Dobre filmy

Wszystko związane z kinem; nowości, dobre filmy, aktorzy.

Moderator: Moderatorzy

Awatar użytkownika
Go Go Yubari
Ifrit
Ifrit
Posty: 4619
Rejestracja: pn 20 gru, 2004 20:07
Lokalizacja: Gotham

Post autor: Go Go Yubari »

No dobra. Obejrzałam z 10 filmów ostatnio. Zajmę się trzema.

Najlepsze zostawię na koniec, wiec zacznę od czegoś z zupełnie innej beczki.

"28 dni później".
Ciekawy thriller z wirusem, przez który ludzie plują krwią i robią arghhh. Niezły fabularnie, lepsze wykonanie. Czuć pustkę opuszczonego Londynu, świetny klimat. Druga połowa filmu mniej "ambitna", ale krwi i akcji jest dużo. Polecam uwadze.

"28 tygodni później"
Kontynuacja w/w filmu. Nie tak dobra jak 1, ale co się dziwić, gdy tamten film był brytyjski, a tu mamy made in usa klasy b filmik. Ludzie wracają do Londynu, wszędzie wojsko amerykańskie + dzieciaki i wirus. Mniej klimatyczne, bardziej nastawione na sieczkę. Mam przeczucie, że dokręcą "28 miesięcy później" "28 lat później" etc. Dla mało wymagajacej widowni, która lubi "aghrrrr".

Przejdźmy do filmu, którego recenzję odwlekałam. Musiałam ochłonąć i nastawić się na obiektywną ocenę.

"Sweeney Todd" Tima Burtona.
Zacznijmy od tego, że klimat filmu jest typowo Burtonowski. Widzieliśmy taki w "Jeźdźcu bez głowy" i miasteczku bohatera "Gnijącej panny młodej". Ogólnie wszędzie mroczno, depresyjnie, a jedyne kolorowe ujęcia, to błogie, naiwne wspomnienia.
Dalej. Krew. To co jest tak namiętnie podkreślane w trailerach, a prawdę mówiąc jest tylko zaznaczone. Krew wygląda jak farba i widać, ze tak miało być. To nie jest film o seryjnym mordercy i krwi. To jest film o zemście, która doprowadza do obłędu i zasłania prawdę.
Muzyka. Piosenki wzięto z musicalu o Sweeney'u z Broadway'u. Wysłuchałam kilku wersji z obu dzieł i mimo, iż wielu recenzentów uważa wersję Burtona za gorszą, ja się z tym nie zgodzę. Johhny UMIE śpiewać i robi to moim zdaniem znakomicie. Jego normalny głos miesza się z rykiem szaleńca opętanego rządzą zemsty i mordu. Czasem dreszcz przenika.
Epitafium - moim zdaniem najlepsza piosenka w całym filmie.
Helena Bonham Carter o dziwo śpiewa nieźle, choć jej głos bywa męczący i zbyt wysoki.
Alan Rickman śpiewa niewiele, ale za to idzie mu całkiem nieźle, czego dowodem jest piosenka "Pretty Women" w wykonaniu Alana i Johnny'ego. <oh i ten Jack Sparrow na początku <3 ;) >.
Najbardziej <mnie> śmieszyły piosenki młodego Anthony'ego, który nie dość, że jest bleh i śpiewa wysoko, to jeszcze wzdycha do Johanny, która śpiewa tak, że szkło pęka. Na szczęście ona spiewa raz, a on ze 2, więc nie ma tragedii.
Postacie. Sweeney w wykonaniu Depp'a jest sexowny, cudowny i w ogóle ah i oh. Jego wściekłość zieje mu z oczu, a mordowanie sprawia wyraźną przyjemność, choć nie satysfakcję. Minusem jest fakt, że bohater praktycznie nie ulega żadnej przemianie. Poznajemy go jako napalonego na mord golibrodę, ofiarę sędziego napalonego na jego żonę, i tak też go opuszczamy. Retrospekcje mają nam pokazać jedynie, dlaczego robi to, co robi i jaki był kiedyś. Tak więc cały film opowiada o dążeniu do zemsty, a gdy się ona dokonuje, zostajemy pozostawieni z niedosytem. Pani Lovett jest kobietą cwaną. Ma cele i dąży do nich, umie wykorzystać sytuację. Zakochana w Toddzie bez wzajemności jest kobietą słabą, która zrobi wszystko, żeby zdobyć jego względy. Marzy o szczęśliwym zakończeniu, ale sama je sobie skreśla na początku.

