Strona 14 z 19

: pt 04 wrz, 2009 09:12
autor: Pleiades
Dłuugie będzie, w cholerę !

Uff, dosłownie przez kilka chwil mnie nie było, a Wy tu takie długie posty produkujecie :P
Dobra, po kolei:
AUDION pisze:
Pleiades pisze:Oops... To było nieumyślnie. Przepłaszam..
Patrząc na to, kto w dzisiejszych czasach zostaje idolem (w lepszym tego słowa znaczeniu), to wolę już być bałwanem :) .
Co racja, to racja, bałwanku ;) Sympatyczny bałwanku, dodajmy :)
AUDION pisze:
Pleiades pisze:Ale i tak Cię uwielbiam za Twoje teksty ^^
Zawstydzasz mnie :oops:
Swój do swego ciągnie, Audion. Jesteśmy, jak by nie patrzeć, tym starszym pokoleniem na forum, to jak na staruszków przystało, trzymamy się razem, co nie ? ;)

AUDION pisze:
Pleiades pisze:Nie zmieniają ubrań, ale może się jednak myją ?
Prawda, ale może niekoniecznie :) . Jest jeszcze jedno zdarzenie w grze, które potwierdza teorię braku higieny. Chodzi o paradę w Delling City. Gdzieś czytałem rozważania odnośnie tego, co robiły Iguiony z "niebieską Blobrą" zanim nadeszła pomoc? Z jednej strony chciały ją skonsumować na rozkaz Edei, z drugiej zaś nie mogły się przełamać z wiadomego powodu. Wiele zwierząt stosuje taki zabieg, by odstraszyć napastników :) .
Heheheh, racja :) Chociaż Rincia była w drużynie od dość niedawna, może jeszcze tak bardzo nie woniała, jak choćby Squall czy Zell. No i mniej biegała, mniej się przemęczała od nich, to też nie miała gdzie się spocić, czy umorusać.
Gorzej ze Seiferem. BTW, to jedyna chyba postać w grze, której wygląd faktycznie się zmienia. Co go spotykamy, to jest bardziej umorusany, brudny, ma bardziej zniszczony płaszcz. Hmm, ciekawy zabieg twórców gry ^^
Aha, jeszcze co do mycia przez naszą drużynę - przecież mają przy sobie para-magię, choćby water. Mają też Leviathana. To co za problem umyć się nieco, wodą, pomiędzy walkami ? :P

AUDION pisze:
Pleiades pisze:Proszę, nie rozśmieszajcie mnie już tak !
To przypomnij sobie scenę "erekcji" Vegnaguna, gdy to zobaczyłem niemal zjechałem pod stół (jedyna fajna scena w FF X-2) :D .
Zapodaj mi jakiegoś linka do obrazka albo do YT, bo przyznam się szczerze, że gram w X-2 od dwóch miesięcy i jakoś nie moge przez to przebrnąć, choć gierka sympatyczna. Tego Vegnaguna więc nie kojarzę... :oops:

AUDION pisze: Natchnąłeś mnie, na spółkę z Plei i Microsoftem :) .
http://img181.imageshack.us/img181/5923/love2d.jpg
To jest... piękne ! :D

AUDION pisze:EDIT:
Pleiades pisze:ciekawe, jak np. się biega po Winter Island w tej kusej sukieneczce Selphie
To jedna z pierwszych rzeczy jaka mi przyszła do głowy. Widać wygląda to bardzo naturalnie :) .
W FFX Rikku też nieźle rozebrana biega po ośnieżonej Mount Gagazet... :roll: :roll: Widać te dziewczyny sa tak gorrące, że im to nie przeszkadza...
Lenneth pisze:
Pleiades pisze:Zabiłaś mnie tym tekstem, a przy pierwszym zdaniu leżałam na ziemi i kwiczałam jak głupia
To chyba cytat zapożyczony z ASa, ale głowy nie dam, bo czasem pewne rzeczy na stałe wchodzą mi do słownika i cytuję podświadomie. :lol:
Może niekumata jestem, ale co to AS ? Nawet, jeśli bym wiedziała, to pewnie tekstu bym nie kojarzyła, w każdym razie w odniesieniu do Cida brzmi przednio ^^ Udało Ci się mnie rozśmieszyć :)
Lenneth pisze:
Pleiades pisze:A tak serio, to po tym, jak wraz z drużyną Squall przypomniał sobie w Trabii o ich wspólnej przeszłości i dowiedział się, że Edea to ich dawna Matron, to powinien iśc do Cida i mu przyłożyć w gębę. Naprawdę.
Squall jest jednakowoż zimnym służbistą i rozumie, że dobro ogółu wymaga poświęceń. Tylko w stosunku do Rinoi kieruje się niemal wyłacznie emocjami. ;)
Ale Squall nie jest zimnym draniem pozbawionym uczuć. On tylko udaje takiego chłodnego i sztywnego, a tak naprawdę ma bogate życie wewnętrzne (i nie chodzi o pasożyty..). Jest wrażliwy i chyba nikt mu kitu nie wciśnie, że dobro ogółu wymaga poświęceń. Czasami myślę, że gdyby od poczatku wiedział, kim jest dla nich Edea, postąpiłby identycznie jak Irvine na 1 CD. Plus, jeszcze jedno, że w Galbadia Garden, jak się szykowali do ostatecznej walki, to Squall nawet mówi do siebie w myślach, że wydaje mu się, że tylko on ma wątpliwości.. Oczywiście przed swoją drużyną gra twardziela i ważniaka, mówi, zapomnijmy o przeszłości, yeah, Edea jest naszym wrogiem i czas ukrócić jej zywot. Yeah...
A co do Rinoi, to ona po prostu powoduje, że Squall się bardziej uzewnętrznia, że zdejmuje z siebie tę powazną lodowatą maskę. Jego życia wewnętrznego i silnych emocji nie zmienia. W końcu Squall to emo mający problemy z socjalizacją, prawda ?
Lenneth pisze:Skoro nie pamięta swojego dzieciństwa tak dobrze jak Irvine i nie czuje się silnie zwiazany z dawną opiekunką, może potrafi na zimno przeanalizować sytuację i stwierdzić, że czarownica stanowi za duże zagrożenie. A Cid ma rację.
Cid, przede wszystkim, jest dla niego mentorem i opiekunem. I tak naprawdę najbliższą osobą, która zawsze się o niego troszczyła. Nawet, biorąc pod uwagę, że sobie jednak ostatecznie Squall to swoje dzieciństwo przypomniał, to i tak nie zmienia to faktu, że Matron w procesie jego wychowania nie miała aż takiego znaczenia, jak dyrektor Ogrodu Balamb właśnie. W końcu Squall siedział w tej akademii od 6. roku życia.. To jest kupa czasu. To właśnie Ogród stał się jego prawdziwym domem, a Cid jedyną rodziną, jaką miał. Uczucia do Edei nie grają tu już żadnej roli; pomimo że Squall potworem nie jest, to jednak Cid musiał brzmieć przekonująco.. :P
Poza tym, tak właściwie, "orphanage gang" sam podjął tę decyzję o walce, podczas wspominek w Trabii. Sami zadecydowali o swoim dalszym losie, o tym, że zdecydują sięstawić czoła "Matron". Prawda ?
Lenneth pisze:
Pleiades pisze:Wszy? W XXI wieku?
Podobno to mit, że przytrafiają się tylko zaniedbanym i niedomytym dzieciom. A kiedy złapie je jedno dziecko, następnego dnia już każde się drapie. :P
Heh, coś Ci powiem śmiesznego :) Właśnie musiałam podpisać w przedszkolu zgodę na regularne sprawdzanie przez higienistkę włosów mojego potomka ;) Ale to już taka procedura, że dzieciaki w takich zbiorowiskach się sprawdza. Powtarzam: pro-ce-du-ra ;)
Przez to moje pytanie "Wszy ? W XXI wieku?" rozumiałam raczej to, że może i się zdarzają, ale przy dzisiejszych szamponach i kosmetykach to pikuś, aby się ich pozbyć. Tak jak odrobaczam regularnie moje koty raz na pół roku "na wszelki wypadek", tak też można i dzieciaka raz na jakiś czas potraktować jakimś lepszym preparatem zwalczającym pasożyty. W domu nigdy bym się nie bawiła w sprawdzanie głowy Młodego :roll:
Kiedyś też, w ramach walki z wszami, strzyżono dzieciaki "na zapałkę". Dzisiaj już na szczęście nie. I dobrze, bo by mnie szlag chyba trafił, jak by mojemu ścięto te jego śliczne długie blond loczki ! :572:
Aha, jeszcze, skoro o wszach już mówimy - to nie są one aż tak bardzo "zaraźliwe". To nie pchły, nie skaczą z nosiciela na nosiciela, one się trzymają mocno włosów. Wszami najłatwiej się "zarazić" używając wspólnych grzebieni, ręczników - dlatego zawsze się nam w młodości powtarzało, żebyśmy takich rzeczy innym ludziom nie pożyczali :P

Sorki za OT, ale musiałam o tym napisać :)
Lennet pisze:
Pleiades pisze:Co do kariery politycznej, to jest to dla mnie zagadką, po co Ultimecji to było, no ale jednak tą ambasador została, prawą ręką Delinga była, aż w końcu, po jego zabiciu, główną szychą tego państwa. Być może przejęcie kontroli nad Galbadią miało jakiś sens - np. zyskała siły i środki aby na szerszą skalę poszukiwać tej nieszczęsnej Ellone.
Dobrze kombinujesz. Została ambasadorem po to, żeby zbliżyć się do Delinga i z łatwością dokonąć zamachu. Galbadia była najpotężniejszym krajem na świecie (Esthar może mógłby z nią konkurować, ale za czasów Edei nie wpuszczano tam już czarownic). Przejęcie władzy w Deling City dawało Ultimecii nieograniczone środki i przede wszystkim liczną armię, której mogła użyć do poszukiwania Ellone. Adel też kiedyś działa w ten sam sposób.
Tak. I w grze było wyraźnie powiedziane, że Galbadyjczycy widzieli w Edei swoją "przyszłą Adel" - kogoś, kto doprowadzi ten kraj do co najmniej takiej władzy, jaką nad światem sprawowało niegdyś Esthar. Zresztą właśnie dlatego tłum tak wiwatował po wysłuchaniu przemówienia czarownicy - ludziska mieli nadzieję, że jej obietnice to nie tylko mrzonki (cóż, Deling, pomimo swojej dyktatury, podbił jednak nieliczne tereny i daleko mu było do osiągnięcia władzy absolutnej), a mieć kogos takiego po swojej stronie jak wszechpotęzną czarownicę, to.. ho ho, liczyło się bardzo.
Ultimecji ten poklask też był na rękę. Mogła, po zabiciu Delinga, swobodnie kontrolować galbadyjskie wojska, poza tym przejęła Ogród Galbadia, wiedząc doskonale, że to będzie świetna baza (nic dziwnego, że wcześniej Martine i Norg starali się temu zapobiec, organizując zamach na wiedźmę). Reszta już jest oczywista - zdobywszy odpowiednie środki i siłę, zaczęła poszukiwać swojego głównego celu - Ellone.
Tylko tutaj można zadać kolejne pytanie - dlaczego tak późno ? Dlaczego po 13 latach, kiedy SeeD już urośli w siłę i mogli jej zaszkodzić ? Dlaczego nie bawiła się w politykę wcześniej, kiedy jeszcze Ogrody nie byłyby w stanie jej zatrzymać, a Ellone była młodsza i naiwniejsza ?
Nie wiem...
Lenneth pisze:
Pleiades pisze:Przydałby się nam jakiś prequel. Albo retrospekcja w naszym filmie lub w growym sequelu
Wybieram retrospekcję w sequelu, bo naszych głównych bohaterów wolałabym oglądać jako dorosłych ludzi, a nie kilkuletnich uczniaków. :)
Dobrze, to ja też jestem za retrospekcją. Zresztą sequel miałby dobre powodzenie, bo by się i nawet znalazł jeden taki villain, który mógłby robić za główne zuo i którego by trzeba zlikwidować, aby... aby historia z Ultimecją się nie powtórzyła, nie zapętliła...
Lenneth pisze:
Pleiades pisze:Oo, nawet przypomniało mi się, że kiedyś zakładałam konto na ffnet i nawet znalazło się tam coś mojego
Jeśli jeszcze je masz, nie bądź taka skromna i daj linka. ;)
Nie ma po co.. Przetłumaczyłam na angielski może z 2 swoje fice, później dałam sobie spokój, bo na razie mam inne plany na marnowanie mojego cennego czasu w moim krótkim życiu, więc zajęłam się bardziej ważnymi sprawami. A po polsku wszystkie moje fice są od dawna w sieci, chociażby na stronach IW czy Tanuki.
Nah, to nie o to chodzi, że "Seifer jest fuj i nie zasługuje na Edeę", czy coś. Lubię Fujin, która też nie jest brzydka ani głupia, a para Seifer/Fujin jakoś bardzo mi podchodzi, pełna sympatia, zero zgrzytów. :) Lubię też np. Lagunę i Selphie, ale osobno, a nie jako pairing, chociaż to prawie kanon - Selphie się w nim podkochuje, a owdowiały facet w tym wieku pewnie z miłą chęcią poleci na taką dziewcznę. :P ('Prawie' robi różnicę, wiem. XD)
Och, Fuujin... Nic mi nie mów, jak dla mnie to podstawowy i mój ukochany pairing z gry - Seifer+Fuujin i NIC nie zmieni mojego zdania, bo mam na ich punkcie manię od 7 lat ^^
A Selphie przecież ma swojego Irvine'a :) Też całkiem zgrabna z nich parka. To zauroczenie Laguną to tylko i wyłącznie było pod wpływem owych flashbacków, w których poznała go dogłębniej i widziała, że całkiem sympatyczny i luzacki z niego facet (a Irvine w sumie jest nieco z charakteru podobny ;) ).
Lenneth pisze:Po prostu wizja niektórych postaci jedzących sobie z dziubków mnie odrzuca. XD
Lenneth, bez przesady.. Kto tu mówi o słodkim dziubdzianiu ? To raczej poważna sprawa, no i nieco "napiętnowana". On (Seifer) - rozdarty pomiędzy dorosłością a dziecięcymi marzeniami, wciąż chcący zostać rycerzem czarownicy (nie oszukujmy się.. jego romantyczne marzenie było... romantyczne...? ;) ) a Ona (Edea/Ultimecia) - potęzna i piękna czarownica, w dodatku mhhhroczna jak diabli, pragnąca wykorzystać przywiązanie chłopaka do własnych celów. A jak jeszcze do tego dodasz pikatny szczegół, że Ulti to może być Rinoa we własnej osobie, no to... wiadomo o co chodzi...
Lenneth pisze:To dlatego Zell tak się rzucił na hotdogi w końcowym filmie. Nie jadł biedak od wielu tygodni i musiał nadrobić. :lol:
O tak, też mi to przyszło na myśl.
No i zobacz, jakie te wszystkie dziewczęta są niedożywione i chude !
W Ogrodzie Balamb była chyba tylko jedna dziewczyna o pełniejszych kształtach - bodajże w bibliotece ją spotkałam...
No i z Cida zrobił się niezły grubas ;) Ale to zrozumiałe, skoro zajadał smutki i gnuśniał w tym swoim ogródku, narzekając, jaki to on stary i w ogóle. BTW, on przeciez jest młodszy od Laguny, tak naprawdę !
Lenneth pisze:Do tego braku realizmu można się przyzwyczaić, w końcu kto chciałby grać w grę, w której co chwila trzeba prowadzić drużynę do toalety.
Była jedna taka gra i nazywała się Sims :lol: Swoją drogą - jak mnie zawsze dziwiło, że oni (simy) mogą umrzeć z braku higieny !
Wracając do FF8 - oczywiście, że nikt nie oczekuje, abyś bohaterów prowadziła do toalety, czy cuś, ale chociażby mogliby dać jakoś znać, że akcja gry toczy się MIESIĄCAMI (bo też się tak toczy) i że oni MUSZĄ w tym czasie coś innego robic, niż tylko uganiać się po świecie, walcząc ze zuem. Wystarczyłoby tylko kilka wstawek, kiedy gdzieś nocują.. Albo coś jedzą.. Albo choćby, żeby się czasami przebierali w inne ciuchy.. Nie oszukujmy się, to nie sprawa braku miejsca w grze na takie rzeczy - dyski z FF8 są tak zaśmiecone niepotrzebnymi i niewykorzystanymi informacjami, że szkoda gadać. O wiele fajniej byłoby w te miejsca wtłoczyc jakieś fajne wątki, takie bardziej "życiowe", aby gra nabrała realizmu.
Gagarin pisze:Oj Sephi... jeśli chodzi o to czy byłaby by to klapa czy też nie, to podejrzewam, że niestety byłby to wielki hit. Zważywszy na to, ze jest mnóstwo osób, które uwielbiają słodkie do wyrzygania scenariusze, kupe łez, miłości i różu... to mogłaby taka wersja odnieść sukces. Podejrzewam również, że większość tych ludzi, który polubiliby słodką i skupiona na łatku miłosnym filmową wersje FF8 - byłyby to osoby, które nie znają gry... zatem pytanie brzmi: czy twórcy wolą kasę? czy zadowolenia fanów... Trudne pytanie ale istotne. Na samą myśl o takiej wersji przypomina mi się Yuna I Tidus - moi ulubieńcy... co za wspaniali ludzie!
Nie strasz mnie, człowieku :P Ja już i tak od poczatku tego wątku jestem zdania i mówię to otwarcie, że ja filmu FF8 nie chcę ! Bo rzygam ckliwymi historiami miłosnymi, a znając życie, właśnie do tego by się odnosiła fabuła filmu, tracąc cały sens ujęty w FF8.
Wolę sequel growy, gdzie nasi drodzy bohaterowie zmierzą się ze zuem, które jeszcze pierwotnie pozostało na świecie ^^
Gagarin pisze:no wiesz, w tym wypadku może być już odwrotnie (...)
Pleiades pisze:Ojej, żeby tylko nam temat nie zeszedł na wątki seksualne -_-;;
no niestety wywołałaś wilka z lasu... :)
Nie zacytuję więcej, bo to juz przerasta nawet moje możliwości :D
Nie, nie, nie, ludzie, błagam, bez takich explicit scen XD
To już nie na moje nerwy :)
Ja niby wywołałam wilka z lasu ? Niby ja !? Zwykła, prawa obywatelka (khm, Galbadii..), przykładna czarownica ?
Ja tylko wspomniałam o ciekawym wątku romansu Seifera z Edeą, o takim luźnym romansie, może nie o "słodkim dziubdzianiu", jak to wspomniała Lenneth, ale po prostu o jakimś takim małym dodatku pikanterii. Tak sobie wspomniałam, a Wy z tego robicie wielkie halo i przechodzicie do opisywania... khm :oops: stosunków płciowych :oops:
Gagarin pisze:wiesz co? zastanów się najpierw co piszesz... ja tez nie lubię FF7 i na serio puszczam pawia na widok Cluda z mieczem wielkości połowy domu... ale nazywaniem osób, które mają inny gust niż Ty - zacofanymi, zakrawa o chamstwo. Lubie mangowe ludki - jestem zacofany? (no może jestem, ale nie przez to, że lubię mangowe ludki)
Też jestem tego samego zdania co Gagarin. Ja FF7 nie trawię jak diabli, po prostu mi nie podszedł, a miał być moim pierwszym fajnalem... Ale ja nie nazywam fanów tej części "zacofanymi". Każdy lubi to co chce, mangowe ludki też mają swój urok - bo niby dlaczego Square wrócił w FFIX do swojego SD designu ? Bo FF8 był eksperymentem. Co prawda udanym (po części) ale jednak eksperymentem. Natomiast każda gra co ma dobry klimat i ciekawe postaci może być godna uwagi. Ja uwielbiam serię jRPG pod szyldem Pokemon. I co ? Jestem zacofana ?

