Final Fantasy XII
Moderator: Moderatorzy
Masz racje...realizm wtedy siada...ale po co komu realizm w FF? ....na silniejszych wrogach i tak Yuna musi podtrzymywac druzyne przy zyciu, a nawalaja inni...i wtedy znow jest realistycznie^^...a pozatym optymista by powiedzial, ze ma sie wiecej wolnosci :D
No dobra...praktycznie moze to i lepiej, ze nie mozna wszystkiego na maxa wypasic, byle do 255, i ostatnia walke wygrywasz 1 hitem....ale troche mi poprostu brak tego uczucia bycia superbossem
No dobra...praktycznie moze to i lepiej, ze nie mozna wszystkiego na maxa wypasic, byle do 255, i ostatnia walke wygrywasz 1 hitem....ale troche mi poprostu brak tego uczucia bycia superbossem
Jak można się czuć superherosem, skoro superbossowie mają po kilka milionów HP i potężne ataki? To nie drużyna była "wypasiona", a jedynie podniesiono maksymalne obrażenia rownolegle z ilością HP wrogów i ich mocą uderzeniową. Break Damage Limit cieszy tylko na początku, bo postacie wydaja sie silniejsze niż w poprzednich FF-ach, ale z czasem każdy zadaje po 99,999 niezależnie od broni- nuda po prostu xDZamnatou pisze:brak tego uczucia bycia superbossem
Ostatnia walka w FFXII to i tak żadne wyzwanie (jak kazdy koncowy boss w FF ) więc przez zbytnie expowanie można nawet nie zauważyć kiedy wróg umiera _^_Zamnatou pisze:ostatnia walke wygrywasz 1 hitem
Btw bubble w dwunastce dobrze się spisywało- akurat opcja Break HP limit to pomysł całkiem udany :D Liczby 99,999 po każdym uderzeniu mi nie brakowało, bo mój Balthier i tak był groźny i waleczny
Oj, nie pojenaś Jak się pokonało Nemesis'a, to dostawało się Mark Of Conquest, a to było opisane jako coś dla tych którzy przekroczyli bariery śmiertelników. Potem Dark Aeon'y, Niebiańskie Bronie, wróg o nazwie Pokuta... Niby podniesienie poprzeczki, ale i postacie stawały się odpowiednikami postaci na poziomach 'epic' z D&D. I tak było w założeniu.Ivy pisze:Jak można się czuć superherosem, skoro superbossowie mają po kilka milionów HP i potężne ataki? To nie drużyna była "wypasiona", a jedynie podniesiono maksymalne obrażenia rownolegle z ilością HP wrogów i ich mocą uderzeniową. Break Damage Limit cieszy tylko na początku, bo postacie wydaja sie silniejsze niż w poprzednich FF-ach, ale z czasem każdy zadaje po 99,999 niezależnie od broni- nuda po prostu xD
Ale jak mówisz, dupa blada, bp mogli po prostu podzielić ich HP przez 10, tak samo jak nasze 99999 obrażeń i było by to samo
We are the outstretched fingers,
That seize and hold the wind...
That seize and hold the wind...
Co by nieco poofftopować: mnie takie wyzwania w grach nie interesują, bo tracę zapał już w fazie expowania :] Na dobrych chęciach się kończy, bo wychodzi kolejna ciekawa gierka i zainteresowanie mega bossami w tej poprzedniej drastycznie spada :]
Tak było chociażby z FFXII- wzięłam się za hunty i pobocznych bossów tylko po to,żeby przed walka z tymi najpotężniejszymi przerzucić się na DMC i KH2 xD
Choc akurat w przypadku dwunastki nie wykluczam, że zagram w nią jeszcze raz i tym razem nie otworzę tych przeklętych skrzynek, zdobędę Zodiak Spear i będę superbohaterem _^_ Poza tym w żadnym FF nie miałam możliwości sterowania tyloma inteligentnymi i ładnymi postaciami na raz xD
Tak było chociażby z FFXII- wzięłam się za hunty i pobocznych bossów tylko po to,żeby przed walka z tymi najpotężniejszymi przerzucić się na DMC i KH2 xD
Choc akurat w przypadku dwunastki nie wykluczam, że zagram w nią jeszcze raz i tym razem nie otworzę tych przeklętych skrzynek, zdobędę Zodiak Spear i będę superbohaterem _^_ Poza tym w żadnym FF nie miałam możliwości sterowania tyloma inteligentnymi i ładnymi postaciami na raz xD
Ostatnio zmieniony wt 31 lip, 2007 00:50 przez Ivy, łącznie zmieniany 1 raz.
