Wstrzymywałam się do wydawania opinii na temat FFXII dopóki nie skonczę gry, ale ponieważ końcowa walka tuż tuż, to już chyba można xD
Przed zagraniem w dwunastkę naczytałam się w tym topicu narzekań i niezbyt pochlebnych opinii, więc podchodziłam do niej ostrożnie. Intro zachęciło i wprowadziło w dobry nastrój, a później było juz tylko coraz lepiej... Co pierwsze rzuciło mi się w oczy - kompletnie inny design- spiczaste nosy i brody, bardziej zróżnicowana tekstura skóry. Postacie zyskują na wyrazistości.
Nie wiem jak mogłam nazywać Ashe drugą Yuną- obraziłam jedną z najciekawszych żeńskich postaci w FF. Nic w sobie nie ma z niedopieszczonej summonerki- zarówno pod względem charakteru jak i wyglądu. Ale najpierw o głównym bohaterze, który najbardziej mnie irytował przed premierą.
Vaan może nie ma jakiegoś cudnego design'u ciuchów i jego fryzura jest wybitnie nie w moim guście, ale cała reszta bardziej niż w porządku. W ogóle bardzo pozytywnie wypadł ten chara design jeśli chodzi o twarze- żadnego Clouda, Tidusa, czy Yuny ( z tym że do tego pierwszego nic nie mam, po prostu pojawia się ciut za często xD). Vaan w dodatku nie jest żadnym gwiazdującym bachorem z beznadziejnymi odzywkami, ale jest znacznie bardziej dojrzały i znośny, niż ta pierdoła Tajdus Wspaniały.
Ashe, jak już wspominałam, wyjątkowo mi sie spodobała. Od pierwszego spotkania widać,że ma charakter i umie walczyć o swoje, nie polegając na pomocy innych. Potrafi machnąc mieczem, zdzielić po twarzy i wykrzyczeć to, co jej sie nie podoba- nawet przed obliczem wroga.
Balthier i Fran - moja ulubiona Finalowa para *_* Nie dosć że bezbłędny design, to jeszcze wysokie IQ i ciekawe charaktery. Balthier to chyba najfajniejszy facet, jakim dane mi było kierować w FF-no, moze obok Squalla. Koszula, skórzane spodnie i kolczyki - ryzykowne połączenie, a wypadło tak dobrze :D Bathier nie tylko wygląda, ale i zachowuje się jak prawdziwy facet- potrafi zażartować kiedy można i zachować powagę, kiedy sytuacja jej wymaga. Jego związek z Fran jest taki niewymuszony, bez zbędnych gestów i słów. Po prostu czuć chemię. Wprawdzie nie skończyłam jeszcze gry i nie mogę wiedzieć, jak to się między nimi działo dalej, ale na tym etapie jestem zauroczona. Fran- piękny króliczek w sado-masochistycznym stroju (od dobrego projektanta xD) Chodzący seksapil, lubię popatrzeć na jej tyłek, chociaż jestem hetero xD Numer jeden wśród kobiecych postaci w Final Fantasy :] Pobiła nawet Lulu.
Penelo- wcale nie przypomina Selphie albo Rikku, choć jej wygląd mógłby to sugerować. Ona też jest bardziej zrównoważona i spokojna, nie ma zwyczaju podskakiwania i klaskania w dłonie, jak cięzko upośledzone panienki z YuRiPa. Jasne, jest miłą słodką dziewczynka, ale ta słodycz nie wywołuje mdłości. Pozytywne zaskoczenie.
Basch- w sumie fajny facet, ale nie zainteresował mnie tak, jak pozostali- może to dlatego,że gra raczej standardową postać
Kod: Zaznacz cały
(niesłusznie posądzany o zdradę, wierny rycerz swojej księżniczki)
. Niesprawiedliwie jednak byłoby nazwać go "nudnym", bo sporo wnosi do samej gry.
Larsa *______________* - cudowne, piękne, słodkie dziecko, które najchętniej bym wyściskała i nie oddała. Kolejny przykład na to,że w dwunastce nawet małolaty maja mózg, a nie puste sloty xDDD Aż mnie korci
Kod: Zaznacz cały
żeby się dorwać do Bahamuta i skończyć grę- chcę dowiedzieć, co się z nim w końcu stanie ( mam swoje podejrzenia xD)
Vayne- zuy braciszek podobał mi sie tylko na przedpremierowych screenach, ale w grze skończył sie już na pierwszej scenie. W sumie to dobrze, bo nareszcie mogę spokojnie kibicować tym dobrym, a to sie w Finalach raczej nie zdarza (nawet jeśli już zaprzyjaźniam się z jakąś drużyną, to i tak czuję wyrzuty sumienia kiedy dokopuję tym złym) Vayne w moich oczach wręcz zbrzydł od czasów pierwszych screenów z FFXII- ani wyglad, ani charakter nie przypadły mi do gustu. Przyznam jednak,ze
Kod: Zaznacz cały
jako villain jest przekonywujący, niebezpieczny i przynamniej nie chrzani przez pół gry o rządzeniu światem. Ma bardziej przyziemne ambicje ( choc gry nie przeszłam, więc nie wiem jak to sie wszystko skończy. Tzn niby sie domyślam,ale licze na zaskoczenie)
Muszę dodać,że amerykański dubbing, po którym zawsze tak przyjemnie mi sie jedzie, został w FFXII zrobiony niemal perfekcyjnie.
Vaan nieco przypomina Tidusa, ale ma znacznie ładniejszy głos pozbawiony tej nieznośnej maniery amerykańskiego bachora. Nie wkurzył mnie ani razu.