Yes, chyba jednak tak...

I jeszcze na koniec AUDION:
AUDION pisze:Pytanie, czy się podobał, to już zupełnie inna para kaloszy. Zatem przy robieniu ewentualnego filmu, olali by pewnie to, czy się będzie miłośnikom gry podobać, bo i tak oglądną, nawet gdyby to było romansidło, a być może przy słodkiej, familijnej fabule kupiła by to publiczność hamerykańska, co od razu wróży większe zyski.
Wydaje mi się, chyba zresztą słusznie, że odbiorcami, głównym targetem, takiego filmu to ZAWSZE będą właśnie FANI grający w daną grę.
BTW, FFAC podobał mi się wizualnie, chociaż nie skumałam ani kawałka :oops: ja FF7 nie znam zupełnie... Wolałabym, aby np. w filmie FF8 posłużono się fabułą od podstaw, aby stworzyć cały ten universe bez zbędnego wgłębiania się w grę. Serio.
AUDION pisze:Przyznam, że ja byłbym zadowolony z każdego filmu, który nie byłby kalką gry i "pornusem o mieczach i motorach".
I oby nie był kalka o wielkiej (khe, khe) miłości ! Bo to będzie niestrawne !
AUDION pisze:a do dziś piszę posty na gumowej klawiaturze ZX Spectrum, tracąc wzrok przy świeczkach, bo wieś nam dopiero elektryfikują.
Audion, kochany, odniosę się tylko do tej części wypowiedzi.. - czy Ty również wychowywałeś się na ZX Spectrum w swojej wczesnej młodości ? :D
AUDION pisze:
Lenneth pisze:I może jeszcze doda, że Święty Mikołaj nie istnieje
Jak możesz!!! On istnieje i nie dalej jak dwa dni temu objawił mi się w najlepszej, najwspanialszej, najukochańszej, najsłodszej i najcudowniejszej (przymiotniki mi się skończyły) grze i powiedział, że jak będziesz takie rzeczy wypisywać, to zdubluje ci wszystkie niechciane prezenty. Tu daję dowód jego istnienia.
http://img12.imageshack.us/img12/6287/cerberuscmf.jpg
Piękne :) Ale ja mam coś lepszego.. :) Do Gwiazdki co prawda daleko, ale proszę bardzo:

http://www.innerworld.pl/galeria/iw-galeria_joan/1.jpg

: pt 04 wrz, 2009 17:13
autor: Lenneth
Pleiades pisze:Aha, jeszcze co do mycia przez naszą drużynę - przecież mają przy sobie para-magię, choćby water. Mają też Leviathana. To co za problem umyć się nieco, wodą, pomiędzy walkami?
Jaka magia, takie mycie. Para-magia = para-mycie. :lol:
Pleiades pisze:Może niekumata jestem, ale co to AS?
Andrzej Sapkowski. Teraz pewnie kojarzysz, jak nie, użyj Google. ;)
Pleiades pisze:Ale Squall nie jest zimnym draniem pozbawionym uczuć.
Oczywiście, że ma normalne uczucia i jest całkiem wrażliwy: dużo rozmyśla i analizuje, nie macha mieczem bez refleksji, wręcz przeciwnie. Mimo to pozostaje dla mnie typem człowieka, który mimo uczuć i wątpliwości mógłby zabić własną matkę, gdyby uznał to za konieczność - tj. gdyby sądził, że uratuje dzięki temu tysiące niewinnych ludzi.
W jRPG roi się zresztą od sytuacji, w którch główny bohater musi z pełną premedytacją zabić ojca/ wuja/ brata/ najlepszego przyjaciela/ ukochanego mentora (*niepotrzebne skreślić) w imię wyższego dobra i niemal zawsze w końcu to robi, choć oczwiście targają nim wątpliwości i wyrzuty sumienia.
Squall wie, co jest grane, ale jest "sentymentalnym idiotą" tylko w stosunku do Rinoi - cichaczem dezerteruje z Ogrodu, rzuca się w próżnię, uwalnia ją z Sorceress Memorial, etc., chociaż zdrowy rozsądek nakazwałby inaczej, a np. zaplombowanie czarownicy w SM było korzystne właśnie dla reszty ludzkości, której Squall ma w zamierzeniu bronić.
Pleiades pisze:ma bogate życie wewnętrzne (i nie chodzi o pasożyty...)
Już ustaliłyśmy, że tasiemiec umarłby mu w kiszkach z głodu. :lol:
Pleiades pisze:Czasami myślę, że gdyby od poczatku wiedział, kim jest dla nich Edea, postąpiłby identycznie jak Irvine na 1 CD.
Tzn. jak? Bo Irvine pokwękał kilka minut, nie zwierzając się nikomu z prawdziwej przyczny swojego dyskomfortu, a ostatecznie i tak posłał matce kulkę między oczy, bo mu kazali (i Squall napierał ;P).
Pleiades pisze:Cid, przede wszystkim, jest dla niego mentorem i opiekunem. I tak naprawdę najbliższą osobą, która zawsze się o niego troszczyła. Nawet, biorąc pod uwagę, że sobie jednak ostatecznie Squall to swoje dzieciństwo przypomniał, to i tak nie zmienia to faktu, że Matron w procesie jego wychowania nie miała aż takiego znaczenia, jak dyrektor Ogrodu Balamb właśnie. W końcu Squall siedział w tej akademii od 6. roku życia.. To jest kupa czasu. To właśnie Ogród stał się jego prawdziwym domem, a Cid jedyną rodziną, jaką miał. Uczucia do Edei nie grają tu już żadnej roli; pomimo że Squall potworem nie jest, to jednak Cid musiał brzmieć przekonująco..
Nie wiem, czy Cid jakoś szczególnie się o niego troszczył i osobiście wychowywał - po prostu był dla niego podporą i ogromnym autorytetem, jak np. promotor dla studenta czy trener dla sportowca. Prawdziwego ojcostwa niewiele w tym było (Squall ani razu nie mówi/ myśli o Cidzie jak o przybranym ojcu, już bardziej emocjonalnie zachowuje się w stosunku do Laguny, choć nawet nie wie o jego wkładzie we własne życie). Cid miał u siebie zbyt wielu katedów, żeby każdemu poświęcać dużo czasu. Wychował Squalla raczej przez instruktorów zatrudnianych w Ogrodzie. Co nie zmienia faktu, że miał na niego wpływ w newralgicznym okresie dojrzewania. ;) Natomiast Edea troszczyła się o niego jak matka przez pierwsze sześć lat życia i nie należy tego lekceważyć - Squall może mieć więcej ciepłych, "rodzinnych" wspomnień związanych właśnie z nią, nie z Cidem.
IMHO zaufał decyzjom Cida, bo postanowił podporządkować się narzuconemu w dzieciństwie autorytetowi, i tyle.
Pleiades pisze:Heh, coś Ci powiem śmiesznego :) Właśnie musiałam podpisać w przedszkolu zgodę na regularne sprawdzanie przez higienistkę włosów mojego potomka ;) Ale to już taka procedura, że dzieciaki w takich zbiorowiskach się sprawdza. Powtarzam: pro-ce-du-ra ;)
Ależ ja nie twierdzę, że dzieciaki latają w dzisiejszych czasach z gnidami we włosach, jak dwieście lat temu, albo że wszawica to horror nie do opanowania, jeszcze na dodatek wracający co kwartał. :lol: Po prostu zauważyłam, że nawet w dzisiejszych czasach nie można zupełnie wykluczyć takiej jednorazowej ewentualności. Może już jednak skończymy ten wątek, bo teraz to już odbiegłyśmy za daleko od tematu sierocińca w FF8. :lol:
Pleiades pisze:Tylko tutaj można zadać kolejne pytanie - dlaczego tak późno? Dlaczego po 13 latach, kiedy SeeD już urośli w siłę i mogli jej zaszkodzić? Dlaczego nie bawiła się w politykę wcześniej, kiedy jeszcze Ogrody nie byłyby w stanie jej zatrzymać, a Ellone była młodsza i naiwniejsza?
Nie wiem...
Bo inaczej posypałaby się cała fabuła gry - Cid musiałby sam stanąć do walki (może jeszcze z Laguną) lub wysłać dziesięcioletniego Squalla, który pewnie wciąż jeszcze musiał trzymać Gunblade'a oburącz, żeby go udźwignąć. ;) Poważnie. Ale jeśli szukamy powodu wewnątrz fabuły, to może rzeczywiście Edea opierała się Ultimecii przez te wszystkie lata, trzymajac ją jednocześnie uwięzioną we własnym ciele.
Pleiades pisze:Nie ma po co.. Przetłumaczyłam na angielski może z 2 swoje fice, później dałam sobie spokój, bo na razie mam inne plany na marnowanie mojego cennego czasu w moim krótkim życiu, więc zajęłam się bardziej ważnymi sprawami. A po polsku wszystkie moje fice są od dawna w sieci, chociażby na stronach IW czy Tanuki.
Na FFNet już od bardzo dawna można wrzucać opki po polsku. ;)
Ja mam "inne plany na marnowanie mojego cennego czasu w moim krótkim życiu" niż zaglądanie na IW, ale jak będę miała chwilę, na pewno przeczytam to, co tam znalazłam. :>
Pleiades pisze:A Selphie przecież ma swojego Irvine'a
Wiem, chodziło mi właśnie o zaakcentowanie, że skoro w pobliżu są atrakcyjni rówieśnicy (patrz: Seifer i Fujin), to po co szukać dalej, cofając się o jedno pokolenie? ;)
Pleiades pisze:
Lenneth pisze:Po prostu wizja niektórych postaci jedzących sobie z dziubków mnie odrzuca. XD
Lenneth, bez przesady.. Kto tu mówi o słodkim dziubdzianiu?
To był eufemizm, napiszę więc wprost: po prostu wizja niektórych postaci zakochanych w sobie po uszy i/lub uprawiających seks mnie odrzuca - powodem są preferencje i brak realizmu. Angst i UST między Edeą i Seiferem mogę zaakceptować jako kanoniczne, ale na widok wyznania miłosnego ze strony Edei/Ultimecii wybuchnęłabym śmiechem. Nie chce mi się długo rozpisywać na ten temat, więc do rzeczy: w momencie, kiedy rozgrywa się gra, Edea nie istnieje jako osoba - ciałem włada wyłącznie Ultimecia. Ultimecia traktuje ludzi jak śmieci, a już szczególnie nienawidzi SeeD (Seifer też jest wychowankiem Ogrodu, nawet jeśli oficjalnie nie zakończył nauki). Mogłaby traktować Seifera wyłącznie instrumentalnie, jako narzędzie do poszukiwań Ellone i seksualną zabawkę. Seifer wychodzi tu na zmanipulowanego, zauroczonego młokosa, który nie do końca sam wie, czego chce - jest tak zaślepiony "romantycznym snem", że nie przeszkadza mu mordowanie niewinnych i walka z całym światem. Gdzieś przy tym ulatnia się część jego męskości oraz dopiero co osiągniętej dorosłości, dalej jest dzieckiem prowadzonym za rączkę przez silną kobietę.
Ok, taka wizja nawet mi odpowiada, lepsze to niż nudne pairingi, gdzie rzeczywiście "jedzą sobie z dziubków", a jedynym problemem jest to, kogo zaprosić na nieuchronny ślub. Lubię pary podwładny/przełożony opierające się na przewadze starszeństwa, doświadczenia i autorytetu (ooo, nawet bardzo), a pairing Ultimecia/Seifer niewątpliwie pod to podchodzi. Ale na litość bogów, nie chciałabym wciskać do tego paringu "miłości aż po grób" i innych bzdetów, bo tego tam nie ma. Jest za to nierówny podział sił, wyrachowanie i jednostronna fascynacja. Ewentualnie rozbawienie Ultimecii i dramat Seifera, któremu może już po drugim CD zaświtało, że coś tu nie halo, ale brnie dalej swoją ścieżką, bo jest zbyt dumny, żeby się wycofać. Wszystko zależy od tego, czy interpretujemy go jako "mislead boy" czy "evil bastard".
Co się zaś tyczy pairingu Edea/Seifer, to w grze nie ma go wcale. To wiedźma z przyszłości interesuje Seifera, nie Edea. Kiedy drogi Ultimecii i Edei się rozchodzą, Seifer podąża za tą pierwszą, ani razu nie ogladając się na pozostawioną kobietę, tak samo jak nie ogląda się na przyjaciół. Wydaje się więc, że bardziej zależy mu na chwale i sławie rycerza czarownicy, niż na ponętnych kształtach Edei albo prawdziwym związku z nią samą.
Sorry za te chaotyczne wywody, ale jakoś nie mam talentu do klecenia koherentnych postów. :570:
Pleiades pisze:No i z Cida zrobił się niezły grubas ;) Ale to zrozumiałe, skoro zajadał smutki i gnuśniał w tym swoim ogródku, narzekając, jaki to on stary i w ogóle. BTW, on przeciez jest młodszy od Laguny, tak naprawdę!
Rzeczywiście. O.o *facefault*
Pleiades pisze:Była jedna taka gra i nazywała się Sims :lol: Swoją drogą - jak mnie zawsze dziwiło, że oni (simy) mogą umrzeć z braku higieny!
Wszy ich zagryzły. :lol: :lol:
Nah, nie dziw się tak. Przecież gdyby nie lepsza higiena współczesnch ludzi, średnia oczekiwana długość życia nie przekroczyłaby pięćdziesiątki. :P
Pleiades pisze:Wracając do FF8 - oczywiście, że nikt nie oczekuje, abyś bohaterów prowadziła do toalety, czy cuś, ale chociażby mogliby dać jakoś znać, że akcja gry toczy się MIESIĄCAMI (bo też się tak toczy) i że oni MUSZĄ w tym czasie coś innego robic, niż tylko uganiać się po świecie, walcząc ze zuem. Wystarczyłoby tylko kilka wstawek, kiedy gdzieś nocują.. Albo coś jedzą..
Seria Might & Magic mi się przypomniała - w tej grze postacie męczą się, popadają w szaleństwo, a ostatecznie umierają, jeśli regularnie nie dostarcza się im snu. Moga też umrzeć z głodu (na drogę trzeba zawsze zabierać prowiant) i podlegają procesom starzenia - w wieku około setki są świetnymi, inteligentnymi magami, ale wojownicy już z nich kiepscy. ;) Ale takie rzeczy to tylko w zachodnim erpegu. :lol:
Pleiades pisze:Ja tylko wspomniałam o ciekawym wątku romansu Seifera z Edeą, o takim luźnym romansie, może nie o "słodkim dziubdzianiu", jak to wspomniała Lenneth, ale po prostu o jakimś takim małym dodatku pikanterii. Tak sobie wspomniałam, a Wy z tego robicie wielkie halo i przechodzicie do opisywania... khm :oops: stosunków płciowych :oops:
I na dodatek z dziećmi. *macha do Gagsa*
Plei, nie płoń się tak, na tym forum są sami seksualni dewianci. :lol:
Pleiades pisze:Też jestem tego samego zdania co Gagarin. Ja FF7 nie trawię jak diabli, po prostu mi nie podszedł, a miał być moim pierwszym fajnalem...
Jak można nie koffać Chmurki... *sniff* :lol:
Pokemony, powiadasz...? Zacofana to może nie, a na temat gustu wolę się nie wypowiadać... ;> :lol:
Pleiades pisze:BTW, FFAC podobał mi się wizualnie, chociaż nie skumałam ani kawałka :oops: ja FF7 nie znam zupełnie...
Pozwól zatem, że objaśnię Ci tę skomplikowaną fabułę: Cloud i Kadaj sprawdzają, który z nich ma większy miecz. Kadaj dostaje bęcki w tym konkursie, więc woła starszego brata na pomoc, ale brat też nie jest dostatecznie wyposażony. Cloud ma najlepszy miecz ever. Koniec.
Pleiades pisze:Piękne :) Ale ja mam coś lepszego.. :) Do Gwiazdki co prawda daleko, ale proszę bardzo:
http://www.innerworld.pl/galeria/iw-galeria_joan/1.jpg
Seifer ma rogi. :twisted:
Gagarin pisze:no wiesz, w tym wypadku może być już odwrotnie - niech Seifer podciera tyłek Matron, lekko zboczony wątek dodałby nieco pikanterii :]
Dodajmy jeszcze spanking i podwiązki. *brak emoty wyrażającej moje uczucia, gdy to sobie wyobrażam*
Gagarin pisze:
matiu222 pisze:A na pocieszenie ode mnie
Ty to dopiero umiesz pocieszyć człowieka
No co, przecież pocieszny jest. :)
AUDION pisze:Przyznam, że ja byłbym zadowolony z każdego filmu, który nie byłby kalką gry i "pornusem o mieczach i motorach".
Mnie by wystarczył zbiór tapet z tego filmu, ze Squallem w wysokiej rozdzielczości. :lol:
AUDION pisze:Jak możesz!!! On istnieje i nie dalej jak dwa dni temu objawił mi się w najlepszej, najwspanialszej, najukochańszej, najsłodszej i najcudowniejszej (przymiotniki mi się skończyły) grze i powiedział, że jak będziesz takie rzeczy wypisywać, to zdubluje ci wszystkie niechciane prezenty. Tu daję dowód jego istnienia.
http://img12.imageshack.u...cerberuscmf.jpg
*drapie się po głowie* Raczej strippluje. Ale ciepłych gaci nigdy za wiele!
AUDION pisze:Czemu nie, tylko napisz ile bierzesz, bo nie wiem czy mnie stać?
Adwokatem diabła mogę być nawet za darmo. ;>

