: ndz 24 cze, 2007 13:49
Tak mnie naszło na jakieś podsumowanie - czyli wykaz ulubionych płyt ^^
Reroute To Remain (In Flames) - pierwsza płyta In Flames, na której zeszli na bardzo melodyjną i pełną nawiedzających pamięć refrenów drogę melodic deathu. Niesamowicie chwytliwa, raz cięższa, raz delikatniejsza - przy tym bardzo zrównoważona, równa i bardzo różnorodna, chociaż jednolita. Nigdy mi się nie znudzi ^^
Projector ex aequo z Character (Dark Tranquillity) - Projector, czyli rodzynek pośród wszystkich płyt DT, w większości śpiewany idealnie czystym, operowym barytonem przez Mikael'a (głos ma niesamowicie głęboki...), pierwsza na której pojawiły się w takiej ilości klawisze (i pianino *_* ), melancholijna i pełna zadumy. Auctioned, UnDo Control... niezapomniane kawałki. Character z kolei, najcięższa chyba od lat ich płyta, pełna wigoru i mocy, wielość melodii idealnie przeplatających się z walcem gitar i niesamowitym growl'em Miekael'a... Coś niezapomnianego :]
Fallen (Evanescence) - esencja dołka, najlepsza niemal jaka może tylko być. Był jeszcze Moody, Amy nie zeszła w kierunku pop-goth'u, płyta była smutna (rzagować się można przy niej równo ), pełna melancholii i tęsknoty, przy tym potrafiła zaskoczyć mocniejszym zagraniem.
Belive In Nothing (Paradise Lost) - IMO najlepsze dzieło Paradise Lost, z czasów kiedy zeszli w stronę synth-rock'a mieszanego z gothic'iem. Smutaśna ostro, melodyjna, chociaż np. Control jest szybszy i mocniejszy. Polecam do snu i w chwilach zadumy.
Night At The Opera (Blind Guardian) - powalająca dawka epickości bijąca z wokalu, tekstów i muzyki. Chóralne refreny, symfoniczne wstawki i szybkość - niesamowicie energetyzująca płyta, pełna odniesień do literatury, historii i mitów. O krok za nią Nightfall In The Middle-Earth, w całości oparty na książkach Tolkiena ^^
Brave New World (Iron Maiden) - wydana po powrocie Dickinson'a na stanowisko wokalisty jest jak dla mnie do tej pory ukoronowaniem muzyki Iron Maiden. Tytuł i piosenki mają w sobie coś z atmosfery końca wieku i tysiąclecia, kiedy właśnie została wydana. Od kawałków smutnych (Brave New World, Blood Brothers) po mocne, szybkie i dające kopa (The Mercenary, The Nomad) - pełen przekrój. Płyty słucha się w całości, jest jak książką - zróżnicowana, niejednorodna, ale jednocześnie sprawiająca wrażenie kompletnej i zamkniętej całości. All time ruler.
Black ex aequo wraz z Master Of Puppets i S&M (Metallica) - w przypadku zespołu od którego wszystko się zaczęło nie mogę mówić o jednej ulubionej Master Of Puppets za bezkompromisową energię i moc trash'u i maksymalną klasyczność. Black - za wszystko, a głównie za to, że można jej słuchać latami, a nigdy się nie znudzi. Oraz S&M... któro pokazało, jak wiele może zyskać metal w połączeniu z orkiestrą, niekoniecznie będąc przy tym power metalem. Taki Outlaw Torn, z bardzo dobrego kawałka stał się moją ukochaną piosenką chyba aż do śmierci - wykonanie z S&M nie ma sobie równych po wieki ^^
Stabbing The Drama (Soilwork) - za nowe, nieco odmienne podejście do melodic deathu, refreny, które powalają, koszą z nóg dosłownie, szybkość i ciężar niektórych kawałków, a przy tym melodię i moc muzyki.
This Godless Endeavor (Nevermore) - niezwykła warstwa liryczna, której nie da się zapomnieć, teksty sięgające spraw społecznych, religijnych, nawet futurystycznych, jednak zawsze nacechowane głębokim przemyśleniem i humanizmem. Do tego muzyka i wokal, niepowtarzalne i niezwykłe, jak nigdzie indziej.
The Melody And The Energetic Nature Of Volume (Evans Blue) - to było dla mnie zaskoczenie roku... nie myślałem, że alternative metal tego typu może być tak dobry... A jednak jest! :D Dojrzałe, mocne teksty z domieszką emo (ale takiego, że ma się ochotę posłuchać, a nie ostrzyć siekierę na muzyków...), świetna muzyka... Tylko słuchać.
Meteora (Linkin Park) - hooo... jakie to były czasy jak się ich poznało ^^ Każdy niemal słyszał, lubi albo i nie - dla mnie zawsze będzie boska.
Accept The Fact (Warmen) - power metal z boskimi klawiszami przejmującymi rolę prowadzącej gitary... Płyta ma w sobie od groma energii i szybkości, skomplikowanych utworów instrumentalnych i największą zaletę - kawałek Invisible Power... Nie ma co marudzić, tego trzeba posłuchać, jedyne w swoim rodzaju.
