SONISPHERE

Czy trzeba cokolwiek tłumaczyć? Róbta co chceta - tu możecie się do woli wyszaleć!

Moderator: Moderatorzy

Awatar użytkownika
Gveir
Moderator
Moderator
Posty: 2966
Rejestracja: pn 22 maja, 2006 18:37
Lokalizacja: Newport City

Post autor: Gveir »

dark_raven pisze:Faaaail... Nagram Ci 15-sekundowy filmik komórką
Jakbym mógł, to bym pojechał -_-"
AUDION pisze:No szkoda, że Gveirosława nie będzie, ale znam ten ból z listopadowego Rammsteina.
Na ten Rammstein się akurat wyrobiłem, na to już nie, a wolałbym odwrotnie ;]
We are the outstretched fingers,
That seize and hold the wind...
Awatar użytkownika
mroczna sarna
Cactuar
Cactuar
Posty: 212
Rejestracja: ndz 31 maja, 2009 23:50

Post autor: mroczna sarna »

dobra, idę na pociąg, później samolot i do Wawy. Dzień szatana już od jutra :D Audion, będziemy w łączności telefonicznej. Jeśli jedziesz samochodem, to najlepsze miejsce parkingowe jest przy stacji metra Młociny, stamtąd mamy bezpośredni autobus (184) na miejsce festiwalu. Już się nie mogę doczekać ;P Oki, spadam na pociąg :"D

Yakuza 0 (PS4)
, World of Final Fantasy (PS4), Tales of Berseria (PC)&(PS4)
Awatar użytkownika
Jaco
Dark Flan
Dark Flan
Posty: 1529
Rejestracja: pt 26 lis, 2004 13:56
Lokalizacja: Wrocław

Post autor: Jaco »

Już parę dni minęło od wielkiego wydarzenia, jakim niewątpliwie było Sonisphere, ale człowiek ciągle tym żyje. Napiszę pare zdań jak to wszystko wyglądało okiem człowieka, który jechał na koncert Wielkiej Czwórki kojarząc jedynie twórczość Mety.


Before:

Na teren lotniska przybyłem gdzieś po 13:00, po wcześniejszych odwiedzinach Kerfura i posileniu się tam. Tutaj pierwsza bramka, obmacali sobie plecak i wpuścili dalej... chyba nawet nikt na bilet nie patrzył. Ok. Z kolejna bramka było gorzej, bo wpuszczali dopiero po 14:00. Do tego podzielili ludzi na tych z torbami i tych bez nich, którzy mieli się ułożyć w dwóch kolejkach. Mniej więcej o 14, czyli zgodnie z czasem (przez cały festiwal, prócz występu Metallici, wszystko odbywało się punktualnie co do sekundy! O__O ). Ludzie bez toreb ruszyli szybko, przesuwali się niczym Niagara... a my, czyli ludzie z plecakami niczym krew z nosa. Przy okazji nasłuchałem się opowiastek kid-metali, którzy za mną stali ("a od kiedy słuchasz metalu?", "no... metallica to tylko pierwsze płytrki, chociaż... na Black były fajne kawałki, na St. Anger były fajne awałki, na DM były fajne kawałki..." <make up your fuckin' mind -_-'> ) oraz nieudane podrywy jednego z nich (była 1 dziewoja i 2 lamerów: "nie pamiętam tej innej dziewczyny, ale ciebie za to jak najbardziej" , "hej, on cię dotknął, ja też chcę!" , "nie mów tak bo ci glanem w ryj dam" , "ale ty masz trampki" , etc......). Nie wpuszczali nas z dużymi butelkami, a te mniejsze (0.5l) nam odkręcali. Spodziewałem się tego, wiec zabrałem ze sobą 2 butelki 0,5 wody.... TAAAAAA.... i do tego zapasowe korki już sobie zmajstrowałem ^^ TAAAAA... tylko tuż przed bramką okazało się, że ch...olerę a nie wodę ze sobą zabrałem :/ 2 ładne buteleczki leża sobie po dziś dzień u mnie na biurku w pokoju :P Jej, bramka pokonana... jeszcze jedna _^_ Ale tutaj tylko - w końcu - sprawdzali bilety.


Obrazek


Obrazek



Obszar festiwalu był dość spory. Przejście z jednego końca na drugi trochę czasu zajęło. Tutaj pierwsze co się rzuciło w oczy to ceny... z kosmosu. Za 6zł za 0,5l wody podziękowałem, wolę nic nie pic do końca dnia :P Pajda chleba za 15zł anyone? A sorry... super wypas pajda chleba, z jakimś czymś na niej... Gdy znalazłem się tuz przed sceną dzwoni Dark, że gdzieś tam czekają i w ogóle. Ledwo co go słyszałem, a w między czasie zgubiłem swoich, więc mu kazałem chwile czekać, dogoniłem swoich, oznajmiłem że ich na razie zostawiam i poleciałem do kryptowych braci. Nie było ich ciężko znaleźć, a do tego Dark'a to już poznam wszędzie ^^ Szybkie przywitanko, i idziemy na piwo... a przynajmniej tak mi się wydawało, bo gdy tylko weszliśmy do ogródka piwnego to Audion i saren oznajmili, ze na dziś mają dość i chcą jakoś przeżyć ten koncert, a Dark... nie wiem, chyba dowodu nie zabrał ze sobą :lol: No trudno, udaliśmy się do koszulkowni i ci co bardziej przy kasie wydawali stówy na jakieś tam koszulki, burżuje :P Nie wiem ile we łbie mieli Audion i saren, ale ogólnie gdyby nie ja to by ze 2 razy już zgubili Raven'a _^_ Najpierw, gdy ten kupował koszulkę, oni se już gdzieś zaczęli iść, a za drugim razem przy
scenie, gdy ten d_r gdzieś tam wydzwaniał. Ale się nie bój, byłem na posterunku. W końcu po 2 piwach wypitych w autobusie już śladu nie było, a tym bardziej zeszło dniowych urodzinach Niuni ;] Jakieś 10 minut przed Behemotem żeśmy się rozeszli, Dark pognał na GC, a ja do swoich (co bym ich jeszcze miał szansę znaleźć XD). Mało mieliśmy czasu no ale cóż. Ale zdjęcia zostały zrobione ^^


Obrazek
A to właśnie Golden Circle XD



Koncert:

Obrazek


Behemoth zaczął, jak już wspominałem, punktualnie o... o której to było? XD 15:50? 16:00? Ogólnie prócz 'kaka demona', które to dało się usłyszeć w tłumie to nie kojarzyłem ich twórczości, ale mnie pozytywnie zaskoczyli. Grali krótko, ale z kopem i można było se trochę głową pomachać (niestety, w większości przypadków do tego się ograniczał mój czynny udział, gdyż musiałem chronić moją niewiastę malutką przed zgnieceniem :P ). Na początku byliśmy tuż przed sceną, zaraz za GC, ale po chwili przenieśliśmy się nieco dalej :P

Obrazek

gdzieś tu. Ostatni kawałek, Chant for Ezkaton 2000, rozwalił mnie ładnie, genialny wręcz! Chyba po nim wszyscy zaczęli krzyczeć "gdzie jest Doda" :lol:

http://www.youtube.com/watch?v=k8ZllhtT7FM

Po Behemocie przyszedł czas na Anthrax'a. Tego udało mi się słyszeć raz, przy okazji grania w PESa u kumpla, jeszcze w tym roku, ale żebym coś pamiętał... _^_ Niemniej jednak była moc, dobrze się bawiłem i w ogóle. Najlepsze były nawoływania obok mnie "schowaj [piiii] tą [piiii] [piiii] flagę, wszyscy [piiiii] wiemy jak wygląda flaga polski!". No cóż, flaga była przed nami jakieś 20 metrów więc wątpię, żeby ktoś go usłyszał _^_

Obrazek

Słońce coraz bardziej dawało się we znaki, naparzając na łysą głowę i oczy niemiłosiernie. Wróciłem ładnie opalony. Ładnie dopóki mi skóra nie zaczęła schodzić.

Przy okazji Megadeth'u trochę mnie zaczęło mulić i brzuch mi świrował, ale ja już tak zawsze mam, jak się gdzieś wybiorę. Teraz siedzę z gorączką i jakimś zapaleniem gardła chyba. Ale ja nie o tym... Megadeth mnie rozczarował. Przez chyba połowę koncertu ani me ani be do publiczności, a mógłby się przedstawić, w końcu nie wszyscy go znają XD Nagłośnienie chyba też średnio dawało rady, bo ledwo słyszałem wokal... Jak dla mnie najgorszy występ. Nawet zdjęć nie robiłem _^_ Ale przy okazji tego koncertu obok mnie się zrobił niezły mosh, gdzie krew się lała strumieniami. Co się odsuwaliśmy to to szło za nami _^_


Slayer. No tutaj chyba d_r wrzucił kiedyś linka z ich kawałku, gdzie sceny z "Thomasa the tank engine" były. I tyle mojej wiedzy o nich. Niemniej jednak zagrali genialnie, poskakało się trochę, mimo latających glanów (wraz z nogami i całym ciałem zresztą), które lubiły spadać ludziom na łby :P

Obrazek

No i wyczekiwana przez większość (co tu dużo mówić...) Metallica. W sumie nawet mi się trochę udzieliło, bo przypomniały mi się czasy dzieciństwa, gdzie się tego trochę słuchało... (mam tu nawet takie fajne zdjęcie, które później wrzucę do odpowiedniego tematu XD ) i anxiety wzrastało z sekundy na sekundę przed ich koncertem. Lotnisko było już zapełnione po brzegi, a nawet dalej. Trybuny, dotąd zapełnione w 2/5 były już prawie pełne (czyżby niektórzy wydali te 400zł żeby się tylko na Metę wybrać, czy po prostu sprzedawali bilety na trybuny za niższe ceny? na last.fm ktoś się chwalił, ze kupił podczas koncertu wejsciówkę na GC za 50zł _^_). No i koło 21:05 - 21:10 zaczęli! W końcu mogłem trochę ryja podrzeć, bo trochę kawałków znam... słucha się w końcu coverów :lol: <joke> Meta miała fory na tym festiwalu, co było widać. Niby miała być wielka czwórka, a skończyło się
na wielkiej Metallice i pozostałych 3 dużych kapelach. Najlepsze nagłośnienie, najdłuższy czas grania, najlepsze - jedyne :P - efekty pirotechniczne, najlepszy kontakt z publicznością (bo mieli na to najwięcej czasu, co tu dużo mówić). Ale i tak dla mnie było epicko! Mete widziałem już z nieco większej odległości, bo chcieliśmy zdążyć na pociąg powrotny, co by na dworcu do 6:00 nie tkwić. Opuszczaliśmy teren lotniska gdy leciał 'Seek and Destroy'.

Obrazek



After:
Po wyjściu ktoś tam gada, ze trzeba się udać na wrocławska, jeżeli chcemy się załapać na autobus na dworzec. Czyli jakieś... ja wiem... 2-3km? Idziemy za tłumem. Po iluś-nastu minutach wreszcie widzimy autobusy. Nie wiem, czy ich sporo było, w każdym razie udało mi się wejść do jednego jako ostatni :P Do tego biletów nie mogłem znaleźć, ale kto by tam je sprawdzał. Podróż trwała cholernie długo i wyczerpująco, przy takim ścisku że myślałem, że padnę... Ale się udało. Jakoś 00:20 byliśmy w okolicach dworca centralnego. Tutaj sobie mogłem w końcu coś do picia kupić ^^ Litrowy sprajt za 6 zł to lepsze niż woda 0,5 za tyleż samo :P Szukamy kasy... nie ma/pozamykane/mój skarb... trudno... Szukamy pociągu... NIE MA! Nigdzie, na żadnym rozkładzie, nie ma... Panika! Damn, tutaj jedzie jakiś do Zakopanego, jego też nie ma na rozkładzie, a wyjeżdża o godz. takiej, o której mniej więcej miał jechać nasz pociąg do Bielska. To ten! Yeah! Ile ludzi O________O Uda się wejść, czy nie uda, oto jest pytanie... Wszyscy stoją przy jednym torze na peronie 3... a tu zonk, pociąg podjedzie na inny tor! I szybko cały tłum biegnie na druga stronę. Pociąg nadjeżdża. Ludzie nie mogą wysiąść, bo tłum chce wejść. Niektórzy nawet postanowili zrobić ścianę śmierci, a co! Ludzie wchodzą oknami do pociągu... I tak będą siedzieć w korytarzu... Udało się wejść, ale ścisk jest ogromny. Wielu ludzi jeszcze dochodzi ale już ich nikt do pociągu nie wpuszcza... po prostu nie ma miejsca! Czeka nas 5 h podróż do Katowic. Spałem jakoś na siedząco w korytarzu, moze nawet z 2h, z przerwami, bo ludzie musieli chodzić załatwiać swoje potrzeby... Tutaj wielki fuck dla kolesia, co mi rozdarł okładkę mojego Extrima, którego kupiłem na dworcu Zachodnim za 4 zł i który służył jako podkładka pod pośladki mojej dziewoi XD Jakoś w Częstochowie trochę miejsc się zwolniło i mogliśmy sobie nawet w przedziale usiąść. Wysiadka o 5:30 w Katowicach, a pociąg do opola jest o 5:33.... yeah! XD Człowiek musi całe życie w tym stresie żyć czy jak? _^_ Ale się udało. A propo - podróż z Wa-wy do Katowic wyniosła mnie 0zł... konduktorowi się nie chciało chodzić sprawdzać biletów XD


