Pomijając fakt czy FF VIII jest dobrym czy złym Fajnalem, a wszystko zależy od punktu widzenia gracza, to osobiście uważam, że sfilmowanie go było by o wiele lepsze niż sfilmowanie FFVII. A to dlatego, że posiada o wiele mniej skomplikowana fabułę i jest o wiele, że tak powiem, „lżejszy”. To raz.
Co do produkcji filmowych wychodzących spod skrzydeł Skułaru-Eniksu, to powiem tak – NO MORE!!!!!!
Po tym co odwalili z AC niech się nie biorą za filmy, tylko trzaskają kolejne mutacje FF7 na PSP, DSy, komórki i inne tam badziewia. To dwa.
Co do kinowych ekranizacji gier to prawie zgadzam się ze Schrödingerem. Prawie!
Film, podobnie jak gra, ma swoich przeciwników i zwolenników. Jemu podoba się filmową wersja SF`a, a ja uważam że poziom odpowiada dziełkom „boskiego” Uwe. "Więcej" Street Fightera było w „City Hunterze” z Jackiem Chanem -
http://img216.imageshack.us/img216/9876/26bv1.jpg - niż w tej chale z Żąn Klodem
Zaś filmowego SH uważam za najlepszą do tej pory adaptację kinową gry.
Ogólnie jednak słusznie pisze Schrödinger, poziom filmowych adaptacji gier jest niski lub wręcz żałosny. A dlaczego tak jest, to mam swoje zdanie, ale to nie jest miejsce po temu by się uzewnętrzniać. To trzy.
Ogólnie i szczególnie - jestem na NIE. Ale nie z powodu „kiepskości” FF VIII, a z powodu działań SE.
To cztery i koniec.