Take A Look In The Mirror (Korn) - to też każdy niemal zna. Świetne i tyle (ale argumenty )
Reise, Reise (Rammstein) - ooo... to było coś. Nieco inna od poprzednich dokonań zespołu, bardziej wygładzona, inaczej wyprodukowana - do tego pełna autoironii. W każdym razie, nowe oblicze zespołu podobało mi się jak najbardziej i do tej pory to jedna z ulubionych płyt.
Angels Fall First (Nightwish) - zespół u swoich początków :] Grali spokojniej, muzyka była bardziej wyważona, teksty lepsze... Elvenpath, The Carpenter, Beauty And The Beast... potem IMO już takich fajnych kawałków nie robili. Zmienił się styl grania... Za to Once, do tej pory najnowsza znowu pokazała na co ich stać.
Mezmerize (System Of A Down) - porąbana jak zawsze to u nich płyta, tym razem też nieco 'gładsza' w odbiorze od poprzednich, ale nie tak jak następna. Ze śmiechu płakałem przy Cigaro i This Cocaine Makes Me Feel Like I'm On This Song Ale i pełna sporego zastanowienia nad obecnym światem. I niezapomniana ze względu na spory udział gitarzysty w wokalu.
From Mars To Sirius (Gojira) - potężny, jadący walcem po umyśle death. Przemyślany album koncepcyjny, pełen przemyśleń o naturze, kierunku w jakim zmierza człowiek i technologia, ekologii i spraw duchowych. Liryki na najwyższym poziomie. Do tego ciężka warstwa muzyczna, doprawiona potężnym głosem wokalisty. Kolejny album będący idealną całością.
Starfire Burning Upon the Ice-Veiled Throne of Ultima Thule (Bal-Sagoth) - album i zespół wyjątkowy, tu w pełni rozwinęła się epickość tekstów, podniosłość i wielka różnorodność muzyki, elementy symfoniczne powiększyły swoje znaczenie, klawisze zaczęły być słyszalne, a teksty... hmm... najlepsze w całej ich historii. Epickie opowieści w klimacie dark fantasy, o ścierających się królestwach, magach i wojownikach, upadłych bogach i zagrożeniach z innych planów egzystencji.
Inhuman Rampage (Dragonforce) - płyta na której do najszybszych gitar świata dołączyła potężna, młócąca w niesamowitym rytmie death'owi blastami perkusja byłego perkusisty Bal-Sagoth. A sama płyta... szybka, optymistyczna i bardzo podniosła i chwytliwa jak diabli. Power metal najwyższej jakości :]
Post moloch O_o
Reroute To Remain (In Flames) - pierwsza płyta In Flames, na której zeszli na bardzo melodyjną i pełną nawiedzających pamięć refrenów drogę melodic deathu. Niesamowicie chwytliwa, raz cięższa, raz delikatniejsza - przy tym bardzo zrównoważona, równa i bardzo różnorodna, chociaż jednolita. Nigdy mi się nie znudzi ^^
Projector ex aequo z Character (Dark Tranquillity) - Projector, czyli rodzynek pośród wszystkich płyt DT, w większości śpiewany idealnie czystym, operowym barytonem przez Mikael'a (głos ma niesamowicie głęboki...), pierwsza na której pojawiły się w takiej ilości klawisze (i pianino *_* ), melancholijna i pełna zadumy. Auctioned, UnDo Control... niezapomniane kawałki. Character z kolei, najcięższa chyba od lat ich płyta, pełna wigoru i mocy, wielość melodii idealnie przeplatających się z walcem gitar i niesamowitym growl'em Miekael'a... Coś niezapomnianego :]
Fallen (Evanescence) - esencja dołka, najlepsza niemal jaka może tylko być. Był jeszcze Moody, Amy nie zeszła w kierunku pop-goth'u, płyta była smutna (rzagować się można przy niej równo ), pełna melancholii i tęsknoty, przy tym potrafiła zaskoczyć mocniejszym zagraniem.
Belive In Nothing (Paradise Lost) - IMO najlepsze dzieło Paradise Lost, z czasów kiedy zeszli w stronę synth-rock'a mieszanego z gothic'iem. Smutaśna ostro, melodyjna, chociaż np. Control jest szybszy i mocniejszy. Polecam do snu i w chwilach zadumy.
Night At The Opera (Blind Guardian) - powalająca dawka epickości bijąca z wokalu, tekstów i muzyki. Chóralne refreny, symfoniczne wstawki i szybkość - niesamowicie energetyzująca płyta, pełna odniesień do literatury, historii i mitów. O krok za nią Nightfall In The Middle-Earth, w całości oparty na książkach Tolkiena ^^
Brave New World (Iron Maiden) - wydana po powrocie Dickinson'a na stanowisko wokalisty jest jak dla mnie do tej pory ukoronowaniem muzyki Iron Maiden. Tytuł i piosenki mają w sobie coś z atmosfery końca wieku i tysiąclecia, kiedy właśnie została wydana. Od kawałków smutnych (Brave New World, Blood Brothers) po mocne, szybkie i dające kopa (The Mercenary, The Nomad) - pełen przekrój. Płyty słucha się w całości, jest jak książką - zróżnicowana, niejednorodna, ale jednocześnie sprawiająca wrażenie kompletnej i zamkniętej całości. All time ruler.