: sob 05 wrz, 2009 12:13
autor: AUDION
Pleiades pisze:Dobrze, to ja też jestem za retrospekcją. Zresztą sequel miałby dobre powodzenie, bo by się i nawet znalazł jeden taki villain, który mógłby robić za główne zuo i którego by trzeba zlikwidować, aby... aby historia z Ultimecją się nie powtórzyła, nie zapętliła...
Taaa, na samym początku filmu efektowna kulka w łeb i po sprawie. Wersja idealna na czasy kryzysu i zrozumiała dla młodzieży :) . Oj nie lubisz ty niebieskiego :D .
Pleiades pisze:Wydaje mi się, chyba zresztą słusznie, że odbiorcami, głównym targetem, takiego filmu to ZAWSZE będą właśnie FANI grający w daną grę.
I to przekleństwo takich filmów, bo wystarczy zrobić sieczkę wizualną, nie wnosząc nic do fabuły, a ludzie to i tak kupią. "The Spirits Within", był o niebo ciekawszą produkcją niż płytkie do bólu AC, a jednak sukces tego drugiego gwarantowała gra. Nie chodzi mi o to, żeby film był bardzo głęboki, ale żeby coś w miarę ciekawego opowiadał, bo ciągłe walki robią z filmu zwykłą "dłużyznę". Do dziś nie zapomnę Matrixa drugiego i pojedynku z "mnożącym" się agentem Smithem. Po raz pierwszy w życiu wstałem z miejsca i udałem się do wyjścia i całe szczęście tego filmu, że ów pojedynek skończył się zanim wyszedłem. Trochę podobnie jest z AC. Przy filmie zatrzymał mnie jedynie sentyment do gry. Połowa aktywnych użytkowników tego forum mogła by zrobić z tego arcydzieło ( :) ). Widać jednak w dziale S-E zajmującym się filmami, zapanowała pomroczność jasna i powstał wykwintny obiad o smaku styropianu. Dlatego film FF8 powinni robić fani, może lepsze by nie było, ale weselsze na pewno :) .
Pleiades pisze:Sympatyczny bałwanku, dodajmy
Nawet Ava sobie zmieniłem :)
Pleiades pisze:Jesteśmy, jak by nie patrzeć, tym starszym pokoleniem na forum, to jak na staruszków przystało, trzymamy się razem, co nie ?
Prawda, a na znak protestu przed młodością załóżmy na forum kącik geriatryczny :lol:
Pleiades pisze:Chociaż Rincia była w drużynie od dość niedawna, może jeszcze tak bardzo nie woniała, jak choćby Squall czy Zell. No i mniej biegała, mniej się przemęczała od nich, to też nie miała gdzie się spocić, czy umorusać.
No dobra, może tak bardzo nie woniała, ale popuścić ze strachu musiała (przecież jakoś to trzeba wytłumaczyć opieszałość gadów) .
Pleiades pisze:Aha, jeszcze co do mycia przez naszą drużynę - przecież mają przy sobie para-magię, choćby water. Mają też Leviathana. To co za problem umyć się nieco, wodą, pomiędzy walkami ?
Ano problem, bo żeby nie doznać obrażeń od wody, musieli by się przed ową wodą zabezpieczyć, a jak byli zabezpieczeni przed wodą to ...., tak właśnie krąg się zamyka. Trzeba wreszcie napisać wprost, że FF VIII to gra o brudasach :) .
Pleiades pisze:Zapodaj mi jakiegoś linka do obrazka albo do YT, bo przyznam się szczerze, że gram w X-2 od dwóch miesięcy i jakoś nie moge przez to przebrnąć, choć gierka sympatyczna. Tego Vegnaguna więc nie kojarzę...
Z tą sympatią, to bym nie przesadzał, a "przebrnąć" to bardzo dobre słowo, by oddać przyjemność z grania w tego FF.

Tak gdzieś od trzeciej do czwartej minuty.
http://www.youtube.com/watch?v=x0A88IJgOlY
Oczywiście zero skojarzeń :) .
Moje pierwsze pytania jakie padły po zobaczeniu tej sceny:
Czy to reakcja na Yunę :) ?
Czy to nie powinno wyrosnąć z innego miejsca :) ?
Pleiades pisze:czy Ty również wychowywałeś się na ZX Spectrum w swojej wczesnej młodości ?
A jakże by inaczej, gumiaczek, 48Kb RAM-U, jak to dzisiaj brzmi. Dodam nieskromnie, że nawet kilka gier w Basicu (na nic więcej mnie nie było stać) napisałem, niestety sukcesu nie odniosły, bo były zbyt hardcorowe :) .
Pleiades pisze:Do Gwiazdki co prawda daleko, ale proszę bardzo:
http://www.innerworld.pl/...eria_joan/1.jpg
Seifer łosiem, twu... reniferem :D . Edea jak zwykle w szpilkach na śniegu, alpiniści patrzcie i podziwiajcie :) . Tak sobie pomyślałem, że gdyby tego aniołka przewiesiła między bufory to można by ją pomylić z Adel :) .
Lenneth pisze:Mnie by wystarczył zbiór tapet z tego filmu, ze Squallem w wysokiej rozdzielczości.
Mam rozumieć, że zbiór miałby dotyczyć harców nagiego Squalla z gąbką w wanie :lol: .
Lenneth pisze:Raczej strippluje.
Mikołaj miał problem z pewną chorobą, którą załapał o Bahamuta, a która mu się niemile z tripplem kojarzy, więc wolał dublować :) .
Nie mów, że w życiu nie dostałaś prezentów, które ci do niczego nie służą.
Lenneth pisze: Adwokatem diabła mogę być nawet za darmo. ;>
O shit już mi rogi rosną. Sorka, ale muszę wykonać telefon do żony, bo to niekoniecznie musi być związane z diabłem :D .

: sob 05 wrz, 2009 13:51
autor: Pleiades
I znów będzie długo. Czy Wy nie macie litości ?!
Lenneth pisze:
Pleiades pisze:Aha, jeszcze co do mycia przez naszą drużynę - przecież mają przy sobie para-magię, choćby water. Mają też Leviathana. To co za problem umyć się nieco, wodą, pomiędzy walkami?
Jaka magia, takie mycie. Para-magia = para-mycie. :lol:
Umarłam :mrgreen: :D Dobre i jakże trafne spostrzeżenie :D Ale.. może lepsze para-mycie i para-czystość od ultra-brudu i smrodu ?
Ja, na ich miejscu, jednak bym te zaklęcia wodne wykorzystała.
Lenneth pisze:
Pleiades pisze:Może niekumata jestem, ale co to AS?
Andrzej Sapkowski. Teraz pewnie kojarzysz, jak nie, użyj Google. ;)
No to trza było tak od razu, a nie stosować tutaj jakieś tajemnicze skróty AS -_-;;; Nie, nie jestem 'inteligentna inaczej', wiem kto to Sapkowski i jego opowiadania nawet bardzo lubię :) Co prawda cytatu nie kojarzę i nie wiem, czy to jego słowa, ale mimo wszystko powiedzonko fajne ^^
Lenneth pisze:
Pleiades pisze:Ale Squall nie jest zimnym draniem pozbawionym uczuć.
Oczywiście, że ma normalne uczucia i jest całkiem wrażliwy: dużo rozmyśla i analizuje, nie macha mieczem bez refleksji, wręcz przeciwnie. Mimo to pozostaje dla mnie typem człowieka, który mimo uczuć i wątpliwości mógłby zabić własną matkę, gdyby uznał to za konieczność - tj. gdyby sądził, że uratuje dzięki temu tysiące niewinnych ludzi.
Are you sure ? Myślisz, że w Deling, na miejscu Irvine'a, bez zbędnego kwękania strzelił by jej w głowę, ot, tak po prostu, dla "dobra świata" ? Ja nie jestem tego taka pewna.. Mimo, że on mi się wydawał z początku mało sympatyczny i bardzo chłodny (sławne: "then go talk to a wall"), to ja w tego chłopaka wierzę i w to, że ma w sobie wiele uczuć i wrażliwości. Chociaż, przyznać trzeba, że Squall w ogóle jest skomplikowaną bardzo postacią, a w internecie aż roi się od jego analiz psychologicznych. Ma niespotykaną zbyt czesto w grach, niebanalną osobowość.
Lenneth pisze:W jRPG roi się zresztą od sytuacji, w którch główny bohater musi z pełną premedytacją zabić ojca/ wuja/ brata/ najlepszego przyjaciela/ ukochanego mentora (*niepotrzebne skreślić) w imię wyższego dobra i niemal zawsze w końcu to robi, choć oczwiście targają nim wątpliwości i wyrzuty sumienia.
Chyba za mało gram w jRPG, bo mało kojarzę takich sytuacji. Chyba jedynie Garnet i Brahne (chociaż to była tylko jej przybrana matka, zresztą gardziła swoją córką) oraz Yuna i jej narzeczony Seymour (chociaż to miał być slub z rozsądku a nie z miłości, więc przywiązana do niego nie była).
Lenneth pisze:Squall wie, co jest grane, ale jest "sentymentalnym idiotą" tylko w stosunku do Rinoi - cichaczem dezerteruje z Ogrodu, rzuca się w próżnię, uwalnia ją z Sorceress Memorial, etc., chociaż zdrowy rozsądek nakazwałby inaczej, a np. zaplombowanie czarownicy w SM było korzystne właśnie dla reszty ludzkości, której Squall ma w zamierzeniu bronić.
Ech... Co ta Rinoa z nim zrobiła ? Fajnego chłopaka przemienić w takie ciepłe kluchy ;P
A tak na poważnie, to nie dziwota, że on tak reaguje na Rinoę, w końcu stałą się najbliżsża mu osobą (nieco mu się "narzucając" ale to szczegół ;)), a w tej grze musiał być mocno zarysowany wątek miłosny, bo własnie w uczuciu oni znajdują siłę, aby walczyć ze Zuem Ostatecznym. Ot, tak przewidywał scenariusz i już ;)
Lenneth pisze:
Pleiades pisze:ma bogate życie wewnętrzne (i nie chodzi o pasożyty...)
Już ustaliłyśmy, że tasiemiec umarłby mu w kiszkach z głodu. :lol:
Ano ;) Co racja to racja :)
BTW, jak sobie tacy ludzie, jak Cid, wyobrażają to swoje wojsko ? Że będą dla niego walczyć, jeździć na misje, niszczyć czarownice, etc, będąc takimi chuderlawymi i niedożywionymi nastolatkami ? Czy on ich zamierza karmić ? Dlaczego w kafeterii NIGDY nie ma hot-dogów ? ;)
Lenneth pisze:
Pleiades pisze:Czasami myślę, że gdyby od poczatku wiedział, kim jest dla nich Edea, postąpiłby identycznie jak Irvine na 1 CD.
Tzn. jak? Bo Irvine pokwękał kilka minut, nie zwierzając się nikomu z prawdziwej przyczny swojego dyskomfortu, a ostatecznie i tak posłał matce kulkę między oczy, bo mu kazali (i Squall napierał ;P).
Nie miał wyboru, w końcu rozkaz to rozkaz ;P Zgodził się na wykonanie tego zadania, na udział w tej misji - bo gdyby się nie zgodził, co by to tak naprawdę zmieniło ? Martine znalazłby innego snajpera. Może Irvine wychodził z założenia, że to należy do jego obowiązku, odebrać życie matce, niżby miał to zrobić z zimną krwią jakiś inny zabójca, który jej nawet nie znał. Poza tym - po tej jego chwili wahania, tak naprawdę do oddania strzału przekonuje go Squall, dając do zrozumienia, że nie musi nawet trafić, wystarczy, że "da sygnał". Irvine więc z ciężkim sercem, ale jednak postanowił dokończyć sprawę, majac w duchu nadzieję, że "jakoś to będzie". W tej grze różne osoby w różnych sytuacjach postępują na zasadzie "jakoś to będzie i nie przejmujmy sie, póki nie wydarzy się najgorsze" - Irvine w Deling, Laguna skaczący z klifu, Cid podczas całego 2 CD, Squall rzucający się w kosmos ratować Rincię, Edea w Esthar, etc, etc...

