Ja odpowiem: wystarczająco szczególowy, aczkolwiek pominięto parę fantastyczcnych scen z Juniorem, blah, blah, blah... :]Boni pisze:Właśnie mam takie pytanko my Dear Deer Czy orientujesz się jak to jest z filmikiem bo wersje Pal Episode 2 zakupiłem. Jest on szczegółowy? Mam nadzieję, że tak, przynajmniej narazie
Btw, wciaż jeszcze nie przeszłam Episode III. _^_ Jakieś pół roku temu (czasu rzeczywistego) wylądowałam na Michtam i jeszcze nie wyszłam ze statku. Zamiast tego zajęłam się nabijaniem wiadomo-komu ataków specjalnych do 25 oraz statystyk do 99/999/9999, co jednak idzie mi dość opornie, bo wiadomo, na dłuższą metę wieje potworną nudą. Ale jestem twarda! Do podbicia zostały mi już tylko Ether Defense, HP i Storm Waltz. Mój Juniorek i tak jest już maksymalnie uber, żaden atak go nie rusza i rozwala wszystko ruchem brwi~~~ <3
Anyway, jakoś mi się nie spieszy do posuwania akcji, bo i tak niechcący zaspojlerowałam sobie zakończenie prawie rok temu. YouTube must die!!!
Hm, jak już tu jestem, to może skrobnę swoje ogólne wrażenia z I i III...
Jedynka rozkręcała się baaardzo wolno i gdyby nie to, że już z góry wiedziałam, co mam w rękach i jak bosko będzie później ^^, rzuciłabym ją w cholerę po którymś z kolei napadzie emo i/lub egoizmu u Shion. Wkurzało mnie praktycznie to, co w Dwójce - główna bohaterka z jej bezdennymi pokładami głupoty i anty-charyzmy (co niestety nasila się z epu na ep), niekończące się, momentami nudne cutscenki, puste, zbyt oszczędne tła, czasem za bardzo wyciszona muzyka, a przede wszystkim masakrycznie długie walki i ładowanie lokacji. Niestety, podczas zdecydowanej większości encounterów należało używać technik, a te miały koszmarnie długie animacje, których oglądanie przestawało bawić już po dziesiątym razie. *sigh*
Inna rzecz, że XS miała całkiem przyjemny poziom trudności. To nie jakiś tam Final, gdzie wystarczy trzymać palec na X i czytać książkę, ewentualnie ustawić gambity i iść na herbatkę.
Btw, zarabianie kasy w kasynie był całkiem dobrym pomysłem. ^^ Aż żal, że w prawdziwym życiu nie można mieć tyle szczęścia w kartach. ^^
Anyway! O ile tempo walk było (delikatnie mówiąc) beznadziejne w I i II, to naprawdę, ale to naprawdę warto było się męczyć z tymi częściami, żeby wreszcie móc zagrać w wyśmienitą Trójkę. ^__^ IHMO najlepsza część cyklu. Gameplay i zadowolenie z rozrywki wzrosło u mnie o 500%. Zwykłe walki trwają krótko, są dynamiczne i efektowne, techniki ładują się błyskawicznie, a pewien specjal z monetami *coughcough* wygląda świetnie. *__* Dodatkowo genialny battle theme, trochę szkoda, że za cichy w stosunku do głosów postaci. Walki z bossami odpowiednio długie z wyważonym poziomem trudności. Miodzio.
Kontynuacja fabuły + sposób jej prezentowania - już nie ma maratonów z cutscenkami - jak najbardziej przypadły mi do gustu. Tylko Shion, cierpiąca na zanik szarych komórek ("Sad being? Kogo Abel może mieć na myśli?"), parrotting syndrome ("Her... sisters...?") uważajaca się za pępek świata i wyładowująca swoje humory na reszcie drużyny (szczególnie na biednym Jinie) wk*rwiała mnie chyba jak żaden inny bohater RPG.
Jedna ogromna wada gry: schrzanili mi ukochanego. _^_ (Nie. Wybaczę.) Odarto go z angstu *sniff* zaś fatalny voice acting zrobił z niego postać komiczną i non-stop podjaranego, sugar-high dzieciaka. Brak tu zresztą konsekwencji... W jednej scenie Jr. skamle jak bezradny przedszkolak "chaaaos, dooo soooomething...!", a zaraz potem Ziggy i Jin nie ruszą się bez jego rozkazu. WTF? >_<
Kod: Zaznacz cały
Również Albedo miał - O ZGROZO - zły głos! Mój ukochany Crispin Freeman tak się przejął odgrywaniem szaleńca, że nie zauważył, że w Trójce Albedo jest już jak najbardziej poczytalny i wolny od U-DO - tak przynajmniej gra go aktor w wersji japońskiej. T_T A tymczasem Crispin tylko niepotrzebnie moduluje głos i wychodzi coś zuego. *waaaaah*
Z jaśniejszych akcentów: muzyka do XSIII jest ge-nial-na. Pięknie skomponowana, do wielokrotnego słuchania, idealnie odzwierciedla klimat tej części, wrażenie 'końca świata' i moralnego niepokoju. ^^ Garnie, możesz sobie mówić co chcesz, ale osobiście uważam, że Kajiura wygrywa z Mitsudą. :]
Na koniec jeszcze jedno wrażenie z gry, pewien fragment, dla którego absolutnie warto jest przechodzić dwie poprzednie części Xeno, nawet jeśli kogoś one nie zachwycają. Chodzi o przewspaniałą 'retrospekcję' desantu na Miltię, która swego czasu wcisnęła mnie w podłogę, że aż znalazłam się na skraju hiperwentylacji.
Kod: Zaznacz cały
Najpierw wydarzenia poprzedzające 'ten dzień', czyli pomaganie Virgilowi, spacerowanie po mieście, wyprawa Shion i Allena do Labiryntu, wolno narastające napięcie. Potem samo oczekiwanie na desant, kiedy akcja przyspieszała jak po równi pochyłej i wreszcie atak, stopniowy rozwój sytuacji aż po punkt kulminacyjny. Gołym okiem można było zobaczyć, jak sytuacja pogarsza się z godziny na godzinę - coraz więcej zniszczeń i zabitych, wszyscy walczący ze wszystkimi (UTIC kontra Federacja kontra Zainfekowani Realianie kontra Zainfekowane URTV), jezuuu.... cudeńko. Zmieniająca się pora dnia i pogoda, potem dźwięki Song of Nephilim, świadomość tego, co się za chwilę stanie... ogromne ciary chodziły mi po plecach i miałam prawie że łzy w oczach. T_T Plus oczywiście TA muzyka (Boże, jeden z moich ulubionych smutnych kawałków w Xeno). Mistrzostwo świata.
AAA, byłabym zapomniała: ja również pragnę podziękować Garnet za zmianę mego życia. ^____^ ( ) Garnie, w Xeno II zagrałabym może i bez Ciebie, ale już tylko wyłącznie Tobie zawdzięczam motywację do przeróbki konsoli Xeno I i Xeno III w moim życiu.
(Boni, to po ile się składamy na pomnik? Z marmuru ma być, a jak! )