Black ex aequo wraz z Master Of Puppets i S&M (Metallica) - w przypadku zespołu od którego wszystko się zaczęło nie mogę mówić o jednej ulubionej Master Of Puppets za bezkompromisową energię i moc trash'u i maksymalną klasyczność. Black - za wszystko, a głównie za to, że można jej słuchać latami, a nigdy się nie znudzi. Oraz S&M... któro pokazało, jak wiele może zyskać metal w połączeniu z orkiestrą, niekoniecznie będąc przy tym power metalem. Taki Outlaw Torn, z bardzo dobrego kawałka stał się moją ukochaną piosenką chyba aż do śmierci - wykonanie z S&M nie ma sobie równych po wieki ^^
Stabbing The Drama (Soilwork) - za nowe, nieco odmienne podejście do melodic deathu, refreny, które powalają, koszą z nóg dosłownie, szybkość i ciężar niektórych kawałków, a przy tym melodię i moc muzyki.
This Godless Endeavor (Nevermore) - niezwykła warstwa liryczna, której nie da się zapomnieć, teksty sięgające spraw społecznych, religijnych, nawet futurystycznych, jednak zawsze nacechowane głębokim przemyśleniem i humanizmem. Do tego muzyka i wokal, niepowtarzalne i niezwykłe, jak nigdzie indziej.
The Melody And The Energetic Nature Of Volume (Evans Blue) - to było dla mnie zaskoczenie roku... nie myślałem, że alternative metal tego typu może być tak dobry... A jednak jest! :D Dojrzałe, mocne teksty z domieszką emo (ale takiego, że ma się ochotę posłuchać, a nie ostrzyć siekierę na muzyków...), świetna muzyka... Tylko słuchać.
Meteora (Linkin Park) - hooo... jakie to były czasy jak się ich poznało ^^ Każdy niemal słyszał, lubi albo i nie - dla mnie zawsze będzie boska.
Accept The Fact (Warmen) - power metal z boskimi klawiszami przejmującymi rolę prowadzącej gitary... Płyta ma w sobie od groma energii i szybkości, skomplikowanych utworów instrumentalnych i największą zaletę - kawałek Invisible Power... Nie ma co marudzić, tego trzeba posłuchać, jedyne w swoim rodzaju.
Take A Look In The Mirror (Korn) - to też każdy niemal zna. Świetne i tyle (ale argumenty )
Reise, Reise (Rammstein) - ooo... to było coś. Nieco inna od poprzednich dokonań zespołu, bardziej wygładzona, inaczej wyprodukowana - do tego pełna autoironii. W każdym razie, nowe oblicze zespołu podobało mi się jak najbardziej i do tej pory to jedna z ulubionych płyt.
Angels Fall First (Nightwish) - zespół u swoich początków :] Grali spokojniej, muzyka była bardziej wyważona, teksty lepsze... Elvenpath, The Carpenter, Beauty And The Beast... potem IMO już takich fajnych kawałków nie robili. Zmienił się styl grania... Za to Once, do tej pory najnowsza znowu pokazała na co ich stać.
Mezmerize (System Of A Down) - porąbana jak zawsze to u nich płyta, tym razem też nieco 'gładsza' w odbiorze od poprzednich, ale nie tak jak następna. Ze śmiechu płakałem przy Cigaro i This Cocaine Makes Me Feel Like I'm On This Song Ale i pełna sporego zastanowienia nad obecnym światem. I niezapomniana ze względu na spory udział gitarzysty w wokalu.
From Mars To Sirius (Gojira) - potężny, jadący walcem po umyśle death. Przemyślany album koncepcyjny, pełen przemyśleń o naturze, kierunku w jakim zmierza człowiek i technologia, ekologii i spraw duchowych. Liryki na najwyższym poziomie. Do tego ciężka warstwa muzyczna, doprawiona potężnym głosem wokalisty. Kolejny album będący idealną całością.
Starfire Burning Upon the Ice-Veiled Throne of Ultima Thule (Bal-Sagoth) - album i zespół wyjątkowy, tu w pełni rozwinęła się epickość tekstów, podniosłość i wielka różnorodność muzyki, elementy symfoniczne powiększyły swoje znaczenie, klawisze zaczęły być słyszalne, a teksty... hmm... najlepsze w całej ich historii. Epickie opowieści w klimacie dark fantasy, o ścierających się królestwach, magach i wojownikach, upadłych bogach i zagrożeniach z innych planów egzystencji.
Inhuman Rampage (Dragonforce) - płyta na której do najszybszych gitar świata dołączyła potężna, młócąca w niesamowitym rytmie death'owi blastami perkusja byłego perkusisty Bal-Sagoth. A sama płyta... szybka, optymistyczna i bardzo podniosła i chwytliwa jak diabli. Power metal najwyższej jakości :]
Post moloch O_o