Ale dzięki kwękaniom i wahaniom Irvine'a tamta przynajmniej miała szansę postawić tego protecta i ocalała.
Ja mam nadzieję, że Squall na jego miejscu, też by wykazał choć odrobinę ludzkich uczuć i też by się zawahał. Nie jest bezrozumnym potworem, c'nie ?

No dobrze, a tak właściwie, to już dawno chciałam napisac o tym, co mnie od pewnego czasu wkurza. I nie piję tutaj do nikogo osobiście, tylko ogólnie do społeczności graczy, miłośników FF8.
Jak czytam np. zagraniczne fora i to, jak tam "jadą" po postaci Irvine'a, to mnie po prostu aż skręca. Ci, którzy go nie lubią, jako główny zarzut podają, że on taki cienias, że nawet tak prostą misję w Deling schrzanił, nie chcąc strzelać do czarownicy. Co to, kur..., ma być za opinia ?! Czy ludzie to piszący naprawdę nie zdają sobie sprawy z tego, jak ciężka to musiała być decyzja ? Albo nie rozumieją po prostu fabuły gry. Z drugiej strony - Irvine'owi obrywa się również od jego fandomu - właśnie dlatego, że jednak ten strzał oddał :P No luudzie, i tak źle i tak niedobrze ;) Strzelał, bo musiał, wahał się, bo jest po prostu dobrym człowiekiem.

Mnie jedynie śmieszy [złośliwość mode on] jak Irvine po tej całej akcji siada zrezygnowany i wygląda na NAPRAWDĘ rozczarowanego, że jednak nie udało mu się wpakować kulki w mózg czarownicy i że Squall musi teraz odwalać za niego brudną robotę. I jeszcze mówi do Squalla: "Przepraszam...". Cholera jasna, to nie jest moment na przeprosiny! [złośliwość mode off]
Lenneth pisze: Nie wiem, czy Cid jakoś szczególnie się o niego troszczył i osobiście wychowywał - po prostu był dla niego podporą i ogromnym autorytetem, jak np. promotor dla studenta czy trener dla sportowca. Prawdziwego ojcostwa niewiele w tym było (Squall ani razu nie mówi/ myśli o Cidzie jak o przybranym ojcu, już bardziej emocjonalnie zachowuje się w stosunku do Laguny, choć nawet nie wie o jego wkładzie we własne życie). Cid miał u siebie zbyt wielu katedów, żeby każdemu poświęcać dużo czasu.
I tu dochodzimy do kwestii raczej osobistych przekonań niż czystych faktów. Moim zdaniem, i ja tak to widzę, że jednak Cid te swoje dzieciaki traktował inaczej niż resztę kadetów. Wydaje mi się, że bardziej się o nich troszczył, miał na nich oko. I był nawet nieco pobłażliwy (chociażby jak rozmawiał ze Seiferem po misji w Dollet - nie zrypał go od góry do dołu za niesubordynację, tylko tłumaczył, nawijał, tłumaczył, dosłownie jak ojciec przemawiający rozwydrzonemu nastolatkowi do rozumu). Plus, wysyłał ich na pierwszą linię frontu (ale to musieli być ONI, przecież to "dzieci naznaczone przeznaczeniem). Plus, Squallowi powierzył dowódctwo nad Ogrodem.. Poza tym zawsze jakoś tak wyjątkowo ciepło z tymi swoimi podopiecznymi rozmawiał...
Lenneth pisze:Wychował Squalla raczej przez instruktorów zatrudnianych w Ogrodzie. Co nie zmienia faktu, że miał na niego wpływ w newralgicznym okresie dojrzewania. ;)
Wydaje mi się, że opieka i troska, jaką się otacza nastolatka w okresie dojrzewania jest ważniejsza, niż wychowywanie 5-6 letniego dziecka. Ale może się mylę (chociaż psychologowie mówią, że nastolatkowie wymagają poświęcenia im WYJĄTKOWO sporo uwagi i należy ich nakierowywać na dobrą drogę, bo wtedy najłatwiej o skrzywienie psychiki), co ja tam wiem. Matką jestem beznadziejną już teraz, a co będzie potem... :P
Lenneth pisze:Natomiast Edea troszczyła się o niego jak matka przez pierwsze sześć lat życia i nie należy tego lekceważyć - Squall może mieć więcej ciepłych, "rodzinnych" wspomnień związanych właśnie z nią, nie z Cidem.
Pod warunkiem, że by cokolwiek pamiętał :P Ech, te GFy :P No dobrze, nawet, zakładając, że sobie przeszłość przypomni, zwłaszcza dzieciństwo... Odniosłam wrażenie, że on był bardziej przywiązany do Sis (Ellone), ona się nim opiekowała, dlatego tak bardzo przeżył jej zniknięcie. Edea miała na głowie siódemkę takich bezradnych, pokrzywdzonych przez los dzieciaków (plus jeszcze gromadkę tych, którzy stali się później Białymi SeeD), musiała się nimi zajmować sama; nawet jak by chciała każdym z nich opiekować się bardzo troskliwie, z całą tą swoją miłością i poświęceniem, to by jej po prostu zabrakło czasu i sił. Mimo wszystko jestem pełna podziwu dla niej - ja sobie nie mogę poradzić czasami z moim jednym rodzonym dzieciakiem, a ona dawała radę z taką gromadką, i to jeszcze nie swoich (nie, żeby to był zarzut, ale swoją drogą, ciekawe, czemu nie miała własnych ?)
Lenneth pisze:IMHO zaufał decyzjom Cida, bo postanowił podporządkować się narzuconemu w dzieciństwie autorytetowi, i tyle.
I jak by nie patrzeć, to akademia wojskowa, a Cid jest ich przełożonym, dowódcą. Nic więc dziwnego, że Squall go słucha. Choćby nawet miał jakiekolwiek watpliwości.
Lenneth pisze: Ależ ja nie twierdzę, że dzieciaki latają w dzisiejszych czasach z gnidami we włosach, jak dwieście lat temu, albo że wszawica to horror nie do opanowania, jeszcze na dodatek wracający co kwartał. :lol: Po prostu zauważyłam, że nawet w dzisiejszych czasach nie można zupełnie wykluczyć takiej jednorazowej ewentualności. Może już jednak skończymy ten wątek, bo teraz to już odbiegłyśmy za daleko od tematu sierocińca w FF8. :lol:
Trzeba przyznać że w konkursie na bardziej odbiegający od tematu off-top zajęłybyśmy chyba pierwze miejsce. Meander jest pierwszorzędny - od wątku Seifer/Edea przeszlismy do omawiania wszawicy u dzieci :D :lol:
Lenneth pisze: Bo inaczej posypałaby się cała fabuła gry - Cid musiałby sam stanąć do walki (może jeszcze z Laguną)
Cid ? A to by miało przynajmniej jakieś uzasadnienie. A niech się męczy i staje do walki, zamiast wysyłać niczego nieświadomych swoich podopiecznych, aby odwalili za niego robotę :P

Laguna ? Nie żartuj, nawet palcem by nie kiwnął ;) Ma ciepłą posadkę prezydencką w Esthar, jest urządzony do końca życia. Edei i Cida nie zna na tyle dobrze, aby przejmować się ich problemami (może jedynie pod pryzmatem tego, że wychowują JEGO syna, bo sam do ojcostwa nie dorósł :E). Ewentualnie do walki wyruszyłby wtedy, gdyby imperium galbadyjskie pod władzą czarownicy wypowiedziało wojnę Esthar. Byłaby dosłownie trzecia Sorceress' War.
Lenneth pisze:lub wysłać dziesięcioletniego Squalla,
Co prawda w Iraku al-kaida szkoli 10-letnich zabójców, ale jakoś nie wyobrażam sobie, aby tak młody Squall mógł ruszyć do boju.. To przechodzi moje wyobrażenia...
Lenneth pisze:który pewnie wciąż jeszcze musiał trzymać Gunblade'a oburącz, żeby go udźwignąć. ;)
Warto nadmienić, że on w ogóle walczy gunbladem oburącz. Taki ma styl. A Seifer właśnie trzyma Hyperiona w jednej ręce.
Lenneth pisze:Poważnie. Ale jeśli szukamy powodu wewnątrz fabuły, to może rzeczywiście Edea opierała się Ultimecii przez te wszystkie lata, trzymajac ją jednocześnie uwięzioną we własnym ciele.
A to nawet ma sens i brzmi przekonująco. No chyba, że pzyjmiemy założenie, że twórcy gry, scenarzyści, ZNOWU się nie wysilili, aby wymyślić dobry powód...
Lenneth pisze:
Pleiades pisze:Nie ma po co.. Przetłumaczyłam na angielski może z 2 swoje fice, później dałam sobie spokój, bo na razie mam inne plany na marnowanie mojego cennego czasu w moim krótkim życiu, więc zajęłam się bardziej ważnymi sprawami. A po polsku wszystkie moje fice są od dawna w sieci, chociażby na stronach IW czy Tanuki.
Na FFNet już od bardzo dawna można wrzucać opki po polsku. ;)
Tylko nie ma sensu powielać tego, co już jest gdzieś indziej. Dla mnie FFnet to głównie zbiór opowiadań po angielsku i aby zachować ten charakter strony "wypadałoby" również wrzucać teksty w jęz. angielskim. Ale, jak mówię, byłam na to zbyt leniwa.
Lenneth pisze:Ja mam "inne plany na marnowanie mojego cennego czasu w moim krótkim życiu" niż zaglądanie na IW, ale jak będę miała chwilę, na pewno przeczytam to, co tam znalazłam. :>
Spoko, młoda jesteś, czasu masz na pewno więcej, no i pożyjesz dłużej ode mnie :) Ale w sumie marnowania czasu na zaglądanie na IW nie polecam, może jedynie zerknięcie na te moje luźniejsze parodiujące fiki, chociaż przeżyć bez tego można. Pisałam głównie dla zabawy i dla siebie.
Lenneth pisze:
Pleiades pisze:A Selphie przecież ma swojego Irvine'a
Wiem, chodziło mi właśnie o zaakcentowanie, że skoro w pobliżu są atrakcyjni rówieśnicy (patrz: Seifer i Fujin), to po co szukać dalej, cofając się o jedno pokolenie? ;)
Hmm, wiek nie gra roli, gdy człowiek jest zakochany (co od razu przypomina mi, że niektórzy lubią do tego tekstu dodać: "i płeć też" :) )
Ale Irvy to dobra partia dla Selphie, oni naprawdę do siebie pasują :)

Lenneth pisze:To był eufemizm, napiszę więc wprost: po prostu wizja niektórych postaci zakochanych w sobie po uszy i/lub uprawiających seks mnie odrzuca - powodem są preferencje i brak realizmu. Angst i UST między Edeą i Seiferem mogę zaakceptować jako kanoniczne, ale na widok wyznania miłosnego ze strony Edei/Ultimecii wybuchnęłabym śmiechem.

Ojeej, nie mówiłam od razu, żeby sobie wpadali w ramiona czy wyznawali wielkie uczucia :P Ja to widze bardziej jako nieco pikatny związek, zwłaszcza w obliczu tych legend o rycerzu i czarownicy, których się w młodości Seifer nasłuchał/naczytał. Myślę tu o typowych relacjach pomiędzy osobą wykorzystującą a wykorzystaną. Czarownica (Edea, czy też raczej Ultimecja w jej skórze) wykorzystuje młodzieńcze marzenia Seifera, aby uczynić z chłopaka swoją marionetkę - kto wie, do jakich celów go wykorzystuje (śmiem wątpić, czy tylko do walki ^^). Seifer - nieco zagubiony i nieco jeszcze niedojrzały emocjonalnie chłopak, zafascynowany czarownicą, zaślepiony nieco chorą miłością do niej - spełnia wszystkie jej żądania. Nikt nie mówi, że ma być to związek właściwy, moralny czy oparty na jakimś prawdziwym uczuciu. Znając mentalność Japończyków i ich odchyły od normy (pod tym względem chyba nawet mogą mieć większe odchyły, niż ja :P) nie zdziwiłabym się, gdyby w fabułę wpletli własnie taki wątek, choćby nawet jedynie baaardzo delikatnie zaznaczony.