Opole, godz. 7:20 przyjazd. Godz. 8:20, po wykąpaniu rzuciłem się na łóżko i do 16:30 mogło się dziać co chciało, nic by mnie nie zbudziło ;]


-----------------------
Notka specjalnie dla Gveira. którego nie mogło niestety z nami być na tym historycznym wydarzeniu :*
Awatar użytkownika
Gveir
Moderator
Moderator
Posty: 2966
Rejestracja: pn 22 maja, 2006 18:37
Lokalizacja: Newport City

Post autor: Gveir »

Jaco pisze:Przy okazji Megadeth'u trochę mnie zaczęło mulić i brzuch mi świrował, ale ja już tak zawsze mam, jak się gdzieś wybiorę.
Like then? Wtedy myślałem że to przez ścisk i piwsko...
Jaco pisze:Notka specjalnie dla Gveira. którego nie mogło niestety z nami być na tym historycznym wydarzeniu :*
Big thx Jaco :* Postaram się być na MHF 2010 - tam znowuż zasiądziemy dzieś i wypijemy browarów kilka :]
We are the outstretched fingers,
That seize and hold the wind...
Awatar użytkownika
Jaco
Dark Flan
Dark Flan
Posty: 1529
Rejestracja: pt 26 lis, 2004 13:56
Lokalizacja: Wrocław

Post autor: Jaco »

Gveir pisze:Like then? Wtedy myślałem że to przez ścisk i piwsko...
Ja to miewałem nawet jak jeździłem na konwenty, bez %%% XD Ale nie wykluczam tych dwóch czynników, które mogły swoje 3 grosze dorzucić do mojej postawy pod koniec koncertu IF ;]
Gveir pisze:Postaram się być na MHF 2010 - tam znowuż zasiądziemy dzieś i wypijemy browarów kilka :]
Miejmy nadzieję, że się tak właśnie uda uczynić, razem z Kainem ;]
Awatar użytkownika
Raven
Redaktorzy
Redaktorzy
Posty: 1411
Rejestracja: czw 20 lip, 2006 11:24
Lokalizacja: W.M. Gdańsk
Kontakt:

Post autor: Raven »

Ekhem, miałem dowód, jak bez niego mógłbym potem kupować hentaje na stacji metra? :>
Słuchaj więc nas chociażby szła cenzorów horda
Razem zbudujemy punkowego megazorda
Rebel forevor, transformatą napieprzamy
Niech soczyste ŁO K***A obija się o ściany
Awatar użytkownika
mroczna sarna
Cactuar
Cactuar
Posty: 212
Rejestracja: ndz 31 maja, 2009 23:50

Post autor: mroczna sarna »

Okej. Czas na małe podsumowanie festiwalu Sonisphere w Warszawie.

Dojazd - przyleciałem dzień wcześniej do Poznania, po spotkaniu z tamtejszymi znajomymi wsiadłem w pociąg, by spotkać się ze znajomymi w Toruniu. Po kilku godzinach, w świetnym humorze wsiadłem do pociągu zmierzającego do Warszawy. Szukając miejsca w zatłoczonych przedziałach, uwagę moją przyciągnął osobnik długowłosy,w koszulce Mety, tak więc czym prędzej otworzyłem drzwi przedziału i zapytałem w/w pana, czy znalazłoby się dla mnie wolne miejsce. Okazało się, że pan ni w ząb mnie nie rozumie, ponieważ jest Anglikiem, który tak jak i ja - dostał darmowy bilet na polską edycję Sonisphere, przy zakupie biletu na edycję trzydniową U.K. Podróź upłynęła nam w bardzo radosnej atmosferze, opowiadaliśmy sobie o wrażeniach z przeróżnych koncertów, w pewnym momencie weszliśmy nawet na temat kobiet i tego, jak to z nimi źle (a bez nich gorzej). Przed samą Warszawą do przedziału obok wpadł ciężki kamień, rozbijając dwie szyby po drodze - kolega trochę zdziwiony, zapytał mnie czy u nas to normalka - zaprzeczyłem ze śmiechem :D W Warszawie natomiast, odebrała mnie już znajoma, u której spędzałem noc przed i po koncercie.

Poranek zapoznawczy czyli spotkanie z forumowym audionem (k-ff, IW), jego siostrzenicą oraz sianem (balamb pl). Najpierw udałem się, by odebrać darmowy bilet w wyznaczonym punkcie, gdzie spotkała mnie bardzo miła niespodzianka - kasę obsługiwał Anglik, który oznajmił mi, iż Scott Ian rozmawiał z organizatorami w sprawie przedłużenia (!) koncertu Anthrax. Muszę nadmienić, iż z wujkiem audionem od razu złapałem świetny kontakt i bardzo szybko udaliśmy się na piwko oraz szamanko. W świetnych nastrojach ruszyliśmy później w stronę płyty lotniska Bemowo, po drodze kupując zapalniczki na koncert zespołu Behemoth. Pani miała w sprzedaży benzynę w półlitrowych pojemnikach, jednak tejże sprzedać mi nie chciała, dziwnie na mnie spoglądając...
Bramka numer JEDEN - czyli "pan nie powinien wnosić tego aparatu". Na szczęście udało mi się wytłumaczyć, że to tylko wypasiona cyfrówka, bez wymiennej optyki. Aparat wniosłem.
Bramka numer DWA - kilkanaście metrów przed nią, audion zauważył dziwną rzecz, leżącą przed nami. Mianowicie sześciopak piw, który zresztą bardzo szybko przygarnął, jak bezpańskiego psa (aż mi się łezka w oku zakręciła na wspomnienie tamtej chwili;>) piwo zostało bardzo szybko rozparcelowane i skonsumowane. Siano miał problemy z biletem, który obsługa musiała mu podstemplować. Niebawem poznajemy ravena (k-ff,IW) i Jaco (k-ff), którzy jednak po pamiątkowej fotce i wymianie kilku zdań, uciekają nam z pola widzenia,obierając drogę na Golden Circle. Ja kupuję jeszcze koszulkę festiwalową, podziwiam po drodze cenę pajdy chleba, reklamowanej na jednym ze straganów (15pln - sic!) i ciągnę naszą gromadkę jak najbliżej barierek.

BEHEMOTH - czyli sarena śmiech niekontrolowany. Death metal to zupełnie nie mój "cup of tea" więc zespołowi tylko bacznie się przyglądałem, po pewnym czasie (10minutach...) wsadziłem sobie słuchawki do uszu i zacząłem słuchać "State of Euphoria" Anthrax'u. Co do śmiechu - na jakieś 10 min. przed końcem koncertu Nergala i s-ki, słuchawki zdjąłem, po czym do moich uszu dobiegły dość oryginalne dźwięki. Człowiek w koszuli (krawatu tylko mu brakowało), porządna fryzura, spodnie na kant - drze ryja, lepiej niż większość wokalistów death/black metalowych. Po prostu nie wytrzymałem i wybuchnąłem śmiechem,który trwał i trwał...aż do koncertu grupy

ANTHRAX W przerwie obstawialiśmy z audionem,co nam Scott przygotuje na ten wieczór. Ja chciałem "Antisocial", które dostałem i "Be All, End All", którego nie dostałem. Audion chciał "Gung-Ho",którego nie dostał...oczywiście było też "Indians", co obstawialiśmy za pewniaka. Nadmienię jeszcze, iż przed samym koncertem, wyciągnąłem audiona prawie pod same barierki. Ja stałem w drugim rzędzie (po prawej stronie od konsolety), audion tuż za mną, bronił dostępu do moich pleców ;] Dodam jeszcze, że przy pierwszych dźwiękach "Antisocial" automatycznie zdjąłem koszulkę, którą dopiero założyłem po koncercie Slayer'a. Koszulkę ową, wywiesiłem do góry, skacząc w ekstazie i drąc się wniebogłosy. Co ciekawe, Joey Belladonna DOSTRZEGŁ ją i po części zaskoczony, po części roześmiany, wskazał na nią palcem (!). Reasumując - koncert wspaniały, chyba najlepszy tego dnia, jaki dane mi było oglądać, oraz przy którym zużyłem najwięcej energii. Później chwila przerwy, dzielna obrona miejsca w drugim rzędzie i na scenę wyszedł Rudy z

MEGADETH. Koncert mogę określić jednym słowem - rozczarowanie. Chłopaki ewidentnie oszczędzali się na scenie (kto pamięta jak Scott Ian skakał grając przy tym?tutaj nic takiego nie uświadczymy), Rudy był jakiś taki niemrawy i ciężko mu było złapać kontakt z publiką. Rozczarowaniem okazała się również setlista - zarówno dla mnie, jak i dla audiona. Ok, marudzić nie powinienem, zagrali przecież moje "Peace sells" mimo wszystko...chłopaki mają przecież znacznie bogatszy repertuar, według mnie było zbyt monotonnie. Na koniec, chciałbym podziękować dziewczynie, która podawała mi colę,bo po Megadeth dało się odczuć brak płynów w organiźmie.

SLAYER. Czyli przepowiednia fanów i ich zachowanie (vide Slayer napierdalać) spełnia się w 100%. Sarenowi zostaje częściowo wybita prawa dolna szóstka (właściwie złamana). Zachowanie niektórych ludzi podczas tego koncertu pominę milczeniem...Ścisk zrobił się niewyobrażalny, w drugim rzędzie praktycznie nie dało się ruszyć z miejsca (a co dopiero skakać, przy South of Heaven na przykład), mimo wszystko starałem się czerpać radość z muzyki, która była naprawdę przednia - Araya i koledzy dali naprawdę mocny set, wyciskający z człowieka siódme poty...wyciskające na tyle, że po Slayerze stwierdzamy, iż Metę oglądać będziemy z daleka.

METALLICA Przed samym koncertem poszliśmy jeszcze po coś do picia, ja przekonałem się, że bigos sprzedawany na stoiskach jest nieświeży, pomogłem też pani z obsługi, która nie potrafiła zrozumieć, czego chcą od niej te "niedobre Angielki". One tylko o serwetki prosiły,jak się okazało...:"D
Sam koncert,hmmm...Metę widziałem już po raz piąty, więc wiedziałem czego mniej więcej mam się spodziewać. No i niespodzianki nie było (może poza tym jednym coverem). "For Whom the Bell Tolls" udało mi się zarejestrować aparatem, niżej podaję link:
http://www.youtube.com/watch?v=LarLW0pP1go
jak widać, staliśmy spory kawałek od sceny, gdyż stwierdziliśmy, że wystarczy nam tych kilka godzin w "ścisłej czołówce". Gdzieś tak w połowie koncertu, zaczęliśmy rozmawiać na temat ewentualnego, wspólnego występu całej Wielkiej Czwórki jednocześnie, jako, że jest to ten pierwszy raz i w ogóle...niestety, do tego nie doszło ;/ Ogólnie rzecz biorąc - koncert Mety,określam jako przyzwoity, widziałem już lepsze.
Notka do ORGANIZATORÓW - niezła wtopa z czterema telebimami, które po "Fuel" zwyczajnie przestały działać...a do ich ponownego włączenia, trzeba było czekać aż do momentu, kiedy chłopaki weszli, by zagrać bonusy. FAIL. Ludzie (co dało się słyszeć) czuli się zwyczajnie oszukani, brakiem szybkiej reakcji na tę usterkę.

PO KONCERCIE rozstajemy się z audionem na płycie lotniska, ponieważ on udaje się w kierunku Metro-Młociny, po drodze szukając siostrzenicy i siana, którzy gdzieś nam w całej euforii odpadli ;] natomiast ja,spocony, obolały,ale i szczęśliwy - udaję się w kierunku centrum.
Kilka fot na koniec:
(od lewej) młoda audionowa, ja, raven, jaco (twarze zamalowałem - prawa autorskie;])
http://img716.imageshack.us/img716/7960/dsc02305j.jpg
przed festiwalem:
http://img231.imageshack.us/img231/93/dsc02300r.jpg
po festiwalu:
http://img687.imageshack.us/img687/3103/dsc02320r.jpg
(od lewej) siano, audionowa, audion
http://img38.imageshack.us/img38/8605/dsc02295k.jpg

EPILOG Wspomniałem wyżej, o naszych fantazjach na temat wspólnego występu wielkiej czwórki podczas wykonywania jakiegoś utworu. No to czytajcie/oglądajcie, co było wczoraj:
"Just last year &#8211; let alone during the bitter feuding of the eighties and nineties &#8211; if you suggested that one day James Hetfield and Dave Mustaine would stand side-by-side on stage happily shredding away you&#8217;d be dismissed as a fantasist. If you then said it would be in a band consisting of members of Metallica, Slayer, Megadeth and Anthrax, people would shake their heads and suggest calling for some men in white coats.

