SONISPHERE

Czy trzeba cokolwiek tłumaczyć? Róbta co chceta - tu możecie się do woli wyszaleć!

Moderator: Moderatorzy

Awatar użytkownika
AUDION
Cactuar
Cactuar
Posty: 324
Rejestracja: czw 20 wrz, 2007 14:14
Lokalizacja: MALBORK

Post autor: AUDION »

Jako, że Sonka już w piątek, to zadam pytanie, na które i tak nikt zapewne nie odpowie. Czy jedzie ktoś? Jeśli tak i chciałby wypić wspólnego browca przed imprezą, to pisać tu, albo na PM.
Brakujące ogniwo pomiędzy zwierzętami, a ludźmi, to właśnie my.
Awatar użytkownika
Raven
Redaktorzy
Redaktorzy
Posty: 1411
Rejestracja: czw 20 lip, 2006 11:24
Lokalizacja: W.M. Gdańsk
Kontakt:

Post autor: Raven »

W ten piątek to macie? To dobrze że nie chciałem jechać bo egzamin wtedy mam :P
Słuchaj więc nas chociażby szła cenzorów horda
Razem zbudujemy punkowego megazorda
Rebel forevor, transformatą napieprzamy
Niech soczyste ŁO K***A obija się o ściany
Awatar użytkownika
AUDION
Cactuar
Cactuar
Posty: 324
Rejestracja: czw 20 wrz, 2007 14:14
Lokalizacja: MALBORK

Post autor: AUDION »

Pamiętajcie, że udana zabawa na koncercie, jest odwrotnie proporcjonalna, do wydanej gotówki, oraz wyimaginowanych oczekiwań, co widać po burżujach w "Golden Circle" (czyli sektorze pod sceną) :) .

No cóż, Sonishera, Sonisphera i po Sonispherze, więc czas coś napisać.
Myślałem, że ze względu na legendarne wydarzenie, jakim była zeszłoroczna edycja, w tym roku będzie nieco gorzej. Z tego też powodu, nie jechałem z wybujałymi wyobrażeniami, co jak się okazało miało być zbawienne. Nadal jestem pod ogromnym wrażeniem i pewnie nie do końca będzie to obiektywna opinia, a wręcz pokieruję się subiektywnym odbiorem koncertu.
Od razu napiszę, że dawka napojów rozweselających była znikoma, ot choćby ze względu na niewybredną pogodę, która jednak i tak była lepsza od tej sprzed roku, choćby dlatego, że mogłem bez bólu otworzyć oczy, a moja twarz dnia następnego nie przypominała tej, którą prezentował Winnetou.
Po długiej pieszej przechadzce, dotarliśmy wreszcie przed bramy lotniska. Wysączone przez około godzinę piwko umiliło oczekiwanie na otwarcie bram. Gdy te się rozwarły, zostaliśmy zaskoczeni, gdyż nie było ani śladu po kolejkach sprzed roku i weszliśmy z biegu, zatrzymując się na trzy sekundy w celu sczytania biletów przez bramkarzy. Gdy tylko przeszliśmy przez bramy, naszym oczom ukazał się epicki widok w postaci wolnego miejsca pod barierkami, które choć nieco blisko jednej z konsolet, to jednak dawało nam niczym nieskrępowany widok na całą scenę, bez udziału lewego telebimu. Teraz pozostała tylko godzina, w trakcie której podziwialiśmy przybyłych autochtonów, tudzież wagabundów. Gdy po godzinie na scenę wkroczył pan, z makijażem nieco przypominającym ten znany z kreacji Jokera w ostatnim batmanie, nie spodziewałem się, że niemal zejdę z tego świata z powodu nadmiaru szczęścia.

Killing Joke
W tym wypadku nazwa jest bardzo adekwatna do tego co pokazali. Z wielką lekkością, niemal stoickim spokojem, zamordowali mi ręce, które zmusili do wybijania rytmu, zabili mi mięśnie karku zmuszone do radosnego headbangingu, i zdarli mi gardło w tracie darcia gęby odzwierciedlającego mój zachwyt. Niby bez fajerwerków, niby marniutki otwieracz, okazał się objawieniem na miarę wielkich tego festiwalu, pod wieloma względami ich przebijając. Oczywiście „nie ma róży bez ognia”, gdyż ilość ludzi na tym koncercie była raczej symboliczna, co spowodowało, iż zarówno ja, jak i moja siostrzenica, byliśmy zmuszeni, do przenoszenia naszego zachwytu i entuzjazmu, na innych, nieco skostniałych z powodu niskiej temperatury i bezruchu, ludzi. Ci jednak już po dwóch kawałkach zaczęli równie radośnie machać główkami, co nie tyczy się większości płci pięknej, gdyż te jak się wydawało, chciały okazać swe wdzięki, kończącemu festiwal, wokaliście Iron Maiden, znanego pod jakże nic nieznaczącym nejmem, Bruce Dickinson.
Dziękuję Bogu, że koncert trwał tylko pół godziny, gdyż po dwóch przywieźli by mnie do domu w czarnym worku. Czekam na ich koncert klubowy, na który wydam ostatnie pieniądze, choćby dlatego, że później nie będą mi już potrzebne :D .
Ocena 128/10, odjąłem jeden punkt za te pół godziny, a z pretensjami o ten minus, to do organizatorów :) .
http://www.youtube.com/watch?v=rLI9_cvaxuc