Może uda mi się zdobyć bezpośrednie tłumaczenie z języka japońskiego scenki, kiedy Edea/Ultimecja uprowadza Seifera w stacji telewizyjnej w Timber. Niedawno poznałam tłumaczenie z oryginału jp. przemówienia Edei na 1 CD - naprawdę, bardzo sie różni od tego w wersji angielskiej, oddaje więcej treści, jest bardziej szczegółowe. Podejrzewam więc, że w oryginale ten dialog w stacji TV również mógł się znacząco różnić. Niedawno ktoś mi zwrócił uwagę na to (czego wcześniej, o dziwo, nie dostrzegałam), że w wersji angielskiej ten tekst brzmi momentami bardzo dwuznacznie - i dlatego zaczęłam się zastanawiać, co Japońcy tak naprawdę tam wymyślili i CO takiego Ultimecja powiedziała Seiferowi, że ten się do niej przyłączył ^^
Mam naprawdę niezdrowe wyobrażenia o tym ^^

Lenneth pisze:Nie chce mi się długo rozpisywać na ten temat, więc do rzeczy: w momencie, kiedy rozgrywa się gra, Edea nie istnieje jako osoba - ciałem włada wyłącznie Ultimecia. Ultimecia traktuje ludzi jak śmieci, a już szczególnie nienawidzi SeeD (Seifer też jest wychowankiem Ogrodu, nawet jeśli oficjalnie nie zakończył nauki). Mogłaby traktować Seifera wyłącznie instrumentalnie, jako narzędzie do poszukiwań Ellone i seksualną zabawkę. Seifer wychodzi tu na zmanipulowanego, zauroczonego młokosa, który nie do końca sam wie, czego chce
Właściwie Twoja wypowiedź oddaje w pełni to, co sama o tym związku myślę :) O to właśnie chodzi - Ultimecja traktuje Seifera przedmiotowo, chociaż nie używa wobec niego siły, aby go ze sobą związać, za to wykorzystuje jego marzenie. W ten oto sposób Seifer staje się błędnym rycerzem...
Lenneth pisze:jest tak zaślepiony "romantycznym snem", że nie przeszkadza mu mordowanie niewinnych i walka z całym światem. Gdzieś przy tym ulatnia się część jego męskości oraz dopiero co osiągniętej dorosłości, dalej jest dzieckiem prowadzonym za rączkę przez silną kobietę.
A ja jednak widzę w nim naprawdę świetnego i dojrzałego faceta, który poświęca wszystko, by spełnić tę swoją rycerską posługę ^^ Dobra, dobra, ja nawiedzona jestem, poza tym zakochana w Seiferze od lat, więc bredzę, aby mu trochę powlewać ^^
Lenneth pisze:Ok, taka wizja nawet mi odpowiada, lepsze to niż nudne pairingi, gdzie rzeczywiście "jedzą sobie z dziubków",(...)
A pewnie. Przynajmniej jest nieco pikatnie ;)
Lenneth pisze:Ewentualnie rozbawienie Ultimecii i dramat Seifera, któremu może już po drugim CD zaświtało, że coś tu nie halo, ale brnie dalej swoją ścieżką, bo jest zbyt dumny, żeby się wycofać. Wszystko zależy od tego, czy interpretujemy go jako "mislead boy" czy "evil bastard".
Wolę to pierwsze, bo ja mimo wszystko wierzę, że ten chłopak źle nie chciał, tylko został pokierowany w niewłaściwą stronę... A tak naprawdę świetny z niego facet.. Jego przyjaciele chyba o tym wiedzą, bo go nie opuszczają, niemal aż do końca.. Coś w tym musi być..
Lenneth pisze:Co się zaś tyczy pairingu Edea/Seifer, to w grze nie ma go wcale. To wiedźma z przyszłości interesuje Seifera, nie Edea. Kiedy drogi Ultimecii i Edei się rozchodzą, Seifer podąża za tą pierwszą, ani razu nie ogladając się na pozostawioną kobietę, tak samo jak nie ogląda się na przyjaciół. Wydaje się więc, że bardziej zależy mu na chwale i sławie rycerza czarownicy, niż na ponętnych kształtach Edei albo prawdziwym związku z nią samą.
No tak, ale... (i teraz się zaczyna moje wielkie bredzenie :roll: można ten akapit pominąć ).. Wydaje mi się, że do końca 2 CD był pewien, że służy jednak Edei, o istnieniu Ulti pojęcia pewnie nawet nie miał. Zawsze mówi "Edea to, Edea tamto... Matron to, tamto" etc. Mina mu zrzedła chyba faktycznie pod koniec 2 CD, jak, poświęcając się dla niej w pełni usłyszał w podzięce tylko to, że jest totalnym (nomen omen :D) zerem i głupkiem. Niejeden w tym momencie rzuciłby wszystko w cholerę, ale nie Seifer - i racja, że był zbyt dumny i zbyt pewny swojej wartości, aby zrezygnować z tej bezsensownej posługi. Z tym, że... już wtedy nie nazywa siebie rycerzem (czyżby uświadomił sobie, że nie spełnia już swojego romantycznego marzenia ?), a co najwyżej buntownikiem. I zaczyna sprawiać wrażenie, że robi wszystko później nie z powodu fascynacji czarownicą, ale po prostu po to, aby dokopać swoim dawnym kumplom (Squallowi i SeeD), gdyż obwinia ich (niesłusznie) o swoje porażki.
Wiem, że to dziwnie brzmi, ale wygodniej mi tak myśleć, zwłaszcza, że ja naprawdę tego chłopaka uwielbiam. A i Edea nie jest mi obojętna i zaczynam sądzić, że się przy tym swoim Cidzie marnuje :lol: ;)
Lenneth pisze:Sorry za te chaotyczne wywody, ale jakoś nie mam talentu do klecenia koherentnych postów. :570:
A ja tym bardziej. Tobie wyszła ta rozprawa znakomicie :)
Lenneth pisze:
Pleiades pisze:No i z Cida zrobił się niezły grubas ;) Ale to zrozumiałe, skoro zajadał smutki i gnuśniał w tym swoim ogródku, narzekając, jaki to on stary i w ogóle. BTW, on przeciez jest młodszy od Laguny, tak naprawdę!
Rzeczywiście. O.o *facefault*
A biorąc pod uwagę jeszcze to, że nawet w dzisiejszych czasach Laguna, jako prezydent Esthar, jest nawet całkiem całkiem przystojnym i atrakcyjnym facetem (może wydać Ci się to absurdalne, no ale wiesz, to zdanie podstarzałej czarownicy, czyli Pleiades ;)), to z tym Cidem autentycznie coś jest bardzo nie tak :570:
Lenneth pisze: Wszy ich zagryzły. :lol: :lol:
Nah, nie dziw się tak. Przecież gdyby nie lepsza higiena współczesnch ludzi, średnia oczekiwana długość życia nie przekroczyłaby pięćdziesiątki. :P
Ale to nie z braku higieny jako-takiej, jedynie z powodu chorób, jakie przy okazji ludzie na siebie przenosili (dżumy, cholery, kiły i inne świnstwa). A w simsach, z tego co pamiętam, człowieka-brudasa chyba muchy zjadały ;)
Lenneth pisze: Seria Might & Magic mi się przypomniała - w tej grze postacie męczą się, popadają w szaleństwo, a ostatecznie umierają, jeśli regularnie nie dostarcza się im snu. Moga też umrzeć z głodu (na drogę trzeba zawsze zabierać prowiant) i podlegają procesom starzenia - w wieku około setki są świetnymi, inteligentnymi magami, ale wojownicy już z nich kiepscy. ;) Ale takie rzeczy to tylko w zachodnim erpegu. :lol:
Oj, brakuje czegoś takiego w FF8, brakuje.. Ale ta gra wyglądałaby zupełnie inaczej i niekoniecznie była tak bardzo.. Fantasy (bardziej Final...)
Lenneth pisze:
Pleiades pisze:Ja tylko wspomniałam o ciekawym wątku romansu Seifera z Edeą, o takim luźnym romansie, może nie o "słodkim dziubdzianiu", jak to wspomniała Lenneth, ale po prostu o jakimś takim małym dodatku pikanterii. Tak sobie wspomniałam, a Wy z tego robicie wielkie halo i przechodzicie do opisywania... khm :oops: stosunków płciowych :oops:
I na dodatek z dziećmi. *macha do Gagsa*
Plei, nie płoń się tak, na tym forum są sami seksualni dewianci. :lol:
Cóż, czytając tekst w Twoim podpisie stwierdzam, że masz absolutną rację :P
Heh, a ja myślałam, że to ja jestem dewiantką ;) Tymczasem wychodzi na to, że całkiem ze mnie niewinna osóbka :P
Lenneth pisze: Pokemony, powiadasz...? Zacofana to może nie, a na temat gustu wolę się nie wypowiadać... ;> :lol:
Eee tam, u nas na IW całkiem sporo osób grało w Pokemony. To zacna seria jRPG, sympatyczna i nawet ciekawa. Ja w to grałam głównie na nudnych wykładach na uczelni, ale to było ponad 9 lat temu :D
Lenneth pisze: Pozwól zatem, że objaśnię Ci tę skomplikowaną fabułę: Cloud i Kadaj sprawdzają, który z nich ma większy miecz. Kadaj dostaje bęcki w tym konkursie, więc woła starszego brata na pomoc, ale brat też nie jest dostatecznie wyposażony. Cloud ma najlepszy miecz ever. Koniec.
LOL :) Dobre, dobre :) Dzięki za objaśnienie skomplikowanej fabuły. BTW, zawsze myślałam, że najdłuższy i najlepszy miecz ever (aka: szpikulec do szaszłyków) ma Sephiroth :)
Lenneth pisze:
Pleiades pisze:Piękne :) Ale ja mam coś lepszego.. :) Do Gwiazdki co prawda daleko, ale proszę bardzo:
http://www.innerworld.pl/galeria/iw-galeria_joan/1.jpg
Seifer ma rogi. :twisted:
Ale jest słodziuutki ^^ A Edea, hmm, ponętna w tym czerwonym ;)
Lenneth pisze: Dodajmy jeszcze spanking i podwiązki. *brak emoty wyrażającej moje uczucia, gdy to sobie wyobrażam*
Zapodam Ci odpowiednią emotę: Obrazek

Ja przynajmniej tak się czuję, jak o tym czytam ;P
Lenneth pisze:
Gagarin pisze:
matiu222 pisze:A na pocieszenie ode mnie
Ty to dopiero umiesz pocieszyć człowieka
No co, przecież pocieszny jest. :)
Mnie poprawia humor już od ponad miesiąca, więc naprawdę potrafi ludziom osłodzić życie ^^
Lenneth pisze:
AUDION pisze:Przyznam, że ja byłbym zadowolony z każdego filmu, który nie byłby kalką gry i "pornusem o mieczach i motorach".
Mnie by wystarczył zbiór tapet z tego filmu, ze Squallem w wysokiej rozdzielczości. :lol:
Ja też chcę, ja też chcę ! (ale Seifera...)
AUDION pisze: Taaa, na samym początku filmu efektowna kulka w łeb i po sprawie. Wersja idealna na czasy kryzysu i zrozumiała dla młodzieży :) . Oj nie lubisz ty niebieskiego :D .
Kolor lubię, nie lubię jedynie niebieskich ufoludków, które mi już wyłażą, jak otwieram w domu konserwę :P
Natomiast co do tej kulki w łeb zaraz na poczatku filmu, to byłoby to bardzo dobre i satysfakcjonujące mnie rozwiązanie sprawy ^^ I by tłumaczyło, dlaczego później w tym naszym filmie nie byłoby już ani krzty fabuły, tylko wiadomoco (patrz niżej).

AUDION pisze:
Pleiades pisze:Wydaje mi się, chyba zresztą słusznie, że odbiorcami, głównym targetem, takiego filmu to ZAWSZE będą właśnie FANI grający w daną grę.
I to przekleństwo takich filmów, bo wystarczy zrobić sieczkę wizualną, nie wnosząc nic do fabuły, a ludzie to i tak kupią. "The Spirits Within", był o niebo ciekawszą produkcją niż płytkie do bólu AC, a jednak sukces tego drugiego gwarantowała gra.
Dlatego też, jeśliby się SE wziął za ekranizację FF8, to sukces mieliby zapewniony dzięki fanom tej gry. Hehe, pieniądze leżą im pod stopami, wystarczy się tylko pochylić, a oni nic a nic (boją się chyba, że ich ktoś wtedy kopnie w d...)

AUDION pisze:Nie chodzi mi o to, żeby film był bardzo głęboki, ale żeby coś w miarę ciekawego opowiadał, bo ciągłe walki robią z filmu zwykłą "dłużyznę". Do dziś nie zapomnę Matrixa drugiego i pojedynku z "mnożącym" się agentem Smithem. Po raz pierwszy w życiu wstałem z miejsca i udałem się do wyjścia i całe szczęście tego filmu, że ów pojedynek skończył się zanim wyszedłem.
Uff, cieszę się, że nie byłam na tym w kinie :) Podczas seansu domowego Szmatriksa prawie zasnęłam :) Nie jest to, jak dla mnie, arcydzieło wybitne. Ot, ciekawy wizualnie film, that's all.

AUDION pisze:Trochę podobnie jest z AC. Przy filmie zatrzymał mnie jedynie sentyment do gry. Połowa aktywnych użytkowników tego forum mogła by zrobić z tego arcydzieło ( :) ). Widać jednak w dziale S-E zajmującym się filmami, zapanowała pomroczność jasna i powstał wykwintny obiad o smaku styropianu. Dlatego film FF8 powinni robić fani, może lepsze by nie było, ale weselsze na pewno :) .
O, weselsze na pewno, zwłaszcza jakie tutaj scenariusze zapodajemy. A biorąc pod uwagę naszą teraźniejszą głupawkę, to z tego filmu by wyszedł chyba pornos jak malowany :P
AUDION pisze:
Pleiades pisze:Sympatyczny bałwanku, dodajmy
Nawet Ava sobie zmieniłem :)
Rety, Audion, zabiłeś mnie ! :D ten avek jest rewelacyjny ! Świetnie do Ciebie pasuje :) I w ogóle - jakie to słodkie jest :)
AUDION pisze:
Pleiades pisze:Jesteśmy, jak by nie patrzeć, tym starszym pokoleniem na forum, to jak na staruszków przystało, trzymamy się razem, co nie ?
Prawda, a na znak protestu przed młodością załóżmy na forum kącik geriatryczny :lol:
I będziemy gadać o chorobach oraz o składkach emerytalnych ? Tudzież narzekać na małżonków/małżonki ? Dobra nasza !
AUDION pisze:
Pleiades pisze:Chociaż Rincia była w drużynie od dość niedawna, może jeszcze tak bardzo nie woniała, jak choćby Squall czy Zell. No i mniej biegała, mniej się przemęczała od nich, to też nie miała gdzie się spocić, czy umorusać.
No dobra, może tak bardzo nie woniała, ale popuścić ze strachu musiała (przecież jakoś to trzeba wytłumaczyć opieszałość gadów) .
Zwłaszcza że potem biadoliła: "I was scared.. Really scared. I was really, really scared !" - czyli że chyba faktycznie robiła w majty ze strachu ;)

AUDION pisze: Ano problem, bo żeby nie doznać obrażeń od wody, musieli by się przed ową wodą zabezpieczyć, a jak byli zabezpieczeni przed wodą to ...., tak właśnie krąg się zamyka. Trzeba wreszcie napisać wprost, że FF VIII to gra o brudasach :) .
LOL ! W dodatku są niedożywieni, niewyspani i albo marzną, albo się przegrzewają (zależy od rejonu świata) w tych swoich niepraktycznych ciuchach.

AUDION pisze:
Pleiades pisze:Zapodaj mi jakiegoś linka do obrazka albo do YT, bo przyznam się szczerze, że gram w X-2 od dwóch miesięcy i jakoś nie moge przez to przebrnąć, choć gierka sympatyczna. Tego Vegnaguna więc nie kojarzę...
Z tą sympatią, to bym nie przesadzał, a "przebrnąć" to bardzo dobre słowo, by oddać przyjemność z grania w tego FF.
Przebrnąć trudno, jeśli weźmie się pod uwagę, że to niby jest FF, a do fajnali coś mało podobny. Sympatyczny - to odpowiednie słowo, jeśli pomyślę sobie, że to mi bardzo przypomina sailorki, które oglądałam, mając z jakieś 17-18 lat ;) Kwestia sentymentu, po prostu.
AUDION pisze:Tak gdzieś od trzeciej do czwartej minuty.
http://www.youtube.com/watch?v=x0A88IJgOlY
Oczywiście zero skojarzeń :) .
Wiesz, nigdy by mi się nie skojarzyło, gdybyś mi nie powiedział :P
AUDION pisze:Moje pierwsze pytania jakie padły po zobaczeniu tej sceny:
Czy to reakcja na Yunę :) ?
Na wszystkei trzy laski, co jedna, to bardziej skąpo odziana ;)
AUDION pisze:Czy to nie powinno wyrosnąć z innego miejsca :) ?
Ano, chyba powinno...
AUDION pisze: A jakże by inaczej, gumiaczek, 48Kb RAM-U, jak to dzisiaj brzmi. Dodam nieskromnie, że nawet kilka gier w Basicu (na nic więcej mnie nie było stać) napisałem, niestety sukcesu nie odniosły, bo były zbyt hardcorowe :) .
Ach, stare dobre czasy... Jak to fajnie wtedy było, jak 20 minut wczytywałeś grę z magnetofonu, słuchając tych jazgotów i patrząc na przelatujące po ekranie paseczki ^^
Wspomnienia bezcenne.. Dzisiejsza młodzież tego nie zrozumie, jak to wtedy fajnie było i jak się człowiek cieszył z takiego zacnego komputerka...
AUDION pisze: Seifer łosiem, twu... reniferem :D . Edea jak zwykle w szpilkach na śniegu, alpiniści patrzcie i podziwiajcie :) . Tak sobie pomyślałem, że gdyby tego aniołka przewiesiła między bufory to można by ją pomylić z Adel :) .
A któżby chciał być porówbnywany z Adel ? Ona na pewno nie :)
Daj jej spokój, co ma sobie jakimiś aniołkami zasłaniać najbardziej ponętny fragment swojego ciałka :)
Nie wiem, skąd wywnioskowałeś, że chodzi w szpilkach. Whatever. W każdym razie zdziwiłbyś się, że faktycznie tak chodzić można.. Jak ja widzę w środku zimy na ulicy dziewczyny w kozaczkach na taaakim obcasie, jak zapierdzielają po pokrytym lodem chodniku do autobusu, to po prostu aż mnie skręca..
Ale takie rzeczy to potrafią tylko kobiety.