Ashe- w miarę mocny głos, ładna barwa i zero delikatnej Yuny. Pozytyw :]
Balthier- piękna barwa i ten pseudo-arystokratyczny ton. Z początku miałam mieszane uczucia, a teraz po prostu kocham *_*
Fran- najseksowniejszy kobiecy głos, jaki słyszałam w amerykańskim dubbingu. Bosh, jak Fran mówi to mam ciarki- brzmi nieco dziecinnie, a przy tym niezwykle pociągająco. Pasuje do postaci i z miejsca zwraca uwagę- można go kochać albo nienawidzieć.
Penelo- całe szczęście, że to nie głos Rikku. Słodki, ale z umiarem. Bardzo dziewczęcy i przyjemny dla ucha.
Basch- Głos ma naprawdę dobry- mocny, ale bez przesadnej dawki testosteronu. Bardzo lubię go słuchać.
Larsa - dobrze wychowany bachor z nienagannymi manierami- wszystko to słychać w barwie głosu, akcencie i doborze słów. Piękny <3
Vayne - ciekawy i pasujący do postaci, tutaj też bez zastrzeżeń.
Chętnie bym się rozpisało o innych postaciach, ale ten post musiałby się rozrosnać to ogromnych rozmiarów xD. Może tylko słowo na temat
Al-Cida- narcyz i dziwak, w dodatku gada z zabawnym akcentem <3
Na koniec dodam- mogi w tej części są naprawdę urocze *_* O niebo lepsze niż różowe maskoty, no i mają w świecie FFXII nieco wiekszą rolę.
Było w skrócie o postaciach i dubbingu, bo zawsze najbardziej zwracam uwagę na te dwie rzeczy. Pod tym względem FFXII jest bliski ideałowi. O fabule też przydałoby się wspomnieć, skoro to gra rpg xD
Po niemal 70 h gry czuję lekki niedosyt jeśli chodzi o fabułę. Sam pomysł na przedstawienie wojny między królestwami i wprowadzenie zuego Imperium to patent dosć stary, ale przedstawiony tutaj w bardzo interesującej formie. Czuć inspirację Gwiezdnymi Wojnami, co akurat zaliczam na plus, bo SW uwielbiam :] Księżniczka wychodząca z ukrycia by walczyć o odzyskanie władzy to tez żadna nowość, jednak nadal wszystko ma w dwunatce swój urok i da się odczuć powiew świeżości. Główny wątek mogę tylko pochwalić, jednak przyczepiłabym się do proporcji historia-eksploracja. FFXII potrafi zarzucić gracza scenkami i filmikami, by za chwilę kazać mu błądzić 2-3 godziny po labiryncie, gdzie nie dzieje sie absolutnie nic. Lokacje są naprawdę imponujące, ale taka wymuszona eksploracja też potrafi znudzić i wywołać frustrację. Przy lokacji Pharos musiałam się bardzo starać, by nie wybuchnąc na widok kolejnego piętra i labiryntu >_> Przeszłam, ale nie wspominam tego doświadczenia jako szczególnie fascynujacej przygody. Trochę mi brakuje scenek z udziałem głównych postaci, a chciałabym ich lepiej poznać. Nie ma też takich wbijajacych w fotel momentów, kiedy to w fabule następuje zwrot o 180 stopni. Z wydawaniem bardziej zdecydowanych opinii wstrzymam sie jednak do obejrzenia outra.
Licencje i gambity uważam za pomysł udany- jest łatwo i przyjemnie, a spora ilość nowych czarów i technik wpływa na urozmaicenie rozgrywki. Niektóre nazwy brzmią śmiesznie (Protectga, Dispelga itd) ale ogólnie rzecz biorąc- magiczny arsenał mamy imponujący
Dopiero zaczynam skupiać się na zdobywaniu lepszego ekwipunku , więc w tej materii nie mam zbyt wiele do powiedzenia. Jest ok.
Mogę sie czepić esperów i quickeningów, bo są mi średnio pomocne, ale staram sie do nich porzekonać
Muszę przyznać,że FFXII zrobił wrażenie. Grafiki nawet nie będę opisywać, ale wspomnę tylko,że przy tworzeniu lokacji powstało niejedno dzieło sztuki. Sama gra wydaje sie być bardziej dojrzała i poważna niż np FFIX, czy FFX i X-2. Pod tym względem to taki mały powrót do siódemki, choć klimatycznie obie gry są baardzo ogległe. Muszę przyznać,że to pierwszy Final, który już od początku sprawia problemy i rzuca gracza na głęboką wodę. Powinno się troche poexpować od czasu do czasu, żeby 5-osobowa grupka wrogów nie stanowiła śmiertelnego zagrożenia. Podoba mi się takze to,że już od poczatku mamy całkiem sporą swobodę poruszania się- z Rabanastre możemy się spacerkiem udać na zwiedzanie niemałych terenów. Czasem mozna sie naciąć na "lokacje śmierci", czyli miejsca, gdzie powinniśmy się wybrać za kilka, kilkadziesiat leveli :D To wszystko daje nam poczucie, że gra nie jest do bólu liniowa, a wrogowie w tajemniczy sposób nie rosną w siłę wprost proporcjonalnie do możliwosci drużyny. Oczywiście zasada ta odnosi się do wyznaczonych fabułą ścieżek, ale dla upartego i wytrwałego w expowaniu gracza kilka dodatkowych lokacji dostępnych jest bardzo wcześnie.
Co najważniejsze- gra mnie wciągnęła i zachwyciła. Zgodziłąbym sie do niektórych minusów, które w tym topicu zostały wytknięte, ale nadal nie potrafię tej gry zjechać za cokolwiek
...się rozpisałam