But that&#8217;s exactly what happened last night when the groups collided to play the heaviest cover of Diamond Head&#8217;s &#8216;Am I Evil?&#8217; you are ever likely to hear. It was some band. James Hetfield, Dave Mustaine and Joey Belladonna alternated vocals on the verses against a wall of axe-wielders, with Rob Trujillo, David Ellefson, Scott Ian, Frank Bello and Rob Caggiano riffing along with Hetfield and Mustaine. On drums, Lars Ulrich was ably supported by Dave Lombardo, Shawn Drover, and Charlie Benante on heavy toms duty.

&#8220;This is a celebration man. These bands have been together for almost 30 years, and still alive, and still on the road, bringing metal, to the metal family like you all out there,&#8221; said Hetfield before the super-group started up. &#8221;History is happening right now. This is all good, moving forward in the name of heavy metal.&#8221;

As he said afterwards: &#8220;That was a metal moment oh yeah. I won&#8217;t forget that.&#8221; Nor will Team Sonisphere and with three more Big Four shows left in Greece, Turkey and Romania we just wonder what other surprises the bands have got in store."
a tu link, do owego cuda:
http://www.youtube.com/watch?v=tnMoYp4jDkg
wielka szkoda, że w Polsce tego nie uświadczyliśmy... ;(

Yakuza 0 (PS4)
, World of Final Fantasy (PS4), Tales of Berseria (PC)&(PS4)
Awatar użytkownika
Jaco
Dark Flan
Dark Flan
Posty: 1529
Rejestracja: pt 26 lis, 2004 13:56
Lokalizacja: Wrocław

Post autor: Jaco »

mroczna sarna pisze:uciekają nam z pola widzenia,obierając drogę na Golden Circle.
No no, ja z tych mniej zamożnych, żadne GC :>
mroczna sarna pisze:(od lewej) młoda audionowa, ja, raven, jaco (twarze zamalowałem - prawa autorskie;])
Kto by sie tu o to upominał, cenzuro precz! I dawaj to drugie jeszcze ;]
mroczna sarna pisze:a tu link, do owego cuda:
http://www.youtube.com/watch?v=tnMoYp4jDkg
wielka szkoda, że w Polsce tego nie uświadczyliśmy... ;(
Poczułem się troche oszukany w tym momencie... czemu nie uświadczyliśmy tego w Wa-wie? ...
Awatar użytkownika
AUDION
Cactuar
Cactuar
Posty: 324
Rejestracja: czw 20 wrz, 2007 14:14
Lokalizacja: MALBORK

Post autor: AUDION »

Jakoś nie mogłem się zabrać do napisania kilku słów z tego jakże udanego wydarzenia, ale co się odwlecze to nie uciecze.

Odnośnie dojazdu wiele pisania nie ma (w tym miejscu dzięki wielkie dla Sarena za wskazówki). Pobudka czwarta rano, mały prysznic co by się nieco wyróżniać z tłumu ( :) ), zabranie siostrzenicy i około piątej ruszyliśmy na podbój mieściny zwanej popularnie stolicą. Bez wielkich trudów na parking na Młocinach dotarliśmy przed dziesiątą, a dalej wagonami bydlęcymi komunikacji miejskiej. Tu należy się pochwała dla kierowców, którzy naprawdę byli uprzejmi i pomocni, co w innych miastach zdarza się rzadko. Po dotarciu pod lotnisko kilka chwil spędzonych na trawie w oczekiwaniu na Sarena i po chwili siedzieliśmy w ogródku piwnym naprzeciw wejścia na lotnisko. Własnoręcznie wykonana koszulka na szczęście była odbierana dość pozytywnie, a właściwie miała być czymś w rodzaju prowokacji. To tylko świadczy, że krwiożerczy wyznawcy ciężkiego łojenia wcale tacy krwiożerczy nie są, albo zmiękli z upływem lat, o czym wspomnę nieco później(jeśli nie zapomnę). Około czternastej ruszyliśmy w kierunku bramek i jak wspomniał saren, po przejściu pierwszej z nich, moje kopyto natknęło się na sześciopak &#8222;bezalkoholowego&#8221;, które bardzo szybko zostało wchłonięte przez okoliczną gawiedź z nami na czele. Dalej już tylko krótkie spotkanie z Darkowym Ravenem i Jaco (sorki, że nie mogłem zasiąść przy piwie, ale wówczas z stolicy musiałbym wyjeżdżać dobę później, bo alkohol aż tak szybko się nie rozkłada, a rola kierowcy zobowiązuje). Przed szesnastą z głośników dobiegły głośniejsze dźwięki, które niechybnie zwiastowały pierwszy z koncertów.

Behemoth:
Nie przepadam za Death Metalem, choć jest kilka &#8222;rodzynków&#8221;, które trawię. Niestety Behemoth do nich nie należy. Wiele osób twierdzi, że mięli świetne nagłośnienie, jednak my chyba staliśmy w jakimś wyjątkowym miejscu, bo momentami miałem wrażenie, że instrumenty strunowe chłopaki trzymają dla ozdoby, a jeśli już coś się z nich dobyło, to przypominało pisk opon na asfalcie. Jedynie ostatni kawałek zabrzmiał jak należy i nawet dał się strawić, choć nie wokalnie. My mięliśmy jednak polewkę z gościa o którym wspomniał Saren. Gdybym miał wybrać, kto lepiej warczy, on czy Nergal, mój wybór padłby bez wątpienia na tego pierwszego. Strój gościa faktycznie nie licował z zachowaniem, ale można to uznać za dość oryginalny image pozasceniczny. Uśmiechy na twarzach ludzi wokoło świadczyły o podobnym odbiorze tego zjawiska. Jednak z perspektywy czasu, gdy wziąć pod uwagę dość ospałe reakcje publiczności w kategorii śpiewania na całym festiwalu, zaczynam gościa doceniać, bo on przynajmniej nie stał jak kołek i tylko szkoda, że później zniknął nam gdzieś z oczu. Koniec koncertu Behemotha zwiastował występ pierwszego i jakże oczekiwanego przeze mnie koncertu spod znaku BIG4.
Z ciekawostek dodam, że na koncercie faktycznie była Doda i nawet jeden z kolesi dostał od niej autograf na fladze Sonisphere. Faktycznie właściwy autograf we właściwym miejscu :D .

Anthrax:
No i stało się krótki wstęp i pierwsze dźwięki gitary, które pomyliłem z &#8222;Antisocialem&#8221;, co dość szybko sprostowałem gdyż po chwili zaczął się właściwy utwór zatytułowany &#8222;Caught In A Mosh&#8221;. Potem leciały hity, hity i jeszcze raz hity, a przynajmniej dla tych, którzy Anthraxu słuchają od niepamiętnych lat. Gardło już w połowie koncertu zaczęło odmawiać posłuszeństwa, ale wytrwałem. Niestety podczas tego koncertu ukazała się smutna prawda o polskiej publiczności, która niegdyś uchodziła za jedną z najlepiej reagujących, a tu klapa. Nie chodzi o śpiewanie, bo przecież nikt nie każe znać całego repertuaru, ale podniesienie rąk w górę i poklaskanie gdy sugeruje to niemal wychodzący z siebie wokalista, to naprawdę nie boli, a i wyśpiewanie pojedynczych słów refrenu przy kilkukrotnym ich powtarzaniu, też do trudnych nie należy. Gdy oglądam nagrania z Sofii, to nie mam wątpliwości, że dobrze zrobili nie uwieczniając właśnie naszej edycji, bo byłby wstyd jakich mało, co zresztą dało się zaobserwować w komentarzach na Tytubie. Widać Polacy nie umieją się już zbytnio bawić i stworzyć fajnej atmosfery.
Anthrax dał naprawdę świetny koncert i mimo śniętych ludzi udało się Belladonie pobudzić tu i ówdzie kilka osób do życia, a przy zagraniu &#8222;Heaven And Hell&#8221; w hołdzie Roniemu tłum jakby odżył, nucąc motyw przewodni utworu. Na zakończenie &#8222;I am The Law&#8221;, przy których piałem jak wykastrowany kogut, ale co tam, grunt to dobrze się bawić. Moja lista życzeń niestety nie została spełniona, ale na osłodę zagrali &#8222;N.F.L.&#8221;, który właściwie na owej liście znaleźć się powinien.
Jedyne czego szkoda, to tego, że nie zagrali tych piętnastu minut dłużej, a być może postawiłbym ich koncert powyżej Slayera.
Znowu krótka przerwa i na scenę wpełza...

Megadeth
Cholera, jak ich nazwa pasuje do tego co pokazali. Koncert w domu seniora jest bardziej żywiołowy. Nie chodzi o muzykę, ale o zachowanie sceniczne. Szkoda, że chłopakom nie dali inwalidzkich chodzików, przynajmniej byłoby zabawnie. Brzmieniowo, nie licząc wokalu Mustaine'a, było bardzo dobrze, niestety Rudy miauczał sobie pod nosem tak, że niewiele można było zrozumieć. Dobór repertuaru także pozostawiał wiele do życzenia. Nie to, że nie lubię &#8222;Rust In Peace&#8221;, ale żeby był to materiał na tyle wyjątkowy, by wypełnić niemal w całości ten i tak krótki występ, to nie powiem. Zabrakło tylu naprawdę świetnych kawałków, choćby &#8222;In My Darkest Hour&#8221;, czy &#8222;Wake Up Death&#8221;. To wszystko sprawiło, że koncert, który miał kontynuować dobrą passę poprzedników i stać się kolejnym składnikiem tegoż dania jakim było Sonisphere, okazał się być starą zimną pizzą sprzed kilku dni, a w tym wypadku można powiedzieć lat. Oczywiście &#8222;Holy Wars&#8221;, &#8222;Hangar 18&#8221;, &#8222;Headcrusher&#8221;, &#8222;Peace Sells&#8221;, czy &#8222;Syphony Of Destruction&#8221; ratowały ten koncert, więc przynajmniej owa pizza, miała dobre składniki, co ułatwiło jej przełknięcie i uchroniło przed nieżytem układu pokarmowego :) . Czas był nieubłagany niemal tak jak słońce, które coraz bardziej paliło w twarz, więc już po kilku chwilach z głośników dobyły się dźwięki zwiastujące rzeź, która miała się przetoczyć przez tłum z bożą pomocą zespołu...

Slayer:
Nigdy nie umiałem sprecyzować co ja w nich widzę, jednak na samą myśl o ich koncercie miałem CIARY, gdy zatem na dzień dobry poleciał najlepszy (tytułowy) kawałek z ostatniego krążka, byłem w siódmym niebie, a sam utwór nie opuszczał mojej głowy przez następną dobę :) . Niestety ścisk dawał o sobie znać coraz bardziej i nie dość, że dźwięk stał się słabiutki, to jeszcze przestałem widzieć cokolwiek, zarówno na scenie, jak i na telebimie. W okolicach bodaj &#8222;Disciple&#8221;, przeniosłem się w miej ściśnięte miejsce, gdzie dźwięk i wizja były niemal boskie. Warto było, bo na zakończenie poleciała wiązanka zabijająca w postaci &#8222;Chemical Warfare&#8221;, &#8222;South Of Heaven&#8221; i &#8222;Raining Blood&#8221;. Po tym wszystkim trzeba było uzupełnić płyny w organiźmie, bo inaczej mogło by się skończyć zejściem śmiertelnym. Nie wiem jakim cudem Saren dodzwonił się do mnie, ze swojego UKejowego numeru, bo wszystkie sieci padły na amen, ale jak widać wywiad brytyjski działa i już po chwili agent Saren 007 dołączył do mnie i razem udaliśmy się do stoiska gastronomicznego. Ja jako, że mam posturę średniego hipcia, zrezygnowałem z konsumpcji, zaopatrując się jedynie w picie. Widać wyglądaliśmy na staruszków u kresu żywota, bo pani sprzedawczyni dała nam napoje z zakrętkami, co nie było praktykowane.
Gdy Saren wreszcie dostał miskę upragnionej paszy wysokoenergetycznej, w postaci bigosu, ruszyliśmy w kierunku sceny. W tym czasie na telebimach ukazały się ujęcia z filmu z gatunku tych, które oglądają jedynie ludzie w wieku moich rodziców, zaś w tle dało się słyszeć &#8222;Ecstazy Of Gold&#8221;, co niechybnie zapowiadało występ gwiazdy dnia.