A Seifera się nie czepiajcie, ja bym chciała dostać prezent od takiego Mikołaja :) I niech sobie nawet te reniferowe poroże nosi ^^
AUDION pisze: Mikołaj miał problem z pewną chorobą, którą załapał o Bahamuta, a która mu się niemile z tripplem kojarzy, więc wolał dublować :) .
Nie mów, że w życiu nie dostałaś prezentów, które ci do niczego nie służą.
Ja bym wolała, aby mi zdublował, czy tez stripplował prezenty, które mi się spodobały :)
AUDION pisze: O shit już mi rogi rosną.
Spójrz w lustro, czy przypadkiem nie poroże. Renifera. :P

: sob 05 wrz, 2009 15:20
autor: Sephiria
Pleiades pisze:I będziemy gadać o chorobach oraz o składkach emerytalnych ?
Choose your words carefully Persian i nie wywołuj ZUSu z lasu... w sumie za późno, bo już tu jestem :twisted:

Jak znajdę chwilę wieczorem to się bardziej rozpiszę.

: wt 08 wrz, 2009 12:11
autor: AUDION
Strasznie nudziłem się dziś w pracy, więc zacząłem płodzić moją wizję filmu z gry, oczywiście inspirowaną nieco ostatnimi postami. Miałem tego nie puszczać w obieg, ale patrzę, że dwusetny post mi stuka, to z tej okazji dam wam się ponapawać (podołować). To tylko początek, ale jeśli się spodoba, to popłodzimy dalej. Realia nieco zmieniłem, żeby było jeszcze głupiej. Zaznaczam, że miliard lat czegoś takiego nie pisałem, więc mogą znajdować się tu pewne błędy i krytykę przyjmę na klatę (no dobra, na zgnieciony karton po murzynkach :) ).

Był ranek. Squall podniósł się z lekarskiej kozetki. Dr Kadowaki po raz kolejny dała mu wykład na temat szkodliwości potionów i związanych z tym zaników pamięci, co Squall jak zwykle miał w głębokim poważaniu. Po chwili pojawiła się Quistis, pytając o samopoczucie.
-Jak może się czuć człowiek po trzydniowej imprezie? - pomyślał Squall, po czym odpowiedział ze złością - świetnie.
-Musicie bardziej uważać na treningach - powiedziała Quistis.
-Jakich treningach? - zapytał ze zdziwieniem Squall.
-To ciekawe skąd ta rana? - rzuciła Quistis.
-Spojrzał się na nią spod byka i powiedział - ojejku, po prostu Cif pomagał mi przy goleniu.
-Czoła? - Zapytała ze wzburzeniem.
-No brwi mi się po środku zrastają i głupio to wygląda – odrzekł.
-A skąd Seifer ma identyczną? - zapytała.
-Kazał sobie zrobić, jak mu powiedziałem, że teraz laski na to lecą – odpowiedział z lekkim uśmieszkiem
-To może jeszcze depilowaliście sobie pośladki, bo to też modne? - zapytała z zażenowaniem.
-A o tym nie wiedziałem - odpowiedział z wyraźnym zaciekawieniem.
-Dobra, dobra, skończmy te rozważania, bo schodzą w niebezpieczne rejony, za pięć minut widzę cię na sali wykładowej - powiedziała wychodząc.
Po chwili za przeszkloną ścianą pojawiła się jakaś dziewczyna, coś mówiąc, jednak kac męczący Squalla nie pozwalał mu, ani myśleć, ani słyszeć. Zresztą, jak zawsze, mało go to obchodziło. Po chwili wstał i udał się do sali wykładowej.
Gdy tylko usiadł w ławce, przyłożył czoło do zimnego blatu. Ulżyło mu to w cierpieniach i pozwoliło zasnąć. Już jego ręce zaczynały obłapiać wydepilowany tyłek Seifera, gdy ze snu wyrwał go głos Quistis:
-Eeee, student pobudka w barze eliksir rozdają.
-Zerwał się na równe nogi - co, gdzie, ale o co chodzi? Ojejku dobrze, że mnie pani obudziła, bo koszmara miałem.
-Koszmara to dopiero będziesz miał, jak nie zaliczysz zadania w Jaskini Ognia.
-Jezu, babo, co się czepiasz - pomyślał.
-Dobra już się za to biorę, ale muszę chwilkę odetchnąć - odpowiedział od niechcenia.
-Idź najpierw do komputera i pobierz GF-y.
-Dobra już się robi - powiedział z kłamanym entuzjazmem.
Zasiadł, wyciągnął swojego Pendrive`a i usilnie zaczął szukać gniazda USB. Niestety ku jego rozczarowaniu, komputer takowego nie posiadał. Na domiar złego nie mógł się dopatrzyć nawet stacji dyskietek.
-Pani struktor, ale jak ja mam pobrać te GF-y, skoro tu nie można nic podłączyć?
-Można, można - odpowiedziała Quistis, podając z uśmiechem magnetofon kasetowy.
-O kur... - uciął.
-Sorry, ale ja się na archeologię nie pisałem - powiedział z wyraźnym sarkazmem.
-Nie marudź, rząd nie podpisał umowy z konsorcjum Estharskim, na sprzedaż stoczni w Fisherman`s Horizon i nie będzie dotacji na zakup nowych komputerów.
-Dobra, tylko moja wiedza informatyczna może nie ogarnąć tak skomplikowanych zagadnień, jak gromadzenie danych na taśmach magnetofonowych - dodał nie wyzbywając się z głosu sarkazmu.
-Pomogę ci - rzuciła od niechcenia Quistis.
Po godzinnej walce ze sprzętem, udało się przenieść GF-y na taśmę. Squall w tym czasie zdążył ukulać sporą kulkę z nosa, czym wprawił w niesmak panią instruktor.
-Bierz zatem sprzęt i spotkamy się przy bramie.
-Pani struktor, da mi pani jakieś dwie godziny, bym mógł doprowadzić się do porządku.
-To znaczy – zapytała zdumiona.
-Oj muszę coś na kaca, bo nie wyrobię.
-No dobra, ale tylko jeden potion, odparła.
Gdy wyszedł z sali wpadła na niego Selphie.
-Patrz jak pląsasz rusałko, bo mi nowe adki podeptałaś.
-Oj jaki milusi chłopczyk - odparła. Może mnie oprowadzisz po ogrodzie?
-Czy ja ci k...a przypominam kawał miedzianego drutu w izolacji igelitowej, że mnie z przewodnikiem mylisz? - zapytał.
-O i jaki dowcipny - pomyślała oddalając się w kierunku klasy.
Po zakupieniu i wypiciu kilku mega-potionów Squall udał się do bramy, a gdy dotarł na miejsce, wybełkotał:
-Jeszstem godowy.
-Na co? - zapytała Quistis.
-Na sadanie w jaskini..., jak jej tam..., no tej so tam siepło jest...
-Ognia - podpowiedziała.
-Oooo, jaka pani płyskotliwa - zażartował.
-Chłopie ty się ledwie na nogach trzymasz, to jak chcesz walczyć?
-So ja na to poradzę, sze tyko w takim stanie otfiera mi się dodatkowa persepsja, która poswala mi tym żelastfem w soś trafić.
-Dobrze, że do jaskini jest kawałek, to może przez ten czas trochę przetrzeźwieje - pomyślała.
-Ruszamy, tylko trzymaj się blisko mnie co byś nie zabłądził.
-A Jaś i Małgosia czymali się rasem i tak się sgubili - zażartował.
-Jak ci wymaluję kopa, to się dowiesz jak wrzucili czarownicę do pieca - odpowiedziała z wyraźnym nerwem.
Po uciążliwej podróży, dotarli wreszcie na miejsce. Squall faktycznie nieco przetrzeźwiał i zadyszanym głosem dodał:
-Pani instruktor, wolniej, przecież nie idziemy na wyprzedaż.
-Jak się nie zamkniesz, to będzie z ciebie shit, nie SeeD - odpowiedziała.
Po chwili odpoczynku udali się do jaskini. Quistis udzielała jakichś rad, które Squall skutecznie olewał. Po dotarciu do końca ścieżki, Quistis zapytała:
-Czy jesteś gotowy?
-Jeszcze nie, zapomniałem ziemniaków i kiełbasy do pieczenia - odpowiedział powstrzymując śmiech.
Quistis spojrzała na niego z zażenowaniem, po czym podeszła do dziury z której wydobywała się lawa. Z otworu wydobył się hałas, a następnie pojawił się Ifrit.
-O kur.., demon grilla - powiedział Squall, śmiejąc się do rozpuku.
-Ty się nie śmiej, bo to twoje zadanie. Nie słuchałeś tego co mówiłam, więc radź sobie sam.
-Oj wiem co trzeba robić, jakiś lodzik.
-Squall no wiesz - powiedziała zirytowana.
-Głodnemu chleb na myśli - podsumował. Mi chodziło o schłodzenie gada.
Squall sięgnął do plecaka po magnetofon, po czym spróbował go uruchomić. Ten jednak ani drgnął. Cholera, na bateriach też oszczędzacie? Quistis udając głupią, zaczęła się rozglądać w około, pogwizdując. Squall jednak zachował zimną krew i sięgnął do plecaka po swoje.
-Koleżanki z ogrodu mówią, że podobno działają osiem razy dłużej. Ciekawe na czym to mierzą - powiedział z szerokim uśmiechem.
Gdy Squall wreszcie uruchomił sprzęt z głośnika dobyła się muzyka Papa Dance.
-To nie moje – powiedział pośpiesznie.
-Quistis zaczerwieniła się, po czym dodała zawstydzona – To moje, ale już z tego wyrosłam, teraz słucham Behemotha.
-Niezły rozrzut – dodał z uśmiechem przyklejonym do twarzy – po czym zaczął przeszukiwać pozostałe kasety.
Gdy wreszcie odnalazł właściwą z głośnika wyłoniła się ponętna, acz nieco oziębła Shiva. Ifrit stał przez chwilę w osłupieniu, po czym zapytał:
-Shiva?
-Tak, odpowiedziała.
-Nie poznajesz mnie?.
-Po uważniejszym przyjrzeniu, nieśmiało zapytała - Ifrit?
-Taaaaaak, nawet się nie zmieniłaś, jak zawsze mrozisz krew w żyłach.
-A ty wręcz przeciwnie, przytyłeś, przygasłeś, no i to poroże.
-Aj, bo żona się puszczała, to nie ma dla kogo płonąć, a i ciężaru na głowie przybyło.
-A kto był szczęśliwą wybranką?
-Kujata - odpowiedział.
-No tak, świnia to świnia - powiedziała.
-Może tak skoczymy na jakiś g-potion, to powspominamy stare czasy - zaproponowała.
-Czemu nie odpowiedział Ifrit - po czym udali się do wyjścia.
Squall spojrzał na Quistis, której rozdziawione ze zdziwienia usta przypominały minę karpia wyciągniętego z wody.
-No co, gorący facet - stwierdził Squall – na takich kobiety lecą.
Quistis jednak nadal nie mogła wykrzesać z siebie głosu, a szok spowodowany zaistniałą sytuacją nie minął jej nawet w drodze powrotnej. Na całe szczęście, gdy wrócili do ogrodu, okazało się, że GF-y zostały zatrzymane za spożywanie g-potionów w miejscach publicznych i zadanie zostało zaliczone.

: wt 08 wrz, 2009 13:17
autor: Pleiades
Ja chyba padłam i umarłam.. Ze śmiechu...
Napiszę coś wiecej później, teraz się próbuję podnieść z gleby...
Audion ! <3

: wt 08 wrz, 2009 19:32
autor: Raven
Masz nudniejszą pracę niż ja lekcje polskiego O__o

I uratowałeś ten temat przed dodaniem do ignorowanych :lol:

: czw 10 wrz, 2009 21:58
autor: AUDION
Widzę, że odzew dość gromki (licząc ilość aktywnych userów :D ), więc czas na drugą część shizofrenii w realiach FF 8. Jeśli i ta się spodoba, to kontynuacja murowana, tylko czasowo może się nieco odwlec, bo pracy trochę więcej.
Opinie negatywne mile widziane :) .
Współczuję ci dark, bo Polski to nie był mój ulubiony przedmiot, co niestety czasami widać :) . Plei musisz uważać, bo mąż będzie zazdrosny :) .

Sponsorem drugiego odcinka jest Zell, za co mu bardzo dziękuję.