Ogólnie film jest wart uwagi, choć zauważyłam, że bardziej się podoba kobietom, mimo krwi i poderżniętych gardeł. Wiadomo, konwencja musicalu, raczej bardziej podchodzi kobietom. Należy także pamiętać o Deppie, który sprawia, że demoniczny golibroda z Fleet Street, staje się obiektem pożądania kobiet XD

Film zdecydowanie wart obejrzenia. Polecam panom na randkę. Panie na pewno będą was potrzebowały, gdy brzytwy ruszą do akcji ;)
Awatar użytkownika
Raven
Redaktorzy
Redaktorzy
Posty: 1411
Rejestracja: czw 20 lip, 2006 11:24
Lokalizacja: W.M. Gdańsk
Kontakt:

Post autor: Raven »

Dobra, prosty ludu Krypciany, dark się ukulturalnia! :lol:

Byłem w przeciągu ostatnich dwóch tygodni na dwóch filmach, które określane są jako "arcydzieła", "wspaniałe", "cudowne dzieła artystyczne", "wyj**ane w ch*j", itp. Zgarnęły one w cholerę Oscarów (a prestiż tej nagrody znacząco wzrósł w moich oczach po dokopaniu Wajdzie :D ). Koniec wstępu.

Więc w kolejności w jakiej obejrzałem:

"No Country For Old Men" braci Coen

Fabułę można bardzo szybko streścić. Ogólnie chodzi o to, że facet znajduje stertę trupów i walizkę z forsą na pustyni. Zaczyna go ścigać psychopata, wyposażony w działo na spręzone powietrze (czy coś w tym rodzaju). Niezbyt skomplikowane, ale wykonanie jest bardzo dobre. Szczególnie podobała mi się postać psychopaty Antona Chigurha (patrz mój obecny av) w wykonaniu Javiera Bardina (Oscar za rolę drugoplanową, choć to rola pierwszoplanowa). Jest to porządny, klasyczny villain. Zły i bezwzględny psychol, z paroma bardzo fajnymi tekstami.
Mała próbka:
Could you... could you hold still, please sir?
Call it.

"There Will Be Blood" Andersona

Wannabe-epickie dzieło o tym, jak człowiek zdobywając fortunę traci człowieczeństwo. Podniosłe, nie? Też bardzo dobry film, choć temat ten bezwzględnie najlepiej opisuje tom komiksów "Życie i Czasy Sknerusa McKwacza". Aż 2,5 godziny filmu, mimo że spokojnie mogliby zmieścić się w 1,5. Niektóre sceny ciągną się jak cholera. No i ta dziwna muzyka. Czasami pasuje, ale czasem kłuje w uszy. Ogólnie film bardzo dobry, ze świetnymi rolami Daniela Day-Lewisa jako potentata naftowego i Paula Dano jako młodego księdza a'la Rydzyk. No i absolutnie cudowne zakończenie, rekompensujące wszystkie nudne sceny!
UWAGA, SPOJLERY!
"I DRINK YOUR MILKSHAKE!" cz. 1
"I DRINK YOUR MILKSHAKE!" cz. 2

To się rozpisałem.

Aha, a tak naprawdę to głównym powodem moich wyjść do kina był Zestaw Nachos Duży.

EDIT:
Cholerny Paramount! Usunęli zakończenie z tytuba :>
Słuchaj więc nas chociażby szła cenzorów horda
Razem zbudujemy punkowego megazorda
Rebel forevor, transformatą napieprzamy
Niech soczyste ŁO K***A obija się o ściany
Awatar użytkownika
kilmindaro
Cactuar
Cactuar
Posty: 537
Rejestracja: pn 18 cze, 2007 21:39
Lokalizacja: Terra

Post autor: kilmindaro »

Awatar użytkownika
Go Go Yubari
Ifrit
Ifrit
Posty: 4619
Rejestracja: pn 20 gru, 2004 20:07
Lokalizacja: Gotham

Post autor: Go Go Yubari »

No to czas na świeżego Batmana. Jako, że dopiero z kina wróciłam, moje odczucia mogą być maksymalnie subiektywne.

