He, a ja każdego teraz zanudzę, ponieważ muszę, ale to MUSZĘ napisać o jednym residencie, który wpadł w moje łapska jakiś czas temu i mnie oczarował. Mowa tu o Resident Evil 4.
Zacznę z grubej rury, gra jest naprawdę przednia! Prawdę mówiąc, nie pamiętam jakbym ostatnio przy grze bawił się tak dobrze jak przy RE4. Jeżeli miałbym tę grę do czegoś porównać to do wielkiego plastra miodu.
Fabuła jest ogólnie cienka i miętka
Leon S. Kennedy (bohater RE2) po incydencie w Racoon City został agentem "Tajnej Organizacji (tm)" i miał za zadanie chronić głowy państwa USA. Jednak pierwszy dzień w pracy okazał się niespodzianką: córka prezydenta została porwana, a my oczywiście mamy ratować dziewczynę. Naturalnie później fabuła się przekręca z 180 stopni i znowu paluszki w całej sprawie macza Umbrella
Dobra, teraz sama grywalność, która dosłownie zabija. W grze NIE MA już zombiaków, zamiast tego, mamy szalonych wieśniaków i kultystów, którzy chcą nam złoić dupę. Tutaj spotykamy piwerwsze nowości:
*Kamera jest umieszczona za nami, na prawym ramieniu. Celujemy sami, gdzie chcemy, do tego formuła gry, zmieniła się całkowicie, oto przykład:
Wchodzimy spokojnym krokiem do wioski. Widzimy jak kobieta leje krowie do koryta wodę, jak jakiś facet przerzuca siano, a ktoś inny jeszcze przegania kury. Nagle ktoś reaguję okrzykiem na naszą obecność (hehe, wiaśniacy krzyczą po hiszpańsku, z czego nie jest to tłumaczone, genialnie to zrobili, bo ciekawsze jest to od: "rrrr", "uuuu"). Wieśniacy rzucają swoją robotę i biegną w naszą stronę. Uciekamy do najbliższej chatki, zamykamy drzwi, barykadujemy je szafą i strzelamy przez drzwi (wcześniej robimy w nich własnoręcznie dziury). Jednak wieśniacy głupi nie są, wybijają okno i jeden z nich niszczy drzwi i naszą "barykadę" piłą mechaniczną. Uciekamy na wyższe piętro, gdzie okazuję się, podstawiono do okna drabinę. Zdejmujemy śrutówkę ze ściany, zwalamy drabinę i uciekamy na dach. W oddali widzimy typowe welcome party: jakieś 20 wieśniaków z grabiami, siekierami i naturalnie, pochodniami. Korzystając z naszego ekwipunku, pacyfikujemy kolejne zastępy wieśniaków, przy okazji, zajmując nowe chatki.
Oczywiście, nie jest tak przez całą grę, środowisko się ciągle zmienia, mamy bossa, który jest skrzyżowaniem alliena z predatorem, którego aby pokonać musimy potraktować ciekłym azotem itp. itp.
Ogólnie gra jest świetna, minusów brak, chociaż ludzie mówią o braku amunicji, bo trzeba przyznać, że jest jej bardzo mało, ale to przecież Survival Horror, a nie strzelanka. Polecam każdemu, kto po prostu kocha naprawdę grywalne gry, do tego w konwencji horroru