Korzystając z nadmiaru czasu wolnego, porobiłam ostatnio wszystkie side questy i przeszłam Shadow Hearts 3 do końca. Co tu dużo mówić, jestem
bardzo zadowolona, że zdecydowałam się na zakup tej gry. Jutro prawdopodobnie zacznę NewGame+ bo wciąż nie mam dosyć, a tymczasem Covenant już zakupiony na Allegro. Niecierpliwie wypatruję listonosza.
Znowu wychodzi na to, że Garnie zawsze ma rację - co tylko poleci, trzeba brać w ciemno. :*
Gra ma IMHO świetny klimat. Zanim ją w ogóle odpaliłam, myślałam, że będę bardziej kręcić nosem na czas i miejsce akcji, ale nie - SH:FTNW bezboleśnie łączy 'prawdziwe' realia Ameryki lat trzydziestych z mistyką i dobrymi elementami fantasy. Przykładowo: spasiona, chciwa, wiecznie pijana kocica wyciągająca Capone'a z więzienia i pomagająca mu w wojnie gangów? Heh. Czemu nie. Czegoś tak oryginalnego nie widziałam chyba nigdy.
Główny bohater -
a jednak pełnoletni... goddammit!- prawie natychmiast przypadł mi do gustu. Kojarzy się wprawdzie z Tidusem, bo też jest dziecinnym blondaskiem, ale na szczęście ma w sobie tyle charyzmy, że ani przez chwilę mnie nie irytował, nawet w swoich gorszych momentach. Był po prostu wiarygodny psychologicznie i łatwy do polubienia - ani rozpuszczony emo, ani przegięty Gary Stu. Poza tym wymiatał jako członek drużyny - pięknie jest patrzeć jak bohater "metr pięćdziesiąt w porywach" zmienia się w nadczłowieka i spuszcza wrogom łomot za pomocą Ether Purge. ^^
Inni bohaterowie też na plus. Shania - boska ze swoim chara designem, liniową osobowością i systemem przemian. Natan - przesmakowite ciastko. Ricardo ze swoimi zielonymi oczyma i 'hiszpańskim' akcentem - wisienka na torcie. Hilda - poczułam rozczarowanie, kiedy wyszczuplała, ale i tak była fajna i bardzo niestandardowa.
Mao i Frank - no dobra, tu spuśćmy zasłonę milczenia. Aczkolwiek muszę przyznać, że scena z Excaliburem po prostu mnie zmiażdżyła!! Padłam na łóżko i długo, dłuuuugo nie mogłam powstać ze śmiechu.
Scenariusz gry - wypełniony normalną dozą sztampy jak na grę RPG. To jasne, że zło, które ścigamy po całym świecie, jest zawsze o jeden krok do przodu, i że konfrontacji w stylu "tym razem już
na pewno cię powstrzymam!" musi być wiele. Mimo wszystko od gry wieje świeżością i oryginalnością, głównie ze względu na sam czas i miejsce akcji. Ilość i różnorodność lokacji, zwłaszcza po doliczeniu questów pobocznych, bardzo przypadła mi do gustu.
Tożsamość Lady bardzo przewidywalna, ale i tak lubię takie akcje (patrz: XSII ^^). FMV z jej udziałem w bramie - naprawdę dobre. Chusteczek wyciągać nie musiałam, ale podobała mi się reżyseria tych scen i ogólny nastrój, plus oczywiście ładna grafika.
Killer... Killer na FMV wyglądał prawie jak dorosły Junior. Na samo wspomnienie dostaję orgazmu.
System walki był świetny, wystarczająco spektakularny, prosty w obsłudze, ale wymający ciągłej koncentracji przy zaliczaniu strike'ów. Teoretycznie można ustawić pierścienie na auto (więc i leniwy gracz się ucieszy), ale po co? Każda walka sprawiała mi dużo funu, ani razu nie ziewałam, nawet kiedy od czasu do czasu tylko nabijałam levele. Możliwość customizacji postaci była nieźle rozbudowana, Sanity Points wprowadzały pewne utrudnienie, za to many i eliksirów zawsze miałam pod dostatkiem, co dawało poczucie psychicznego konfortu.
Cholernie podobał mi się sposób, w jaki Johnny machał swoim nożykiem przez całą grę - tak słodko i nieporadnie, a nie jak np. wspominany już Tidus, który pierwszy raz trzyma broń w ręku i od razu jest asem szermierki.
Potwory, z którymi walczymy -
genialne! Wreszcie nie jakieś wilczki, badziewne droidy albo inne chatki na kurzych nóżkach, tylko szkarady z prawdziwego zdarzenia, po których - gdyby tylko ujrzeć je w realu - na pewno każdy miałby koszmary, oczywiście o ile wcześniej nie zaliczyłby zgonu z obrzydzenia/przerażenia. Zdeformowane głowy, falujące kończyny, pająki z żeber, robale wystające z fałd gnijącego ciała... no po prostu miodzio. ^^
Pierwszy battle theme, a.k.a.
Dead Fingers Talk -
najlepszy battle theme jaki słyszałam w swoim krótkim życiu. W ogóle muzyka do tej gry jest prze-genialna, jeden z najlepszych OSTów jakie znam. Świetnie współgra z klimatem gry, a i słuchana solo dostarcza masy przyjemności.
Dobra, nie będę się już rozpisywać - moje ogólne wrażenie jest takie, że już dawno nie spotkałam gry, która ma aż tyle zalet przy praktycznym braku wad!