Który fajnal jest najlepszy? Pytanie trudne i jego stopień trudności rośnie wraz z ilością części w które się grało.
UWAGA!
Tekst może zawierać spoilery, których nie byłbym w stanie oddzielić od reszty, oraz jest cholernie długi (chyba jakiś zakompleksiony jestem :D), więc...
CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ
VI?
Niewątpliwie dobra część serii, ilość grywalnych postaci zachwyca, prawie każda ma swoją historię. Fabułą nie szwankuje, nawet często zaskakuje no i ma ciekawego villaina. W pierwszej chwili byłem pewny że to postać "humorystyczna". Troszkę się pomyliłem... System prosty, łatwy w obsłudze i nie pozwalający na to aby każda postać mogła być każdym (Jak chociażby w V)
Gra zaczyna szwankować pod koniec, kiedy to jedyne co się liczy to rąbanie kolejnych bossów i wysłuchiwanie tekstów w stylu "We live to protect our friends" (Bleee!) No i Klaunik pod koniec jakoś mało zabawny był. Ciekawych rzeczy też nie mówił.
Prawie niczego tej części nie brakuje, ale nie czuję, aby to był "ten" fajnal
VIII?
Częśc bardzo fajna, system Junction jest świetny i gra się fajnie... do czasu. Pierwsze dwie płytki - miodzio, naprawdę fajna opowieść o "gadatliwym" bucu. Fabuła jeszcze trzyma się kupy, akcja na poziomie (szczególnie końcówki płyt) i ogólnie dobrze utrzymamy klimat najemników, misji i wojny. Później... robi się gorzej. Historia zamienia się w mdły, pełen niedorzeczności romans, jakby wycięty z hamerykańskiej superprodukcji. No i wokół tego romansu kręci się ogólna walka dobro vs zło (jestem zwolennikiem teori R=U). Osobiście nie przypadła mi do gustu pełna idiotyzmów i "niesamowitych cudów" (scena w kosmosie) fabuła 3 płyty. Gdyby nie Squall i jego Renzokuken, aplikowany w sporych ilościach pewnie bym musiał czyścić monitor...
Więc VIII, mimo tego że od strony mechanicznej jest fajna, to przez "zmianę" jaką przechodzi zarówno główny bohater, jak i fabuła, nie zasługuje moim zdaniem na tytuł najlepszej>
X?
System Sphere Grid jest średni. Stwarza on możliwości tworzenia omnibusów (np. moja yuna robiła za white mage, black mage, summonera i thiefa naraz), co nie bardzo mi się uśmiecha. Głównie dlatego że musiałem przenajświętszą Yunę oglądać przy każdej walce. Na dodatek z (o zgrozo!) z Tidusem przy boku. Jakby mi nie wystarczyło że cała fabuła kręci się wokół tej 2 -.- Całą sytuację ratuje reszta postaci z Auronem na czele i Wakką na końcu. Ogólnie X jest słaba. System słaby, postacie może i zróżniocowane i nie licząc tej przeklętej dwójki i wieśniaka można to przełknąć to i tak bilans 3 do 4 to też słabizna. Wątek główny, nie licząc niespodzianki jaką zgotował tatulo Tidusowi, też jest słaby. A to że Yuna przeżywa to już całkowity absurd i niedorzeczność!! Tak mi się śpieszyło z tą pielgrzymką, byle szybciej zdechła!|
Niee, tej części nie widziałbym z tytułem "Najlepsza"
II-V
Te części nie są jakieś "wybitne". Może IV się tu jakoś wybija, bo fabułę ma ciekawą i pełną bohaterskich poświęceń, ale... poświęcenia te zostają zepsute przez cudowne ocalenia. Jakoś mnie to zmierziło.
IX
Niestety, jest to jedyna częśc której nigdy nie miałem nawet okazji zobaczyć na oczy, więc jestem zmuszony ją opuścić.
Ktoś już zauważył pewien ubytek w mojej wyliczance?
VII
Najlepsze zostawiłem na koniec, bo tak mnie w domu nauczyli :D Nie chciałbym wyjść na kolejnego fanboy'a tej części, ale jakoś po prostu nie widzę lepszego kandydata (oprócz VI). System Materia jest tak dobry jak Junction i nie widzę sposobu aby je porównać, bo to dwie różne sprawy. Historia opowiedziana w tej części jest po prostu ciekawa. Pełna zwrotów akcji (nie licząc ciągłej pogoni za Sepciem), potrafi zarówno zdołować (koniec I CD) jak i rozweselić, a nawet podnieść na duchu (powrót Clouda do teamu). Jest trooochę naciągana, ale rekompensuje to pozostawieniem dużej swobody na domysły, szczególnie w kwestii eksperymentów ShinRy. Kompendium postaci jest bogate i pełne przeróżnych osobowości, które może nie wybijają się jakoś super szczególnie ponad stereotypy (nie licząc badassa, który jest tak zły że aż strach się go bać), ale mnie wydawały się po prostu naturalne. Jedyne co mi w 7 nie pasuje to... Sephiroth. Nie lubię go i tej jego mhrooooczności. I jego miecza. Zresztą cała ta jego przemiana z bohatera w niszczyciela (dosłownie) jest... słaba. "Bo ja jestem z probówki, a moja mamusia jest zła i niszczy światy, to ja też spróbuję" O dziwo, nieźle mu poszło. Byłem pewny że szybko kopnie w kalendarz.
Mimo tego, siódma część serii wydaje mi się najbardziej dopracowana, naturalna i nader wszystko epicka (bo w końcu co to za fajnal bez epickości) i po prostu zasługuje na tytuł Najlepszego Fajnala. Zaraz po I, która wygrywa bez walki za to że jest pierwsza
No i nie muszę chyba dodawać w którą część grałem pierwszą? :D
Z góry dziękuję za uwagę (i za wytrwałość
)