Manga & Anime

Wszystko co kojarzymy z kulturą: sztuka, język, subkultury & more

Moderator: Moderatorzy

Awatar użytkownika
Gveir
Moderator
Moderator
Posty: 2966
Rejestracja: pn 22 maja, 2006 18:37
Lokalizacja: Newport City

Post autor: Gveir »

Lenneth pisze:Dobijasz mnie, fanatyku. _^_
To, że (teoretycznie) najlepsze pralkosuszarki na rynku produkuje Miele, nie znaczy że Whirlpool jest do bani. A teraz odnieś sobie wyżej opisaną sytuację do fansuberów! _^_
Zawsze do usług :lol:
Ale za pralkosuszarki się płaci, a oprócz zwyczajowej opłaty za net, poświęciłem tylko w sumie kilka godzin i mam to w super jakości (na półce obok stoi wydanie DVD - tak, teraz mów, żem fanatyk) i z lepszymi napisami (i przypisami) niż polskie, a może nawet jakiekolwiek inne wydanie na świecie :P Ten serial po prostu diabelnie lubię :>
Lenneth pisze:Czyli nie widziałeś praktycznie niczego z drugiej połowy serii, w tym także nowego openingu*? (...) Wszystkim opornym i Tobie, Gveir, też, zalecam oglądanie. (Dopóki będziesz ściągał/oglądał "podwójnie", niebezpieczeństwo większego cliffhangera Ci nie grozi.)
Nie widziałem, przyznaję się bez bicia - ale żałuję w sumie, bo serial świetnym jest. Ale dopóki nie wyjdą wszystkie odcinki od Syndicate (tak to najpewniej SS w przebraniu), to się nie biorę... Aha, wiesz że będzie dodatkowy odcinek, który jest bonusem do wydania DVD? Tylko że będzie trzeba na niego czekać... Ale bez obawy, na pewno obejrzę. W sumie to nawet sam nie wiem, czemu od razu nie zacząłem oglądać dalej, od Syndicate _^_
Lenneth pisze:Z innych wiadomości: download Uteny znowu mi stanął, ale do końca zostały mi tylko cztery odcinki i jest nadzieja, że kiedyś jakiś mod z mojego internetowego "sklepu" załaduje je znowu.
Teges no... Isohunt wciąż dysponuje dystrybucjami chodzącymi od klienta do klienta owego sklepu bardzo szybko (na dodatek najlepszymi na rynku), cóż się stało?
Lenneth pisze:Wszystkie spotkania zarządu uczniowskiego po odejściu Tougi utkwiły mi w pamięci, a już najbardziej to, podczas którego za plecami Mikiego przejeżdża niewidoczny pociąg, targając włosami i zagłuszając rozmowę bohaterów. O.o No czad po prostu.
A widziałaś już to, kiedy kolejne róże za plecami naszych dwóch największych przystojniaków z samorządu są po kolei zestrzeliwane przy każdej patetycznej wypowiedzi? Albo jak jeden drugiego na rowerze wozi? Mistrzostwo świata :lol:
Lenneth pisze:Co do bohaterów - są trójwymiarowi, świetnie skonstruowani.
A relacje pomiędzy nimi - jeszcze lepiej ukazane. Co jak co, ale tak dobrych nie widziałem w sumie żadnym innym anime oprócz Evangelion'a (i GitS, ale tam są tak delikatnie zarysowane spojrzeniami czy urywanymi komentarzami, że trzeba mieć sporo samozaparcia, żeby je śledzić - ale za to rozwiązanie niektórych rzeczy potrafi trud wynagrodzić...). A co najlepsze - wszystko kręci się w okół d...., ekhem, pomysłów Freud'a, ale za to jest niesamowicie subtelnie przedstawione, a jednocześnie przekazuje bardzo silne emocje. Największa zaleta serialu.
Lenneth pisze:Przeżyłam wprawdzie "lekki" szok, poznawszy wiek Uteny (myślałam, że ma co najmniej osiemnaście lat, a tu taki zonk)
Szoczek w kontekście bodaj 33 odcinka jak najbardziej zrozumiały, czyż nie?
Lenneth pisze:poza Tougą i jego obleśną klatą
Wiecznie prezentowaną (wraz z rozpiętymi spodniami) pod sam koniec serii w towarzystwie równie rozebranego Akio na wyrku w czasie pojedynków na arenie... A tak nieładnie odpowiedział Nanami, kiedy nieopatrznie zrozumiał że ta woli dziewczynki w odcinku z jajkiem, a tu taki zonk :lol:
Lenneth pisze:zazdrości Kozue o Mikiego

Kod: Zaznacz cały

Wśród fanów Uteny krąży całkiem mocna teza, że ta dwójka miała jakieś doświadczenie z twincestem, ale Miki z nieznanych nam powodów przerwał to, a Kozue stara się usilnie na nim odegrać. Scena w czasie wspólnej kąpieli i przyłożeniem brzytwy do gardła w filmie jeszcze bardziej mnie utwierdzała w przekonaniu że to fakt.
Lenneth pisze:A jeśli już o pojedynkach mowa, to jest jeden (...)

Kod: Zaznacz cały

Tak, ten pojedynek był genialny... Ale to IMO dopiero ujawnienie historii Mikage i tego co się tak naprawdę stało, sprawiło, że ten odcinek oglądało się tak świetnie.
Co do pojedynków to jeszcze raz wspomnę - teksty piosenek w ich czasie grających - chwilami po prostu powalające.
Lenneth pisze:Khem. Poczekamy, zobaczymy, czy zakończenie serii rzeczywiście jest takie zue. :>
To zależy jak je odbierzesz :P Chociaż w sumie... jak zwykle, szczęście w nieszczęściu i poczucie tego, że zrobiono to co było trzeba, nawet za najwyższą cenę, a efekt był właściwy ;>
Lenneth pisze:W międzyczasie udało mi się obejrzeć całe Fayt/stay night (ale o wrażeniach innym razem, bo już mi się pisać nie chce) i stwierdzam, Gveir, że mocno przesadziłeś z tym tragizmem. Przecież to typowy japoński happy end był normalnie. O.o
Dla mnie to wcale nie był happy end, dobrze wiedząc że to japoński nawet :>

Kod: Zaznacz cały

Po prostu zakończenie kiedy Saber pogodziła się z losem i zrobiła jeszcze raz to samo do mnie nie trafia, absolutnie. Nawet mimo tego, że Shiro podszedł do tego z optymizmem (kretyńskim dodajmy), a Saber odeszła czując że zrobiła co to musiała i była szczęśliwa. Po prostu nienawidzę japońskiego fatalizmu (i jakiegokolwiek innego), a to był jego idealny przykład.
I na wielkiego grzyba, po prostu mnie to zakończenie (jak i całe anime) ruszyło, o. Zadowolona, wredna babo? ]:>

Ósmy tom Hellsing już jest :] I tak jak poprzednich kilka, całkowicie poświęcony walce w obronie Anglii (ilość wydarzeń, jako takich, maleje z tomu na tom, ale akcja cały czas intensywna i dzieje się wiele). Cóż... rysunek cały czas trzyma poziom, ale chyba jest nieco gorszy niż w kilku poprzednich (tam był zabójczy po prostu). Vitorii mało, ale za to na pierwszym planie jest całkowicie Alucard i Ojciec Andersen...

Kod: Zaznacz cały

I w końcu widzimy kim jest Alucard - po prostu Dracula, ale kto powie że się tego nie spodziewał? :lol: 
A kiedy już Aluś zdejmuje ostatnie ograniczenie mocy i pokazuje swoją prawdziwą postać... MOC! Przystojna gadzina była z tego Vlada Tepesa, miał świetną zbroję, włos długi a czarny, diaboliczną bródkę i zacny miecz :] A resztę tomu zajmuje ostateczna bitwa pomiędzy Alucardem i Andersenem... W monologu poprzedzającym ostateczne 'poświęcenie' Ojca, Alucard mnie zaskoczył i całkowicie powalił - aż takich słów z jego strony się nie spodziewałem, tak samo jak scen ukazujących jego przeszłość. Nieźle to pogłębiło Alusia - i dopiero dodało postaci mocy ^^

No i obejrzało się FLCL. Thy Power Cosmic! :D Ale to w sumie wszyscy widzieli więc powiem jeno, że Haruko jest boska, humor niszczy na całej linii, a typowy dla Gainax'u dosyć poważny przekaz o dorastaniu jest bardzo fajny a sensowny.
We are the outstretched fingers,
That seize and hold the wind...
Awatar użytkownika
Ababeb
Dark Flan
Dark Flan
Posty: 1244
Rejestracja: pn 25 kwie, 2005 15:12
Lokalizacja: Czwórmiasto

Post autor: Ababeb »

Gveir pisze:No i obejrzało się FLCL. Thy Power Cosmic! :D
Chyba sobie przypomnę to anime, bo pamiętam z niego tylko tyle, że ten gość z glonami zamiast brwi jeździł maluchem. I Haruko jest chyba jakąś krewną Pedobeara. _^_
Gveir pisze:Z tego roku zostało jeszcze Lucky Star...
O właśnie, niedawno je zakończyli. Wrażenia: chyba tworzone specjalne dla /b/tardów. Klon Azumangi specjalnie dla pedofili, ale i tak jakoś przyjemnie się ogląda. Słowem komentarza, komiks podwędzony z M-Chan.
Obrazek
The Schrödinger's cat paradox outlines a situation in which a cat in a box must be considered, for all intents and purposes, simultaneously alive and dead. Schrödinger created this paradox as a justification for killing cats
Awatar użytkownika
Lenneth
Moderator
Moderator
Posty: 2189
Rejestracja: sob 30 paź, 2004 11:53
Lokalizacja: W-wa

Post autor: Lenneth »

Gveir pisze:W sumie to nawet sam nie wiem, czemu od razu nie zacząłem oglądać dalej, od Syndicate _^_
No ja tym bardziej nie wiem. _^_ Może do podjęcia downloadu zachęci Cię fakt, że przez epizody 21-22 regularnie przewija się bardzo piękna, częstokroć naga blondynka? :] A jeśli wolisz ciemne futerko, to w porządku - w tych epach jest również dużo Mao... :>