Po odzyskaniu GF-ów, Squall ruszył na obchód po ogrodzie. Wszystko wydawało się w porządku, gdyby nie mydło, które dostał w prezencie od koleżanek. Aluzję zrozumiał i już przy próbie obdarowania go choinką zapachową, odmówił. Żeby nie powodować dalszego zgorszenia, ruszył opłotkami do swojego pokoju. W trakcie kąpieli podarowane mydło kilkukrotne wypadało mu z rąk.
-Dobrze, że tu nie ma Seifera &#8211; pomyślał schylając się kolejny raz.
-Swoją drogą przydało by się poćwiczyć uścisk dłoni, tak na wszelki wypadek.
Gdy wyszedł spod prysznica, do pokoju wpadła Quistis. Jej oczy zrobiły się tak wielkie, że zdawały się wypełniać całe szkła okularów.
-Jezu, co to? - zapytała, niemal krzycząc.
-No co, w zimnej wodzie się kurczy &#8211; odpowiedział
Śledząc wzrok Quisis, który był skierowany mniej, więcej w okolice kolan, można było przypuszczać, że Squall nieco kokietuje.
-Pani instruktor, tak następnym razem, to może by pani najpierw zapukała. - powiedział, po czym spojrzał na miejsce w którym w szanującym się domu, powinny być drzwi i dodał &#8211; No tak, tutaj nawet na drzwi nie ma kasy.
Gdy owijał się ręcznikiem, Quistis nadal stała ze wzrokiem wlepionym w miejsce, w którym przed chwilą stał Squall.
-Hello, tu jestem - powiedział podniesionym głosem
Qustis zdołała się lekko wyprostować, lecz jej oczy nadal zdawały się nie reagować. Dopiero machanie rękami przed twarzą, zaczęło przynosić zamierzone rezultaty.
-Jakąś sprawę pani miała
-Aaaaa co? &#8211; powiedziała nieco zamroczona, po czym dodała - a tak, masz się zgłosić przy tablicy ogłoszeniowej.
-Dobra pani struktor, tylko wolał bym, żeby pani nie rozpowiadała po ogrodzie, o tym co tu pani widziała.
-Nie, nie; zostawię to dla siebie &#8211; dodała z lekkim uśmieszkiem, po czym wyszła.
Po jakimś czasie przy tablicy pojawił Squall. Quistis zaczęła wyjaśniać sprawy techniczne, które Squall znowu olewał. Ożywił się dopiero, gdy usłyszał, że w jego drużynie będzie Zell.
-Nie, tylko nie on - wykrzyczał.
-Dlaczego? - spytała.
-To pani nie wie? - zapytał ze zdziwieniem - On żre jak knur i jest bardzo głośny.
-To daj mu do zrozumienia, żeby przy tobie nie jadł i zamknął gębę.
-Chyba zamknął zwieracze - odparł - jego wiatry obrosły legendą w ogrodzie. W jego pokoju jako jedynym nie ma much, bo powyzdychały.
-Oj nie bądź taki drobiazgowy.
-Drobiazgowy? - zapytał ze wzburzeniem &#8211; U niego jest taki smród, że dostałem zapalenia spojówek i musiałem jechać na odtrucie. To jakaś Puszka Pandory.
-Niestety decyzja zapadła i nic już się nie da zmienić. &#8211; powiedziała Quistis.
W tym momencie pojawił się Zell. Wykonał kilka popisów gimnastycznych, zakończonych efektownym szpagatem. Tego niestety nie wytrzymały nawet mocne galbadyjskie nici, którymi były zszyte jego spodnie. Oczom mieszkańców ogrodu ukazały się wydziergane ręcznie na drutach czerwone stringi, uwieńczone białym, puchowym ogonkiem, na podobieństwo króliczego. Ciężko opisać reakcję ogrodu, jednak przez najbliższe kilka minut nikt nie mógł wykrzesać ze śmiechu ni słowa. Niestety z powodu braku czasu i krawca, Zell musiał się ratować agrafkami. Po uspokojeniu się, Quistis oznajmiła, że dowódcą ich oddziału będzie Seifer.
-To dupa z odwykiem &#8211; pomyślał Zell.
Squall niestety nie pomyślał i rzucił na głos:
-Ta beczka na eliksiry naszym dowódcą? Toć gdyby go wydestylować, to tym co by wyszło, dało by się utrzymać cały ogród w stanie upojenia przez kilka dni.
-Tobie to nie da się dogodzić &#8211; odwiedziała Quistis.
-Nie wiesz kochanie, jak bardzo się mylisz &#8211; odpowiedział ze szczerym uśmiechem.
-Tylko nie kochanie &#8211; powiedziała wzburzonym głosem.
-Sorki, tak mi się wyrwało &#8211; odpowiedział, jednak uśmiech nadal nie zniknął mu z twarzy.
W tym czasie pojawił się Seifer wraz z Raijin i Fujin. Wyglądał bardzo dobrze jak na kilkudniowe balowanie, ale jak to mówią &#8222;praktyka czyni mistrza&#8221;. Praktycznie w tym samym momencie pojawił się Cid.
-Dawno pana nie widziałem &#8211; powiedział Squall do Cida.
-Byłem na pielgrzymce do świętego obrazu niepokalanej Aeris, by pomodlić się intencji poprawy reputacji ogrodu, bo ta zbliża się do poziomu reputacji parlamentu.
-wystarczy wywalić Seifera i Zella, a natychmiast nasz wizerunek się poprawi &#8211; odpowiedział złośliwie Squall, za co koledzy nie pozostali mu dłużni.
Po rozdzieleniu towarzystwa i opatrzeniu ran Squalla, Cid zaczął mówić coś o walce na śmierć i życie i innych bzdetach, jednak emocje spowodowane dopiero co zakończoną bójką, nie sprzyjały posłuchowi. Gdy Cid zakończył swój wykład, Quistis powiedziała:
-Idziemy do samochodu.
Nie zwlekając wszyscy podążyli za nią. Gdy dotarli do garażu, ich oczom ukazała się militarna wersja trabanta.
-Rozumiem, że farba ma nas zabezpieczyć przed ostrzałem &#8211; powiedział ze złośliwością Squall.
-Skąd wiesz, przecież to tajemnica? - Odpowiedziała z sarkazmem Quistis.
Po usadowieniu się w aucie wyruszyli do Balamb. W drodze Zellowi strasznie się nudziło, więc postanowił denerwować Squalla.
-Pokaż swojego Gunblade`a - męczył Zell &#8211; no pokaż.
Squall początkowo starał się nie zwracać na niego uwagi, jednak w końcu nie wytrzymał i powiedział:
-Pokazał bym ci, ale nie jesteś w moim typie &#8211; po czym przeszedł do swojej pasji formowania kulek z nosa.
-Zell nie przestawał &#8211; pewnie nie masz się czym chwalić &#8211; podpuszczał Squalla.
-Qustis nie wytrzymała &#8211; Chciałbyś się tak nie mieć czym poch.... - ucięła zapowietrzając się i zasłaniając usta ręką &#8211; ups, przepraszam Squall.
Ten jednak się tylko uśmiechnął i nic nie odpowiedział.
Gdy dojechali do Balamb, Seifer stwierdził, że trzeba zrobić zakupy, bo nic nie jadł od rana. Quistis acz niechętnie, zgodziła się na to. Zell i Squall dołączyli do Seifera nie pomni ostatniej bójki w ogrodzie. Gdy tylko oddalili się od samochodu Seifer powiedział:
-W stacji benzynowej jest koleś, który sprzedaje Galbadyjskie eliksiry bez akcyzy, po atrakcyjnych cenach.
Chłopaki zrozumieli się bez dodatkowych słów i po jakiejś godzinie pojawili się w porcie śpiewając &#8222;Góralu czy ci nie żal&#8221;.
-O jaki ładny kajak &#8211; powiedział z uśmiechem Squall.
-Gdzie? - zapytał Zell.
-Ano przed tobą &#8211; odpowiedział Seifer.
-Aaaaa, nie zauważyłem, mam jednak pytanie, co robią przy nim ci kloszardzi z wózkami?
-Czekają, aż się rozsypie &#8211; odpowiedział z niekłamaną radością Squall.
-To ja nie wsiadam, bo umiem pływać - odparł Zell.
-Nie bądź baba &#8211; powiedzieli koledzy, ciągnąc go za nogi do łodzi.
Quistis nawet tego nie skomentowała, choć nie kryła zażenowania. Już po chwili odbili od brzegu. Na pokładzie łodzi Xu wyjaśniła jakie jest ich zadanie. Gdy zakończyła, stało się... Odgłos wydobywających się z Zella gazów spowodował, że wszyscy w panice rzucili się do drzwi, wyrywając je z zawiasów. Te upadając wyrwały drzwi do maszynowni w rezultacie uszkadzając silnik. Nie zmieniło to faktu, że nawet po opuszczeniu kajuty, wszyscy mięli objawy choroby morskiej, z wyjątkiem Zella, który zdawał się napawać swoim dziełem. Gdy atmosfera nieco się rozluźniła, dotarło do nich, że uszkodzony silnik oznacza wiosłowanie.
-No tak Zell. Przez ciebie posadzą nas do wioseł - powiedział Seifer.
-Zakują w kajdany i Quistis będzie nas poganiać batem. &#8211; dodał z uśmiechem Squall.
Po godzinnym wiosłowaniu, którego ostatnią cechą była synchroniczność, mechanik naprawił silnik i mogli ruszyć dalej, oszczędzając siły na czekającą ich akcję.
Gdy spóźnieni wyszli na plażę, teren był już czysty. Po dotarciu na rynek siedli przy fontannie i wyciągnęli przemycone potiony. Gdy te zaczęły się kończyć, grupa galbadyjskich żołnierzy, nie zdając sobie sprawy z obecności naszej drużyny, przebiegła przez rynek, udając się w kierunku wzgórz. Seifer chcąc komuś obić twarz, rozkazał kolegom, by udali się z nim w ślad za żołnierzami. Chłopaki acz niechętnie, podnieśli się z ziemi i ruszyli wskazaną przez Seifera drogą. Po kilku walkach dotarli do wieży telewizyjnej. Seifer wyrwał przodem i wyczyścił parter wieży.
-Czy takie były rozkazy? &#8211; zapytał Zell.
-Skąd ja mam to wiedzieć, przecież nikt tego nie słuchał &#8211; odparł Squall.
Po chwili zauważyli sypiące się kamienie. Zaraz za nimi posypała się Selphie, robiąc efektownego fikołka i zdzierając sobie makijaż brukiem.
-O kur.. - powiedziała otrzepując się.
-Czy ja jej gdzieś nie widziałem? - pomyślał Squall.
-Mam wiadomość dla Seifera &#8211; powiedziała.
-To musisz poganiać, bo ja już za nim nie nadążam &#8211; powiedział Squall.
Ta nie zastanawiając się, ruszyła do wieży. Chłopaki po chwili przemyśleń ruszyli za nią. Poszukując Seifera pojechali windą do góry. Po wjechaniu zobaczyli, jak dwóch żołnierzy uruchamia antenę. Iskry i efektowne porażenie prądem, wskazywało na brak u nich elementarnej wiedzy w zakresie BHP. Zanim żołnierze podnieśli się z ziemi, jakaś siła zepchnęła ich z podestu. Oczom naszej wspaniałej trójki ukazało się latające straszydło.
-O ja pie....e, Batman puścił sie z pszczółką Mają i spłodzili mutanty &#8211; powiedział rozbawiony Squall.
Niestety okazało się, że jedyną bronią jaką Selphie ma przy sobie, jest pilniczek do paznokci.
-Szkoda, że nie wzięłaś lusterka, może zobaczył by swoje odbicie i umarł ze śmiechu &#8211; zażartował Squall.
Gdy Selphie faktycznie wyciągnęła lusterko i zaczęła je podstawiać pod twarz potworowi, Squall i Zell legli ze śmiechu, nie mogąc się podnieść, co okazało się niezłą taktyką, gdyż potwór w ferworze walki przeleciał na ich tyły i zanim zdążył się obrócić, Squall włożył mu gunblade`a w odbyt, co spowodowało uśmiech na twarzy potwora, a następnie odpalił, co nie spotkało się już z tak entuzjastycznym przyjęciem. Przeciwnik padł, wijąc się w konwulsjach. Po walce Squall zaczął przeszukiwać zwłoki. Znalazł przy nich model syrenki 105, miniaturkę syrenki warszawskiej, a nawet zdjęcie krowy morskiej, zwanej popularnie syreną. Dopiero w otworze po kuli znalazł to czego szukał, czyli nowego GF-a.
Gdy opuszczali wieżę, jeden z galbadyjczyków resztką sił uruchomił mechanicznego kraba, który natychmiast zaczął ścigać naszą trójkę. Gdy wreszcie ich dopadł pierwszy cios padł na Zella, a właściwie na jego spodnie. Agrafki nie wytrzymały, odsłaniając oprócz stringów, także czerwone skarpetki z białymi, puchowymi ściągaczami. Niestety robot musiał być bardzo niedoskonały, gdyż zaczął się trząść, tak jakby się śmiał. Właściwie można śmiało powiedzieć, że to był śmiech i to całkiem gromki, któremu towarzyszyło walenie szczypcami w ziemię. Nie ma się co dziwić, bo widok Zella był porażający. Wykorzystując niedyspozycję robota, drużyna wzięła nogi za pas, co nie było łatwe po spojrzeniu na kolegę. Gdy zbliżali się do plaży, robot chwycił szczypcami ostatnią część munduru Zella, odsłaniając czerwoną, kusą, na wpół przeźroczystą haleczkę, także wykończoną białym puchem. W tym momencie śmiechem ryknęły nawet kraby na plaży. Reakcja robota była adekwatna do sytuacji. Położył się na plecy i zaczął wierzgać w amoku nogami, po czym zaiskrzył, następnie zadymił, by w końcu eksplodować.
-I tak oto bielizna okazała się silniejsza od miecza &#8211; podsumował Squall z trudem powstrzymując kolejny wybuch śmiechu.
Gdy wrócili do Balamb, Seifer nie czekając na resztę, pojechał do ogrodu.
-A żeby ci ktoś w anus kij od szczotki włożył &#8211; złorzeczył Squall nie wiedząc o swoistym proroctwie tych słów, gdyż policja aresztowała Seifera za jazdę pod wpływem i zabrała mu prawo jazdy. Nikt nie wie, co Seif przeżył w celi, ale nie ma wątpliwości, że wrócił do ogrodu wyraźnie odmieniony.

ciąg dalszy, być może nastąpi

: sob 12 wrz, 2009 20:30
autor: Pleiades
Buachachacha, hihihi, heheheheh!!! Rety, ja już nie mogę ze śmiechu :) Genialne! :lol: :lol: W poprzednim odcinku padłam już na tym ściąganiu GFów na taśmę magnetofonową, a tutaj to mnie rozwalił opis bielizny Zella, a zwłaszcza walka z Elvoretem. No i Selphie z pilniczkiem:) No i to zamiłowanie bohaterów do alkoholu.. No i Squall wychodzący spod prysznica:) Bogowie, skąd Ty bierzesz takie pomysły?!
AUDION - mój idol, nie ma co:)
Rety, ale super by było, jak byś to kontynuował. Najbardziej jestem ciekawa, jak byś obsmarował bohaterów pod koniec 1 CD, na paradzie Edei :) To mogłoby być mocne XD
Ale schiza :)
SUPER!!

Jeszcze, proszę, jeszcze!

: sob 12 wrz, 2009 20:39
autor: Sogetsu
Ja bym się tym aż tak nie podniecał. Nawet fajnie się czyta, ale żeby od razu genialne? Całość, zwłaszcza motywy alkoholowe kojarzą mi się z przygodami Jakuba Wędrowycza :) Czyżby stamtąd inspiracja?

: wt 15 wrz, 2009 08:41
autor: Pleiades
Ale ja naprawdę uważam, że to jest genialne... :oops: Niektóre gagi przejdą już do historii parodii, a pomysły Audion ma świetne! No dobra, możesz powiedziec, że się podlizuję i tyle (gdybym jakikolwiek miała w tym interes). W moim smutnym życiu bardzo cenię sobie to, że ktoś potrafi mi chociaż na trochę poprawić humor i zmienić mój dzień na lepszy... Whatever.
:D
Ja proszę o kontynuację :)

: czw 17 wrz, 2009 13:17
autor: AUDION
Pleiades pisze: Genialne!
Pleiades pisze: AUDION - mój idol, nie ma co
Pleiades pisze: Ale ja naprawdę uważam, że to jest genialne... Niektóre gagi przejdą już do historii parodii, a pomysły Audion ma świetne!
Nie pamiętam bym drugie konto zakładał, by sobie posłodzić. :D W sumie miło, że mogłem komuś poprawić humor tymi wypocinkami.
Pleiades pisze:Bogowie, skąd Ty bierzesz takie pomysły?!
Górna część ciała, tam gdzie są oczy, nos i uszy..., aaa głowa się to nazywa :) .
Sogetsu pisze:Nawet fajnie się czyta
Byłem pewny, że czytanie tego musi być straszną męką, a tu niespodzianka.
Sogetsu pisze:Całość, zwłaszcza motywy alkoholowe kojarzą mi się z przygodami Jakuba Wędrowycza Czyżby stamtąd inspiracja?
Nie miałem okazji czytać, ale zawsze można to nadrobić. Tak szczeże, to inspiracje do tego tematu, wysiadują ławki w parkach :) .

No dobra, czas na część trzecią. Nie wiem jak wyszła, bo trudno samemu oceniać, ale powstawała w przerywnikach, więc ciężko utrzymać spójność.

Sponsorem tej części jest oddział ginekologiczno-położniczy w Malborku :) .