Metallica:
Nie mając zbyt wiele siły po poprzednich koncertach, postanowiliśmy nie wbijać się w tłum, więc pozostaliśmy w pobliży tylnych telebimów, które jak wspomniał Saren umarły niemal na początku koncertu i odżyły dopiero pod koniec.
Na początek poszły kawałki z mojego ulubionego albumu. Niestety, gdy przypomnę sobie ile mocy miały one na koncertach sprzed kilkunastu, czy kilkudziesięciu lat, to stwierdzam, że chłopaki zmiękli i jakby zesztywnieli. Nie chodzi tu o zachowanie sceniczne, bo latali nie mniej niż Anthrax, bardziej niż Slayer, że o Rudym nie wspomnę. Chodzi mi o powtarzalność koncertów. Na wszystkich możliwych nagraniach koncertowych, Hetfield w trakcie pauzy w &#8222;Fade To Black&#8221;, pyta &#8222;czy publika czuje&#8221; (Jak mu nogi śmierdzą), w &#8222;Seek And Destroy&#8221; Robert kręci się z basem, tudzież z przykurczem nóg podskakuje na &#8222;Enter Sandman&#8221;. Zaintonowanie słów &#8222;Sad But True&#8221; przed utworem, by publika mogła sobie pośpiewać. To wszystko i wiele innych jest fajne, tylko wyreżyserowane do bólu. Jakoś przestaje to wszystko pasować do słowa &#8222;live&#8221;. Cholera, czy ja przyjechałem na Madonnę, a może na Britney, gdzie playback musi grać z pokazem audiowizualnym i wszędzie wygląda to tak samo. Nie, to podobno zespół metalowy, a właściwie rockowy, którego domeną powinno być to, że w zależności od wieczoru, choć trochę odbiegają od sztampy. Niestety tego tu zabrakło. Jakże na tym występie zaczęły pasować słowa z mojej koszulki.
No dobra ponarzekałem sobie, więc czas powiedzieć coś pozytywnego na temat występu naszej gwiazdy. Jako, że to oni byli u mnie na pierwszym miejscu całej czwórki, nie pozostało bez wpływu na moje struny głosowe. Set lista mi odpowiadała, bo niemal pominęli albumy &#8222;Load&#8221;, &#8222;Reload&#8221; i &#8222;St. Anger&#8221; za którymi nie przepadam. Skromny akcent w postaci &#8222;Fuel&#8221; nie zepsuł pozytywnego wrażenia. Wokoło nas nie było zbyt wielu szalejących, ale miałem to bardzo, ale to bardzo głęboko i jak najbardziej sobie poszalałem, choć jak wspomniałem siły już człowiek nie miał tyle co na początku. Dzięki im wielkie za zagranie &#8222;Cyanide&#8221; wśród kawałków z ostatniej płyty, bo jak dla mnie to jedna z najciekawszych propozycji tego krążka, a wydaje się być średnio lubiana przez fanów. Wielkie brawa za &#8222;The Four Horseman&#8221; i &#8222;Hit The Light&#8221;, oraz &#8222;Welcome Home&#8221;. Zresztą, zagranie czterech ballad z okresu do &#8222;Black Album&#8221;, na jednym koncercie, było dla mnie czymś wyjątkowym, a co śmieszniejsze, tylko &#8222;Nothing...&#8221; nie słyszałem dotąd na żywo :) .

W drodze powrotnej widzieliśmy autobus wiozący ludzi z koncertu, którego przechył sięgał około 40 stopni i tylko cud uchronił go od wywrotki na zakręcie :) . Jeszcze tylko na zakończenie budzenie strażnika, który otworzył nam parking, gdyż jak się okazało, ten jest na noc zamykany. Po drodze godzinny sen na stacji paliw i około siódmej dotarliśmy do domu.

Podsumowując, koncert był oczadzający, wypierdzający i upadlający do bólu. Czy warto było jechać? Nie, nie warto, tylko trzeba było pojechać, bo nie wiem kiedy druga taka impreza się zdarzy, nie mówiąc o tym, że pewnie nigdy. Jedyne czego mi brakowało, to publiki rodem z Rolling Stonesów w '98, bo wtedy obrócilibyśmy wszystkie edycje Soni w perzynę, a tak Bułgarzy byli po prostu lepsi, mimo, że to u nas wydawało się być więcej ludzi(w kilku źródłach czytałem o ponad stu tysiącach, wszak trzeba wziąć pod uwagę darmowe bilety dla Angoli i Sarenów :) ).

Audion nie byłby Audionem, gdyby się nie pochwalił koszulką, przy której tworzeniu mile spędził czas i odświeżył sobie po kilku latach rękę, bo już niemal zapomniał jak to jest rysować, czy też malować :) .

http://img529.imageshack.us/img529/1852/sl731001.jpg
http://img29.imageshack.us/img29/6678/sl730990.jpg

Niestety twarze po zdjęciu z szablonu nieco się odkształciły, ale co tam :) .
Brakujące ogniwo pomiędzy zwierzętami, a ludźmi, to właśnie my.
Awatar użytkownika
Ivy
Moderator
Moderator
Posty: 2002
Rejestracja: śr 20 paź, 2004 13:29
Kontakt:

Post autor: Ivy »

http://uk.sonispherefestivals.com/

Gdybym byla bogata _^_
Awatar użytkownika
mroczna sarna
Cactuar
Cactuar
Posty: 212
Rejestracja: ndz 31 maja, 2009 23:50

Post autor: mroczna sarna »

Ivy pisze:http://uk.sonispherefestivals.com/

Gdybym byla bogata _^_
Ja bogaty nie jestem, a i tak tam będę \m/ duszę sprzedać, ciało... byle tam pojechać :D

Yakuza 0 (PS4)
, World of Final Fantasy (PS4), Tales of Berseria (PC)&(PS4)
Awatar użytkownika
Ivy
Moderator
Moderator
Posty: 2002
Rejestracja: śr 20 paź, 2004 13:29
Kontakt:

Post autor: Ivy »

Za duzo wydatkow niestety, dusza sprzedana >> w sumie mozna by kupic bilet na jeden dzien... hmmm Znajac moje szczescie to i tak organizm by dluzej nie wytrzymal :D
Awatar użytkownika
mroczna sarna
Cactuar
Cactuar
Posty: 212
Rejestracja: ndz 31 maja, 2009 23:50

Post autor: mroczna sarna »

Dobra, Dni Szatana oficjalnie czas zacząć. Za kilka godzin wyruszam na północ, gdzie odbędzie się angielska edycja Sonisphere. Tak z ciekawostek jeszcze:
ze strony Rob'a Swire'a (wokalista Pendulum):
"Two new live tracks will make their debut at Sonisphere, and one will not be played again for quite a while...so...bring your cameras :) , Hint: we've had to fly someone over from Sweden just to perform one song... "
Wychodzi na to, że będzie specjalny występ In Flames, bo o kogo innego mogłoby chodzić :DDDD
No to będzie niezły czad ^^ ok, wracam do pakowania ;P
btw. rozpiska zespołów, z dwóch interesujących mnie scen:
Friday 30 July
SATURN STAGE
Alice Cooper 21.30 &#8211; 23.00
Gary Numan 20.15 &#8211; 21.00
Europe 19.10 &#8211; 19.55
Turisas 18.10 &#8211; 18.50
Time Warp World Record Attempt 18.00 &#8211; 18.05
Delain 17.00 &#8211; 17.40
Dzisiaj pozostanę na Saturnie - to co chcę, mam na jednej scenie. Gorzej z sobotą, gdzie będę biegał pomiędzy TRZEMA scenami;/

Saturday 31 July
APOLLO STAGE
Rammstein 20.45 &#8211; 22.45
Placebo 18.25 &#8211; 19.25
Good Charlotte 16.40 &#8211; 17.25
Papa Roach 15.05 &#8211; 15.50
Anthrax 13.35 &#8211; 14.15
Lacuna Coil 12.25 &#8211; 12.55
Family Force 5 11.15 &#8211; 11.45
SATURN STAGE
Motley Crue 19.35 &#8211; 20.35
Skunk Anansie 17.30 &#8211; 18.15
Apocalyptica 15.55 &#8211; 16.35
Fear Factory 14.20 &#8211; 15.00
Soulfly 13.00 &#8211; 13.30
Sabaton 11.50 &#8211; 12.20
BOHEMIA
Renegades 00.30 &#8211; 01.15
Therapy 23.00 &#8211; 00.00
Polar Bear Club 21.05 &#8211; 21.35
Gallows 20.00 &#8211; 20.45
Corey Taylor 18.45 &#8211; 19.30
Sick of it all 17.50 &#8211; 18.25
Tim Minchin 16.50 &#8211; 17.30
Andrew O&#8217;Neil 16.05 &#8211; 1645
Jared Christmas MC 15.55 &#8211; 16.05
Katatonia 14.45 &#8211; 15.15
Futures 13.55 &#8211; 14.25
Heavens Basement 13.05 &#8211; 13.35
Evile 12.15 &#8211; 12.45
Enforcer 11.30 &#8211; 12.00
Zacznę od Sabatonu, po nim polecę na Apollo zobaczyć po raz kolejny Lacunę Coil i Anthrax, po czym sprint na najmniejszą ze scen, na Katatonię (bo są świetni na żywo), po czym odwrót na Saturna, gdzie akurat skończy grać Fear Factory - pozotanę tam już do końca, olewając scenę główną, bo jakoś nie rajcują mnie ani Placebo ani Shit Charlotte. Po ostatnim zespole (Motley Crue!!!) na Saturnie, mam 10 minut na dotarcie pod główną, bo Rammstein zacznie swój show. Kurczę, będzie bieganina w sobotę ;>

Sunday 1 August
APOLLO STAGE
Iron Maiden 20.45 &#8211; 22.45
Pendulum 18.25 &#8211; 19.25
Alice in Chains 16.40 &#8211; 17.25
Slayer 15.05 &#8211; 15.50
Skindred 13.35 &#8211; 14.15
Madina Lake 12.25 &#8211; 12.55
Karnivool 11.15 &#8211; 11.45
SATURN STAGE
Iggy & The Stooges 19.35 &#8211; 20.35
The Cult 17.30 &#8211; 18.15
Bring Me The Horizon 15.55 &#8211; 16.35
Dir En Grey 14.20 &#8211; 15.00
The Fab Beatles 13.00 &#8211; 13.30
CKY 11.50 &#8211; 12.20
W niedzielę planuję trochę odpocząć - szaleć zacznę dopiero od 14:20 - Dir En Grey, a po nim na główną i tam już pozostanę do końca festiwalu.
To tak w skrócie. Mam nadzieję, że wrócę żywy ;)

Yakuza 0 (PS4)
, World of Final Fantasy (PS4), Tales of Berseria (PC)&(PS4)
Awatar użytkownika
AUDION
Cactuar
Cactuar
Posty: 324
Rejestracja: czw 20 wrz, 2007 14:14
Lokalizacja: MALBORK

Post autor: AUDION »

Anthrax 13.35 &#8211; 14.15
Slayer 15.05 &#8211; 15.50
To znaczy, że grają krócej niż u nas, a tak narzekałeś :) .

Rozumiem, że ta rozpiska ma wzbudzać zazdrość, więc dobrze spełniła swoją rolę :) .

P.S.
Już zrobiłem kukiełkę w kształcie sarenki i zacznę wbijać w nią szpilki jak nie dostanę zdjęć.
Brakujące ogniwo pomiędzy zwierzętami, a ludźmi, to właśnie my.
Awatar użytkownika
mroczna sarna
Cactuar
Cactuar
Posty: 212
Rejestracja: ndz 31 maja, 2009 23:50

Post autor: mroczna sarna »

Po pierwsze, ORGANIZACJA festiwalu.

Tutaj należą się wielkie brawa dla wszystkich osób biorących udział w tym, niewątpliwie wielkim przedsięwzięciu, jakim był tegoroczny Sonisphere. Nie ma chyba ani jednej rzeczy, ani jednego aspektu, do którego mógłbym się przyczepić. Zaczynając od lokalizacji samego festiwalu - oddalonego na północ, praktycznie 35 minut M1 z Londynu; samego miejsca nie sposób było przegapić, jadąc autostradą - przejrzyście oznakowane punkty + widoczny teren imprezy.
Środki transportu również nie zawiodły. Jak to zwykle bywa, na większe, angielskie imprezy, są organizowane autokary z praktycznie każdej, większej miejscowości w kraju:
http://img810.imageshack.us/img810/5073 ... 021133.jpg
Dodatkowo, nieopodal znajduje się stacja kolejowa, do której (i z której) odjeżdżały bezpłatne autobusy, rozwożące uczestników festiwalu. Dla zagranicznych gości, nie bez znaczenia był fakt, że Knebworth jest położone bardzo blisko międzynarodowego lotniska Luton-Airport, co znacznie ułatwia dotarcie do miejsca docelowego.

