Grałem. Cudo. Po prostu CUDO.
Zaczęło się o recek które czytałem po necie i wszędzie było określenia "sztuka, piękne, niesamowite". Myślałem, że przesadzają, bo niby co może być interesującego w grze, gdzie mamy tylko szesnastu przeciwników, że w grze tak naprawdę mało się dzieję, prócz walki z tytułowymi kolosami. Prawda, tak jest! Ale słowo daję, że takiej gry, jeszcze nie było!
Młody wojownik przybywa do "Zakazanej krainy" razem z ciałem młodej dziewczyny, po chwili odzywa się głos z nieba, głos ten przedstawia się jako Dormin. Istota ta obiecuje wskrzesić dziewczynę pod warunkiem, że ten młody wojownik zgładzi 16 kolosów, które grasują po tej krainie. Dormin mówi również, że cena jaką zapłaci w zamian za wskrzeszenie dziewczyny będzie wysoka... chłopak odpowiada "To nie ma znaczenia..." i zaczyna się najbardziej epicka, jedna z najbardziej artystycznych i smutnych gier w historii gier video.
Fabuła jest uboga, praktycznie przez 90% gry szukamy i zabijamy kolosy, tak na prawdę z fabułą mamy do czynienia na początku i końcu gry... koniec zaś jest... nie skłamię, że jednym z najlepszych jakie dane mi było zobaczyć. Zadziwiające, że gra która ma przecież tak mało dialogów, tak mało konkretnej historii, stworzy takie zakończenie, że opada nam szczęka, chce nam się płakać. Nie da się ukryć, że tutaj jest jedna z największych sił tej gry: artyzm. Poznajemy postaci po krótkich dialogach z których musimy wnioskować i spekulować na temat postaci w grze.
Fabuła fabułą. Głównym motorem napędzającym grę są kolosy. Ogromne, niektóre wręcz gargantuiczne istoty z kamienia, które musimy zabić. Właśnie, zabić... zupełnie sami, jedynie za pomocą łuku i miecza, jeżeli widzieliście screeny to widać, że przy tych monstrach wyglądamy jak szczury przy niedźwiedziach. Największym plusem gry, jest niewątpliwie to, że każda walka jest inna. Są to walki różniące się od siebie zupełnie, do każdej podchodzimy i zapominamy całkowicie o taktyce z poprzedniej potyczki, bo po prostu się nie sprawdzi. Podczas walki z kolosami towarzyszy nam porządna, monumentalna orkiestrowa muzyka, która wali z głośników i napędza do walki.
Ogólnie schemat jest taki: dowiadujemy się o naszym przeciwniku, wsiadamy na konia i go szukamy, jak znajdziemy, głowimy się jak na niego w ogóle wejść, później zaś czeka nas mordercza wspinaczka po ruchomej górze i uderzenia z miecza w znamię, które go powali... i następny. Nudne? Nic bardziej mylnego. Cała kraina po której podróżujemy jest naprawdę piękna, teraz się w ogóle nie ładuje, nie ma żadnej "mgły", możemy dostrzec z odległości paru kilometrów mostek, który przeprowadzi nas na drugą stronę rzeki itp. Gra również posiada też niesamowity model jazdy na koniu, czuć wiatr we włosach, zaś do zwierzaka można się na prawdę przywiązać, może dlatego, że jego AI powoduje, że potrafi on nas uratować z opresji (pamiętam iście filmowy motyw, kiedy spadałem z kolosa i akurat wierzch zdążył do mnie dobiec, nie tylko miałem miękkie lądowanie, ale moglem kontynuować pościg)
Reasumując, dzieło sztuki, wart każdych pieniędzy. Fakt, gra nie dla każdego, na pewno nie jest to gra mainstreamowa, masówka w rodzaju GTA, czy FF... a zresztą, co ja tłumaczę. Jest to prequel ICO, więc wszystko jasna
No tak, czy nieznajomość ICO przeszkadza w rozkoszowaniu się SotC? IMO wystarczy znać podstawę o ICO aby zrozumieć zakończenie (które to bardzo łączy się z ICO i nieznajomość tejże gry może spowodować lekkie niedomówienie), czyli o czym jest gra i kim jest główny bohater. Cóż... nic innego jak iść do sklepu i kupić The Shado Of The Colossus, gra wart każdego grosza)
[ Dodano: Sob 14 Kwi, 2007 23:30 ]
Czemu nawiązałem do ICO... dlatego, że ciężko go dostać. Łatwiej jest już dostać Kolosa, niż ICO... szkoda