Ja za to na początku chciałam zrobić to wszystko przed zakończeniem (bo po zobaczeniu zakończenia mi się nie będzie chciało tego robić), ale jakoś tak się wzięłam, żeby zobaczyć zakończenie (które swoją drogą było warte przejścia całej gry ^^) no i tak zostawiłam te hunty i inne I nawet Chaosa i Zodiaka mi się nie chce zdobywać Nie wspominając już o tych super-mega bossach Ale ja to kiedyś przejdę Kiedyś...Ivy pisze:wzięłam się za hunty i pobocznych bossów tylko po to,żeby przed walka z tymi najpotężniejszymi
"Na Boga, udawajmy normalnych, skoro nie możemy być normalni, bo inaczej nie wydobędziemy się stąd."
- Schrödinger
- Cactuar
- Posty: 514
- Rejestracja: czw 16 lis, 2006 14:22
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Bah. Nikt mnie nie będzie zmuszał do powtórnego przechodzenia gry wyłącznie dla jakiejś tam włóczni, którą za pierwszym razem mogły zdobyć tylko ofiary (wybrańcy?) losu, już przy pierwszym bossie wsadzające nos do poradnika. Olałam Zodiaka - tja, zawszę mogę spędzić minimum dwa tygodnie czasu rzeczywistego w Henne Mines na otwieraniu jednej skrzyneczki... pasjonujące - i maksowałam/gromadziłam wszystko inne. Nie dorwałam tylko Danjuro, pomimo wielu różnych prób chainowania Larva Eatera. Na liczniku mam grubo ponad dwieście godzin. Dopiero dzis, poukładawszy uprzednio przedmioty w inventory (wszyscy wiedzą już, że jestem pedantką?), wybrałam się wreszcie do ostatniej lokacji i obejrzałam zakończenie.Schrödinger pisze:Też miałem taką ambicję i zacząłem od zera. Nie wytrzymałem więcej niż 2 godziny.Ivy pisze:(...) zagram w nią jeszcze raz i tym razem nie otworzę tych przeklętych skrzynek, zdobędę Zodiack Spear i będę superbohaterem _^_ (...)
Rzecz jasna było trochę rozczarowujące... Wcześniej pokonanie Yiazmata zajęło mi w sumie dwa nużące dni (z licznymi przerwami na zakupy w centach handlowych i prozaiczne obowiązki domowe _^_), a tu nagle wszyscy Otateczni Przeciwnicy padali jak muchy. Co zresztą nie było żadnym wielkim zaskoczeniem, biorąc pod uwagę wcześniejsze Finale, np. FFX i rozdźwięk między bossami z Moster Areny a Yu Yevonem. *cough*
Btw, Ivy, nie miałaś racji! To wcale nie był SUMO!Vayne, tylko HULK!Vayne, a to już istotna różnica. ;]
Anyway! Mam wrażenie, że całe FFXII poszło na widowiskowość i dużą liczbę graficznych fajerwerków, gubiąc gdzieś po drodze rozbudowaną fabułę... trudno powiedzieć, czy mi się to podobało. Na pewno było błyskotliwie - naprawdę dobre dialogi, szkoda tylko, że tak nieliczne - dynamicznie, zachwycająco. Fabuła sama w sobie nie była zła, lecz ginęła w natłoku owych błyskotek. Stosunkowo rzadkie (jak na Finala) FMV/cutscenes i zdawkowo przedstawiona główna linia fabularna w połączeniu w czasochłonnymi, opartymi na lataniu z lokacji do lokacji side questami sprawiały, że momentami 'traciłam kontakt' z bohaterami oraz z podstawowym celem gry. Nie czułam się jak bohater, księżniczka, etc, tylko jak przypadkowy NPC ze świata Invalice, zarabiający na życie spekulacją na bazarku i eliminowaniem monstrów.
