kwazi, wszystko wygląda na to, że masz słuszność, poza drobnym punktem
.
Gdy miałem 17-19 lat nawet popitki do wódki nie trzeba było i można było wypić ją wszędzie - pod mostem, pod schodami sklepu, w parku, na plaży czy na przycumowanym w zatoce czyimś kutrze rybackim. Teraz to nie do pomyślenia
. Nawet zaczynają podobać mi się burżujskie bankiety z pieczonymi prosiakami i gryczaną kaszą.
Kolejna sprawa: kiedyś człowiek pił dla samego picia i po to, żeby się dobrze we łbie kręciło. Kac nie męczył i w ogóle wszystko wydawało się fantastycznym przeżyciem. Teraz tylko w towarzystwie, w ilościach przeciętnych, celem zrelaksowania się po ciężkim dniu lub odreagowania stresów/smutków. Kapeć jest morderczy i trwa zazwyczaj pół dnia. A jak ktoś pije za dużo, to sugeruje mu się, że powinien uważać, ewentualnie zgłosić się do poradni w celu profilaktycznego uczulenia na skutki uzależnień o.O
Wg. powyższego - za lepszy okres w [swoim] życiu uważam liceum. Więcej beztroski i kontrolowanej swobody, która to nadawała specyficzny dreszczyk i smaczek wszystkiemu
Szred, narobiłeś apetytu tymi naczosami
choć nie przepadam za nimi aż tak bardzo, bo jedząc je w dużej ilości, zaczynają wchodzić w zęby