A tak całkiem na marginesie: wkurza mnie nachalna kryptoreklama w DTB. Nie wiem i nie chcę wiedzieć, jakie firmy sponsorują studio BONES, ale czy naprawdę w każdym, dosłowie każdym odcinku musi się pojawiać obrzymie logo Pizza Hut? _^_ A nie, sorry, w dwóch ostatnio obejrzanych przeze mnie epach nie było (cud nad cudy!) w tle żadnej pizzerni - była za to pizza na wynos! Zgadnijcie, w jakim pudełku... _^_
Aż dziw, że Hei jeszcze nie pracuje/ nie jada regularnie w Pizza Hut. _^_
Gveir pisze:Teges no... Isohunt wciąż dysponuje dystrybucjami chodzącymi od klienta do klienta owego sklepu bardzo szybko (na dodatek najlepszymi na rynku), cóż się stało?
Widzisz, ja zaopatruję się w innym sklepie (poleconym przez Kaina), który pozwala mi kupować poszczególne odcinki w bardzo krótkim czasie. Ale teraz odcinki 36-37 się skończyły, w związku z czym cierpię. Isohunt, o ile mi wiadomo, nie dysponuje pojedyńczymi epami. :cry:
*cough, cough* A może komuś z tutaj obecnych będzie się chciało załadować te dwa epy na MU albo RS? ^___^ Bo cliffhanger bardzo mnie boli... :cry: a w sklepie mimo wszystko nie zanosi się na rychłą dostawę z magazynu.
Gveir pisze:A widziałaś już to, kiedy kolejne róże za plecami naszych dwóch największych przystojniaków z samorządu są po kolei zestrzeliwane przy każdej patetycznej wypowiedzi? Albo jak jeden drugiego na rowerze wozi? Mistrzostwo świata
W tej serii cały humor jest z reguły mistrzowsko śmieszny, może poza jednym niechlubnym wyjątkiem - Chuuchuu. Szczerze mówiąc, bo obejrzeniu drugiego epa miałam ochotę rzucić Utenę w diabły, tak mnie dobijała ta wsadzona na siłę maskotka. Nadal mnie zresztą dobija, ale ostatnio zrobiło się jej jakby mniej. _^_
Gveir pisze:A relacje pomiędzy nimi - jeszcze lepiej ukazane. (...) A co najlepsze - wszystko kręci się w okół d...., ekhem, pomysłów Freud'a, ale za to jest niesamowicie subtelnie przedstawione, a jednocześnie przekazuje bardzo silne emocje. Największa zaleta serialu.
...Dokładnie to samo chciałam napisać poprzednim razem, ale zabrakło mi słów - bah, nie potrafiłabym tak pięknie oddać istoty rzeczy, jak Ty to właśnie uczyniłeś. :]
Gveir pisze:Szoczek w kontekście bodaj 33 odcinka jak najbardziej zrozumiały, czyż nie?
You don't say? :shock:
Ta kreskówka, jak w mordę jeża strzelił, propaguje seks z nieletnimi i kazirodztwo, że już o innych karalnych czynach nie wspomnę. Nie, żeby mnie to jakoś szczególnie bulwersowało, ale... WTF? Przecież ten film mogą oglądać również dorośli! :lol:
Gveir pisze:Wiecznie prezentowaną (wraz z rozpiętymi spodniami) pod sam koniec serii w towarzystwie równie rozebranego Akio na wyrku w czasie pojedynków na arenie...
To tego momentu jeszcze nie doszłam (będzie w następnym, brakującym odcinku...), ale przeżyłam już Tougę i Akio fotografujących się na samochodzie, oraz Tougę i Shionjiego prezentujących swe wyprężone w łuk klaty... ot tak, bez powodu. Nikt mi nie wmówi, że to są w pełni zdrowi umysłowo, heteroseksualni chłopcy. :lol: Zwłaszcza Touga musi skrywać jakieś długo tłumione namiętności pod płaszczykiem plejboja i miłości do Uteny. _^_
...Damn, serio, te gładziuchne, wyskakujące znienacka klaty są obleśne - i to mówię ja, na codzień rozkochana w bishounenach... _^_
Gveir pisze:A tak nieładnie odpowiedział Nanami, kiedy nieopatrznie zrozumiał że ta woli dziewczynki w odcinku z jajkiem, a tu taki zonk :lol:
Bardziej wolałam odcinek, w którym podpuszczał ją na incest, a potem (po długiej ciszy wypełnionej np. rechotaniem żab) dodawał "...Żartowałem". :lol:
Gveir pisze:

Kod: Zaznacz cały

Wśród fanów Uteny krąży całkiem mocna teza, że ta dwójka miała jakieś doświadczenie z twincestem, ale Miki z nieznanych nam powodów przerwał to, a Kozue stara się usilnie na nim odegrać. Scena w czasie wspólnej kąpieli i przyłożeniem brzytwy do gardła w filmie jeszcze bardziej mnie utwierdzała w przekonaniu że to fakt.
Akurat w taką ideę uwierzę bez mrugnięcia powieką, bo wszystkie słowa/zachowania/aluzje Kozue wyrażnie na to wskazują - i nie trzeba być ślepym fanem twincestu, żeby je zauważyć.
Gveir pisze:Co do pojedynków to jeszcze raz wspomnę - teksty piosenek w ich czasie grających - chwilami po prostu powalające.
Ja tylko się momentami zastanawiam, czy te słowa są naprawdę tak głębokie, jak myślisz. Owszem, w większości piosenek natychmiast widać jakiś związek z prezentowanym pojedynkiem, ale kto wie, może teksty były komponowane na zasadzie: "o, to jest długie i bardzo mądre słowo, i to, a weźmy jeszcze dorzućmy tamto do rymu..." :lol:
Gveir pisze:Dla mnie to wcale nie był happy end, dobrze wiedząc że to japoński nawet :>

Kod: Zaznacz cały

A co miał biedny Shirou zrobić, złapać ją za rękę i siłą zmusić do pozostania? (O ile to w ogóle było możliwe, bez Świętego Graala...?) Nie wiem, czy wtedy ich związek by wypalił - Saber chyba do końca życia obwiniałaby siebie/ jego za ucieczkę od opowiedzialności, brak poniesionych konsekwencji za swoje czyny jako Arturia.
A zresztą, obecne zakończenie napełnia widza lekką melancholią i jest o wiele piękniejsze, bardziej zapadające w pamięć niż oklepany happy end z cyklu: "podjęli jedyną słuszną decyzję, hajtnęli się i mieli trójkę dzieci, a Sakura i Rin przychodziły ich od czasu popilnować" _^_
Dalej mi się nie chce pisać recenzji FSN, więc skrobnę tylko kilka luźnych uwag:
1) Seiyuu Archera nie kaleczy angielskiego!!!! OMG!!!!! Niemożliwe!!oneone111one!!! Do dziś mi się szczęka z wrażenia nie domyka.
2) Chara design i "mięciutka" grafika zasługują na najwyższe uznanie. Muzyka była idealnie dobrana i świetnie towarzyszyła całej serii, aczkolwiek w oderwaniu od anime nie słucha się jej już równie dobrze.
3) Walki dynamicznie i świetnie zaaranżowane. Najbardziej przypadły mi do gustu oba pojednki Saber/Assassin.
4) Aż do pojawienia się Assassina bardzo brakowało mi w tym anime jakiegokolwiek sensownego bishounena (o Shirou za chwilę), ale kiedy tylko moje oczy padły na tego pana, wiedziałam, że już będę oglądać do końca. :lol:
5) Sakura w stroju sadomaso, jęcząca jak bohaterka hentaja? WTF? Ja rozumem daleko posunięty fanservice dla męskiej części widowni (sceny Saber/Rin, Saber w kąpieli, biust Rider, etc.), ale to już było małe przegięcie. O.o (Najgorsze, że sama się wtedy niezdrowo podnieciłam. XD)
6) Odcinek z obowiązkową randką dwójki głownych bohaterów tak bardzo odstawał od tematyki/klimatu reszty serii, że aż ścierpły mi zęby. (Wszyscy zabijają się nawzajem, ale przecież trzeba pójść oglądać ryby...) Na szczęście zakończenie tego odcinka już nie było jedną wielką kliszą.
7) Rin. Była. Piękna. Charakter, design, włosy, ciuchy, wszystko przypadło mi do gustu. ^^ Robiłam jej screena w dosłownie każdej klatce. Saber też była piękna, ale na miejscu Shirou chyba wybrałabym dziewczynę z bardziej stanowczą osobowością...
8)......Last but not least. Fate/stay night zainteresowałam się oczywiście wyłącznie dlatego, że gówny bohater trochę mi kogoś przypominał z wyglądu. *COUGH* Gdyby tylko nie te złote oczy i niedorozwój mózgowy wypisany na twarzy kiedy Emiya robi zeza... Na szczęście im dalej w serię, tym bardziej Shirou robi się Junioropodobny. :] :lol: Chłopak przestaje zachowywać się jak świętoszkowaty fajtłapa, nabiera jaj, uczy się asertywności, wpada w gniew, krwawi (...bez komentarza :lol:) i generalnie staje się bardzo szorstki i męski jak na swoje możliwości. Nie powiem, cieszyło mnie to bardzo. Bohater dorósł do stawianych mu oczekiwań. :]

...To znaczy, chcę rzec, że FSN to bardzo dobra i godna polecenia seria. :]
Awatar użytkownika
Gveir
Moderator
Moderator
Posty: 2966
Rejestracja: pn 22 maja, 2006 18:37
Lokalizacja: Newport City

Post autor: Gveir »