Początek vs. Mroczny rycerz
Początek (imo) za długi miał początek. Zanim to się rozkręciło, człowiek już miał dosyć Bruce'a i Katie Holmes, a chciał akcji z uszatkiem. Mroczny Rycerz od razu zaczyna się akcją - i to jaką! Go go go Heath T^T O Jokerze jednak później. Film trwa 2 i pół godziny i po prostu nie ma w nim nudy. Zero dłużyzn, ciągle akcja i to od pierwszej minuty. Sam Batman też mniej emo niż w Początku. Bruce'a jest niewiele w sumie - za to Batmana sporo. Najwięcej Jokera... dziękować! Więcej akcji, więcej efektów specjalnych. Momentami chyba za dużo. Wyszłam z sali styrana i pragnęłam walnąć się do łóżka - nie ze znudzenia, raczej ze zmęczenia. Skupianie się na akcji było dość męczące tbh. Ciągle się coś działo - praktycznie zero wytchnienia.

Joker
Wszędzie się rozpisują, że to film Jokera i się pod tym podpisuję. Heath stworzył niewiarygodnie realną kreację psychola, a dzięki temu, że nowy Batman jest mniej komiksowy. Joker Nicholsona to zupełnie inna rola i (imo) Heath go przebił pod wieloma względami. Pomijając ubiór, rozmazany makijaż i dzieło kiepskiego fryzjera na łbie - Joker Ledger'a jest po prostu wiarygodny w swej psychozie. Mówi sie o pośmiertnym Oscarze dla HL za tą rolę - ja bym mu go dała nawet, gdyby żył. W pełni zasłużona nagroda. IMO tę rolę się na długo zapamięta.

Fabuła i reszta
Fabuła ciekawa, logicznie połączone wątki oraz dobre dialogi. Momentami trochę przeginali z wynalazkami, jakie posiadał Batman, ale cóż - w końcu to bohater. Właśnie. Mimo, iż bohater, to jednak nie do końca i duży + dla twórców za to, że nie zrobili z niego świętego i ukochanego obrońcy Gotham tak, jak to uczyniono ze Spidermanem. Wayne sam wie, że nie jest święty i to podkreśla, popiera ludzi, którzy są od niego lepsi etc. Panienka Batmana nie jest już jego panienką i (o dziękować wielce) nie gra jej już Katie Holmes. Nie chcę walić spoilerami, ale chyba każdy szanujący się fan Batmana wie, że w Mrocznym rycerzu spotyka się z Harvey'em Dwie Twarze >:3 (bosko mu sfatygowali buziaczka :D) Anyway - najbardziej mnie zmęczyła ilość efektów specjalnych, wybuchów etc., bo to chyba z 70% całego filmu (2 i pół godziny radochy).

Podsumowanie
Pójde na ten film jeszcze ze 3 razy...najmarniej. Jest to (moim <skromnym> zdaniem) NAJLEPSZA część o Batmanie. :Q~~~~~~


PS: Bale uprzedził, iż zrezygnuje z roli Batmana, jeśli do kolejnej części, twórcy wcisną Robina... Słusznie. >_<
Awatar użytkownika
Eiko
Dark Flan
Dark Flan
Posty: 1498
Rejestracja: pn 10 sty, 2005 18:12
Lokalizacja: Katowice

Post autor: Eiko »

Wanted : Ścigani - zajebisty film ^^ Momentami przypomina Matrixa xD Z tym, ze w tym filmie ciągle coś się dzieje :) Noo i ciekawy główny bohater, bardzo dynamiczny ^ ^ Bardzo mi się podobało (tym bardziej, ze oglądałam w kinie :) ) Oczywiście Angelina Jolie jak dla mnie genialnie pasuje do swojej roli ^^ No i więcej to sami musicie zobaczyc, bo nie chcę spoilerować... Powiem tylko, że zakończenie może zaskoczyć ^^ Tylko nie zraźcie się na początku, bo nudnawo się zaczyna ;)
"Na Boga, udawajmy normalnych, skoro nie możemy być normalni, bo inaczej nie wydobędziemy się stąd."
Awatar użytkownika
Raven
Redaktorzy
Redaktorzy
Posty: 1411
Rejestracja: czw 20 lip, 2006 11:24
Lokalizacja: W.M. Gdańsk
Kontakt:

Post autor: Raven »

O nie Eiko, tylko nie to. Ja też byłem na tym filmie, i trochę inaczej to zapamiętałem. :> Ryłem ze śmiechu przez większość czasu, ale to chyba nie była intencja reżysera. Chociażby motyw z podkręcaniem kuli przy strzale a'la Roberto Carlos - WTF LOL WUT? Że już nie wspomnę o historyjce o tajnym bractwie zawodowych morderców zabijających ludzi wskazanych im przez MASZYNĘ DO SZYCIA :> Zakończenie dało się przewidzieć - przecież wiadomo że

Kod: Zaznacz cały

wszyscy czarni są źli. Nawet Morgan Freeman.
Poza tym mogli sobie darować to

Kod: Zaznacz cały

"Luke, I am your father"
:roll: Stare to. No i oczywiście śmierć

Kod: Zaznacz cały

postaci granej przez Jolie, kiedy rozwala kilkanaście osób stojących w kole, w tym siebie, JEDNYM POCISKIEM,
to ROTFL roku. Ktoś się już domyslił, że generalnie średnio lubię kino akcji z przegiętymi efektami specjalnymi?
Żeby nie było, że rejwen tylko zjechać wszystko potrafi, dwa plusy. Jeden, zjadłem dużą porcję nachosów. Dwa, w filmie był kawałek NIN, co czyni go (film, nie kawałek) 6,3248 raza lepszym.

Pozdrowienia dla wszystkich z wygodnego fotela, na hotelowym tarasie, przed wielkim basenem, w gorącej Grecji. Cha cha cha.
Słuchaj więc nas chociażby szła cenzorów horda
Razem zbudujemy punkowego megazorda
Rebel forevor, transformatą napieprzamy
Niech soczyste ŁO K***A obija się o ściany
Awatar użytkownika
Arxel
Kupo!
Kupo!
Posty: 109
Rejestracja: wt 17 cze, 2008 19:20
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Arxel »

Ja również zapamiętałem ten film tak jak dark_raven. Wszystkie momenty akcji i efektów specjalnych w filmie przegięte duuużo poza granice, by fajnie mi się to oglądało. Żeby jeszcze film nakręcony był w konwencji pastiszu, parodii filmów akcji, to dałoby się te wszystkie wyczyny bohaterów znieść. Ale takie rzeczy nakręcone ze śmiertelną powagą wzbudzają jedynie szyderczy śmiech. Fabuła miejscami powaliła mnie na kolana, ale swoją infantylnością. Daleko, oj daleeeko "Ściganym" do klasy "Matrixa" czy nawet "Equilibrium".
Awatar użytkownika
Lenneth
Moderator
Moderator
Posty: 2189
Rejestracja: sob 30 paź, 2004 11:53
Lokalizacja: W-wa

Post autor: Lenneth »

Przychylam się do poprzednich dwóch recenzji Ściganych, tzn. przez większą część filmu siedziałam z niedomkniętą (bynajmniej nie z podziwu) szczęką, a także miałam ochotę walić głową o fotel przede mną, tudzież wyć ze śmiechu. Chociaż zawieszenie realizmu w filmach akcji to nic nowego, a cały film zrealizowano na podstawie komiksu, wszystko ma jednak swoje granice... twórcy filmu przekroczyli je tak dalece, że dosłownie wystrzelili się w kosmos.

Motyw krosna był tak absurdalny, że nawet nie chce mi się go komentować. :lol: Jeszcze w komiksie bym go spokojnie przełknęła, ale w filmie z żywymi aktorami, którzy grają swe role z takim patosem, jakby grali co najmniej Hamleta w Narodowym - nie. :lol: Strzelanie pociskiem o zakrzywionej trajektorii w jedno małe okienko z dachu pędzącego pociągu - lol. Tysiące szczurów, które ni stąd, ni zowąd wiedzą dokładnie, gdzie się kierować... I tak dalej, i tak dalej...

