A moi rodzice kupowali specjalną pastę do zębów dla dzieci.... była bardzo smaczna. :D Wyjadałam ją całą z tubki zamiast myć zęby - ba, nawet zamykanie pasty w barku na klucz nie pomagało.
Z innych ciekawszych rzeczy do jedzenia: standardowo - jak chyba każdy kiedyś w życiu - odgryzłam kawałek szklanki.
A co robiliście z niechcianym żarciem w przedszkolu? :D Ja upuszczałam na podłogę, bo wydawało mi się, że
na pewno żadna z pań nie zauważy (riiight).
Natomiast moja koleżanka pakowała niesmaczne jej zdaniem pulpeciki do kieszeni fartuszka - gorzej, jak potem zapominała wyjąć. XDD
Btw, fajnie znać facetów, którzy otwarcie przyznają się do zabawy lalkami.
Ja swoje Barbie lubiłam na równi z klockami LEGO/ LEGO Technic, baby-lalami w dziecinnych wózkach i machaniem patykami imitującymi miecze... nie miałam praktycznie faworytów, wszystko było jednako dobre. Uwielbiałam np. budować wieżowce z książek - tzn. dwie książki na sztorc jako "ściany" i na nich trzecia, jako podłoga "piętra" - powtarzane aż do skutku. Na każdym piętrze mieszkali jacyś tam ludzie, których najczęściej sama lepiłam z modeliny. W porównaniu z tym, mój własny dom dla lalek Barbie aż tak mnie nie kręcił, chociaż koleżanka z bloku miała prawdziwy czad - kilkupiętrowy domek z różową windą.
No to już był luksus, zawsze kochałam się u niej bawić. ^^
Natomiast moją własną ukochaną-wybajerowaną zabawką była m.in. samojezdna kolejka LEGO na baterie (wyśniona-wymarzona pod choinkę) oraz normalna kolejka (taka jak ze sklepu modelarskiego), poruszana po podłączeniu szyn do gniazdka. ^^ Mój ojciec bawił tym się mną godzinami... podobno pradziadek był maszynistą, stąd jakaś dziwna rodzinna tradycja.
PS: A benzyna jednak śmierdzi. >_<