Ababeb pisze:I Haruko jest chyba jakąś krewną Pedobeara. _^_
I nie tylko Haruko...
Lenneth pisze:No ja tym bardziej nie wiem. _^_ Może do podjęcia downloadu zachęci Cię fakt, że przez epizody 21-22 regularnie przewija się bardzo piękna, częstokroć naga blondynka? :] A jeśli wolisz ciemne futerko, to w porządku - w tych epach jest również dużo Mao... :>
Już są wszystkie, pora zacząć ściągać ;] Cóż, wolę ciemne futerko :P
Lenneth pisze:Aż dziw, że Hei jeszcze nie pracuje/ nie jada regularnie w Pizza Hut. _^_
Tym się różni amerykański product placement od japońskiego - numer z pracą w PH przeszedłby w USA, w anime już nie za bardzo...
Lenneth pisze:Widzisz, ja zaopatruję się w innym sklepie (poleconym przez Kaina), który pozwala mi kupować poszczególne odcinki w bardzo krótkim czasie. Ale teraz odcinki 36-37 się skończyły, w związku z czym cierpię. Isohunt, o ile mi wiadomo, nie dysponuje pojedyńczymi epami. :cry:
Ale przecież przy kupowaniu batch'a (całości serii), wystarczy sobie w programie kupującym odznaczyć te epy, których nie chcemy... przynajmniej w tym którego używam i wielokrotnie to pomagało wielce...
Lenneth pisze:*cough, cough* A może komuś z tutaj obecnych będzie się chciało załadować te dwa epy na MU albo RS? ^___^ Bo cliffhanger bardzo mnie boli... :cry: a w sklepie mimo wszystko nie zanosi się na rychłą dostawę z magazynu.
Dwa ostatnie? Nie ma problemu :] Dzisiaj wieczorem/jutro rano będą w sklepie...
Lenneth pisze:Szczerze mówiąc, bo obejrzeniu drugiego epa miałam ochotę rzucić Utenę w diabły, tak mnie dobijała ta wsadzona na siłę maskotka. Nadal mnie zresztą dobija, ale ostatnio zrobiło się jej jakby mniej. _^_
E tam, aż tak drażniący nie był, ale nie przeszkadzało mi to za każdym razem życzyć mu, żeby się udławił raz a porządnie, za każdym razem kiedy to robił -_-" Chociaż w odcinku z jajkiem jego rola była na tyle specyficzna, że można było na to oko przymknąć ;]
Lenneth pisze:...Dokładnie to samo chciałam napisać poprzednim razem, ale zabrakło mi słów - bah, nie potrafiłabym tak pięknie oddać istoty rzeczy, jak Ty to właśnie uczyniłeś. :]
Powiedz lepiej, że już Ci się nie chciało pisać ;>
Lenneth pisze: You don't say? :shock:
Ta kreskówka, jak w mordę jeża strzelił, propaguje seks z nieletnimi i kazirodztwo, że już o innych karalnych czynach nie wspomnę. Nie, żeby mnie to jakoś szczególnie bulwersowało, ale... WTF? Przecież ten film mogą oglądać również dorośli! :lol:
I niestety ich by to najbardziej uszkodziło psychicznie :lol: Zwłaszcza w kontekście tego, jak to jest ukazane - to po prostu jest tam normalne i jakoś nikogo za specjalnie nie bulwersuje, a jak ktoś ma coś przeciw, to robi się z niego warzywo (narzeczona Akio...). Przy czym w filmie jest jednak nieco to stonowane, ale jednocześnie bardziej dosłownie pokazane.
Lenneth pisze:To tego momentu jeszcze nie doszłam (będzie w następnym, brakującym odcinku...), ale przeżyłam już Tougę i Akio fotografujących się na samochodzie, oraz Tougę i Shionjiego prezentujących swe wyprężone w łuk klaty... ot tak, bez powodu. Nikt mi nie wmówi, że to są w pełni zdrowi umysłowo, heteroseksualni chłopcy. :lol: Zwłaszcza Touga musi skrywać jakieś długo tłumione namiętności pod płaszczykiem plejboja i miłości do Uteny. _^_
Hmm... a mi się wydawało, że ci dwaj to jednak tak ukazywali się pod koniec serii, niekoniecznie w tych dwóch odcinkach ;] Co do fotek - to był po prostu szczyt wszystkiego. Plus naczelny symbol falliczny - samochód. Zdrowie umysłowe to jeszcze mają może normalne, ale hetero to już zupełnie nie - chociażby "homoerotic sword pulling" (jak to ktoś ładnie napisał na pewnej stronie o Utenie XD ) z klaty Tougi, wykonywane przez Sayonji'ego...
Lenneth pisze:...Damn, serio, te gładziuchne, wyskakujące znienacka klaty są obleśne - i to mówię ja, na codzień rozkochana w bishounenach... _^_
Klata Akio w każdym odcinku z samochodem, anyone?
Lenneth pisze:Bardziej wolałam odcinek, w którym podpuszczał ją na incest, a potem (po długiej ciszy wypełnionej np. rechotaniem żab) dodawał "...Żartowałem". :lol:
W całej scenie coraz bardziej czerwona Nanami była za każdym razem najlepsza XD
Lenneth pisze:Akurat w taką ideę uwierzę bez mrugnięcia powieką, bo wszystkie słowa/zachowania/aluzje Kozue wyrażnie na to wskazują - i nie trzeba być ślepym fanem twincestu, żeby je zauważyć.
Co bardziej pozbawione opanowania reakcje Miki'ego na te zagrywki świadczą jeszcze bardziej że to fakt, tak samo jak ukradkowo rzucane spojrzenia.
Lenneth pisze:Ja tylko się momentami zastanawiam, czy te słowa są naprawdę tak głębokie, jak myślisz. Owszem, w większości piosenek natychmiast widać jakiś związek z prezentowanym pojedynkiem, ale kto wie, może teksty były komponowane na zasadzie: "o, to jest długie i bardzo mądre słowo, i to, a weźmy jeszcze dorzućmy tamto do rymu..." :lol:
Cóż, to może być niezaprzeczalnie fakt, ale znając ludzi co stoją za Uteną i samo napakowanie serii i filmu ilością symboli, metafor i odniesień sprawia że jakoś trudno mi uwierzyć w takie olewackie podejście :P

Kod: Zaznacz cały

Wiesz co tak naprawdę drażniło mnie w tym zakończeniu Fate/Stay Night? Shiro - od razu uśmiechnięty, radosny, może tam w sobie smutek jakiś krył, ale podejście w stylu "Musiało tak być, musiało, teraz żyjemy dalej, a piękne wspomnienia pozostają" drażni mnie niesamowicie - jak cały fatalizm. Chyba że szybko 'pocieszyła' go Rin, a on z tego entuzjazmu nie tylko jej spać nie dawał, ale i jakoś na wyżyny morale się wzniósł _^_ [size=4]Tak, to zakończenie aż tak bardzo mnie drażni.[/size] 
Lenneth pisze:1) Seiyuu Archera nie kaleczy angielskiego!!!! OMG!!!!! Niemożliwe!!oneone111one!!! Do dziś mi się szczęka z wrażenia nie domyka.
A i nawet samo zaklęcie jego Reality Marble było fajnie napisane. Btw., zauważyłaś kim naprawdę był Archer? 8)
Lenneth pisze:2) Chara design i "mięciutka" grafika zasługują na najwyższe uznanie.
A zauważyłaś, że mniej więcej około 17-20 odcinka grafika nieco podupadła? Zdarzały się paskudne kiksy w niektórych miejscach, twarze były brzydko narysowane, a miny wręcz karykaturalne - ale na szczęście pod koniec znów było świetnie.
Lenneth pisze:3) Walki dynamicznie i świetnie zaaranżowane. Najbardziej przypadły mi do gustu oba pojednki Saber/Assassin.
Chociaż tu miałem kilka zastrzeżeń, kilka z nich dało się rozwiązać lepiej... Ale tak czy tak było naprawdę nieźle.
Lenneth pisze:5) Sakura w stroju sadomaso, jęcząca jak bohaterka hentaja? WTF? Ja rozumem daleko posunięty fanservice dla męskiej części widowni (sceny Saber/Rin, Saber w kąpieli, biust Rider, etc.), ale to już było małe przegięcie. O.o (Najgorsze, że sama się wtedy niezdrowo podnieciłam. XD)
Bo to anime zrobione na grze, gdzie scenek rodzajowych było sporo, oj sporo. Saber/Rin/Shiro się nawet zdarzyło przecież, a i tak ostro utemperowali wszystko. Np. przed ostatnią bitwą, kiedy Shiro poszedł do Saber i 'uzupełnili manę', co dało się zauważyć po tym, że Saber zapinała koszulę pod szyją - i tak jest delikatnie :lol:
Lenneth pisze:7) Rin. Była. Piękna. Charakter, design, włosy, ciuchy, wszystko przypadło mi do gustu. ^^ Robiłam jej screena w dosłownie każdej klatce. Saber też była piękna, ale na miejscu Shirou chyba wybrałabym dziewczynę z bardziej stanowczą osobowością... 8)
...i była wręcz chwilami bliźniaczo podobna do Asuki z NGE 8) Ale jak się popatrzy na imageboardy i ilość artów, to od razu widać że panom do gustu przypadłą bardziej Saber, chyba ze względu na co ciekawsze pomysły, które podchodzą po mocne moe ;]
Lenneth pisze:......Last but not least. Fate/stay night zainteresowałam się oczywiście wyłącznie dlatego, że gówny bohater trochę mi kogoś przypominał z wyglądu. *COUGH*
Wiesz że to już naprawdę, ale to naprawdę jest choroba? XD
We are the outstretched fingers,
That seize and hold the wind...
Awatar użytkownika
CoD
Kupo!
Kupo!
Posty: 108
Rejestracja: czw 30 cze, 2005 17:45

Post autor: CoD »

Uffff... przebrnąłem przez prawie cały topik

@up & @up-up

FSN to naprawdę dobre anime, jednak w moim przypadku dostałem niezłego doła po obejrzeniu ostatniego epizodu :/...

wywód:

Większość shonenów kończy się happy endem, seineny natomiast właśnie "czymś takim", czego doświadczamy w FSN - why is it? Nie mogą zrobić kilku anime z zakończeniem choć odrobinę odmiennym? Ostatnio po obejrzeniu 3 - słownie trzech serii pod rząd dostałem takiego doła, że nie wychodziłem z domu przez dwa dni :roll: . Przykład zakończenia, które IMO, totalnie nie powinno mieć miejsca - Claymore - dlaczego Claire, nie zabiła Priscilli (i przy okazji tego denerwującego dzieciaka Rakiego...) :/ ten shonenowy happy end całkowicie zniszczył klimat serii, jakoby z założenia mającej prowadzić do zemsty, jak to się wogle stało, że anime/manga (o zgrozo... pewnie manga też się skończy w podobny sposób :evil: ) została uznana za twór dla osób w wieku nastu lat :?.

Jako wielki otaku, od razu po "odzyskaniu neta" stworzyłem sobie listę anime, ktore zamierzam "kupić" ( "kupuję" wyłącznie rawy i dualki, forumowiczom krypty polecam "zamawianie" anime od l33t-raws - bardzo dobra jakość, którą popsuć mogą jedynie dość marne suby w języku polskim, dostępne na stronie, w której nazwie znajdziemy słowo anime i skróconą wersję angielskiego słowa "napis do filmu" :mrgreen: ).