Żeby jednak nie było, film ma swoje plusy. ;) Cieszę się, że wysiedziałam do końca i nie wyszłam w połowie, a baaardzo mnie korciło. Otóż są w nim dwie sceny, które podniosły moją ocenę z "jedna z najbadziewniejszych strat czasu, jakie w życiu widziałam" do "no, niezłe nawet". :wink: Są to scena z wykolejonym pociągiem oraz fragment, w którym główny bohater (pod koniec filmu) biegnie ze swoimi spluwami przez bazę wroga, siejąc zniszczenie. Nierealistyczne? Jak cholera. Ale czegoś takiego (na taką skalę) w życiu wcześniej nie widziałam i na dużym ekranie zrobiło na mnie całkiem przyjemne wrażenie. ^___^
Awatar użytkownika
Go Go Yubari
Ifrit
Ifrit
Posty: 4619
Rejestracja: pn 20 gru, 2004 20:07
Lokalizacja: Gotham

Post autor: Go Go Yubari »

The Incredible HULK... nie mylić z pierwszym Hulkiem.

Ten jest z Edwardem Nortonem [<3], Live Tyler i Williamem Hurt'em.

Dziękować bogom, reżyser darował sobie rozwijanie akcji od momentu napromieniowania bohatera. Mamy więc na początku szybki skrót i lądujemy w momencie, gdy Banner się ukrywa.

Ogólnie rzecz ujmując, to: on kocha ją, ona jego, ale tatuś stoi na drodze do ich szczęścia. Banner musi się ukrywać, gdyż jest generał, który chce go wykorzystać do stworzenia super żołnierza. Nie nalezy się spodziewać głębokiej fabuły, jednakże akcja jest dobrze prowadzona. Efekty specjalne zacne i dużo Edwarda <3
Padłam, gdy na końcu pojawia się Robert D. Jr, jako tony Spark. świetny ukłon w stronę Iron-Mana :D

Ok. Skoro już wspomniałam o Iron-Manie.

Robert Downey Jr to jeden z moich ulubionych aktorów i nie mogłam sobie odpuścić tego filmu. O dziwo, jest całkiem niezły.

Tony Stark w wykonaniu Roberta jest boski. Jest obłędnie bogaty, inteligentny i ma nieodparty urok osobisty, choć na początku to arogancki drań :>
Naszego herosa porywają terroryści i karzą mu zbudować rakietę, więc Stark poświęca ten czas na zbudowanie sobie zbroi... w jaskini...

Podoba mi się, iż ten film jest bardziej o Tonym niż o Iron-Manie. Ciekawie pokazano proces powstawanie właściwej zbroi i próby lotu XD Film ogląda się przyjemnie i daje porządną dawkę rozrywki. Polecam.
Awatar użytkownika
Squall24
Kupo!
Kupo!
Posty: 29
Rejestracja: wt 10 lut, 2009 00:13
Lokalizacja: Szczytno

Post autor: Squall24 »

"Jestem Legendą" - fajny film o Wilkołakach i o "jedynym człowieku na Ziemi". Ma dosyć smutne zakończenie.

"Straszny Film" - śmieszna parodia horrorów międzyinnymi "Krzyk".

"Straszny Film 3" - śmieszna parodia horrorów, nie pamiętam co dokładniej się działo, ale wiem, że ze taką dziewczynką było, która była "zombie" i wpadła do studni.

"Strasznt Film 4" - śmieszna parodia horrorów, wiem, że było w tym filmie chyba o kosmitach.

"Harry Potter i..." - tutaj praktycznie fantastyka. "..." znaczy, że wszystkie części.

"Mów mi Dave" - komedia w roli głównej z Edim Marfim jako obcego z innej planety.

"Gladiator" - stary film o wojnach (na początku filmu), a potem walkach gladiatorów.

"Patriota" - też bardzo fajny film o walce o niepodległość Ameryki (z Anglią).