Podsumowując, gra podobała mi się jak cholera, ale nie mogę wybaczyć twórcom m.in. tego, że spartolili głównego bohatera - zamiast dać gieroja z krwi i kości, dali przeźroczystego wieśniaka, który absolutnie NICZEGO nie wnosi do fabuły. Vaan nie podejmuje decyzji (chyba tylko te w stylu: na jakiego mobka z tablicy ogłoszeń zapolować dzisiaj?), nie przeżywa dramatycznych rozterek, nie przechodzi wewnętrznej przemiany, nie myśli, nie angstuje, nie jest Podporą i Ostoją drużyny, nie podnieca go kusa spódniczka Ashe... jedynie od czasu do czasu posłuży za comic relief - ale i to nie wychodzi mu najlepiej. Argh. Jest kompletnie bezpłciowy. Jego marzeniem jest zostać Piratem, i jak wynika z outra, to marzenie się spełnia, ale czy gdziekolwiek widzimy drogę do celu? Nie, są tylko schizy Ashe i epickie walki królestw, natomiast prawie ani słowa o Balthierze uczącym Vaana sztuki pilotażu, że już o innych rzeczach nie wspomnę. Argh^2. To po cholerę nam taki bohater, którego pratycznie nie ma?
Druga niewybaczala rzecz: brak rozbudowanych wątków pobocznych, luźne relacje między bohaterami. Każdy z nich jest na swój sposób charyzmatyczny i ma duży potencjał, ale razem stanowią dość przypadkową zbieraninę herosów (ech, jak w prawie każdym erpegu). Chyba jedynym związkiem nakreślonym całkiem fajnie i ciut mniej powierzchownie była para Balthier-Fran, natomiast cała reszta - Ashe-Basch, Larsa-Gabranth, Basch-Gabranth, Larsa-Vayne (*coughineedmoreincestinmylifecough*), Cid-Balthier, Fran-Viera, itp. - pozostawiała palący niedosyt. Zaczynam tęsnić np. za taką FFIX, gdzie nawet mniej ważni, licznie namnożeni bohaterowie wracali od czasu do czasu w różnych cutscenkach, pozwalających stopniowo odkryć ich przeszłość czy charakter.
Noż kurde, jakbym chciała grać w Dostojną, Epicką Fabułę O Zwaśnionych Królestwach, Losie i Przeznaczeniu, a nie w azjatyckiego erpega o skomplikowanych relacjach międzyludzkich, od razu bym dorwała jakąś grę na PC 'made na zachodzie'. _^_ Jakiś nie-Finalowy im ten Final wyszedł. Bardzo dobry, ale cosik szwankujący. Nieprędko do niego wrócę.
Ostatnio zmieniony pn 06 sie, 2007 18:16 przez Lenneth, łącznie zmieniany 1 raz.
- Schrödinger
- Cactuar
- Posty: 514
- Rejestracja: czw 16 lis, 2006 14:22
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
... długo wytrzymałaś ...Lenneth pisze:Na liczniku mam grubo ponad dwieście godzin.
Lenneth pisze:momentami 'traciłam kontakt' z bohaterami (...) Nie czułam się jak bohater (...) tylko jak przypadkowy NPC (...)
Vaan... Ikari Shinji... emo... Lucky Star... Nastały nowe czasy, że właśnie takich bohaterów produkje branża mangi, anime czy gier. Czy chcemy tego czy nie - choć pewnie większość otaku w japonii chcą takich "ciepłych" bohaterów bo mogą bez kompleksów konsumować - te bezosobowe, łatwe do utożsamienia się postacie coraz częściej panoszą się na ekranie i w komiksach. "Gorący" chłopak, który ma kurwiki w oczach (taki jak Amuro Ray z Gundama czy Kapitan Tsubasa) nie są już na czasie.... smutne. troche.Lenneth pisze:spartolili głównego bohatera (...) dali przeźroczystego wieśniaka, który absolutnie NICZEGO nie wnosi do fabuły. Vaan nie podejmuje decyzji (...) nie przeżywa dramatycznych rozterek, nie przechodzi wewnętrznej przemiany (...)