Obecnie zająłem się oglądaniem dopiero niedawno ukończonej serii, mianowicie Kaze no Stigma (stygmaty wiatru?) bardzo zabawne anime z dodatkiem fantasy i romansu ;). Tło openingu i endingu jako takie, słyszało się nie jedną lepszą piosenkę początkową, ale nie to jest tutaj ważne. Niezwykły klimat tej serii tworzy ciekawie skonstruowana fabuła i całkiem nieźle wykreowani bohaterowie. Jak dla mnie, jedynym mankamentem Kaze no Stigma (no może prócz kiepskiej imo muzyki) jest kiepskie wydanie płytek - mianowicie hardsuby :/.

W moim nowym koszyku anime znajduje się jeszcze sporo niewymienionych pozycji, o których napiszę następnym razem (jak już ktoś odgadnie quiz anime -.-)



W następnym odcinku:
-nowe anime maniako-oglądaka
-ubustwiane mangi :wink:
Haū! Omochikaerī!

Gumon hyakushutsu...

Yuri est ars boni et aequi
Awatar użytkownika
Lenneth
Moderator
Moderator
Posty: 2189
Rejestracja: sob 30 paź, 2004 11:53
Lokalizacja: W-wa

Post autor: Lenneth »

Darker Than Black skończył się już jakiś czas temu, a zatem najwyższa pora na małe podsumowanie z mojej strony, bo inaczej zdążę zapomnieć, co w ogóle miałam do powiedzenia. _^_

Co pierwsze: seria niestety nie utrzymała początkowego poziomu i zaplątała się nieco w postmodernistycznym chaosie. Łączenie wątków śmiertelnie poważnych z epami śmiesznymi, lekkimi, praktykuje się w anime nie od wczoraj, ale zazwyczaj ma to sens tylko wtedy, kiedy cały serial posiada mocny fabularny kręgosłup, biegnący w określonym kierunku. DBT wprawdzie może się poszczycić głównym wątkiem, ale wątek ten bardzo stracił na sile, kiedy obudowano go komediowymi przystawkami i nieco sztucznym chara developmentem. (Tak, sztucznym. Yin. Dwa epy o niej. Cięcie. Huang. Dwa epy o nim. Cięcie. Mao. Dwa epy o nim. Cięcie. I tak w kółko. Brakuje płynności. Takie rzeczy może pasują do dwustuodcinkowych tasiemców z ich wszechobecnymi flashbackami, ale w 'normalnych' seriach jak DBT zżerają i tak już okrojony czas antenowy.)

Nie, żeby mi się ten chara development nie podobał (praktycznie każdy ep trzymał mnie w emocjonalnym napięciu), ale nie ma co ukrywać: był stosunkowo płytki (a jaki miał być, kiedy epy trwają po 20 minut?) i nadmiernie poszatkowany.

Ok, lecimy dalej: teh main plot. Doczekał się rozwinięcia, kilku zwrotów akcji i jakże typowego, otwartego zakończenia - czyli widzowie muszą sobie sami dopowiedzieć resztę, załatać dziurawy scenariusz i wyjaśnić kilka tajemnic, co to je scenarzysta radośnie namnożył. Cóż, lata oglądania anime nauczyły mnie cenić takie zakończenia. Generalnie wszystko, co nie kończy się rzezią całej obsady, można zaliczyć do kategorii "uff, udane zakończenie". A że mimo wytłumaczenia paru spraw świat przedstawiony dalej stanowi dla mnie zagadkę, to już mój problem. Nie, nie sądzę, żeby dodatkowy, 26-ty ep, którzy łaskawie będę mogła zakupić na DVD (zapewne) w niedalekiej przyszłości, odpowie ma wszystkie moje pytania, tudzież wyjaśni, co z Heyah.

Nie, to nie było złe zakończenie, momentami nawet bardzo ładne, ale ja tam wolę konkrety podane jak na tacy, a tych nie było znów tak wiele (lub były tak skondensowane, że momentami nie nadążąłam za przyswajaniem informacji zawartych w dialogach). A Syndykat to już w ogóle osobna kwestia...
Na moje szczęście, nie zawiódł mnie wątek Hei-Kirihara oraz nieunikniona scena demaskacji naszego bohatera - żałośnie krótka, ale mimo wszystko cool. :]

Kod: Zaznacz cały

Kirihara: Machinasai...! Matte, Li-kun!
Hei: *dramatyczna pauza, ostry obrót, spojrzenie spod maski* Li-to iu otoko mou inai. *odwrót*
Omdlałam z wrażenia. ^^ XD
Cóż na to poradzę, kocham takie sceny. :]

Ładna była także wiadoma scena romantyczna z Amber, końcówka z Yin, wybór Huanga, wiele innych pomniejszych motywów. Nie powiem, całą serię oglądało się miło, był suspens, dobry humor, dużo dramy. Hei zdecydowanie przypadł mi do gustu, podobnie jak większość pozostałych postaci. Nie zmienia to jednak faktu, że z potencjalnie świetnego serialu wyszła nieco miałka papka, i już nie mogę nazwać tego anime wybitnym.
Gveir pisze:
Lenneth pisze:A jeśli wolisz ciemne futerko, to w porządku - w tych epach jest również dużo Mao...
Cóż, wolę ciemne futerko
Ty zoofilu! :<
Gveir pisze:
Lenneth pisze:Aż dziw, że Hei jeszcze nie pracuje/ nie jada regularnie w Pizza Hut. _^_
Tym się różni amerykański product placement od japońskiego - numer z pracą w PH przeszedłby w USA, w anime już nie za bardzo...
Haha, w ostatnich epach rozkręca się apokalipsa, a Pizza Hut dalej trwa na posterunku. :]

Ok, mniejsza o to, przejdźmy do Uteny. :>
Gveir pisze:Ale przecież przy kupowaniu batch'a (całości serii), wystarczy sobie w programie kupującym odznaczyć te epy, których nie chcemy... przynajmniej w tym którego używam i wielokrotnie to pomagało wielce...
W momencie, w którym pisałeś te słowa, miałam jeszcze starą wersję torrenta i nawet mi się nie śniło o takich fanaberiach. :] Dopiero tydzień temu zainstalowałam nowszą kopię i załapałam, o co Ci chodzi. XD
Bah, ale to i tak nie ma już znaczenia, bo w magazynie była świeża dostawa i już od jakiegoś czasu jestem po ostatnim epie. ^^ (Teraz tylko czekam, aż dojedzie zamówiona kinówka. ^^)

Ponieważ lubię narzekać, ale już to zrobiłam wyżej pod adresem DTB, to napiszę tylko, że spodziewałam się bogowie-wiedzą-czego (np. czegoś bardziej surrealnego, bardziej yuri, etc.), a dostałam dość przewidywalne zakończenie -- bah, jakbym już od co najmniej dziesięciu epów wstecz nie wiedziała, kim jest Dios i Koniec Świata. _^_ Myślałam też, że moc, której tak pożądali wszyscy bohaterowie, będzie jakaś taka bardziej... uh, specjalna? A tu klops, kolejne otwarte zakończenie poprzedzone pseuo-filozoficznymi wywodami. :lol: Zaczynam się już naprawdę do tego przyzwyczajać. :lol:

Nah, mimo wszystko podtrzymuję swoją poprzednią opinię: Utena to bardzo dobra, niesztampowa, zapadająca w pamięć seria. :]
Gveir pisze:Powiedz lepiej, że już Ci się nie chciało pisać
Ostatnio nigdy mi się nie chce; teraz też się muszę zmuszać do stukania w klawiaturę, dammit.
Gveir pisze:

Kod: Zaznacz cały

Wiesz co tak naprawdę drażniło mnie w tym zakończeniu Fate/Stay Night? Shiro - od razu uśmiechnięty, radosny, może tam w sobie smutek jakiś krył, ale podejście w stylu "Musiało tak być, musiało, teraz żyjemy dalej, a piękne wspomnienia pozostają" drażni mnie niesamowicie - jak cały fatalizm. Chyba że szybko 'pocieszyła' go Rin, a on z tego entuzjazmu nie tylko jej spać nie dawał, ale i jakoś na wyżyny morale się wzniósł _^_

Kod: Zaznacz cały

Bah, you don't get it, do you? &#58;&#93; Widziałeś kiedyś anime, w którym na zakończenie pokazują Ci bohatera w depresji, wpadającego w anoreksję, tracącego włosy i tępiącego sobie żyletki o własne żyły? Nie, bodaj w każdym anime, niezależnie od stopnia szczęśliwości zakończenia, w ostatniej scenie dostajemy na deser błękitne niebo razem z przesłaniem pt. "life goes on".
Shiro, biorąc pod uwagę jego charakter i głębię uczuć, najprawdopodobniej przeżywał utratę Saber i dalej ją przeżywa - może nie ryczy w poduszkę i nie robi z siebie emo, ale na pewno zdarza mu się zamyślić głęboko i szukać samotności. Niemniej jednak, epilog FSN jest krótki - choć w porównaniu z niektórymi seriami, to nawet bym go długim nazwała... - i po prostu zabrakło w nim miejsca na ukazanie długiej przemiany wewnętrznej naszego bohatera, ewolucji jego uczuć, od żalu po akceptację. Po prostu twórcy serii chcieli zrobić rzecz z pozytywnym - hm, albo nie-do-końca-negatywnym XD - przesłaniem, no i co w tym złego? Wycięli więc sceny "in between" i zostawili nam Shiro pogodzonego już z losem. A co miał zrobić, jeśli się nie pogodzić? Pochlastać się? _^_
Gveir pisze:nawet samo zaklęcie jego Reality Marble było fajnie napisane.
Zgadza się. :) Zazwyczaj Engrish w anime to bezsensowny zlepek słów, tutaj na szczęście było (w co wciąż trudno mi uwierzyć!) inaczej.
Niestety, Tohsaka i jej "niemiecki" to już kompletnie inna historia. Moje uszy krwawiły. >_<
Gveir pisze:Btw., zauważyłaś kim naprawdę był Archer?
Tja... po przestudiowaniu Wiki. :lol: Inaczej bym się nie domyśliła, hinty w postaci wisiorka i niektórych enigmatycznych tekstów Archera były dość luźne. (Chociaż... może i bym na to wpadła, ale dopiero po całej serii.)
Gveir pisze:A zauważyłaś, że mniej więcej około 17-20 odcinka grafika nieco podupadła? Zdarzały się paskudne kiksy w niektórych miejscach, twarze były brzydko narysowane, a miny wręcz karykaturalne - ale na szczęście pod koniec znów było świetnie.
A... może i tak było, bo rzeczywiśnie, z tych epów mam jakoś mało popstrykanych screenów.
Gveir pisze:Bo to anime zrobione na grze, gdzie scenek rodzajowych było sporo, oj sporo.
Wiem. Wiki. :]
Gveir pisze:Saber/Rin/Shiro się nawet zdarzyło przecież, a i tak ostro utemperowali wszystko. Np. przed ostatnią bitwą, kiedy Shiro poszedł do Saber i 'uzupełnili manę', co dało się zauważyć po tym, że Saber zapinała koszulę pod szyją - i tak jest delikatnie
To nawet fajne było. Takie namnożone niedopowiedzenia dają duże pole wyobraźni i są o wiele przyjemniejsze niż klisze w stylu "ups, przyłapałem cię w kąpieli".
A, przypomniała mi się scena ze związanym Shiro, Illyą i "Would you become my Servant?" Haha, wyobraźnia pracuje. ^___^
Gveir pisze:Wiesz że to już naprawdę, ale to naprawdę jest choroba? XD
Nie zamierzam się leczyć, dobrze mi w moim różowym świecie. ^__^ XD