Po powrocie wszyscy czekali na wyniki. Po chwili zostali wezwani na piętro, gdzie ogłoszono, że SeeD zostają Squall, Zell, Selphie i gościu, którego nikt tu wcześniej nie widział, ale jego ojciec jest ministrem. Cid wygłaszał jakieś mowy i jak zwykle nikt tego słuchał, gdyż wszyscy czekali na wręczenie laptopów, które przysługują każdemu Seed. Korozja, ślady po kulach i zaschnięta krew na obudowach, świadczyła o nie najmłodszym wieku sprzętu, ale i tak byli w niebo wzięci. Gdy zjechali na pierwsze piętro, Seifer zaczął bić brawo, tak jakby chciał się podlizać, po czym podszedł do Squalla i zagadał do niego po cichu:
-Ty stary wpadnę dzisiaj do ciebie, to pogramy w Dooma.
-Spadaj, umówiłem się już na oglądanie RedTube z koleżanką &#8211; usłyszał w odpowiedzi
-Seif nie krył niezadowolenia &#8211; Już cię nie lubię i nie będę cię smyrał wieczorami &#8211; powiedział, prezentując klasyczny foch z przytupem.
Squall po powrocie do pokoju, zajął się zrzucaniem GF-ów z taśm na dysk twardy. Niestety wystąpiły jakieś błędy w transmisji danych. Quezacotl dostał czarnego upierzenia i zaczął obżerać wiśnie w ogrodzie, zaś Siren zamiast harfy wyciągnęła gitarę elektryczną i grała na okrągło &#8222;Smoke On The Water&#8221;. Jednak najbardziej niepokojące zmiany dotyczyły Shivy, która przytyła trzydzieści kilo, dostała bardziej krągłych kształtów i poważnie zmieniła dietę, w której zaczęły dominować śledzie i ogórki. Ifrit stanowczo złagodniał, a liczne siniaki i czarne okulary, świadczyły o tym, że nauczył się przyjmować zmiany nastrojów Shivy po męsku. Squall doszedł do wniosku, że co niektóre Gf-y, zbyt dosłownie wzięły jego wypowiedź, odnośnie popieprzenia taśm.
Przyszedł wieczór. Squall przebrał się w nowy uniform, po czym poszedł na bal.
Usadowił się w kącie i otworzył hero drinka trzymanego na specjalne okazje. Gdy w butelce pokazało się dno, podeszła do niego Rinoa. To, że mu się spodobała, było najprawdopodobniej spowodowane przeterminowaniem wypitego trunku, który pamiętał jeszcze czasy poprzedniego Final Fantasy. Niestety ów napitek, nie potrafił wygłuszyć natłoku słów, które produkowała Rinoa.
-Dlaczego przy galowych mundurach nie można nosić gunblade`a? &#8211; pomyślał, walcząc z bólem głowy - Jeden ruch palcem i nastała by błoga cisza.
Gdy poprosiła, żeby z nią zatańczył, zgodził się, jednak pod warunkiem, że ta będzie milczeć. W trakcie tańca przeterminowany napój zaczął działać na jego jelita i gdy Rinoa opuszczała go, udając się do znajomych, był w niebo wzięty. Poszukiwania wolnej toalety zdały się przeciągać w nieskończoność. Zbawieniem okazała się Quistis, która poprosiła o spotkanie w centrum treningowym. Przecież w tamtejszych krzakach mógłby się spokojnie wypróżnić. Zgodził się zatem od razu, po czym biegiem udali się do w/w miejsca.
Niestety ulga jakiej mógł zaznać w zaroślach, została brutalnie zakłócona przez komary, które dotkliwie pogryzły mu pośladki. Qustis okazała się bardzo przezorna, gdyż wyjęła z torebki maść na ukąszenia, po czym zaczęła nią smarować tyłek Squalla. Komentarze studentów przechodzących obok, były przynajmniej dwuznaczne, a jej uśmiechnięta mina zdawała się ich nie dementować. Po wszystkim poszli na balkon. Rozmowa się nie kleiła, gdyż Squall nie miał ochoty wysłuchiwać zwierzeń Quistis. Ta jednak nie przestawała.
-Może nie nadaję się na instruktorkę? - prawiła &#8211; Może popełniłam błąd?
-Squall nie wytrzymał &#8211; Pogadaj do ściany &#8211; powiedział, wskazując palcem bankomat i tym samym sugerując, że za pieniądze jest w stanie zrobić wszystko, łącznie z wysłuchiwaniem jej biadolenia.
Gdy wracając, zbliżali się do bramy, po raz kolejny Squall ujrzał nieznajomą dziewczynę. Już miał do niej zagadać, gdy z pobliskich zarośli nadleciała wielka mucha w towarzystwie trzech, także nadnaturalnej wielkości, wołków zbożowych. Squall instynktownie sięgnął po broń. Mucha zatrzymała się na chwilę, zatoczyła koło, po czym razem ze swoimi towarzystwem, poleciała pożywić się produktami przemiany materii Squalla. Gdy po posiłku próbowała poderwać się do lotu, zaczęło się z nią dziać coś dziwnego. Najpierw zabulgotało, później zaczęły jej wypadać włoski, następnie odpadły skrzydła i gdy już wydawało się, że wyzionie ducha, ze środka wyszedł agent Mulder, płosząc wołki zbożowe.
-Nosz k...a, rok rozgryzania tajemnicy wielkich wołków poszedł się walić, a kamuflaż za pięć milionów dolców szlag trafił i wszystko przez to gówno &#8211; powiedział Mulder, po czym pobrał próbkę do analizy i zniknął w zaroślach. Po chwili dało się stamtąd usłyszeć głośny ryk Tyranozaura, wrzask Muldera i nastąpiła cisza.
Gdy wszystko się uspokoiło, Squall już miał się odezwać do nieznajomej, gdy pojawił się oddział białych SeeD i zabrał ją do wyjścia.
-Ale o so chosi &#8211; pomyślał Squall, po czym pożegnał Quistis i udał się do pokoju.
Gdy przyszedł ranek, do drzwi zapukała Selphie i oznajmiła, że czas na pierwszą misję.
Przy bramie Cid wyjaśnił, że jadą do Timber wspomagać tamtejszy ruch oporu. Podał hasła kontaktowe i wręczył im starą lampę.
-Po co nam lampa &#8211; pomyśleli, ale przyjęli ją, wychodząc z założenia, że wszystko można spieniężyć, albo wymienić na potiony.
Gdy podążali do Balamb zaatakował ich latający spodek. Obudzili się przy bramie miasta. Zell spojrzał na zegarek, było kilka godzin później. Squall w pierwszej kolejności wyjął ze szczeliny swojego gunblade`a ulotki reklamowe banków i myjni samochodowych, pozostawiając jedynie te dotyczące agencji towarzyskich, a następnie przejrzał ekwipunek. Okazało się że nie ma gotówki, potionów i eliksirów.
-No ja rozumiem, żeby kosmici porwali nas dla eksperymentów medycznych, ale żeby trafić na obcego alkoholika i kleptomana, to trzeba mieć pecha &#8211; powiedział Squall
-Wiesz, że chyba nie tylko alkoholik i kleptoman, bo coś dupa mnie boli &#8211; dodał Zell.
-To jakie imię dla dziecka, bo mniemam, że kalendarzyka nie prowadzisz, a jeśli nawet, to nie miałeś okazji mu powiedzieć, że cię głowa boli. &#8211; odpowiedział, podśmiewając się Squall.
Gdy weszli do miasta, niewątpliwym problemem okazał się brak pieniędzy. O ile jazdę w kolejowym WC mięli opanowaną do perfekcji, to brak środków &#8222;leczniczych&#8221;, okazał się barierą nie do przejścia. Chłopakom wyraźnie zabrakło motywacji do dalszego kontynuowania misji. Gdy w planach pojawiło się śpiewanie w celach zarobkowych i chłopaki niemal przekonali Selphie, by naga wykonywała taniec na rurze od poręczy i gdy już liczyli potencjalnie zarobione pieniądze, przypomnieli sobie o podarowanej lampie. Squall przetarł ją, by podnieść w ten sposób wartość antyku, gdy nagle znaleźli się w czeluściach piekielnych.
-Selphie z tą rurą, jakby co, to był pomysł Zella &#8211; powiedział pośpiesznie Squall , licząc się z ewentualnymi konsekwencjami swojego grzesznego życia.
Gdy pojawił się przed nimi Diablos, czyli diabeł o nieco hiszpańskim rodowodzie, wszyscy oprócz Squalla zamarli. Ten na szczęście zachował zimną krew i gdy rogaty zaproponował podpisanie cyrografów, zaczął negocjować. Nikt nie wiedział, że Squall pokątnie zajmował się sprzedażą używanych samochodów z Deling, a podobno był w tym najlepszy. Jego zdolności okazały się nieocenione. Już po pół godziny trzymał w rękach pakiet kontrolny w &#8222;Hell&#8221; S.A., zgodę Diablosa na zeskanowanie jego jako kolejnego GF-a, walizkę pieniędzy i przepustkę na powrót z piekła. Niestety nie przewidzieli, że dla ZUS-u i US nie istnieją żadne granice i po dokonaniu stosownych opłat, zostało im zaledwie na dwie skrzynki potionów, biorąc pod uwagę, że podróż spędzą w toalecie.
-Dobre i to &#8211; stwierdzili
Po zakupieniu używek, wsiedli do pociągu i ulokowali się w WC. Nie było może wygodnie, ale dzięki potionom, na pewno przyjemnie. Pod koniec pierwszej skrzynki całe towarzystwo zaczęło ziewać i nagle zasnęło. Nikt nie wiedział, czy była to wina ulepszaczy w napojach, ale okazało się, że wszyscy mają wspólny sen. Jacyś trzej faceci w mundurach latali po lesie i zbierali grzyby. Potem wsiedli do samochodu i pojechali do Deling. Tam udali się do hotelowej restauracji. Selphie wydawała się wyraźnie zafascynowana jednym z mężczyzn o imieniu Laguna. Widząc jednak, że do wymarzonej kobiety, zabiera się jak pies do jeża, stwierdziła, iż to facet bez jaj. Nie była jednak tego w stanie ostatecznie potwierdzić, gdyż ten w przeciwieństwie do innych mężczyzn z jej snów, nie dał się obnażyć. Gdy się obudzili, próbowali dojść do tego co się stało? Niestety nie mogli znaleźć żadnego logicznego wytłumaczenia, nawet po wypiciu reszty zapasów. W trakcie wysiadania z pociągu, podszedł do nich mężczyzna i powiedział:
-Żyrafy wchodzą do szafy.
-Zell przypomniał sobie o instrukcjach Cida i odpowiedział &#8211; Pawiany wchodzą na ściany.
Squall nie mógł sobie przypomnieć, skąd znał te słowa, jednak jeśli miały one nie podpaść u przypadkowych przechodniów, to trzeba przyznać, że swoją rolę spełniły wyjątkowo marnie.
-Chodźcie za mną &#8211; powiedział mężczyzna i zabrał ich do drugiego pociągu, gdzie przebywała reszta członków ruchu oporu, a między nimi Rinoa. Desperackie próby Squalla, uniknięcia jej towarzystwa, spełzły na niczym. Nawet udawanie ataku epilepsji, nie odniosło pożądanego skutku. Nie pozostało zatem nic innego, tylko zachować się jak mężczyzna, czyli włączyć laptopa i udawać, że ma się coś ważnego do zrobienia. Rinoa jednak nie odpuszczała. Najpierw przedstawiła swojego psa Angelo, który na dzień dobry olał mu nogawkę, za co dostał odruchowego kopa. Później gadała mu o zoofilskich gazetkach, z których uczą się razem ze swoim pupilem nowych sztuczek. Na koniec usiadła mu z tyłkiem na klawiaturze. Tego już nie zniósł. Zamykając laptopa przytrzasnął jej pośladki. Awantura, którą zrobiła, mogła wskazywać, że było to dość bolesne, co musiało Squallowi sprawić niewątpliwą radość. Następnie wstał i wyszedł. Na korytarzu został poproszony do przedziału w którym miał być przedstawiony cel i plan akcji.
Okazało się, że mają porwać prezydenta Delinga. Plan mówił odczepianiu wagonów w biegu, podstawianiu lokomotyw, czujnikach i innych pierdołach. Po zakończeniu prelekcji Squall przez chwilę stał cicho, po czym uśmiechnął się szeroko i powiedział:
-A mama wam nie wyjaśniła, że &#8222;Mission Impossible&#8221;, to fikcja.
-A która część? - zapytała Selphie, załamując ostatecznie Squalla
-Rozumiem, że galbadyjkie wojsko jest ślepe i głuche, a czujniki, których się mamy strzec, nie działają? - zapytał z sarkazmem.
-Nie &#8211; odpowiedziała Rinoa
-Przyznajcie się, że nie zdaliście w przedszkolu do starszaków &#8211; dorzucił zaśmiewając się, po czym przysiadł w pozycji myśliciela i zaczął opracowywać nieco inteligentniejszy plan.
Minęło około pięciu minut. Squall wstał i przedstawił swoją wizję akcji, na którą wszyscy przystali
Po dwóch godzinach, Zell wiązał i kneblował miejscowego pastucha, mówiąc:
-I tak nakładali ci kary za nadprodukcję mleka &#8211; po czym zabrał mu kij i pogonił stado krów na tory.
Gdy nadjechał pociąg, włączyła się reklama &#8222;Milki&#8221; i tylko odgłosy, które dało się słyszeć w tle, świadczyły o tym, że mogła to być najbardziej krwawa scena w historii kina.
Maszynista oczywiście zatrzymał pociąg w obawie przed wykolejeniem. W tym momencie z lasu wybiegli członkowie ruchu oporu, blokując wszystkie klamki kijami od mioteł. Rinoa poszczuła psem maszynistę, by ten przypadkiem nie uruchomił pociągu ponownie.
Do wagonu prezydenckiego wbiegł najpierw Angelo, a za czworonogiem Squall. Prezydent wstał, chwiejąc się na nogach i powiedział:
-Ludwiku Dorn i Sabo, nie podąszajcie tą drogą.
-O k...a, to nie ten prezydent &#8211; powiedział Squall
-Jeśli szukasie opecnie nam panującego presydenta, to raze sie wybraś na lotnisko. Powinni sie jeszsce kłósić s premierem, o to kto polesi samoltem do Timber. - powiedział ex prezydent, dopijając trzymaną w ręku butelkę eliksiru i wprowadzając się w ten sposób w status zombie.
-Dajsie mi soś do pisia &#8211; bełkotał, rzucając się jak obłąkany.
Squall chcąc pomóc, podał mu potiona bezalkoholowego. Niestety nie przewidział, że ten zamiast uleczyć, paradoksalnie spowoduje zgon prezydenta.
-Miało być dobrze, a wyszło jak zawsze &#8211; podsumował Zell.
-No dobra, nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem &#8211; powiedział Squall. - Czas jechać do Timber, bo tam bodaj, wybierał się prezydent Deling.
Wrócili zatem do pociągu ruchu oporu i ruszyli do Timber. Nikt nie wie skąd w prywatnym pociągu wziął się konduktor, ale żołd który dopiero co otrzymali, ledwie starczył na pokrycie mandatów za jazdę bez ważnego biletu. Cenzura nie pozwala na przytoczenie epitetów, których użyli w stosunku do kontrolera, ale wielu z nich nie obejmowały żadne dostępne opracowania.

Ciąg dalszy na życzenie :)

: czw 17 wrz, 2009 17:13
autor: Raven
Jest życzenie, bezwzględnie. Motyw z prezydentem był zabójczy XD Dołączam się do fanklubu dla Twoich krzaków.

: ndz 20 wrz, 2009 07:05
autor: Pleiades
Audion, moją opinie już znasz, bo pisałam Tobie na IW.
To jest po prostu świetne:) Już dawno tak mnie nie bolał brzuch ze śmiechu ;) Jestem Tobie naprawdę wdzięczna za skuteczne poprawianie mi humoru i bardzo prosiłabym o więcej, więcej, bom nienasycona ^^

Masz rewelacyjne pomysły, a niektóre wręcz zaskakują swoją oryginalnością. Podobało mi się to przenoszenie GFów na dysk twardy, kiedy pochrzanił się ich wygląd (najlepszy Quezacotl, już sobie próbuję wyobrazić takiego wielkiego szpaka ^^), świetny jest tekst z bankomatem (słowa Squalla nabrały bardzo głębokiego sensu!), że już nie powiem o akcji z pociągami. Nareszcie dobry i skuteczny plan, zamiast bawienia się w podmienianie wagonów, po prostu sabotaż na torach. No i ta cała konfrontacja z fałszywym prezydentem...
Jak zwykle dużo wątków alkoholowych, ku mojej uciesze. Rozpijasz to towarzystwo, oj, rozpijasz...
No i niezapomniany Diablos.. BTW, ja za pierwszym razem też sprzedałam tę lampe, bo mi nie starczyło pieniędzy na bilet do Timber ;P
Nie podobają mi się zbytnio wątki toaletowe, a zwłaszcza ta akcja w Centrum Treningowym, no ale mam nadzieję, że nie będzie tego zbyt wiele w kolejnych częściach Twojego opowiadania. W każdym razie to tylko chyba jeden element, który nie przypadł mi do gustu, chociaż wiadomo, że trochę brzydko musi w tym opowiadaniu być.
Tak czy owak jest to naprawdę kawał solidnej i dobrej roboty. Tak trzymać, Audion! Czekamy na więcej!