"Jestem pączkiem"
J.F. Kennedy 1963 Berlin
J.F. Kennedy 1963 Berlin
witam :D tych co mnie pamiętają jeszcze i nie
napisze krótko
to miał być filnal fantasy …. pfffff
dla mnie osobiście FF12 jest do bani i pierwszy raz w życiu grając w finala czekałem aż wreszcie go skończę i odłożę do pudelka
hmmmm moze już sie starzeje ale nieee to chyba nie to
ok lecimy :D
powody (minusy):
- bark rozbudowanej, zamieszanej, wciągającej, zmieniającej sie fabuły
- od polowy gry postacie robiły wszystko za mnie (bezsens ;/) biegałem tylko i zwiedzałem mapki, no bez jaj kupiłem wszystkim najlepsze topory i ustawiłem lejcie ile wlezie a jak cos lata to bio i wszyscy padali, ehhhh normalnie padaka
- bossy no bez jaj nie rozwalilem tych najsilniejszych ale co to za bossy tylko ataki fizyczne (znowu ;/)
- brak dobrych filmików, a jak juz cos puścili to takie bezpłciowe, takie suche, takie bez energii bardzo sie zawiodłem
plusy
- ładna grafika
- ostatnia walki z bosem (naprawdę widowiskowe zapodawał mi ciosy :P:P)
- niekiedy fajne lokacje
jestem w pracy i nie mogę sie rozpisywać wiec ogólnie naprawdę sie zwiodłem i moim zdaniem ida w złym kierunku, ja chce sobie pograć a nie zwiedzać lokacje itp. dopiero na końcu jakaś akcja, cos sie ruszyło i milo sie oglądało ostatnie walki
to tyle ode mnie i możecie mnie zjechać z błotem i gadać ze sie nie znam itp ale i tak mam to w d***
po pracy odpale sobie FFX albo FFVII bo mi malo :D
ps. mam nadzieje ze FFXIII będzie inny w 100% niż to coś
pozdro dla starej ekipy no i nowych klubowiczy
garnet łap
napisze krótko
to miał być filnal fantasy …. pfffff
dla mnie osobiście FF12 jest do bani i pierwszy raz w życiu grając w finala czekałem aż wreszcie go skończę i odłożę do pudelka
hmmmm moze już sie starzeje ale nieee to chyba nie to
ok lecimy :D
powody (minusy):
- bark rozbudowanej, zamieszanej, wciągającej, zmieniającej sie fabuły
- od polowy gry postacie robiły wszystko za mnie (bezsens ;/) biegałem tylko i zwiedzałem mapki, no bez jaj kupiłem wszystkim najlepsze topory i ustawiłem lejcie ile wlezie a jak cos lata to bio i wszyscy padali, ehhhh normalnie padaka
- bossy no bez jaj nie rozwalilem tych najsilniejszych ale co to za bossy tylko ataki fizyczne (znowu ;/)
- brak dobrych filmików, a jak juz cos puścili to takie bezpłciowe, takie suche, takie bez energii bardzo sie zawiodłem
plusy
- ładna grafika
- ostatnia walki z bosem (naprawdę widowiskowe zapodawał mi ciosy :P:P)
- niekiedy fajne lokacje
jestem w pracy i nie mogę sie rozpisywać wiec ogólnie naprawdę sie zwiodłem i moim zdaniem ida w złym kierunku, ja chce sobie pograć a nie zwiedzać lokacje itp. dopiero na końcu jakaś akcja, cos sie ruszyło i milo sie oglądało ostatnie walki
to tyle ode mnie i możecie mnie zjechać z błotem i gadać ze sie nie znam itp ale i tak mam to w d***
po pracy odpale sobie FFX albo FFVII bo mi malo :D
ps. mam nadzieje ze FFXIII będzie inny w 100% niż to coś
pozdro dla starej ekipy no i nowych klubowiczy
garnet łap
Mnie tylko zastanowilo ze wszedzie pisano ze FFXII jest gra trudna, dla prawdziwych weteranow. Pomimo kilku problemow (spowodowanych raczej porywaniem sie z motyka na slonce bez dopakowania postaci) wiecej problemow mialem przy FFX czy VII niz przy tej 12... Nie mialem mozliwosci zagrania w FF IX a to dlatego ze moja piekielna PS2 nie chce jej odpalic nawet przez PS1 loadera... Na szczescie mozna juz sobie konwertowac gry PSX na PSP, wiec co prawda ekranik mniejszy ale.. nareszcie bede mial cos na zajecie.. do pociagu tez:) Pozdr!@
Witam. Widzę, że mało komu chcę się męczyć w XII z side quest'ami. Ja dopiero zacząłem grać niedawno, ale jako miłośnik nabijania następnych levelów muszę powiedzieć, że bossowie i mark monstery są póki co banalne (gwoli ścisłości jestem po piaskowym morzu). W każdym finalu szukam wyzwań, ale od Omegi w FF V wszyscy niby mega bossowie pomimo krzyku na ich temat nie dorównują według mnie w/w potworowi. Z tego co czytam w FF XII chyba również nie znajdę jakiejś nader skomplikowanej walki, ale póki co gram dalej, bo gra ogólnie mi się bardzo podoba.
Jako, że jestem teraz chory i siedzę w domu oto jak nabiłem chain :D :
Jako, że jestem teraz chory i siedzę w domu oto jak nabiłem chain :D :