Jestem świeżo po seansie AC Complete i aż mnie palce świeżbią żeby napisać parę słów.. podziwu(!) Nie spodziewałam się wielkich zmian, ale zostałam mile zaskoczona- film faktycznie tworzy teraz spójną i zgrabną całość- nie tylko dla fanów FF7. Oryginał przypadł mi do gustu mimo wszelkich luk i płycizn fabularnych, być może ze względu na moją płytką "miłość" do Kadaja i Reno (ktorzy wyglądają i brzmią pięknie *_*) a może dlatego, że to po prostu ślicznie animowane "porno o mieczach"..
Complete posiada sporo smaczków, nowych ujęć, efektów dzwiękowych, całych scen, dzięki czemu widz nie czuje się jakby oglądał porno, ale tzw erotykę z fabułą
gólnie sporo scen dodano żeby pokazać jak kto się gdzie nagle znalazł, co było wcześniej tylko wspomniane w dialogach i film już naprawdę znacznie mniej przypomina zlepek średnio powiązanych scen - zyskał klasycznej narracyjnej płynności
Zgadzam się w 100%, nawet nie zdawałam sobie sprawy do jakiego stopnia AC pozbawione było tej płynności. Dla średnio zorientowanego fana siódemki fabuła AC nie była żadną tajemnicą, ale nieobeznani z tematem mogli sie pogubić lub najzwyczajniej w świecie zanudzić na śmierć. Znam z autopsji, bo Complete obejrzałam z moich facetem, który do AC podchodził bardzo krytycznie i wytykał filmowi brak logiki i luki w fabule. w FF7 grał wieki temu i niewiele zapamiętał, Spirits Within było znacznie wyżej w rankingu. Po seansie Complete przyznał, że film zyskał znacznie na wszystkich płaszczyznach, nawet fruwającego Clouda się nie czepił xD (Kilka nowych ujęć podczas walki z Bahamutem faktycznie sporo zmienia)
znacznie większą ilość Tsenga i Eleny
Lenn, o ile pamitam psioczyłaś na jej brak :D
I znaczne więcej Turków :]
Duży plus za to, filmowi dobrze zrobiła dodatkowa dawka humoru.
No i jest krew, rany i brud w walkach - już nikt nie wygląda jak z plastiku po tęgim mordobicu.
Obecność krwi mnie naprawdę zaskoczyła, ciekawe czy ją Amerykańce powycinają ze względu na poziom przemocy (walki na wielkie miecze i ludzie pożerani żywcem przez potory? Czemu nie, byle nie było krwi
)
Denzel mnie nawet tak bardzo nie drażnił, przynamniej wiadomo skąd się ta biedna sierotka wzięła, Fakt, że poświęcono mu stanowczo za wiele czasu i uwagi można w pewnym sensie usprawiedliwić, bo jego historia pokazuje jak paskudna jest Geostigma i jak tragiczne w skutkach były wydarzenia w FF7 dla przeciętnych mieszkańców Midgar.
Podsumowując- AC Complete warte jest wydania kasy po raz drugi, bo te 30 dodatkowych minut i parę nowych detali robią ogromną różnicę. Niby się człowiek czuje naciągnięty na kupno odgrzewanego kotleta, ale Complete jest po prostu smaczne. Dla jasności - to nadal nie jest epicka opowieść na miare gry, więc jeśli ktoś w ogóle nie może przetrawić AC, ta wersja tego raczej nie zmieni. Ja tam czekam na wydanie i lece na DA szukać fanartów *o*