Słów kilka o akcji wczesnej sprzedaży biletów na festiwal. W grudniu, na oficjalnej stronie Sonisphere, można było zauważyć zakładkę "POLAND TICKET OFFER". Oznaczało to ni mniej, ni więcej, iż kupując bilet na angielską edycję imprezy, otrzymujemy GRATIS bilet na edycję polską, z czego też skwapliwie skorzystałem. Mówi się o 5 000 darmowych biletów, przeznaczonych na Wielką Brytanię. To był naprawdę miły gest ze strony organizatorów. Mój bilet na angielską Sonię:
http://img137.imageshack.us/img137/24/dsc02365i.jpg
Wracając na teren zabawy. Punkty informacyjne, zarówno na terenie pola namiotowego, jak i samej areny, były rozlokowane dość gęsto, więc nie sposób było się zgubić, tudzież pozostać bez pomocy:
http://img34.imageshack.us/img34/6228/i ... 021006.jpg
poza punktami informacyjnymi, w wielu miejscach zostały rozwieszone "hand made" mapki:
http://img806.imageshack.us/img806/3567 ... 021000.jpg śliczne, nieprawdaż? :-)
Samo pole namiotowe rozciągało się na sporej przestrzeni:
http://img268.imageshack.us/img268/5385/dsc02648et.jpg
było dobrze oświetlone http://img180.imageshack.us/img180/8864 ... 020954.jpg
i wzorowo oznakowane http://img64.imageshack.us/img64/6458/i ... 021007.jpg
Co do oznakowania - pole dzieliło się na strefę RED oraz BLUE. Te, z kolei dzieliły się na mniejsze części. Kwestia, czy było się w części czerwonej, czy też niebieskiej, zależała od rodzaju zakupionego biletu. Mówiąc prościej, czerwoni, to bilety "Family camping", dla ludzi szukających spokoju po wyczerpujących dniach; ta część pola była oddalona stosunkowo daleko od głównego wejścia. Widzicie pas drzew, na horyzoncie w zdjęciu pola namiotowego? (/5385/) Tak, za nimi także były namioty...i to właśnie część "czerwonych". Ja sam byłem w części niebieskiej, raptem minutę drogi od wejścia na teren areny. Miało to dwie strony medalu: bliskość imprezy, kabiny prysznicowe nieopodal i imprezy do białego rana...no właśnie, ale - przez te imprezy nie było praktycznie możliwości, by się jakoś wyspać. Po trzech dniach tam spędzonych, słaniałem się na nogach, aczkolwiek gdybym miał wybierać ponownie, zdania bym nie zmienił, jako, że wszechobecna była wspaniała atmosfera, o której zresztą napomknę później.
Pole było bezpiecznym miejscem, z rozlokowanymi wieżyczkami, w których czujni ochroniarze pilnowali spokoju i bezpieczeństwa. Dodatkowo, można było zauważyć miłych i skorych do zabawy (o tym też później) policjantów, poruszających się bądź to pieszo, bądź konno po całym terenie.
Jeśli natomiast coś się komuś stało i potrzebował pomocy medycznej, to mógł skorzystać z wielu punktów, takich jak ten: http://img839.imageshack.us/img839/32/i ... 021005.jpg
jak i z głównego ośrodka pomocy medycznej, mieszczącego się na samej arenie, nieopodal przejścia na pole namiotowe, oraz polowego komisariatu policji.
Sklepy, sklepiki, stragany, etc. Te, były dosłownie wszędzie, a kupić można było w nich prawie wszystko. Nadmienię, iż w wolnym czasie wyszukałem sobie rarytas - pierwsze wydanie, pierwszego albumu Anthrax, "Fistful of Metal". Kto mnie zna, ten wie, jak szczęśliwy musiałem być w momencie znalezienia tego cuda. Na terenie pola namiotowego znajdował się całodobowy supermarket, budy z żarciem wszelkiego rodzaju, oraz punkty z pierdołami potrzebnymi do komfortowego wypoczynku w namiocie. Coś, za co należy się duży plus, to punkty ładowania telefonów/aparatów/kamer. Porównując ten aspekt, z Download Festival chociażby - to jak niebo, a ziemia. W Donington trzeba było sporo się nachodzić, żeby taki punkt znaleźć, po czym odstać swoje w kolejce. Tutaj natomiast, nie dość, że były wyspecjalizowane serwisy, które ten problem nam rozwiązywały (że nie wspomnę o "lockers" w których można było pozostawić dokumenty/naładować baterię telefonu(i tylko telefonu)), to poza tym, praktycznie KAŻDY sklep za standardową opłatą oferował nam taką możliwość, czego nie można powiedzieć o tym drugim festiwalu.
Jedzenie - na pewno nie jakieś wykwintne, aczkolwiek nie trafiłem na wpadkę, jak chociażby w Warszawie, na polskiej edycji Sonisphere, gdzie sprzedawano nieświeży bigos. Punktów gastronomicznych była cała masa, z szeroką gamą kuchni, gdzie każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Ja korzystałem wyłącznie z dwóch - jeden z kuchnią tajską, drugi - z chińską. Na ceny narzekał nie będę - jak to na festiwalach bywa, zawsze są troszkę zawyżone - choć sklepikarze nie przesadzali z tym zbytnio. Czy jest coś, na co mógłbym ponarzekać? Hm, gdybym pił alkohol w trakcie zabawy, pewnie bym narzekał, ponieważ na terenie areny sprzedawano chyba wyłącznie piwo Carlsberg, którego z całego serca nie znoszę;-) (nie liczę innych specyfików, typu Strongbow, itp.). No, ale jako, że ja jeżdżę na festiwale dla MUZYKI, a nie po to by się upijać, specjalnie narzekać nie mogłem.
Jeszcze jeden, ważny aspekt. Tutaj notka do organizatorów polskich festiwali: kiedy przestaniecie traktować ludzi jak bydło? Dlaczego w Anglii na teren festiwalu można wnosić własne jedzenie i napoje (byle nie w szklanych butelkach), a w kraju nad Wisłą obowiązują restrykcje? Nie wspomnę nawet o tym, że własny alkohol w nieograniczonej ilości można przywozić na teren pola namiotowego...rozejrzyjcie się wokół, bo przynosicie wstyd. Dlaczego o tym wspominam? Pierwszego dnia festiwalu, miałem na sobie koszulkę z polskiej edycji Sonisphere, dzięki czemu zaczepiło mnie tego dnia kilkunastu Anglików, po czym wymieniali ze mną spostrzeżenia z warszawskiego koncertu. Czym byli najbardziej zawiedzeni? Właśnie powyższym, co było dla niech nie do pomyślenia. Poza tym, nie potrafili zrozumieć idei golden circle (wstyd było powiedzieć, że chodziło wyciągnięcie z ludzi jak największej kasy...). Tutaj tak to nie działa. Gdzie się dopchasz, tam będziesz stać. Żadnych restrykcji, pierdół, mających na celu wydojenie klienta do ostatniego funta (tudzież złotówki). Największym szokiem natomiast, było dla nich coś, co na Zachodzie jest wręcz nie do pomyślenia. Stojąc blisko sceny, w tłumie - nie masz szans, by wydostać się po coś do picia i powrócić na to samo miejsce. Jeśli kochasz jakiś zespół i chcesz go zobaczyć z bliska - musisz stać od rana i czekać na występ swojego faworyta. Normalnym jest tutaj, iż obsługa podaje DARMOWĄ wodę, praktycznie non stop, by nikt nie padł z przegrzania organizmu. W Polsce? Mogłeś ewentualnie poprosić napuszonego ochroniarza, by zawołał jedną z osób sprzedających napoje, by Ci sprzedał odkręconą butelkę wody za 6 zł. Dla mnie to nie była pierwszyzna, ale dla osób z zagranicy - niekoniecznie. Panowie organizatorzy - zacznijcie brać przykład z krajów cywilizowanych. Co do ochrony, to również dwa różne światy. Uśmiechnięci: http://img838.imageshack.us/img838/4558/dsc02703.jpg
oraz bardzo pomocni: http://img824.imageshack.us/img824/1593/dsc02861h.jpg
na zdjęciu rozdają właśnie wodę, która jest podawana non stop: http://img339.imageshack.us/img339/6357/dsc02686os.jpg
Sceny. Były dwie duże: główna, Apollo Stage i niemniej imponująca, Saturn Stage, na której spędziłem cały piątek i większą część soboty. Poza nią, namiotowa Bohemia Stage, oraz dwie pomniejsze, gdzie można było odpocząć, popijając napoje mniej, bądź bardziej wyskokowe.
To tyle, jeżeli chodzi o sprawy organizacyjne. Teraz przejdę do opisywania zespołów, które dane mi było zobaczyć, później opiszę klimat panujący na festiwalu, oraz zrobię małe podsumowanie.


MUZYKA - PIĄTEK

Festiwal otwierał holenderski zespół DELAIN, grający na Saturn Stage. Cóż mogę powiedzieć na ich temat? To był mój drugi koncert, po raz pierwszy widziałem ten zespół na żywo w grudniu zeszłego roku i...jest lepiej niż poprzednio! Charlotte uśmiechnięta, pełna energii i zapału - widać, że Ci ludzie cieszą się z faktu występowania na festiwalu o takiej skali. Co zresztą sama później powiedziała. Koncert dali fenomenalny i narzekać można jedynie na zbyt krótki czas dany im przez organizatorów. Mimo wszystko, udało się upchnąć największe hiciory, na czele z otwierającą listę "Invidią". Zresztą setlistę Delain, napisaną własnoręcznie przez Charlotte, udało mi się dostać na własność, a oto i ona: http://img834.imageshack.us/img834/2153/dsc02930z.jpg
Występ Holendrów oceniam 8/10
Kilka zdjęć na dokładkę:
(rozbawianie publiki przed oficjalnym rozpoczęciem festiwalu) http://img827.imageshack.us/img827/9866/dsc02370w.jpg
a dalej już tylko Delain...
http://img251.imageshack.us/img251/9310/dsc02372z.jpg
http://img186.imageshack.us/img186/9775/dsc02379g.jpg
http://img820.imageshack.us/img820/9138/dsc02383s.jpg
http://img842.imageshack.us/img842/8785/dsc02384m.jpg
http://img25.imageshack.us/img25/8910/dsc02385o.jpg
http://img217.imageshack.us/img217/4527/dsc02389um.jpg
http://img810.imageshack.us/img810/9362/dsc02390b.jpg
http://img227.imageshack.us/img227/376/dsc02391f.jpg
http://img228.imageshack.us/img228/8048/dsc02393u.jpg
http://img844.imageshack.us/img844/848/dsc02395m.jpg
http://img36.imageshack.us/img36/5340/dsc02396id.jpg
http://img293.imageshack.us/img293/1976/dsc02400j.jpg
To by było na tyle. Wspomnę tylko, że tego dnia pozostałem pod sceną, na której grał Delain do samego końca. Następnie na Saturn Stage weszli...

... Finowie z TURISAS
To była dla mnie jedna z dwóch największych niespodzianek tego festiwalu. Myślałem, że będzie takie folkowo metalowe pitu pitu, a okazało się że grupa tak rozgrzała publikę, iż niemożliwością było zrobienie ostrych zdjęć. Wszyscy szaleli, jak w jakimś amoku, a mosh pit utworzony praktycznie tuż za moimi plecami, był chyba bardziej okazały, aniżeli ten, na Slayerze. Z utworów skojarzyłem tylko "One More" traktujący - a jakże by inaczej - o alkoholu, przed którym wokalista ostentacyjnie otworzył puszkę z Carlsbergiem i zapytał publiczność, co ta sądzi o duńskim piwie ;-) Krótka pogadanka i ponownie rozpoczyna się dziki mosh...na koniec, zespół zaserwował jedyny utwór, który potrafiłem zaśpiewać, czyli rewelacyjny "Battle Metal" Po występie Turisas, już wiedziałem w jakim miejscu się aktualnie znajduję. Na festiwalu, gdzie szaleństwom nie ma końca! Porcja zdjęć, te gorszej jakości były robione telefonem, gdyż w obawie o aparat, schowałem go szybko do torby; kto był pod sceną, ten mnie zrozumie...Porcja zdjęć:
http://img811.imageshack.us/img811/5472/dsc02405.jpg
http://img697.imageshack.us/img697/7531/dsc02412lq.jpg
http://img819.imageshack.us/img819/8255/dsc02414p.jpg
http://img704.imageshack.us/img704/4774/dsc02416l.jpg
http://img837.imageshack.us/img837/8920/dsc02419p.jpg
TEN chłopczyk, dotykający swojego czoła, był punktem zapalnym całego mosh pitu. Następnego dnia, spotkałem go zresztą na Anthraxie, a w niedzielę na Slayerze. Gdy go tylko zobaczyłem, od razu wiedziałem, co będzie się działo...w sobotę go zaczepiłem i pokazałem mu poniższe zdjęcie, by się upewnić, że to on - ależ był z siebie dumny!;-) oto i on:
http://img413.imageshack.us/img413/8339 ... 301756.jpg
ta flaga ciągle była widoczna (na zdjęciu widać przywiązaną puszkę, bodajże po Fostersie:
http://img267.imageshack.us/img267/6406 ... 301758.jpg
i jeszcze dwie foty:
http://img9.imageshack.us/img9/2524/img ... 301830.jpg
http://img718.imageshack.us/img718/3066 ... 301830.jpg
Jak już wcześniej wspomniałem, super ostrych zdjęć nie dało się zrobić stojąc na przedzie, dodatkowo, część jest robiona telefonem, więc wybaczcie trochę gorszą jakość. Turisas oceniam 9/10
Chwila odpoczynku po piekle i czas na zespół mojego wczesnego dzieciństwa...

