuły. (Był kolejnym powodem, zmuszającym Clouda do podjęcia walki – Marlene w razie czego zawsze miała Barretta, ale za los Denzela Cloud czuł się osobiście odpowiedzialny, razem z Tifą.) Polubiłam go już przy scenie z komórką(*), a potem jeszcze bardziej, kiedy w sprytny sposób rozprawił się z potworem. Na pewno nie jest ofiarą losu, jeśli chodzi o charakter... nie to, co Kadaj. *cough*
Dodatkowe sceny z Turksami zdecydowanie na plus, szczególnie podobała mi się rozmowa Rude i Reno przed wizytą Kadaja. Dalej za mało Eleny, ale już się z tym pogodziłam. >_< (Rewelacyjna Cissnei w Crisis Core trochę mi to wynagradza.) Tseng, nie wiedzieć czemu, wyszedł w tym filmie tak ohydnie, że już mogli nie dawać go wcale.
"Upgrade'owane" sceny walk, m.in. Bahamut, też mi się podobały, szczególnie fragment z pościgiem na motorach i wszędobylską Shinrą. Rude + bazooka (czy co to tam było) = totalna rozpierducha autostrady, nice. :]
Te kilka nowych ujęć Sephirotha także mnie urzekło. Więcej Zacka też. ^^
Co do zwiększonego realizmu, to naprawdę podobał mi się brud na ślicznej twarzy Tify, wyglądające na bardzo bolesne upadki Reno i Rude, zarysowania na motorze czy też ewidentne zmęczenie Clouda podczas finałowej walki, z krwawą łaźnią włącznie. Z drugiej strony... właśnie z powodu krwi słynna, "nowa" scena z nabijaniem Clouda na Masamune wydała mi się cholernie nierealistyczna. Cloud został przeszyty na wylot... to było czyste wejście, ale mimo wszystko zastanawia mnie, jak ktoś z taką raną - co nam się znalazło na drodze katany: jelita, nerki, kręgosłup? - może wstać, wyskoczyć na dwadzieścia metrów w górę, a potem jeszcze stać spokojnie i czekać, aż Yazoo strzeli. Jedyne wyjaśnienie, jakie przychodzi mi do głowy, to Hojo i pięć lat kąpieli w Mako, ale tego akurat wątku zabrakło w filmie.
Zmielili piosenkę na koniec, szkoda... natomiast te kilka sekund nad grobem Zacka stanowiło kolejny udany smaczek w świetle Crisis Core. Goddammit, znowu musiałam iść po chusteczki.
Podsumowując: warto poświęcić czas, a kiedyś ewentualnie pieniądze na "kompletną" wersję AC. To nie do końca to samo, co wcześniej - teraz jest naprawdę lepiej. Można tylko żałować, że film nie wyglądał tak od początku.
(*)To jest porno o mieczach, motorach oraz komórkach. :D Telefony mają więcej czasu antenowego niż Sephiroth. Rozwalił mnie też pierwszy tekst Vincenta po przybyciu do Midgar: "Tifa, którędy do sklepu z komórkami?"
ACC od paru dni dostępne jest na ultimie. Wydanie razem z demem FFXIII. Niestety cena iście zaporowa (299 pln+ koszta wysyłki), więc raczej dla fanatyków, do których się nie zaliczam. Zaś przyjdzie czekać na bardziej akceptowalną cenę. Jeszcze informacja dla tych, którzy anglijskiego nie znajet, wersja nie posiada polskich napisów .
Brakujące ogniwo pomiędzy zwierzętami, a ludźmi, to właśnie my.
Ja, gdybym mogła już dawno robiłabym fanvideo z completem, gdybym tylko mogła go ściągnąć/kupić..
cóż, czytałam o complicie, oglądałam trailery i sam complete w kawałkach na youtube(oczywiście niestety nie całość).
Cud, miód i orzeszki ^^
przede wszystkim dodane sceny, więcej akcji i dynamizmu, więcej moich ukochanych srebrzynek i to w jaki sposób Cloud dostaje w de od Sephirotha. Zmieniono również ich walkę w sposób bardziej naturalny ukazując Sepha, a wyjaśniając realizm nakłuwania Strife'a na masamune( tu kieruję zdanie do Lenneth ) przecież ten blondasek już raz został tak przebity( np. Last Order) i i tak żył dalej.