Haha, teraz oglądam RahXephona, chyba wyłącznie dlatego, że główny bohater jest zabójczo cudny, ma przepiękne oczy *___* i... cholernie przypomina mi Squalla. XDD Nie, serio, poza tym seria jest nudna jak flaki z olejem, ale po prostu nie mogę oderwać wzroku od Ayato. *___* Jest niesamowity zarówno w wersji "słodki szczeniaczek", "emo", "zuo", jak i "wkurzony fajter". :]

Anyway, aktualnie jestem w połowie serii i ciężko mi idzie. Szczerze mówiąc, po anime o mechach spodziewałam się... bo ja wiem, więcej akcji, więcej dynamiki? Jednak zamiast radosnej naparzanki w wykonaniu kawałków metalu, RahXephon to przede wszystkim różne stany emo u głównego bohatera. Ayato siada za sterami swojej maszyny, leci na spotkanie wroga... i najczęściej trafia do świata swoich wewnętrznych przeżyć - od tego, czy się z nich wyrwie, zależy powodzenie całej walki, która najczęście kończy się po jednym, dwóch ciosach w realu. _^_
Nie jestem jakąś wielką fanką mechów i kina akcji, ale niestety, to anime momentami mocno przynudza, a licznie namnożone wątki miłosne nie służą budowaniu napięcia. Pierwsze epy były naprawdę dobre - tajemnica błękitnej krwi, wojna na zewnątrz Tokio, etc, ale potem drama trochę siada.

Trzeba jednak podkreślić, że seria może poszczycić się szerokim wachlarzem fajnych postaci (wyjątek: Quon. Must. Die.), ciekawym konceptem (oparcie wszystkiego na muzyce) oraz przepiękną kreską. Zobaczymy, może jeszcze zaskoczy...


EDIT: Zmieniłam zdanie. RahXephon to bardzo dobra seria jest, tylko szkoda, że dopiero od połowy. ^___^
Ostatnio zmieniony śr 05 gru, 2007 18:33 przez Lenneth, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Faris
Malboro
Malboro
Posty: 1028
Rejestracja: wt 18 sty, 2005 20:31
Lokalizacja: Poznań

Post autor: Faris »

Wzięłam się znowu za oglądanie animców, na szczęście udało mi się natrafić na ciekawe serie. *___*

Wczoraj ukończyłam Gainaxowskie Tengen Toppa Gurren Lagann. Przyznam, że na początku mnie szczególnie nie zachęciło, ale nasłuchałam się o tym wiele, więc to przebolałam i brnęłam przez kolejne epy. Skończyło się na tym, że obejrzałam w cztery dni, pożerając kilka odcinków dziennie. TTGL okazało się być naprawdę wciągające...choć trudno mi tu kogokolwiek zachęcać, bo nie mam pojęcia, w czym tkwi jego siła. Nie mamy do czynienia ze szczególnie odkrywczą fabułą, postacie, przynajmniej przez pierwszę połową nie reprezentują sobą nic specjalnego. No i zdecydowanie nie jestem fanką mecha. Więc osochosi? o_O Lecz po kolei.
Główny bohater, Simon, jest szczególnie uzdolnionym... kopaczem(można zaryzykować stwierdzenie, że cała fabuła skupia się wokół jego wiertła XD). Od urodzenia zamieszkuje podziemną wioskę, w której wraz z resztą mieszkańców jest uwięziony - praktycznie niemożliwe jest wydostanie się na powierzchnię. Pewnego dnia, ów chłopaczek odkopuje fragment dziwnego mecha - Ganmena, dzięki któremu udaje mu się z tego 'więzienia' wyrwać wraz ze swoim przybranym bratem, Kaminą (klasycznym 'cool' guyem). Po drodze wpadają na boobz, yyy, znaczy się, różowowłosą Yoko, z którą wydostają się na powierzchnie. I tutaj pojawia się zuo - nie wszyscy wydają się zadowoleni z faktu, że po planecie spacerują sobie wolni ludzie. Pomimo, że dark side jest w tym przypadku całkiem liczne, wystarczy, że wymienię pewnego Virala...(ach, ten głos *__* poza tym ostatnio mam słabość do blondynów, tak więc łatwo wywnioskować, że to moja ulubiona postać XD)
W sumie już krótko streściłam sam początek - i tak, zdaję sobie sprawę, że brzmi standardowo. Ale na początku ostrzegałam, że nie można się tu spodziewać zawikłanych intryg xD Na pochwałę zasługuje szybka akcja - nie ma zbytnich dłużyzn, sporo dało się upchnąć w tych 27 epach. Osobiście bardziej spodobała mi się druga połowa serialu (anime dzieli się na dwie części, które się wyraźnie od siebie odcinają), ale jeżeli kogoś zupełnie odrzuci po pięciu, sześciu i ma się zmuszać do kontynuowania - nie zachęcam, bo też może się na niej zawieść. Ah, mówta co chceta, i tak jest love.

Ah - TTGL ma świetny soundtrack. Od "'Libera me' from hell" nie mogę się oderwać >.<

Zaczęłam od Gurrena, bo jestem jeszcze 'na świeżo', ale jako pierwszą powinnam wymienić jeszcze inną serię, która wywarła na mnie wielkie wrażenie - "Mononoke". Zaprowadziła mnie (dzięki głównej postaci) ona na sam skraj mojego fangirlizmu XD Z pewnością nie każdemu się spodoba, bo anime jest dość specyficzne, spotkałam się z wieloma zarzutami dotyczącymi 'brzydkiej, dziwnej kreski', ale według mnie jest...piękna *_______*. To po prostu trzeba samemu zobaczyyyć.
Całość (12 epizodów, można doliczyć też doliczyć arc "Bakeneko" z "Ayakashi ~ Japanese Classic Horror") podzielona jest na kilka części, każda z nich niesie inną opowieść związaną z japońską kulturą i historią. Je wszystkie wiąże postać Medicine Seller'a, (sprzedawca leków brzmi dziwnie XP) który nie jest bynajmniej jakimśtam sprzedawczykiem, tylko specem od rozprawiania się z demonami. I to jak się rozprawia! *_* Zanim jednak uda mu się odpieczętować swój miecz, dzięki któremu pozbędzie się sił nieczystych, musi poznać tak zwane Katachi, Makoto i Kotowari (Form, Truth i Regret) danego Mononoke. Tak więc w celu uzyskania wszelkich informacji musi przeprowadzić swego rodzaju dochodzenie wśród zebranych w najbliższym otoczeniu osób. Przyznam, że pomysły bywają naprawdę ciekawe :] I miejscami makabryczne, bo serię można podpiąć również pod horror. Jeżeli ktoś lubuje się w tajemniczych, naprawdę zeschizowanych klimatach, gorąco zachęcam - "Mononoke" jest istną perełką. Mogę spokojnie zaliczyć je do moich najukochańszych serii.

Aaaaaach, Kusuriuriiiii *ślińślińśliń* XD


Poza tym, mam ochotę zabić subberów Sayonara Zetsubou Sensei - nie, tempo '1 odcinek na trzy tygodnie', podczas, gdy seria już jakiś czas temu się zakończyła, naprawdę nie jest zadowalające. :573:
Na szczęście już szykuje się drugi sezon na osłodę *__*
Awatar użytkownika
kilmindaro
Cactuar
Cactuar
Posty: 537
Rejestracja: pn 18 cze, 2007 21:39
Lokalizacja: Terra

Post autor: kilmindaro »

Faris pisze:bo nie mam pojęcia, w czym tkwi jego siła. Nie mamy do czynienia ze szczególnie odkrywczą fabułą, postacie, przynajmniej przez pierwszę połową nie reprezentują sobą nic specjalnego. No i zdecydowanie nie jestem fanką mecha. Więc osochosi?
Może o to, że to dzieło po prostu epickie? Epickie pojedynki, kwestie pełne patosu i ogólnie pojętej podniosłości oraz ogóle kopanie tyłków złym na całego? IMO właśnie ta epickość jest jednym z głównych elementów czyniących TTGL świetnym anime. Pozato motyw rewolucji - mój ulubiony ze wszystkich we wszystkich możliwych dziedzinach (poza rewolucją by sięgnąć po władze totalitarną \../ ). A, i jeszcze: anime nie jest do końca robione na poważnie, więc jest jako-taką parodią wszystkich mechanime (Ganmeny z mimiką twarzy, King "Banan" Kittan, wrogie maszyny o sami-wiecie-jakim-kształcie z końcowych epów, czy chociażby epickie rozmiary coponiektórych mechów). W TTGL są momenty, w których nietrudno o łezkę smutku spływającą po policzku, ale i do wybuchów histerycznego śmiechu. No i, ehem, wiertła. Są duże. XD. Akcja jest, jak już zostało wspomniane, szybka i nie ma wielu dłużyzn. No i postacie: różnorodne. Żeby tylko wspomnieć Attenborough ("Beamspam McMuppet" XD).