EUROPE
Wielkie nadzieje i pierwsze (delikatne) rozczarowanie. Dlaczego? Już spieszę z wyjaśnieniami. Liczyłem na mocny set z lat osiemdziesiątych, a poza nielicznymi wyjątkami "Rock The Night" i nieśmiertelnym "The Final Countdown" chłopaki oparli występ na najnowszych albumach :-( Czekałem na "Carrie" - darłem się nawet wniebogłosy by to zagrali - nic z tego...Co do samych muzyków - bez swoich długaśnych, kręconych włosów wyglądają co najmniej dziwnie. Dało się też zauważyć wielką radość Joeya z racji występu na Sonisphere i widać było, że stara się podkręcić publikę. Niestety - pozostali członkowie byli niemrawi, żeby nie powiedzieć - senni. Czyżby "zdziadziali"? Publika, poza w/w utworami była drętwa, ale to nie dziwne, bo pośród młodzieży, widziałem dookoła wielu ludzi starszej daty, czekających tylko na jakieś kąski z "Wings of Tomorrow" czy ogólnie, na kawałki z lat 80tych. Sam średnio lubię najnowsze albumy i bardzo sceptycznie się o nich wypowiadam. Ocena - niestety 5/10
Foty: http://img44.imageshack.us/img44/3944/dsc02422i.jpg
http://img638.imageshack.us/img638/3175/dsc02424e.jpg
http://img293.imageshack.us/img293/7259/dsc02437b.jpg
http://img138.imageshack.us/img138/9217/dsc02438y.jpg
http://img72.imageshack.us/img72/1948/dsc02439w.jpg
http://img25.imageshack.us/img25/1166/dsc02446oq.jpg
http://img833.imageshack.us/img833/4245 ... 301927.jpg
http://img227.imageshack.us/img227/6668 ... 301936.jpg
http://img844.imageshack.us/img844/9678 ... 301940.jpg
publika: http://img138.imageshack.us/img138/9305 ... 301930.jpg

Na następnym koncercie zamierzałem troszkę odpocząć (co mi się zresztą udało), większość czasu przegadałem przy barierkach z nowo poznaną koleżanką z Hiszpanii (Patri&#241;a), którą od dłuższego czasu osłaniałem przed co żwawszymi fanami. W końcu wpuściłem pod barierki tę kruszynkę i sam stałem za nią (miała raptem 162cm wzrostu, tak więc zupełnie mi nie przeszkadzała). O Garym Numanie słyszałem, bo nie słyszeć o nim się nie da - chociażby z racji jego wielkiego hitu, który i tym razem zagrał - "Cars". Był to chyba jedyny utwór, który zelektryzował publiczność i zmobilizował ją do większej ruchliwości :-) Mimo, iż zdecydowanej większości kawałków nie znałem, to koncert mi się bardzo podobał. Gary ma coś w sobie, co nie pozwala oderwać od niego oka, szczególnie gdy na Ciebie spojrzy...no i ta mroczna otoczka na scenie...Po jego występie obiecałem sobie dokładniejsze zapoznanie się z jego twórczością. Daję mu mocne 7/10
Zdjęcia (niewiele i te akurat, robione telefonem):
http://img338.imageshack.us/img338/9469 ... 302020.jpg
http://img821.imageshack.us/img821/5255 ... 302020.jpg
http://img180.imageshack.us/img180/1908 ... 302021.jpg
http://img293.imageshack.us/img293/2519 ... 302023.jpg
http://img441.imageshack.us/img441/4295 ... 302023.jpg
i tradycyjnie już - publiczność
http://img833.imageshack.us/img833/248/ ... 302022.jpg


No i nadszedł czas na deser, esencję piątkowego wieczoru, na muzyka z wieloletnim stażem. Na scenę miał wejść ALICE COOPER. Wszedł, a wejście miał iście nieziemskie. Już przed samym koncertem dało się wyczuć napięcie towarzyszące tłumowi. Nagle zrobił się niesamowity ścisk, każdy chciał zobaczyć Coopera z bliska. Ja, jak już wcześniej napisałem, wpuściłem koleżankę pod barierki, co by jej publiczność nie zgniotła, zresztą był to dla niej najważniejszy koncert całego weekendu, a wypada przecież być dżentelmenem;-) Od razu powiem, że zdjęć jest tyle, co kot napłakał, na gwiazdach wieczoru, w pierwszym rzędzie nigdy nie zrobisz zadowalających zdjęć. Ludzie po prostu szaleli, czego zresztą nie mam i za złe, bo "przedstawienie" Alice'a mnie samego wmurowało w ziemię. Nie myślałem nawet o aparacie, tylko chłonąłem to, co widziałem na scenie. A było co oglądać, możecie mi wierzyć! Niektórzy narzekali na setlistę, ale chyba nie zrozumieli zamysłu artysty, który z występu zrobił jeden wielki film okraszony muzyką! Po prostu coś nie do opisania...w czasie występu Alice "umierał" chyba z pięć razy, każdorazowo, w widowiskowy sposób. A to gilotyna, a to szubienica, a to jakiś potwór wyskoczył...no i szalona, hm, pielęgniarka? Mam na myśli panią, która pałała nienawiścią do Alice'a i była inicjatorką jego aranżowanych śmierci. Wyglądała niesamowicie i dopełniała tylko klimatu. Wracając do samego wokalisty - to przykład człowieka, który ma już swoje lata, a pokazuje "parę", której brak u większości obecnych rockmanów. Ile w tym facecie energii, żywiołowości...co ja będę się rozpisywał, to po prostu trzeba PRZEŻYĆ. Ja oczywiście wiedziałem, że Alice Cooper jest świetny na żywo, ale nie miałem pojęcia jak bardzo. Pamiętam, że po 5 minutach od rozpoczęcia występu, kopara mi opadła. I wisiała już do samego końca. Przy "Poison" ludzie wpadli w amok, a ja straciłem głos, który następnego ranka, na szczęście odzyskałem. To było godne ukoronowanie piątkowej części festiwalu - bez wahania 10/10!!!
Foty - niewiele, ale zawsze to coś:
w oczekiwaniu na Alice'a: http://img828.imageshack.us/img828/3623/dsc02448c.jpg
http://img709.imageshack.us/img709/4355/dsc02457c.jpg
ja z koleżanką ;-) http://img217.imageshack.us/img217/5453 ... 302034.jpg
powitanie artysty: http://img15.imageshack.us/img15/5690/i ... 302033.jpg
http://img819.imageshack.us/img819/3318 ... 302033.jpg
i Alice: http://img237.imageshack.us/img237/7127 ... 302144.jpg
http://img44.imageshack.us/img44/2632/i ... 302144.jpg
http://img217.imageshack.us/img217/7269 ... 302145.jpg
http://img818.imageshack.us/img818/7448 ... 302142.jpg
http://img189.imageshack.us/img189/8274 ... 302144.jpg
Po koncercie wymieniłem się z koleżanką numerem tel. e-mailem oraz ponadnarodowym facebookiem;-) po czym każdy udał się w swoją stronę, ja po drodze poznałem nowych znajomych (już na polu namiotowym) i bardzo szybko okazało się, że nie pójdę spać tak prędko, jak to sobie wcześniej obmyśliłem...


MUZYKA - SOBOTA

Po przespaniu raptem 3 godzin, wstałem, dokonałem niezbędnej toalety (na tyle, na ile się dało) i udałem się na arenę, by jak najszybciej zjeść jakieś śniadanie, pobuszować trochę po sklepach i wlać w siebie hektolitry kawy. Śniadanie wpałaszowałem w ekspresowym tempie, wypiłem jedną kawę, drugą wziąłem na wynos i udałem się na sklepowe łowy. Czasu miałem niewiele, bo kładłem się spać o 6 rano, o 9 byłem już na nogach, a gdy spojrzałem na zegarek po śniadaniu, dochodziła już godzina 10...a Sabaton miał swój występ o 11:50, co wbrew pozorom - dawało mi bardzo niewiele czasu. Pierwszym zakupem (dzień wcześniej czapkę Megadeth kupiłem, którą zresztą zgubiłem w niedzielę ;-)) była wspomniana gdzieś wcześniej, perełka - pierwsza płyta zespołu Anthrax. 7 funtów. To tyle co nic. Dałbym i 5 razy tyle ;> Kupiłem jeszcze jakąś koszulkę, portfel Anthraxu i kukiełkę do wbijania igieł :"D Tak zaopatrzony, dodatkowo w napoje i t-shirt Anthraxu, jako, że tego dnia ten zespół miał swój występ na głównej scenie - skierowałem się pod Saturn Stage. Bez problemu udało mi się dostać pod same barierki, gdzie ulokowałem się praktycznie po środku sceny. Punkt do robienia zdjęć wyśmienity i niemalże identyczny, jak dnia poprzedniego.

Punktualnie, na scenę wchodzi SABATON i za przeproszeniem, rozpierdala ;-) Nie spodziewałem się tak dobrego występu Szwedów, tym bardziej, iż muzycznie to tak...no nie do końca mój cup of tea. Chłopaki zaczęli od mocnego uderzenia, a zarazem jednego z nielicznych, lubianych przeze mnie kawałków - "Ghost Division". To, co od razu rzuciło się w oczy, to radość w oczach Joakima, który nie ukrywał, że jest dumny z faktu, iż może się pokazać w takim miejscu, jak Knebworth. Chłopakom rwało się do grania, jak diabli. Set mieli bardzo dobry, a mosh mu towarzyszący, był jednym z większych. Zespół stwierdził, że wszystko jest wspaniałe, publika, miejsce, pogoda...tylko czas im dany jakoś niezbyt długi. Joakim zażartował pod koniec, że kurczę, dopiero co się rozgrzali, a tu już koniec występu ;-) No i chyba nie spodziewali się takich owacji, jakie im publiczność zgotowała. Widać było, że Ci ludzie cieszą się z samego WYSTĘPU, a nie z szybko zarobionej kasy...mimo, iż to niekoniecznie mój ulubiony gatunek muzyki, to bawiłem się przednio, a sam koncert był dla mnie jedną z większych niespodzianek. Dychy dać nie mogę, ale myślę, że 9/10 to ocena zupełnie fair. Niezła rozgrzewka przed kolejnymi zespołami. Oto i zdjęcia, wyszły całkiem przyzwoicie, jako, że za mną stał dwumetrowy byk, który wszelkie wstrząsy i szturchnięcia przyjmował na siebie ;-) :
http://img694.imageshack.us/img694/1251/dsc02470py.jpg
http://img694.imageshack.us/img694/7484/dsc02473zn.jpg
http://img834.imageshack.us/img834/4677/dsc02474k.jpg
http://img709.imageshack.us/img709/928/dsc02476s.jpg
http://img843.imageshack.us/img843/8859/dsc02480.jpg
http://img231.imageshack.us/img231/782/dsc02481x.jpg
http://img638.imageshack.us/img638/5447/dsc02483rr.jpg
http://img508.imageshack.us/img508/5264/dsc02484.jpg
http://img217.imageshack.us/img217/6868/dsc02490y.jpg
http://img831.imageshack.us/img831/7222/dsc02491n.jpg
http://img227.imageshack.us/img227/9171/dsc02493m.jpg
Joakim dziękuje publiczności http://img84.imageshack.us/img84/3640/dsc02495o.jpg
polski akcent http://img267.imageshack.us/img267/1331/dsc02488z.jpg
i szybki odwrót na Apollo Stage http://img594.imageshack.us/img594/6274/dsc02496h.jpg
http://img820.imageshack.us/img820/2875/dsc02497t.jpg
gdzie właśnie zaczynała grać...

LACUNA COIL
Powiem wprost. Największe rozczarowanie całego festiwalu. Wcześniej, miałem przyjemność dwukrotnie oglądać Cristinę i spółkę, ale nigdy nie wypadli tak blado, jak tym razem. Zero interakcji z publicznością, jakby jakiś marazm się szerzył w tej grupie i siał spustoszenie...trochę żałuję, że opuściłem dla Lacuny SOULFLY, z tego co słyszałem, dali koncert nieporównywalnie lepszy. Choć z drugiej strony - nie zdążyłbym wtedy dopchać się pod samą scenę na mój ukochany Anthrax, który grał po Lacunie. Ten koncert oglądałem pod drugimi barierkami, kilkanaście metrów od sceny, po nim dopiero zacząłem przepychać się bliżej i bliżej...Wracając do koncertu - grupa zrobiła to mniej więcej tak: wyszła, zagrała i poszła. Chyba nie są w najlepszej formie, a na dodatek, jeśli tak traktują fanów, to ja przepraszam, ale wysiadam. Koncert na Download Festival w 2006 dali nieporównywalnie lepszy - zupełnie, jakby to dwa różne zespoły grały. Tymczasem w oczach ludzi dookoła widziałem jedynie rozczarowanie. W swoich nie widziałem nic, ponieważ: a) po nich grał najważniejszy dla mnie zespół , b) nie miałem lusterka ;-)
Występ oceniam na 2/10. Fot niewiele, bo stałem niezbyt blisko i nawet nie chciało mi się wysilać:
http://img697.imageshack.us/img697/4161/dsc02509u.jpg
http://img844.imageshack.us/img844/8470/dsc02510s.jpg
http://img413.imageshack.us/img413/3171/dsc02511s.jpg
http://img84.imageshack.us/img84/9518/dsc02512x.jpg
http://img525.imageshack.us/img525/2149/dsc02513k.jpg
jakaś upadła anielica http://img155.imageshack.us/img155/3826/dsc02517n.jpg
tłum za mną http://img153.imageshack.us/img153/1151/dsc02520yt.jpg

Po koncercie, fani Lacuny Coil zmyli się w bardzo szybkim tempie, a ja, dzielnie zaszarżowałem pod samą scenę, by oglądać moich herosów. Moich idoli. Moje lata młodzieńcze. I to po raz kolejny, w tym roku, miesiąc po miesiącu...Nie oczekujcie w przypadku tego zespołu, wyważonych słów i subiektywnej oceny :-) Więc do dzieła. Po odstaniu swojego pod barierkami, w końcu wyszedł na scenę