"Titanic" - katastroficzny film, mi się takie podobają :)


Znam dużo filmów, nie pamiętam ich wszystkich, brałam tytuły z filmów, jakie mam na kompie.
Awatar użytkownika
Arxel
Kupo!
Kupo!
Posty: 109
Rejestracja: wt 17 cze, 2008 19:20
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Arxel »

Ja ostatnio obejrzałem Madagascar 2. Spodziewałem się czegoś dużo słabszego od pierwszej części, ale na szczęście pozytywnie się zawiodłem. W zasadzie przez cały seans podśmiewywałem się, chichotałem, lub wręcz wybuchałem szczerym śmiechem. Humor w tej produkcji świetnie utrafił w mój gust i pewnie jeszcze nie raz zasiądę sobie do niej przed ekranem. Polecam. :)
Hajże-ho!
Awatar użytkownika
AUDION
Cactuar
Cactuar
Posty: 324
Rejestracja: czw 20 wrz, 2007 14:14
Lokalizacja: MALBORK

Post autor: AUDION »

Z tego co ostatnio zdarzyło mi się oglądnąć, śmiało polecić mogę "Mgłę" na podstawie książki Stevena Kinga. Niby to horror i faktycznie elementów tego gatunku nie brakuje, z drugiej strony, przekrój psychiki ludzkiej poddanej presji widma końca świata. W niektórych momentach film staje się wręcz irytujący (w pozytywnym tego słowa znaczeniu), do tego stopnia, że samemu chciało by się niektórym przyłożyć. Wszystko to doprawione pokrętnym zakończeniem (jak zwykle u Kinga). Film nie tylko dla miłośników gatunku.

Drugi film to trzecia "Mumia". Pierwsze piętnaście minut zadawałem sobie pytanie: znowu to samo? Potem film nabrał wyraźnie tępa. Owszem jest to mieszanka "Indiana Jonesa", poprzednich "Mumii" z dodatkiem "Tomb Raidera", ale jest to całkiem zjadliwe. Jeśli ktoś chce spędzić miłe popołudnie z kinem lekkim, łatwym i przyjemnym to śmiało można sięgnąć po ten film (satysfakcja gwarantowana, albo zwrot pieniędzy :) ).
Brakujące ogniwo pomiędzy zwierzętami, a ludźmi, to właśnie my.
Awatar użytkownika
Ivy
Moderator
Moderator
Posty: 2002
Rejestracja: śr 20 paź, 2004 13:29
Kontakt:

Post autor: Ivy »

śmiało polecić mogę "Mgłę" na podstawie książki Stevena Kinga
Stara czy nowa wersja? "The fog" z 1980 to calkiem przyzwoity film grozy, natomiast na "The mist" zanioslam sie smiechem na widok tektakli i nie potrafilam sie przemoc by obejrzec to 'dzielo' do konca.
Awatar użytkownika
AUDION
Cactuar
Cactuar
Posty: 324
Rejestracja: czw 20 wrz, 2007 14:14
Lokalizacja: MALBORK

Post autor: AUDION »

Ivy pisze:Stara czy nowa wersja? "The fog" z 1980 to calkiem przyzwoity film grozy, natomiast na "The mist" zanioslam sie smiechem na widok tektakli i nie potrafilam sie przemoc by obejrzec to 'dzielo' do konca.
Starą To nawet ciężko dostać, więc o niej pewnie bym nie pisał. Swoją drogą zakończenie jej było strasznie przewidywalne. Jeśli chodzi o "The mist", to zakończenie nie jest sztampowe. Natomiast efekty rzeczywiście pozostawiają wiele do życzenia :) . Tyle tylko, że pełnią tu one rolę drugoplanową. Tak na marginesie to nie pamiętam kiedy ostatnio widziałem film, który można by nazwać dziełem.
Brakujące ogniwo pomiędzy zwierzętami, a ludźmi, to właśnie my.
Awatar użytkownika
Arxel
Kupo!
Kupo!
Posty: 109
Rejestracja: wt 17 cze, 2008 19:20
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Arxel »

AUDION pisze:Tak na marginesie to nie pamiętam kiedy ostatnio widziałem film, który można by nazwać dziełem.
Bo "dzieło" to pojęcie bardzo względne, a jak dla mnie na przykład od produkcji, które w szeroko rozumianym świecie filmowym uznawane są za dzieła najczęściej wieje nudą. Na przykład ja ostatnio ledwo co obejrzałem do końca "To nie jest kraj dla starych ludzi", podobnie "Infiltracje". Ogólnie to raczej "ambitne" filmy omijam szerokim łukiem, do kina chodzę żeby mieć chwilę rozrywki.
Hajże-ho!
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kino”