10/5

Tyle byłoby, gdyby nie okularki Kaminy. Z nimi mamy 9001/5.
Awatar użytkownika
Cierń
Cactuar
Cactuar
Posty: 419
Rejestracja: pn 18 lip, 2005 22:25

Post autor: Cierń »

Zakończyłem oglądać niedawno anime GunGRAVE (jak się jakiś czas temu dowiedziałem powstało ono na podstawie gry XD) Odpowiedzialny za nie jest niejaki Yasuhiro Nightow (tutaj rodzi się pewien problem... otóż odpowiedzialny on jest w sumie za grę... w głównym stopniu. W anime jego rola jest trochę ograniczona. Jednakże historia wiąże się z grą; mijając się w pewnych względach i opowiedziana jest w anime o wiele szerzej, tzn. z dłuższej perspektywy... i tak nie wiadomo o co mi chodzi chyba _^_'), który to zajmował się serią Trigun (i pewne pomysły są powielone i tu). A studio matka, to Madhouse (co już powinno być rekomendacją, czyż nie :> )

Przechodząc do sedna, czyli fabuły. Historia jest pokazana w sposób retrospektywny. Pierwszy odcinek pokazuje tajemniczego bohatera przyczepionego do dziwnej aparatury zwanego Grave, Beyond the Grave Tak przy okazji, to jego wygląd rysuje się nawet oryginalnie... mogę rzec jest stylowy... wymyślny kapelusz, fikuśny płaszcz etc. Tak samo dwa duuże pistolety (Hellsing anyone?), którymi się posługuje jak i "trumna" posiadająca wyrzutnię rakiet i karabin maszynowy; zawieszona na gustownych łańcuchach. Słowem cudak XD Poznajemy również starszego jegomościa (po ubiorze, jakże często używanym we wszelkiego rodzaju produkcjach; łatwo możemy domyślić się, że jest jakiegoś typu technikiem, naukowcem) oraz młodą dziewczynkę o imieniu Mika. W sumie pierwszy odcinek jest wyrwany strasznie z kontekstu, tak więc widzimy wydarzenia (walki z potworami zwanymi Orcman), strzępki informacji, plejadę postaci przy długim stole bossa. Temu akurat towarzyszy "oślepiające słońce" i styl pokazywania, tak, by oglądający nie domyślił się kim owi bohaterowie są (taa akurat XD).
Od drugiego odcinka cofamy się wiele lat wstecz... poznajemy tam dwóch kumpli: Harrego MacDowela, typa patrzącego w przyszłość, starającego się myśleć długofalowo i Brandona Heata, który to umie się konkretnie bić a przy okazji niewiele mówić (oraz innych, jednakże nie będę się rozpisywał... kto zacznie oglądać, ten się dowie ;) ) Trudnią się oni szeroko pojętą działalnością przestępczą (drobną). Jednakże pewnego razu wdają się w bójkę, która wyglądając w sumie niewinnie doprowadza do strasznych konsekwencji, po których to (w uproszczeniu) nasi bohaterowie wstępują do Syndykatu Millenion prowadzonego przez gościa zwanego Big Daddy. Każdy z nich jednak ma inne powody wstąpienia... Brandonem kieruje miłość do pewnej dziewczyny o imieniu Maria, natomiast Harry pragnie władzy i... wolności. Odtąd zaczyna się ciekawa historia gangsterska, podczas której poznajemy i żegnamy się z wieloma postaciami, między którymi nawiązują się przyjaźnie, jak i następują konflikty interesów. Brutalna rzeczywistość jest podkreślona istniejącym w Syndykacie "żelaznym prawem", które to każe bezzwłocznie zabijać zdrajców.
Krótko mówiąc trup ściele się gęsto, a krew leje się konkretnie. Zwycięża prawo silniejszego... a może by to bardziej uściślić sprytniejszego. Pojedynki są widowiskowe. W pewnym momencie pojawiają się moce nadprzyrodzone (powodując pewne zatracenie się serii), co doprowadza historię na inny etap... nie będę psuł zabawy i pozostawiam to dla tych, którzy po tego animca sięgną.
Czasami nawet pojawiają się momenty dające trochę do myślenia, przez co można zaliczyć ten serial do kategorii lekko ambitniejszych produkcji.

Animacja jest pozbawiona "technicznych fajerwerków" jakże obecnych w nowoczesnych produkcjach (przez co kuleje np. animacja pojazdów), jednak w ogólnym rozrachunku jest niezła... design postaci daje ogólnie radę i można się nacieszyć pomysłami.

Muzyka jest adekwatna do sytuacji, podkreślając w miły sposób akcję (jednakże do kategorii wybitnej ścieżki dźwiękowej jej nie zaliczę)

Podsumowując, po całości mam mieszane uczucia... w końcowych odcinkach widmo gry daje się nieźle we znaki i seria stała się dla mnie lekko nużąca i naciągana (chociaż pojedynki były efektowne i trzymały w napięciu) Ocieńcie sami... w ostatecznym rozrachunku jednak polecę dla miłośników ciekawych postaci, motywu "co władza robi z ludźmi", wszelkiego rodzaju przejawów brutalnej akcji jak i innych mniej lub bardziej istotnych przesłanek. Tyle na dziś ;)
"We carry death out of the village!"
Awatar użytkownika
kilmindaro
Cactuar
Cactuar
Posty: 537
Rejestracja: pn 18 cze, 2007 21:39
Lokalizacja: Terra

Post autor: kilmindaro »

Cierń pisze:"co władza robi z ludźmi"
Czyni ich pięknymi, ot co! :D Harry to, jakby nie patrzeć, pozytywny bohater, na którego złego słowa nie mogę powiedzieć (może tylko za mało motywów just as planned ;( ).
Cierń pisze:W pewnym momencie pojawiają się moce nadprzyrodzone (powodując pewne zatracenie się serii)
IMO największy grzech tego animca. Jeszcze Orcmanów bym zniósł, ale to, co dzieje się potem to już lekkie przegięcie psujące imo klimat anime. Tak to była miła i ciekawa opowieść gangsterska, a zrobiło się... no właśnie :/ Mimo wszystko warte polecenia.
Cierń pisze:jak się jakiś czas temu dowiedziałem powstało ono na podstawie gry XD
Pierwsze słyszę xD
Awatar użytkownika
Lenneth
Moderator
Moderator
Posty: 2189
Rejestracja: sob 30 paź, 2004 11:53
Lokalizacja: W-wa

Post autor: Lenneth »

Dobra, jakiś czas temu skończyłam oglądać RahXephona, a że od czasu mojego ostatniego posta ma własna, rodzona opinia nt. owej serii zmieniła się radykalnie - bo to dobre anime jest! - może skrobnę jakieś krótkie podsumowanie, zanim zapomnę, o czym w ogóle było to anime.

Btw, nie ma to jak rozbudowane, źle ułożone zdania z masą powtórzeń. :wink: Ale do rzeczy!

To nieprawda, że seria jest nudna. Okej, środek nieco siada pod względem dramaturgii, ale druga połowa wynagradza wszystko. Wracamy do Tokio Jupiter, zaczyna się wyjaśniać, po co w ogóle toczy się ta wojna, "siły dobra" przeżywają jeden wewnętrzny kryzys za drugim. Podobały mi się nieco odmienne postawy dwóch głównych dowódców, obraz zniewolonego społeczeństwa wewnątrz kopuły, nowa determinacja Ayato, jego konfrontacja z matką, która w rzeczywistości okazała się kimś innym, etc.

Odcinki z Asahiną, zwłaszcza ten ostatni - rewelacja, to naprawdę mnie zaskoczyło i mocno mną trzepnęło (Ayato zresztą też trzepnęło). Motyw totalnej beznadziei i prawie kompletna anihilacja wszystkiego pod koniec serii - też dobre. Samo zakończenie w pełni mnie usatysfakcjonowało:

Kod: Zaznacz cały

Yay, wreszcie happy end rodem jak z telenoweli, zmarli wstali z grobów i jest nowy dzidziuś. Super, nie widziałam czegoś tak szczęśliwego w anime od czasów Czarodziejki z Księżyca, czyli od prawie dziesięciu lat. XD &#91;Nawet Kenshin, mimo ślubu i bachora, kończy się sami-wiecie-jak.&#93; I dobrze, niech będzie taki happy end, dla odmiany.
Oczywiście nie liczyłam na wyjaśnienie tajemnic dotyczących Babenheima (ort?) i jego muzycznych dzieci, samego pojawienia się Mulian, RahXephona, etc. - bo i po co? W scenariuszach anime cudów nie ma, jest za to wszechobecna mistyka, bo tak. :lol:

Anyway, w drugiej części serii postacie zdążyły mi się już przegryźć, wyszły na jaw bardzo ciekawe związki łączące niektórych bohaterów, z plątaniny romansów wyłoniły się naprawdę fajne pary i prawdziwe uczucia. Pomysł przesunięcia czasowego był IMHO świetny; początkowo patrzyłam na romans Haruki i Ayato z politowaniem, za to pod koniec serii, kiedy wyjaśniło się "co i jak", śledziłam ich losy jak urzeczona. Podobała mi się też pewna doza realizmu w tej mydlanej operze - nie każdy znalazł miłość swego życia, albo mógł się długo nacieszyć partnerem/partnerką. Bah. W końcu trwała wojna. :>

Trochę szkoda, że w serii zabrakło mecha!akcji z prawdziwego zdarzenia. W jednym z odcinków wrogi golem jest zbyt daleko, żeby RahXephon/Ayato mógł ciachnąć go (ją?) mieczem albo udusić, więc scenarzyści natychmiast wciskają mu do ręki bardzo praktyczny łuk kyudo... i od tego czasu wszystkie walki trwają już po piętnaście sekund, niechybnie po to, żeby zostało więcej czasu antenowego na budowanie dramy między poszczególnymi bohaterami i tworzenie emo-napięcia wokół Ayato... Uf, przynajmniej w drugiej połowie serii jest to dobrze zrobione i bardzo przyjemne w oglądaniu, inaczej bym nie wyrobiła.

Generalnie polecam tę serię każdemu, szczególnie fanom sci-fi i oper mydlanych (aczkolwiek w dobrym tego słowa znaczeniu, w końcu to anime, nie jakiś brazylijski produkt), ze względu na w/w wątki romansowe oraz rodzinne ("jestem twoim bratem, ojcem i ciotką twojej matki w jednym", etc. XD). Komedi praktycznie tu nie ma, ale to nie szkodzi, serial nie jest wcale przyciężki. Akcja od pewnego momentu naprawdę wciąga. Chara design, tła, animacja i oprawa muzyczna liczą się na ogromny plus - anime jest całkiem nowe i śliczne (...jak wszystko spod ręki BONES *cough*).

A nawet jeśli ktoś ma w głębokim poważaniu wszystkie racjonalne powody, dla których warto sięgnąć po RahXephona, to przypominam, że główny bohater jest niesamowicie smacznym ciasteczkiem.*

*Wait. Czy naprawdę jedyne, co mnie interesuje w anime to bishouneni...?