ANTHRAX.
Zaczęło się, od wielkiej bomby. Pierwsze dźwięki i już wiedziałem - "Caught In The Mosh" torbę z aparatem, i żarciem, puściłem za barierki i dałem się ponieść muzycznej ekstazie...mosh pit zrobił się taki, że aż Joey zwrócił na niego uwagę ;-) Po nim, jeszcze nie zdążyły spaść emocje, a Wąglik przeszedł do Got The Time - byłem w siódmym niebie, bo widziałem, że piosenki pokrywają się z warszawską listą, czyli - rozumowałem - będzie "Antisocial". Ale spokojnie, następny był "Madhouse", na którym wydawało się, że publika rozsadzi cały ten plac...początek następnego utworu i już wiem. Tak. Tych dźwięków nie mógłbym pomylić z niczym innym. ANTISOCIAAAAAAL!!! wydarłem się głośno i podniosłem uprzednio przygotowaną kartę z wymalowanym, tym właśnie tytułem. Pamiętam, jak poprzednio, na koncercie w Warszawie, Joey mnie dostrzegł i wskazał palcem, tym razem, tak szalałem na "Antisocial", że Scotty się uśmiechnął i pokazał mi wystawiony kciuk...niby nic, ale to tylko wzmocniło moje doznania. Gdyby po tym utworze, zagrali kolejnego killera, to chyba bym nie przeżył. Okazało się, że zagrali. Indians" gwoli ścisłości. Ja jednak przeżyłem. Choć nie do końca już rejestrowałem co się ze mną dzieje. Popłakałem się. Zdążyłem jeszcze walnąć fotę, bo zauważyłem, że jakiś koleś za mną, ma na łbie słynny pióropusz...Po tym kawałku, chciałem się szybko czegoś napić, bo sądziłem, że zagrają "Only" jak w Polsce. Bardzo szybko z tego zrezygnowałem, kiedy Scotty podszedł do mikrofonu i zapytał, czy chcielibyśmy usłyszeć coś naprawdę starego, coś z początków grupy. W tym momencie przeszły mnie ciarki...Szybko sięgnąłem po torbę, w której znajdowała się pierwsza płyta Anthraxu, kupiona kilka godzin wcześniej. Wystawiłem ją do góry, a Joey magle wrzasnął "METAAAAL" i już wiedziałem - wydarłem się tak głośno, że ludzie zaczęli na mnie spoglądać. A jak się wydarłem? to było coś w stylu "KURWAAAAA!!!!THRASHING FUCKIN' MAAAAAAD!!!" Przy tym kawałku dałem z siebie dosłownie wszystko. Nie mogłem uwierzyć - do tej pory nie potrafię - Anthrax zagrał moje trzy ulubione kawałki, jeden po drugim. Po tym utworze jeszcze długo dochodziłem do siebie, myślałem, że to już będzie koniec, a oni jeszcze z "I Am The Law" wyskoczyli!!! Płytę miałem już schowaną w torbie, torba tradycyjnie - za barierkami, a co robi saren? Słysząc pierwsze akordy "I Am The Law" odpycha kolesia za sobą (ścisk był niemiłosierny) i ściąga koszulkę Anthraxu, którą ma na sobie od rana. Kto mnie spotkał w Warszawie, ten wie, że jest ona z nadrukiem motywu tego właśnie singla, z wielkim napisem z tyłu "I AM THE LAW". Resztkami sił, wywiesiłem ją do góry, odwracając tyłem i skacząc ile sił w nogach...Wąglik zafundował mi nie lada atrakcje, a "Metal Thrashing Mad" na żywo, zapamiętam do końca życia! Zachowanie sceniczne również było bez zarzutu. Naocznie było widać, że Scotty i Joey cieszą się z pojednania, co zresztą na samym początku Scotty subtelnie wyraził, w stylu "I'm very happy to announce this motherfucker (...)". Cieszyli się i z pojednania i z samego koncertu. Na koniec Scotty życzył dobrej zabawy podczas kolejnych koncertów i Rammsteina , po czym zespół schodzi ze sceny. Ja, ledwo żywy, opuszczam miejsce pod barierkami, ponieważ nie interesują mnie trzy kolejne koncerty z głównej sceny, czyli Papa Roach, Good Charlotte i Placebo. Dałbym 10/10, ale za "Metal Thrashing Mad" oceniam na 11/10
Zdjęcia z Anthraxu:
http://img132.imageshack.us/img132/9134/dsc02522xt.jpg
http://img135.imageshack.us/img135/1152/dsc02524w.jpg
w oczekiwaniu na zespół http://img9.imageshack.us/img9/2008/dsc02525e.jpg
pamiętacie tego małego szatana, o którym wspominałem przy okazji koncertu Turisas, na Saturn Stage? No to zobaczcie, kto się koło mnie kręci w oczekiwaniu na Anthrax. W tym momencie pokazałem mu zdjęcie z poprzedniego dnia, by się upewnić, że to jest on. Od razu poczuł się dumny, hehe...a ja tymczasem ostrzegłem panią z dzieciakiem koło mnie, by uważała na pociechę, bo tam, gdzie kręci się ów chłopak, tam jest największy bajzel w tłumie (zresztą to się akurat potwierdziło). Oto i ten szatan po raz drugi, w koszulce Slipknot: http://img695.imageshack.us/img695/1893/dsc02526nu.jpg
i sam Anthrax:
http://img217.imageshack.us/img217/4776/dsc02534x.jpg
http://img709.imageshack.us/img709/444/dsc02533e.jpg
http://img217.imageshack.us/img217/8624/dsc02532p.jpg
http://img413.imageshack.us/img413/5538/dsc02531a.jpg
http://img843.imageshack.us/img843/3781/dsc02541.jpg
http://img837.imageshack.us/img837/3782/dsc02542c.jpg
http://img52.imageshack.us/img52/1280/dsc02543d.jpg
http://img835.imageshack.us/img835/9104/dsc02547g.jpg
http://img695.imageshack.us/img695/547/dsc02548j.jpg
http://img717.imageshack.us/img717/4295/dsc02549a.jpg
http://img375.imageshack.us/img375/3059/dsc02550i.jpg
chłopaczek na "Indians" http://img826.imageshack.us/img826/494/ ... 311400.jpg

Na głównej tego dnia, oglądam dopiero Rammstein i to ze stosunkowo dalekiej odległości. W planach miałem koncert Katatonia, chłopaków widziałem już na żywo kilka miesięcy temu i wywarli oni na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Jako, że grali oni w Bohemia Tent, musiałem przejść koło Saturn Stage, przy którym zatrzymałem się na 10 minut i posłuchałem FEAR FACTORY. Upewniłem się tym samym, że ten zespół zupełnie mi nie leży. Z myślą o fanach z różnych zakątków internetu, strzeliłem kilka zdjęć, przed dalszą wędrówką w kierunku namiotu:
http://img265.imageshack.us/img265/29/dsc02552es.jpg
http://img825.imageshack.us/img825/1690/dsc02553.jpg
http://img339.imageshack.us/img339/4369/dsc02554i.jpg
http://img835.imageshack.us/img835/7674/dsc02555v.jpg
http://img693.imageshack.us/img693/7050/dsc02560n.jpg

Po czym popędziłem do w/w Bohemia Tent, gdzie po kilku minutach czekania, występ rozpoczęła szwedzka KATATONIA. Szczerze mówiąc, to na tym koncercie dopiero zacząłem dochodzić do siebie po poprzednim, to i też nie do końca zarejestrowałem, jak chłopacy zagrali. Pamiętam, że set mieli dość podobny, do tego, na którym byłem kilka miesięcy wcześniej, z tą różnicą, że Jonas wyglądał na chorego. Nie piszę tego w żadnym wypadku żartobliwie - ale, tak mi się właśnie zdawało. Tradycyjnie już, zasłaniał twarz włosami, wyglądając przy tym jak owłosione zwierzątko z takiej jednej bajki (jeśli mnie pamięć nie myli, to z Muminków, hehe). Pod koniec koncertu wyraźnie dało się zauważyć ulgę na jego twarzy, więc chyba coś jest na rzeczy. Oby tylko nic poważnego. Wypadli "tak se". Daję 6/10
Kilka fotek:
http://img811.imageshack.us/img811/7311/dsc02572.jpg
http://img408.imageshack.us/img408/9236/dsc02570i.jpg
http://img12.imageshack.us/img12/4486/dsc02573j.jpg
http://img842.imageshack.us/img842/4810/dsc02576j.jpg
http://img201.imageshack.us/img201/9651/dsc02580u.jpg
http://img441.imageshack.us/img441/7629/dsc02581j.jpg
i publika na koniec ;-) http://img202.imageshack.us/img202/9439/dsc02575a.jpg

Po Katatonii dość czasu na tyle, by skoczyć w ekspresowym tempie na pole namiotowe, gdzie schowałem moje suweniry i inne takie, uzupełniłem zapas soków w podręcznej torbie, zmieniłem kompletnie przepoconą koszulkę Anthraxu, na tę festiwalową, po czym pognałem w kierunku Saturn Stage, gdzie pozostałem do samego końca występów w tej części areny. Kilka minut i dopchałem się pod same barierki, dokładnie tam, gdzie stałem rano na Sabatonie. W oczekiwaniu na zespół, poznałem dwie, bardzo sympatyczne Rzymianki, z którymi to wymieniłem się wieczorem danymi kontaktowymi. Jak się okazało, to kompletne wariatki, w pozytywnym sensie tego słowa. Jedną z nich (Antonellę) wpuściłem pod barierki na Motley Crue, bo jak się okazało - to miłość jej życia; przyleciała na jeden dzień, właśnie na jego koncert ;-) poza tym, ochraniałem dzięki temu jej głowę, bo ludzie zaczynali "pływać" po tłumie, co może się wydawać fajne z daleka, a już niekoniecznie takie jest dla osób w pierwszych rzędach, które obrywają najdotkliwiej. Oto i ja z Rzymiankami ;-)
http://img7.imageshack.us/img7/9185/dsc02613kp.jpg
http://img191.imageshack.us/img191/5347 ... 912060.jpg
Kilkanaście zapoznawczych minut z koleżankami i następuje ostre wejście zespołu

APOCALYPTICA
Ostre, bo zaczynają od coveru Master of Puppets. Jako, że już doszedłem do siebie po koncercie Wąglika, krew znowu szybciej mi popłynęła. Znów zaczął się dziki szał, darcie się na całego i skakanie, jakbym za chwilę miał te barierki przeskoczyć i wpaść na scenę...Nie ukrywam, że najbardziej przeżywałem covery, a było ich kilka. Ku mej uciesze, pod nóż poszło jeszcze Fight Fire With Fire, Seek & Destroy (!!!) i jeden kawałek Sepultury Inquisition Symphony. Zespół zaprezentował się wyśmienicie, a to co jego członkowie wyprawiali z wiolonczelami, przechodziło ludzkie pojęcie. Muzycy klasyczni, złapaliby się za głowy:-) Na scenie byli jednym wielkim wulkanem, zagrali bezbłędnie i obłędnie. Ja ponownie miałem szczęście, tym razem to Paavo zwrócił na mnie uwagę, bo byłem chyba punktem zapalnym szaleństw pod sceną. No i wspólne odśpiewywanie(czyt. wycie) kawałków Metalliki, które tak dobrze przecież znałem...Pod koniec ogłosili jeszcze, że wracają z jesienną trasą (czy będę? też pytanie!) oraz nowym albumem. Koncert wyborny, szkoda tylko, iż tak szybko się skończył. Daję 9,5/10
Udało mi się strzelić kilka bardzo dobrych zdjęć i tutaj się nimi podzielę.
Po drodze na Apokaliptycznych, można było spotkać taką, sympatyczną cudaczkę:
http://img189.imageshack.us/img189/9494/dsc02585nk.jpg
http://img18.imageshack.us/img18/6749/dsc02586q.jpg
TA konkretnie, polska flaga prześladowała mnie codziennie. Widocznie człowiek ją trzymający, ma podobny gust do mojego, bo na większości koncertów, stał pod tą samą sceną ;-)
http://img413.imageshack.us/img413/3746/dsc02588k.jpg
a to już Apocalyptica:
http://img251.imageshack.us/img251/6803/dsc02583uf.jpg
http://img576.imageshack.us/img576/9268/dsc02589k.jpg
http://img713.imageshack.us/img713/2562/dsc02591a.jpg
http://img839.imageshack.us/img839/3952/dsc02592z.jpg
http://img844.imageshack.us/img844/4278/dsc02593f.jpg
http://img812.imageshack.us/img812/152/dsc02597.jpg
http://img198.imageshack.us/img198/6927/dsc02599av.jpg
http://img686.imageshack.us/img686/7302/dsc02600t.jpg
http://img130.imageshack.us/img130/9871/dsc02602j.jpg
po tym, co wyprawiali z wiolonczelami, nie dziwię się, że chce im się pić:
http://img822.imageshack.us/img822/3285/dsc02603f.jpg
http://img265.imageshack.us/img265/839/dsc02604j.jpg
http://img707.imageshack.us/img707/9182/dsc02605g.jpg
http://img227.imageshack.us/img227/2548/dsc02608a.jpg
http://img834.imageshack.us/img834/5043/dsc02611g.jpg
pożegnanie z publicznością http://img835.imageshack.us/img835/8569/dsc02612e.jpg

Przerwa pomiędzy tym występem, a następną gwiazdą, trwała prawie godzinę. Przez ten czas zdążyłem lepiej poznać moje nowe towarzyszki oraz zdobyć setlistę zespołu Delain, o której pisałem na początku mojej recenzji. Jakim cudem dorwałem ją właśnie teraz? Przyglądałem się sympatycznemu panu z ochrony (zawsze miałem do niego szczęście, bo za każdym razem stał przy tej scenie właśnie), który rozmawiał o czymś z drugim ochroniarzem, mając w ręku pogniecioną kartkę. Wysiliłem swój wzrok i przeszył mnie dreszcz. Zauważyłem jedno słowo - "Invidia". Drugi raz nie musiałem spoglądać - krzyknąłem do ochroniarza i pokazałem na migi (było niesamowicie głośno), że chcę zrobić zdjęcie tej kartki papieru, którą właśnie trzymał. Podszedł do mnie i odpalił, że da mi ją, jeśli zgadnę, czyja to setlista i kto ją napisał. Odparowałem jednym tchem: "To set Delain, który wczoraj rozpoczynał festiwal, a napisała go Charlotte Wessels!". Z widoczną oznaką zdumienia, pan ochroniarz dał mi upragniony kawałek papieru i pogratulował znajomości zespołów, na które przychodzę:-) Z wielkim bananem na twarzy, schowałem mój skarb do torby, która towarzyszyła mi przez cały weekend. Wydawało mi się, że już nic nie polepszy mi iście anielskiego humoru, kiedy na scenę wkroczyła Skin wraz ze...