Zdenerwowała mnie lekko wypowiedź Kadaja, gdy patrzył jak dzieciaki piją czarną wodę i zaczął swój monolog: "Spójrz, Matko. Oto moje NOWE rodzeństwo. OD TERAZ NIE BĘDĘ JUŻ SAM CZEKAŁ, BY CIĘ ZOBACZYĆ" haaaaloooo! spójrz do tyłu i zobacz swoje rodzeństwo!
To było kompletnie nielojalne wobec braci...
Co jeszcze mi się podoba.. na pewno pokazanie kraksy helikoptera, a szczerością świata było wskoczenie przez Yazoo do kabiny, strzelenie w pałążek i wyskoczenie na wylot :D
Wielu scen jeszcze nie widziałam, więc nie będę doszczętnie komentować.
i mam małe pytanko: czy ktoś może widział Reminiscence of final fantasy vii? i czy mógłby mi powiedzieć coś o tym dodatku do płyty.
cóż, czytałam o complicie, oglądałam trailery i sam complete w kawałkach na youtube(oczywiście niestety nie całość).
Cud, miód i orzeszki ^^
przede wszystkim dodane sceny, więcej akcji i dynamizmu, więcej moich ukochanych srebrzynek i to w jaki sposób Cloud dostaje w de od Sephirotha. Zmieniono również ich walkę w sposób bardziej naturalny ukazując Sepha, a wyjaśniając realizm nakłuwania Strife'a na masamune( tu kieruję zdanie do Lenneth ) przecież ten blondasek już raz został tak przebity( np. Last Order) i i tak żył dalej.
Zdenerwowała mnie lekko wypowiedź Kadaja, gdy patrzył jak dzieciaki piją czarną wodę i zaczął swój monolog: "Spójrz, Matko. Oto moje NOWE rodzeństwo. OD TERAZ NIE BĘDĘ JUŻ SAM CZEKAŁ, BY CIĘ ZOBACZYĆ" haaaaloooo! spójrz do tyłu i zobacz swoje rodzeństwo!
To było kompletnie nielojalne wobec braci...
Co jeszcze mi się podoba.. na pewno pokazanie kraksy helikoptera, a szczerością świata było wskoczenie przez Yazoo do kabiny, strzelenie w pałążek i wyskoczenie na wylot :D
Wielu scen jeszcze nie widziałam, więc nie będę doszczętnie komentować.
i mam małe pytanko: czy ktoś może widział Reminiscence of final fantasy vii? i czy mógłby mi powiedzieć coś o tym dodatku do płyty.
Ja zawsze kochać Advent Children
So gaaaay.... _^_Klaudia pisze:więcej moich ukochanych srebrzynek
Miałam wprawdzie do niedawna Yazoo na tapecie, ale tylko dlatego, że w wersji czarno-białej przypomina mi postać z innego fandomu.
Nie, naprawdę? (Np. gra. _^_) Chodziło mi o to, że po takiej ranie 'blondasek' może prawie bez wysiłku wstać, w spektakularny sposób dokończyć walkę, a potem spokojnie kontemplować widoki - na stojąco - aż nie zakradną się do niego 'srebrzynki'.Klaudia pisze:wyjaśniając realizm nakłuwania Strife'a na masamune( tu kieruję zdanie do Lenneth ) przecież ten blondasek już raz został tak przebity( np. Last Order) i i tak żył dalej
W pierwszej scenie nabijania na Masamune z wielkim trudem udało mu się zastosować zasadę dźwigni i zrzucić Sephirotha w dół, musiał do tego wykorzystać cały ciężar ciała. Potem nie był w stanie nawet mrugnąć, kiedy zjawił się Hojo. Pewnie gdyby nie on, wykrawiłby się na śmierć. To jeszcze mogę uznać za realizm.
Re: hmm
Masz rację. Wartości i wola walki z łatwością tamują śmiertelne krwotoki, jak również zszywają rozszarpane na strzępy organy.Credo pisze:a co do clouda ze byl cholernie zraniony to wielu rzeczy tu nie rozumiesz.Cloud ma taka wole jak nikt inny , za duzo wartosci przezentuje nie moglby od tak poprostu wykrwawic sie i zginac.Jest cos takiego jak wola walkil.
Aha, niezbyt rezolutnym posunięciem jest próba tłumaczenia, jak małemu dziecku, fabuły gry w miarę rozgarniętym ludziom w wieku 20+ lat.