zgadzam się. Z tym, że zwierzaki jeszcze jakoś dają radę. ani agencja ani producentka ani tym bardziej reżyserzy nie panują w 100% nad ich zachowaniem, to raz, wytresowane w tym celu np. psy mają już więkrzą chyba świadomoś tego co robią to dwa. No ale nie zmienia to faktu, że pies w przeciwieństwie do Marka Konrada więcej karmy nie zje niż potrafi.Gveir pisze:Podobnie uważam ze zwierzętami.
Pewnie nie. Problem jednak w tym, że gotowy produkt, którym jest karmiona defaultowa gospodyni domowa nie zdaje sprawe z tego. Klient przychodzi do agencji, agencja robi research, jest kosztorys, ekipa gotowa, kamera, akcja, wycieramy tyłek. Mama ogląda M jak miłość jedząc szprotki i nawet nie musi rejstrować co przedstawia reklama (także to jest normalne, że nie pamiętacie nazwe produktu bo ani vanish ani pempers nie jest skierowane do was. targetem jest "mama"), po porstu wybiera z półki ten produkt bo tak jej podpowiada podświadomość. Jakby każdy potencjalny target zdawał sobie sprawe, jak się kręci ujęcie, ile razy trzeba powtórzyć smile, przede wszystkim to, że jacyś udziałowcy firmy opłacają dziecko jak dziwkę, żeby ten pokazał swój zadek, założe się, że taką reklamę zarejstrowaliby inaczej.Isia pisze:A myślałeś, że o co? To niemowlę nie było Jane Fondą chyba? A gdyby rodzice wystawili je na targowisku próżności w wysokich celach ideologicznych, to by było lepiej?