...Erm.

Na to wygląda. XD
Ostatnio zmieniony śr 05 gru, 2007 18:30 przez Lenneth, łącznie zmieniany 2 razy.
Awatar użytkownika
Garnet
Ifrit
Ifrit
Posty: 3000
Rejestracja: sob 13 wrz, 2003 12:33

Post autor: Garnet »

Perfect Blue w najnowszym Kinie Domowym:>

btw. w tym temacie są chyba najdłuższe posty na forum xD
Kiri kiri kiri kiri kiri kiri!
Awatar użytkownika
Cierń
Cactuar
Cactuar
Posty: 419
Rejestracja: pn 18 lip, 2005 22:25

Post autor: Cierń »

Dzisiejszy odcinek; dotyczący a jakże anime; poświęcony będzie ParadiseKiss. Ogólne wrażenia mam wyśmienite... Ale zacznę od początku, czyli fabuły. Dla uściślenia, to pierwszy raz spotkałem się z tematyką projektowania strojów w anime XD Więc zderzyłem się można powiedzieć z pewną w moim odczuciu świeżością :)
Historia kręci się wokół pewnej grupy uczniów z technikum artystycznego (?), która to zajmuje się projektowaniem sukni na konkurs (którego zwycięzca nota bene dostaje stypendium w Londynie), Grupa ta spotyka się w pewnym specjalnym miejscu, a należą do niej: główny projektant Jouji "George" Koizumi (Len :> coś dla ciebie... dla takiej postaci MUSISZ oglądnąć to anime; jeżeli już tego nie zrobiłaś :D )i pomocnicy Miwako (słodka różowa panienka), Arashi (punk, chłopak poprzedniej) i Isabelle (od początku przypuszczałem, że z tą postacią jest coś nie tak XD). Nie muszę chyba podkreślać, że tylko jedna osoba może pojechać na to stypendium...Poszukują oni jednak modelki na kontest... i w tym momencie poznajemy Yukari najgłówniejszą bohaterkę anime. Jest to dziewczyna w wieku 18 lat (jak praktycznie wszyscy z dotychczas wymienionych) o długich czarnych włosach i ładnej buzi oraz w ogóle figurze :D Panienka jest w ostatniej klasie szkoły i na horyzoncie pojawiają się egzaminy (które to na marginesie nie będą zbyt szablonowo zdawane) Podoba jej się chłopak Hiroyuki Tokumori chodzący do tej samej klasy w dodatku nie zauważający (lub nie chcący zauważać) tego jak zachowuje się wobec niego Yukari. Oczywiście wszystko do czasu, gdy George nie pojawi się na horyzoncie :evilbat:

Starczy tych zawiłości fabularnych, bo w tym tempie przedstawię całą fabułę (chociaż jak czytam to, co napisałem do tej pory, to wygląda to trochę dziwacznie... i nie wiem, czy ten gąszcz jest w jakimkolwiek stopniu zrozumiały :lol:)

Przejdę do wrażeń wzrokowo słuchowych. Kreska strasznie się mi podoba... postacie w moim odczuciu wyglądają bardzo naturalnie (chociaż dla humoru czasami wprowadzany jest styl uproszczony... dając naprawdę niezły ubaw) Wygląd twarzy sprawia bardzo pozytywne uczucia... ach te cudne oczka ;). Dodatkowo skoro anime kręci się wokół mody, to grzechem byłoby nie wspomnieć o strojach. Te są naprawdę wymyślne i to nie tylko same one, ale w połączeniu z odpowiednimi fryzurami postaci i ich biżuterią powtykaną tu i ówdzie dają naprawdę zapierające dech w piersi rezultaty ^^
Muzyka ogólnie klimatyczna... nie przeszkadza. Opening wpadł mi w ucho (nawet czasami zdarza mi się zanucić jakieś fragmenty XD), ale wybranie jako kawałka kończącego piosenkę zespołu Franz Ferdinand to strzał w dziesiątkę. Cholernie klimatyczne i pasujące w 100 %

Na zakończenie wspomnę, że anime jest typu sh&#333;jo, co mówi samo za siebie. Jednak jako przedstawiciel płci męskiej świetnie się przy nim bawiłem, a zawiłości uczuciowe między bohaterami bardzo mi się podobały. Takie anime z uczuciem trafiło w moje gusta i dobrze się przy nim bawiłem. Polecam gorąco :D :D
"We carry death out of the village!"
Awatar użytkownika
Gveir
Moderator
Moderator
Posty: 2966
Rejestracja: pn 22 maja, 2006 18:37
Lokalizacja: Newport City

Post autor: Gveir »

Jako że w końcu obejrzałem Darker Than Black do końca...
Lenneth pisze:DBT wprawdzie może się poszczycić głównym wątkiem, ale wątek ten bardzo stracił na sile, kiedy obudowano go komediowymi przystawkami i nieco sztucznym chara developmentem. (Tak, sztucznym. Yin. Dwa epy o niej. Cięcie. Huang. Dwa epy o nim. Cięcie. Mao. Dwa epy o nim. Cięcie. I tak w kółko. Brakuje płynności. Takie rzeczy może pasują do dwustuodcinkowych tasiemców z ich wszechobecnymi flashbackami, ale w 'normalnych' seriach jak DBT zżerają i tak już okrojony czas antenowy.)
E tam... To nie było takie złe, zwłaszcza w przypadku odcinków z Huang'iem. Za to te o Mao były raczej kiepskie, a te o Yin zbyt sztampowe. A u Huang'a wygrzebali nawet coś ciekawego i dali uzasadnienie dla jego zachowania.
Lenneth pisze:. A że mimo wytłumaczenia paru spraw świat przedstawiony dalej stanowi dla mnie zagadkę, to już mój problem. Nie, nie sądzę, żeby dodatkowy, 26-ty ep, którzy łaskawie będę mogła zakupić na DVD (zapewne) w niedalekiej przyszłości, odpowie ma wszystkie moje pytania, tudzież wyjaśni, co z Heyah.

Kod: Zaznacz cały

Nie wyjaśni zapewne nic _^_ Ani skąd się wzięło Heaven's Gate, co dokładnie się stało w Ameryce Południowej, skąd się wziął Syndykat, ani do cholerki jasnej w jaki sposób Hei pozyskał umiejętności po siostrze i czy to co gadali na końcu &#40;o tym że jest człowiekiem&#41; to fakt, czy tylko tak go próbowali podnieść na duchu; ani pewno też dokładna natura Kontraktorów nie zostanie wyjaśniona...
I tu od razu powiem, że zakończenie było nieco zbyt chaotyczne, obsada zaczęła padać jak muchy, a samo postępowanie niektórych postaci słabo umotywowane... No i przez tą ilość tajemnic i nadmiernej metaforyczności i zdawkowości w dialogach Hei - Amber/reszta trupów samo rozwiązanie jest okrutnie nieczytelne... Ale ma w mordę jeża klimat i swoją logikę ;] Tylko znowu bez większego sensu powybijano większość postaci w ostatnich chwilach serialu :/
Lenneth pisze:Na moje szczęście, nie zawiódł mnie wątek Hei-Kirihara oraz nieunikniona scena demaskacji naszego bohatera - żałośnie krótka, ale mimo wszystko cool. :]

Kod: Zaznacz cały

Kirihara&#58; Machinasai...! Matte, Li-kun!
Hei&#58; *dramatyczna pauza, ostry obrót, spojrzenie spod maski* Li-to iu otoko mou inai. *odwrót*
Omdlałam z wrażenia. ^^ XD
Cóż na to poradzę, kocham takie sceny. :]
A to jak sobie poszli na 'randkę' też było fajne - jedna z przyjemniejszych scen całego serialu. Btw. ogólnie różne demaskacje Hei'a (szczególnie te emocjonalne) bywały świetne.

Kod: Zaznacz cały

Kiedy w Hell's Gate wysadził łzami jako mały dzieciak, albo flashback'i z Heaven's War...
Przyznam że były zaskakujące, a to znaczy że twórcy przyłożyli się nieźle do stworzenia postaci.
Lenneth pisze:Haha, w ostatnich epach rozkręca się apokalipsa, a Pizza Hut dalej trwa na posterunku. :]
Nawet w zrujnowanych częściach miasta _^_
Lenneth pisze:Ładna była także wiadoma scena romantyczna z Amber, końcówka z Yin, wybór Huanga, wiele innych pomniejszych motywów. Nie powiem, całą serię oglądało się miło, był suspens, dobry humor, dużo dramy. Hei zdecydowanie przypadł mi do gustu, podobnie jak większość pozostałych postaci. Nie zmienia to jednak faktu, że z potencjalnie świetnego serialu wyszła nieco miałka papka, i już nie mogę nazwać tego anime wybitnym.
Lepiej się tego nie dało podsumować :>
Lenneth pisze:

Kod: Zaznacz cały

&#40;...&#41;Po prostu twórcy serii chcieli zrobić rzecz z pozytywnym - hm, albo nie-do-końca-negatywnym XD - przesłaniem, no i co w tym złego? Wycięli więc sceny "in between" i zostawili nam Shiro pogodzonego już z losem. A co miał zrobić, jeśli się nie pogodzić? Pochlastać się? _^_

Kod: Zaznacz cały

Mniej więcej tak?!
Lenneth pisze:Niestety, Tohsaka i jej "niemiecki" to już kompletnie inna historia. Moje uszy krwawiły. >_<
Już ja po niemiecku mówię lepiej - i to naprawdę poważna obelga...
Lenneth pisze:To nawet fajne było. Takie namnożone niedopowiedzenia dają duże pole wyobraźni i są o wiele przyjemniejsze niż klisze w stylu "ups, przyłapałem cię w kąpieli".
I właśnie dzięki takim fajnym szczegółom F/SN jest takie dobre - chociaż 'przyłapałem cię w kąpieli' było, ale za to wykorzystane w zupełnie inny sposób, brawa im za to.
Lenneth pisze:A, przypomniała mi się scena ze związanym Shiro, Illyą i "Would you become my Servant?" Haha, wyobraźnia pracuje. ^___^
Co też podłapało wiele osób i odpowiednie rezultaty obrazkowe można znaleźć na 4chan XD
Lenneth pisze:Nah, mimo wszystko podtrzymuję swoją poprzednią opinię: Utena to bardzo dobra, niesztampowa, zapadająca w pamięć seria. :]
Ale i tak marudziłaś ;>
Lenneth pisze:Nie zamierzam się leczyć, dobrze mi w moim różowym świecie. ^__^ XD
RYSZELIE NA ODDZIALE! :lol:

El Cazador De La Bruja - długo się zbierałem żeby o tym coś porządniej napisać, bo sam nie wiedziałem co w końcu o tym serialu myśleć... I dalej nie wiem _^_ Sam w sobie broni się nieźle. Jako część trylogii Girls-With-Guns nie broni się już prawie wcale. Noir miał mocno rozbudowaną intrygę z wątkiem a'la Illuminati, akcja działa się na całym świecie, klimat był tajemniczo/mistyczny, do tego cały czas było wrażenie uczestnictwa w czymś dużym. Madlax to samo - z tym, że z wojną w tle i epicką, ukrytą zagładą w tle, z wojną na planie pierwszym... A tu jest niby coś takiego, ale podróż zajmuje większość serialu, mało (bardzo) mało akcji, a fabuła posuwa się do przodu bardzo powoli i kończy niesamowicie niesatysfakcjonująco. Za dużo powtarzalnych motywów (jak z zarabianiem kasy). Za to postacie już są ciekawe. Fakt że L.A. był tak drażniący że raz aż naplułem na monitor na jego widok już coś znaczy (btw. po naradzie z Ocajem doszliśmy do wniosku, że to idealna postać dla kil'a ^^ ) :lol: Nadie i Ellis były fajne. Ale w serii zabrakło jakiejś naprawdę ładnej panny. Niby Blue Eyes, kilka ujęć Nadie wyszło super, ale Madlax to żadna z nich nie dorównuje. Trzecim Girls-With-Guns powinien być Avenger -_-" Ale tak marudzę, marudzę, a ogląda się przyjemnie - tylko czemu finałowa część sagi wręcz zaprzeczyła temu co było poprzednio? Scenarzysta nie pił? (Przy tworzeniu Madlax pił wraz z reżyserem - i pisali po pijaku, bo chcieli stworzyć dzieło awangardowe - prawdziwi artyści!) :> Obejrzeć można...

Blood+. Kontynuacja wydarzeń przedstawionych w BLOOD The Last Vampire - do tego jakieś 30 lat później. Saya z serialu nie przypomina zupełnie tej z OVA. Nie wie kim jest, przejawia częsty stan space-out'u, jest łamagą i na dodatek wyjątkowo miłą a wrażliwą. No to przeżywa szok, kiedy po raz kolejny atakują Chiroptera... I tyle o fabule, bo serial jest długi w mój skarb (50 odcinków), zwrotów fabularnych jest bez liku, a postaci jeszcze więcej. Fabuła okazuje się naprawdę niezła, nawet zakończenie na które normalnie bym psioczył ("Let's wait for all that future'll bring..." - chociaż tutaj nie wybili do nogi całej załogi postaciowej serialu) okazało się świetnie wkomponowane w całość - i co najważniejsze naturalne dla całej ciągłości scenariusza. Duuuży plus. Kolejny bardzo duży za postacie. Właściwie postaci jednowymiarowych brak (no, małe wyjątki). Dobrzy mają jakąś skazę, źli nie są źli bez powodu... Szczególnie dobrzy są Kai (higlight dla fanki rudzielców :>) i David - obaj przechodzą zmiany, naturalne, powolne, przyspieszone odpowiednimi wydarzeniami. Plus jajcowny Lewis. Żli też są jak najbardziej fajni - szczególnie Salomon ze swoją zdradziecką/pasożytniczą/egoistyczną ale szczerą miłością do Sayi. Ale żeby nie było za słodko... zawsze musi być drażniący dzieciak. Riku. Modły o jego śmierć długi czas pobrzemiawały w mej komnacie.

Kod: Zaznacz cały

I wysłuchane zostały! YEEEEAH!
Dosłownie tak niesamowicie denerwującego dzieciaka w anime jeszcze nie widziałem. Za to mała Sif, Lulu była całkowicie już do rzeczy - cholernie sympatyczna postać (tak jak i cały wątek Sif). Nieco na początku drażniła Saya... Ale w końcu się rozkręciła (a nawet za 'mniętkich' czasów potrafiła rozwalić całą okolicę...).

Kod: Zaznacz cały

Ale co z tego, jeżeli w drugiej połowie serialu już słabła i zbliżał się sen? I przez to była niezdolna do walki na maksymalnych obrotach... Khem, lekko drażniące
. Co do obrazu - styl jest nieco specyficzny, oj nieco specyficzny, szkoda że nie został w nim użyty taki, w jakim był prezentowany drugi opening. Do twarzy po prostu trzeba się przyzwyczaić. Za to jakość animacji i ilość szczegółów stale spadała na pysk, po 25 odcinku już w dosyć mocnym tempie i tylko przy walkach i co ważniejszych scenach było widać, że coś tam nagle lepiej jest. A muzyka... Openingi są świetne, każdy jeden - energiczne, szybkie i świetnie wykonane, muzyka tak samo zacna. Ogólnie - Ocaj prawy jest i miał rację, dobre anime z subtelnym ukazaniem postaci ich rozwojem i relacjami (nurt wręcz realistyczny... to a point), fajną fabułą, dobrymi scenami akcji (dużo a do tego krwawe, naprawdę krwawe - jak to w przypadku wampirów bywa) i zacną muzą. Oglądać.
Ostatnio zmieniony czw 13 gru, 2007 23:34 przez Gveir, łącznie zmieniany 1 raz.
We are the outstretched fingers,
That seize and hold the wind...
Awatar użytkownika
kilmindaro
Cactuar
Cactuar
Posty: 537
Rejestracja: pn 18 cze, 2007 21:39
Lokalizacja: Terra

Post autor: kilmindaro »

Obejrzałem Revolutionary Girl Utena... nigdy więcej! >.< To anime to droga przez mękę. To piekło na ziemi. To gorsze niż sklep ze słodyczami kiedy ciebie bolą zęby. To gorsze niż harem pełen napalonych lachonów gdy tobie skończyła się viagra >_< This is blasphemy! This is madness! >___>

Pierwsze primo: kreska. Odrzuca. Nowa nie jest, a niektóre elementy projektowanych postaci po prostu mnie odrzucały (okropnie długie stopy i paluchy u dłoni... brr, straszne. Niczym mutacja człowieka z pająkiem >.> ).
Drugie primo: poziom gejowatości. Wymiotować się chce przy czterechsetnej paradującej gołej klacie. A i ten czerwonowłosy (mam słabą pamięć do imion >>) jak przyzywał autko to zawsze w idiotyczno-gejowski sposób robił psedostriptiz pokazując widzowi wszelkie braki urodziwości >> No i sceny w jednym łóżku z innym facetem... błe >.<
Trzecie primo: poziom rhurzu. IT'S OVER NINE THOUSAAAAAAAAAAAAAAND!!!!!!!1 Wszędzie pełno kwiatków, latających płatków, kolorowych i kwiecistych ramek. I Mickey ma głos dziewczyny i wygląda gorzej niż uke uka z rodu chermana. Lolwut? >.<
Czwarte primo: walki. Nudne jak flaki z olejem. Niemal wszystkie przeprowadzane w ten sam sposób. Jedynie ta ostatnia mi się podobała - wreszcie mieliśmy jakieś uniki, sensowne kontry i parady. Choć zbyt krótka była i tak i zbyt mało dramatyczna (może za wyjątkiem udziału w niej Himemijyi.... Himemyiji... Him... no tej burej suki jednej tej :< )
Piąte primo: głupota niektórych bohaterów. Jak można być tak odizolowanym umysłowo od reszty świata żeby sądzić, ze można znjieść jajko, albo że dzwonek dla krów to najnowszy krzyk mody? >.< I transmutacja w krowę... zbyt wielki poziom abstrakcji jak dla mnie. W moim animu lubię realizm :<
Szóste primo: zachwiana hierarchia ważności wątków. Kogo obchodzą rozterki miłosne trzecioplanowych bohaterów? o_____O"
Siódme primo: krew. A raczej jej brak. Niby animu oparte na pojedynkach, ciągle jakaś walka... ale nawet kropelka nie zostaje przelana. Lolwut?
Ósme primo: powtórzenia. Te same, denne klatki są powtarzane wciąż i wciąż w kółko i na okrągło. Jak chociażby jazda windą i tekst o kurczaczku. Albo animacja wyciągania miecza. I potem walka z wymienionym jedynie bohaterem. Lolwut?
Dziewiąte primo: romansidło. In my animu? >______<
Dziesiąte primo: 90% epizodów jest nudna jak flaki z olejem, ewentualnie dziennik ustaw.
Jedenaste primo: pozytywne zakończenie, dające nadzieję, ze wszystko będzie dobrze i wszyscy będą żyć długo i szczęśliwie.
Dwunaste primo: furfagi. Patrz -> epizod z krową.
Trzynaste primo: zniszczenie sukienki na imprezie drogą do zagłady jednostki. Lolwut?

Ale są też pozytywy:

Pierwsze antiprimo: muzyka. Całkiem ładna. Mamy chórek :] Wprawdzie ma wady (śpiewany w jakimś eskimoskim narzeczu a nie po łacinie), ale zawsze chórek :]
Drugie antiprimo: bohaterowie. I ich konstrukcja. Kawał całkiem dobrze odwalonej roboty.
Trzecie antiprimo: humor. Jest. Kilka razy nawet się zaśmiałem :] (in before Chu-Chu, czy jakmutam)
Czwarte antiprimo: fabuła. Odcinki, które nie są kalką epizodów poprzednich mają całkiem zgrabną fabułę ładnie opisującą porysowanie umysłowe coponiektórych bohaterów.
Piąte antiprimo: ilość epizodów. Mogła być większa.


Podsumowując to szczerze się zawiodłem na tym animu, a każdy kolejny epizod to była droga przez mękę. Na szczęście kilkoma ostatnimi epizodami udało się serię uratować. Jednak ogromna większość epizodów to nuda godna niejednej telenoweli. Never Again! >.<

[ Dodano: Czw 13 Gru, 2007 15:03 ]
Za to kinówka... cudeńko! ^__^


...no prawie xD przyczepiłbym się jedynie do do dwóch momentów:

Kod: Zaznacz cały

przeistoczenia sie Uteny w autko i jej zamiana z powrotem w człowieka.
No ja się pytam: lolwut? xD Troszkę naciągane IMO, ale pozato to kawał dobrego animca ^^
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kultura”