999: Nine Hours, Nine Persons, Nine Doors

Zręcznościówki, strzelanki, RTSy, RGPi ; tzw. blockbustery i te mniej znane dla koneserów.

Moderator: Moderatorzy

Awatar użytkownika
Faris
Malboro
Malboro
Posty: 1028
Rejestracja: wt 18 sty, 2005 20:31
Lokalizacja: Poznań

999: Nine Hours, Nine Persons, Nine Doors

Post autor: Faris »

999 dorwałam bodajże w ferie zimowe i wyjęła mi ona z życia dobre kilkanaście godzin - nie przesadzę, jak powiem, że jest to najlepsza gra na DSa w jaką dotychczas grałam.

Tytułowa dziewiątka postaci (przy czym każdej 'przydzielona' jest jakaś cyfra) uwięziona jest na statku, który zostanie zatopiony w ciągu dziewięciu godzin. Aby dotrzeć do wyjścia, muszą odnaleźć drzwi opatrzone, ku zdziwieniu wszystkich, numerem dziewięć. Żeby nie było prosto, przez kolejne drzwi mogą przechodzić jedynie grupami wynoszącymi od trzech do pięciu osób, których 'digital root' (jak to się w ogóle tłumaczy na nasz jazyk?) odpowiada numerowi na wejściu. Złam zasady, a twoje wnętrzności udekorują ściany pokoju. Yum. Witajcie w Nonary Game.

Z racji tego, że jest to visual novel, bardziej przypomina film lub książkę, niż grę, ale liczy się w niej każda decyzja, prowadząca do jednego z sześciu zakończeń. Te złe zdecydowanie przeważają, lecz też są warte uwagi - praktycznie każdy ending (oprócz jednego 'fake'a') niesie ze sobą inną historię i dostarcza innych informacji. I tu trzeba zdać się na intuicję - z reguły nie ma 'oczywistych' wyborów, nawet, gdy jest się przekonanym, że jest się na dobrej ścieżce można skończyć z nożem wbitym w plecy. Pozostaje tylko zdać się na poradnik albo eksperymentować, osobiście żałuję, że w końcu sięgnęłam po to pierwsze.

Dialogi w tej grze są po prostu świetne. Szczególnie ujeła mnie szczerość głównego bohatera, który może nie strzela fakami na prawo i lewo, ale potrafi żywo zareagować na chociażby widok ludzkich flaków. A trochę ich tutaj jest, nie pożałowano też sugestywnych opisów, które nie tyle przerażają, co bywają wyjątkowo obrzydliwe. Jest po prostu klimatycznie. :)

Zagadki nie grzeszą trudnością, przede wszystkim dlatego, że z sanych przedmiotów korzystamy zazwyczaj w obrębie trzech, czterech niewielkich pomieszczeń. Sam początek straszy obliczaniem wspomnianych digital roots i szeroko rozumianą matematyką, ale przyznam, że ten wbudowany kalkulator jest w grze chyba tylko dla picu, bo gdy wpadnie się na odpowiedni trop, jakiekolwiek ogromne obliczenia naprawdę nie są potrzebne. Powiedziałabym, że jest po prostu średnio (trudno mi powiedzieć 'łatwo', gdy mam przed oczami Time Hollow, które wręcz prowadziło człowieka za rękę), człowiek się na żadnym hardkorze nie zatnie.
Cała intryga poprowadzona jest naprawdę sprawnie - trochę podobnych historii o poszukiwaniu 'the bad guya' mam już za sobą, a zaliczyłam tu kilka majndfaków. Od razu zdradzę, że 'tró' ending osiągalny jest dopiero za drugim podejściem, zakładając, że uprzednio zdobyło się odpowiednie zakończenie, ale ZDECYDOWANIE wart jest ponownego, czy nawet i kilku przejść (a sama ścieżka jest dłuuuga i satysfakcjonująca). Dla niecierpliwych istnieje opcja przewijania rozmów, które już się kiedyś czytało, więc nie powinno być problemu - co najwyżej wycięłabym przy kolejnych podejściach początkową sekwencję wydostawania się z pokoju, za piątym, czy szóstym razem szukanie tych samych itemów i wstukiwanie kodów wywołuje pewną frustrację.

Soundtrack ma kilka mocnych kawałków, które naprawdę zapadają w pamięć dzięki konkretnym momentom (szczególnie Chill and Rigor, Quietus czy Morphogenetic Sorrow). Każda zagadka ma własny motyw muzyczny, więc trudno narzekać na monotonię.

Graficznie fajerwerków nie ma, ale designy postaci i przerywnikowe obrazki są ładne - na szczęście obyło się bez ogromnych dżapaniiiisu ajz, nawet różowa Clover nie irytuje (choć pewnie zależy to od punktu widzenia).

Wady? Cóż, tu i ówdzie występują drobne nieścisłości, o których nie wspomnę z racji ochrony antyspoilerowej, ale przy TAKICH wydziwnieniach fabularnych da się je jakoś usprawiedliwić. Gra nieudolnie sprawia też pozory interaktywnej - w pewnym momencie otrzymujemy wykład na temat korzystania z mapy, która ostatecznie w ogóle nie jest nam, jako graczom, potrzebna. Ale ja się w tym momencie zwyczajnie czepiam. XD

Podsumowując - gorąco polecam. Często przy okazji 999 wymienia się również wydaną przez Aksys Theresię, która choć zacna, nie wywołała u mnie aż takiej ekscytacji... aaale to już temat na inną dyskusję. :)
Noctis

Post autor: Noctis »

Hm, znam to z relacji z psx extreme. Jeśli chodzi o grafike to są lepsze tytuły, o grywalnośc... no podobnych nie ma ;P
ODPOWIEDZ

Wróć do „Inne gatunki gier”