Eiko pisze:Jednak nie to mnie tu sprowadza, a koncert, który odbył się wczoraj całkiem niedaleko mojego miejsca zamieszkania : D Mianowicie czy był ktoś na papryczkach? : )
Nie mogłam sobie odpuścić takiej okazji i nie zobaczyć mojego ukochanego RHCP na żywo. Miałam miejscówkę w środkowym sektorze, zaraz przy płycie, więc było mi aż za wygodnie. Żałowałam tylko tego,że ludzie na płycie mogli się do woli "wyskakać" i podeptać, bo publika w sektorach była nieco sztywna. Ale co tam, dało się potańczyć i poprzeżywać jak należy, szczególnie że już od pierwszego utworu "Can't stop" nogi uginały sie z wrażenia *_* Mam gdzieś opinie czepialskich typu "nie zagrali tego, tamtego, źle dobrali utwory' itd. Przez całe dwie godziny nie mogłam się pozbierać, bo na żywo papryczki wgniatały w ziemię i zachwycały w każdym calu. Telebim na środku sceny bardzo mnie ucieszył, bo dwa boczne średnio sie spisywały- tylko wywaliłabym te głupie efekty przy niektórych piosenkach. Gdybym chciała oglądać rozmywającego sie Johna albo Anthony'ego, to bym sobie teledysk przerobiła na kompie _^_
"By the way", Californication", "Scar tissue", czy "Dani California" podrywały z miejsc nawet najbardziej zatwardziałych, więc klimat był niesamowity. Sam widok 60 tys osób na stadionie robił wrażenie xD Nie umiem się przyczepić do czegokolwiek- może jestem bezkrytyczna, ale moja miłośc do red hotów powróciła ze zdwojoną siłą w ciągu tych kilkudziesieciu minut. Każdy kto odpuścił sobie ten koncert może tylko żałować
Alice pisze:Eiko, nie byłam, ale podobno nie było zbyt milo
Tłumy na stadionie pewnie by się nie zgodziły xD
Alice pisze:Wokalista sobie podobno to wszystko olał, a jak schodził ze sceny to ani dziękuje, anie dowidzenia, ani.. nie powiem co.
Tak, Anthony bezczelnie zszedł ze sceny po kilkudziesięciu minutach , w czasie których wykrzyczał i wyskakał największe przeboje papryczek. Na 20 minut przed końcem skończył spiewać i zniknął, a reszta zespołu dała niezły popis na pożegnanie.
EDIT Z relacji koncertowych wynika, że jednak się z nami pożegnał, ale umknęło to uwadze wielu osób- widocznie był niezły ryk i hałas. Ucieszył mnie brak polskawego pozegnania, podlizywania się w stylu "We luv Poland" i innych sztucznych gestów. Red Hoci wyszli, zrobili swoje i odjechali- z klasą. Miałam nieco mieszane uczucia, bo trudno sie pogodzić że koncert, na który czekasz pół roku, tak po prostu się skończył.. ale daleko mi do narzekania. Pozostaje tylko czekać na następną okazję zobaczenia papryczek na zywo..
Btw support w postaci niejakiego Mickeya (?) Avalona był jakimś kolosalnym nieporozumieniem organizatorskim, bo facet nie miał talentu, dobrej muzyki, ani nawet wyglądu (czego mozna wymagać od artysty, który występuje na scenie topless xD btw :
http://www.pimpguides.com/Music/Mickey-Avalon-lg.jpg) "Szałał" na scenie w towarzystwie dwóch rozebranych panienek, kołyszących tyłkami, ale chyba nawet te panie nie zdołały rozruszać publiki. Został należycie wygwizdany i słuch po nim zaginął. Za to Jet był niezły i zagrał bardzo przyzwoicie. Tylko co z tego, skoro niedługo potem zostali przyćmieni xP