SKUNK ANANSIE
Jedna z największych niespodzianek dla mnie. Nigdy nie byłem wielkim fanem tego zespołu, a pod barierkami stałem, bardziej w oczekiwaniu na Motley Crue...Po kilku minutach zacząłem się zastanawiać, czy Skin przypadkiem czegoś nie bierze ;-) Mogłaby startować w konkursie na najbardziej szaloną osobowość muzyczną. Mimika twarzy, ruchy ciała - po scenie poruszała się, niczym zwinna kocica. Jej koncert, to przykład tego, jak można się świetnie bawić, znając repertuar artysty tylko cząstkowo. Szczerze mówiąc, to liczyłem na odpoczynek podczas jej koncertu, a tymczasem - ogarnął mnie dziki szał, zresztą ogarnął on całą publikę zgromadzoną na tym koncercie. Skin szalała do tego stopnia, że ochrona za nią nie nadążała, a ona sama, dwukrotnie wskoczyła w tłum, po którym pływała, chodziła, jednocześnie śpiewając. Jej drugie wejście w publikę, miało miejsce przy mojej skromnej pomocy - i tu muszę się pochwalić - trzymałem Skin za...no, za pupę pomagając jej wejść w tłum...kolega po mojej lewej stronie, przeżywał za to fakt, iż Skin zatkała mu twarz swoimi piersiami, podczas szukania dogodnego miejsca do wskoczenia za barierki;-) Cóż za kobieta! Wcielenie diabła (scenicznego). Na dodatek, ona tak szalała przez cały koncert, ochrona była już widocznie zrezygnowana. Podczas występu, wokalistka pokazała też, że potrafi grać na gitarze oraz, że ma wyśmienite poczucie humoru oraz rewelacyjny kontakt z fanami. Gdybym był fanem Skunk Anansie, dałbym im dziesięć na dziesięć, moja ocena 9/10
Oto i zdjęcia z tego niesamowitego przeżycia (część z nich robiona telefonem):
http://img844.imageshack.us/img844/6241/dsc02619.jpg
http://img831.imageshack.us/img831/637/dsc02618t.jpg
http://img19.imageshack.us/img19/4700/dsc02617uu.jpg
http://img717.imageshack.us/img717/921/dsc02616y.jpg
http://img829.imageshack.us/img829/9315/dsc02615.jpg
http://img189.imageshack.us/img189/1482/dsc02622vu.jpg
http://img713.imageshack.us/img713/8618/dsc02623s.jpg
http://img707.imageshack.us/img707/4535/dsc02624je.jpg
http://img294.imageshack.us/img294/5885 ... 311736.jpg
http://img62.imageshack.us/img62/5939/i ... 311741.jpg
http://img713.imageshack.us/img713/383/ ... 311740.jpg
http://img121.imageshack.us/img121/2408 ... 311755.jpg
http://img266.imageshack.us/img266/8350 ... 311741.jpg
a tutaj, zaczynają się szaleństwa Skin:
http://img820.imageshack.us/img820/912/ ... 311759.jpg
http://img13.imageshack.us/img13/3979/i ... 311801.jpg
http://img641.imageshack.us/img641/1060 ... 311801.jpg
http://img43.imageshack.us/img43/2949/i ... 311803.jpg
http://img820.imageshack.us/img820/6338 ... 311800.jpg
http://img832.imageshack.us/img832/7750 ... 311804.jpg
Koncert się skończył, a ludzie jeszcze długo bili brawa za ten elektryzujący występ...Teraz trzeba tylko odstać GODZINĘ, by zacząć podziwiać ostatni zespół grający tego dnia na Saturn Stage, czyli...

MöTLEY CRüE
Co by o nich nie mówić, to w końcu legenda szalonych lat osiemdziesiątych, królowie hair/glam rocka, bożyszcze dla wielu kobiet (co spostrzegłem na tym koncercie). Od czego zacząć opisywanie ich koncertu, hm...pierwsze spostrzeżenie, jakie mi się nasunęło, będzie dość śmieszne, aczkolwiek prawdziwe. Na Motlejach największa liczba kobiet, wyniesiona ponad tłum, pokazywała swoje piersi, co publika skrzętnie odnotowywała za pomocą "ooooohów" i "aaaaahów" oraz wiwatów. Vince musiał być tym faktem usatysfakcjonowany ;-) Potwierdziła się też miłość mojej nowej koleżanki, którą wcisnąłem pod barierki - do tej pory spokojna i opanowana, teraz zaczyna szaleć, wyć i piszczeć, jak nastolatka (a jest w moim wieku). Po jakimś czasie, zacząłem sobie wyobrażać, jaki szok musiała ta grupa wywoływać 20 lat temu, skoro teraz rozpalają niewiasty do czerwoności...Sam występ oceniam bardzo dobrze, wokalista okazał się być niezłym showmanem ,a publiczność tylko niosła go do góry jeszcze bardziej. Idąc do zestawienia utworów, nie miałem jakichś specjalnych życzeń, aczkolwiek gratulacje dla zespołu, za zagranie moich ulubionych utworów, w liczbie czterech. Były to: jeden z początkowych "Dr. Feelgood", następujący zaraz po nim "Too Fast For Love", jak i Wild Side" oraz mój personalny faworyt, którym zakończyli swój występ, czyli "Girls, Girls, Girls" Mogłem czuć się spełniony. Zespół też, bo występ dali pierwszorzędny. Nie ma się w sumie do czego przyczepić, daję 9/10 Zdjęcia będą robione głównie telefonem, ponieważ bateria aparatu powoli zaczynała domagać się doładowania...
Ludzie zgromadzeni na tym występie:
http://img693.imageshack.us/img693/4192/dsc02640c.jpg
http://img441.imageshack.us/img441/10/i ... 311926.jpg
http://img168.imageshack.us/img168/3354 ... 312032.jpg
http://img806.imageshack.us/img806/1846 ... 311957.jpg
kark szalonej Rzymianki, którą osłaniałem pod barierkami:
http://img695.imageshack.us/img695/5948 ... 311838.jpg
i wracamy na scenę:
http://img819.imageshack.us/img819/1760/dsc02628n.jpg
http://img638.imageshack.us/img638/4105/dsc02630j.jpg
http://img59.imageshack.us/img59/3977/dsc02632c.jpg
http://img651.imageshack.us/img651/784/dsc02636h.jpg
http://img228.imageshack.us/img228/1319/dsc02639w.jpg
http://img841.imageshack.us/img841/8346 ... 311954.jpg
http://img529.imageshack.us/img529/3375 ... 311954.jpg
http://img821.imageshack.us/img821/6672 ... 311956.jpg
http://img833.imageshack.us/img833/2188 ... 312034.jpg
http://img717.imageshack.us/img717/6800 ... 312035.jpg
http://img201.imageshack.us/img201/9315 ... 311956.jpg
http://img837.imageshack.us/img837/5900 ... 311957.jpg
http://img175.imageshack.us/img175/9201 ... 311959.jpg
http://img830.imageshack.us/img830/3972 ... 312002.jpg
http://img9.imageshack.us/img9/6611/img ... 312006.jpg

Po tym koncercie, pozostało już jedno miejsce, w które mogłem się udać, a była to bez wątpienia - główna scena, totalnie już zatłoczona - nie miałem najmniejszej szansy, by spod barierek przy Saturn Stage, dostać się w 5 minut w pobliże Apollo Stage, na którą wyszedł właśnie...

RAMMSTEIN
Dwie rzeczy, do których mogę się przyczepić. Po pierwsze, żal, że nie mogłem dostać się bliżej sceny, a co za tym idzie - nie zrobiłem żadnego, konkretnego zdjęcia. Po drugie - zespół miał zakontraktowane 2 godziny, a skończył pół godziny wcześniej. Na chwilę obecną, nie znam dokładnie przyczyny takiego stanu rzeczy. To by było na tyle, jeśli mowa o narzekaniach. Czas przejść do konkretów, a jeśli już przy nich jesteśmy, to powiem wprost: Rammstein dał NAJLEPSZY koncert całego festiwalu. Znam tę kapelę raczej przelotnie i to z dwóch starych albumów "Herzeleid" i "Sehnsucht", więc odpuściłem sobie przepychanki i pozostałem w sporej odległości od sceny, aczkolwiek była to odległość na tyle rozsądna, by widzieć dokładnie, co się tam wyprawia. Już wcześniej znajomy mi mówił - nie odpuszczaj ich koncertu, bo przegapisz coś niesamowitego! Dobrze, że mi o tym powiedział, bo w innym wypadku mógłbym ominąć najlepszy w życiu pokaz pirotechniczny, z wszechobecnymi płomieniami oraz popisy charyzmatycznych członków zespołu (największe pokłony biję klawiszowcowi). Nie mam zielonego pojęcia, jak to opisać - żadne słowa nie oddadzą tego, jak to wszystko wyglądało...no ale kilka faktów:
Największe wrażenie zrobiły na mnie rakiety, wystrzelone równolegle z konsolety, w kierunku sceny (w liczbie 5, bądź 6) - zakrzyknąłem tylko "Holy shit!", o ogniu wspominał nie będę, bo ten towarzyszył nam przez cały koncert. Była masa fajerwerków, muszę przyznać - efektownych. Samojezdna bieżnia, po której ciągle dreptał kościsty klawiszowiec, ogromna armata, kształtem przypominająca penisa, którą wokalista ujeżdżał, a z której przez cały czas na publiczność tryskała piana (podczas utworu "Pussy"), oraz przejażdżka pontonem po publiczności, w czasie której klawiszowiec paradował to z niemiecką flagą, to z brytyjską...a owa przejażdżka trwała jakieś 10 minut!!! Później jeszcze ogromne dmuchawy wpompowały w tłum masakryczną ilość papierowego śniegu, który łapali ludzie, będący jeszcze daleko, daleko za mną. Na pewno o wielu rzeczach zapomniałem tutaj wspomnieć, ale to tylko dlatego, iż Rammstein wywarł na mnie kolosalne wrażenie. Od strony muzycznej, zarejestrowałem fakt, że zagrali utwory, które dość dobrze kojarzę, na czele z moim faworytem Du riechst so gut", a także kilkoma innymi, z którymi byłem dość dobrze zaznajomiony: wspomniany wcześniej "Pussy", "Du hast", "Sonne" oraz "Feuer frei!". Wyżej wymienione znam, więc mogłem spokojnie o nich napisać, naturalnie - setlista była znacznie dłuższa, aczkolwiek pozostałych kawałków nie kojarzę z nazwy, więc siłą rzeczy - wymienić ich nie mogę. Reasumując - tutaj nie może być innej oceny, jak 11/10
Jak już wcześniej wspominałem - zdjęć brak. Zrobiłem kilka, by pokazać Wam orientacyjnie, gdzie stałem:
http://img208.imageshack.us/img208/2508/dsc02641nz.jpg
http://img17.imageshack.us/img17/4152/dsc02643r.jpg
tłum za mną: http://img718.imageshack.us/img718/1725/dsc02642z.jpg
najzagorzalszy fan Rammstein (BIGGEST RAMMSTEIN FAN WITH ME):
http://img121.imageshack.us/img121/2258/dsc02645l.jpg
i to już koniec sobotnich szaleństw. Przynajmniej - tak mi się wydawało, bo po dotarciu na pole namiotowe, tradycyjnie już, zaczęła się zabawa, trwająca do białego rana. Ja byłem w tym momencie totalnie wyczerpany, a przecież jeszcze niedziela mnie czekała, z takimi perełkami, jak Slayer, Pendulum i Iron Maiden... (c.d.n.)
Ostatnio zmieniony pt 06 sie, 2010 01:03 przez mroczna sarna, łącznie zmieniany 1 raz.

Yakuza 0 (PS4)
, World of Final Fantasy (PS4), Tales of Berseria (PC)&(PS4)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Off Topic”