Piętnaście minut na przygotowanie, plus pięć problemów technicznych z mikrofonem, w trakcie których wokalista następnego zespołu rozbawiał publiczność, i na scenie pojawił się:

Devin Townsend Projekt
Nie znałem zupełnie jego twórczości, a mimo to, zaskoczył pozytywnie. Klimatyczna, rozbudowana muzyka, pełna fajnych eksperymentów, była miłą rzeczą do odpoczynku, po szaleństwie sprzed kilkudziesięciu minut. Niestety i oni nie dali zbyt wiele spokoju, gdyż po jakiś dwudziestu minutach pojawiły się bardzo rytmiczne i pobudzające do machania łbem kompozycje. Gdy schodzili znowu pojawił się żal, że to już koniec. Mój smutek nie trwał długo, gdyż jako następny miał wystąpić zespół, który wytypowałem wcześniej, na terrorystów tej edycji, którzy mieli roz*****olić imprezę serią ze swych instrumentów.
Natomiast Devinowi daję 8/10, a to dlatego, że jednak makówą machałem tylko przez dwie trzecie koncertu :) . Dodam jeszcze jeden punkt za poczucie humoru, które zdawało się go nie opuszczać :)
http://www.youtube.com/watch?v=BvtNRvrm-cY


Volbeat
Łoooooyyyyyyeeeeeeezzzzzoooooo. Ogień, i czad, a przy tym mnóstwo drobnych żarcików. To jedyny muzyk, który zdaje się słucha nawet pojedynczych fanów, gdyż na prowokacyjne „Slayer k....wa” ze strony jednego z fanów, wokalista (a zarazem gitarzysta) zaintonował „South Of Heaven” rzeczonego zespołu, i nie tylko, ale o tym jeszcze dalej. Znowu złamałem kręgosłup, tyle, że w miejscach, w których jeszcze nie zrobiłem tego przy KJ. Gdyby tylko kamera powędrowała w naszym kierunku, to na ekranach pojawił by się osobliwy widok, w postaci strun głosowych audiona, wyprzedzających uzębienie. Oczy podbiegły mi krwią i niemal przestałem widzieć, ale i tak nie wiem skąd wziąłem w sobie tyle siły, by przy kończącym koncert fragmencie „Raining In Blood” Slayera, machać głową z częstotliwością prądu w hamerykańskiej sieci energetycznej.
Spytacie się zapewne, poco tak się katować? Mianowicie męczennicy podobno zostaną zbawieni po śmierci, która niechybnie miała mnie czekać w późniejszej części koncertu. Jednak zanim to nastąpiło czekała porażka, jakiej nie doznałem od lat.
Volbeat ma jakieś 123/10, gdyż występował po KJ, z którym musieli choć minimalnie przegrać :) .
http://www.youtube.com/watch?v=-46cDcWIghg

Mastodon
Myślałem, że po tak okrzyczanym zespole mogę oczekiwać więcej, a już po kwadransie zacząłem ziewać, a po pół godziny chciałem wyjść z kina. Totalna porażka na niemal wszystkich frontach. Zanim człowiek zdążył przyzwyczaić się do jednego motywu, otrzymywał następny, co w rezultacie doprowadzało do swoistego chaosu, na co reakcja mogła przypominać pomieszanie setki trunków na sowicie zakrapianej imprezie. No dobra, zjadłem tylko porcję frytek przed koncertem, więc nie bardzo było czym wymiotować. Koniec opisu tego koncertu, gdyż i tak poświęciłem mu zbyt wiele uwagi.
Ocena 1/10, z czego ten jeden za dobre chęci :) .

Na szczęście za chwilę miał się pojawić zespół legenda, którego legendarność przerasta tylko legendarna twarz wokalisty, słynąca z godnego legendom, podobieństwa do ciastka z kruszonką.


Motorhead
Lemmy, czyli człowiek o gwoździach w miejscu strun głosowych, składający się w przeciwieństwie do większości organizmów żywych z 90% whiskey i 170% rock'n'rolla. W tłumie z lewa na prawo dało się słyszeć szaleńcze skandowanie „Motorhead”, zaś z prawa na lewo „Lemmy”. On wraz z tylko dwoma towarzyszami, wjechali w tłum swym rockowym bolidem, rozjeżdżając już na wstępie, połowę fanów. Ci, którzy przeżyli, musieli z wielką determinacją walczyć o życie, co nie zawsze się udawało. O ilości ofiar mogła świadczyć kolejka kilkudziesięciu nieszczęśników/czek , którzy na rękach ich współtowarzyszy trafiali do „fosy” dzielącej burżujski sektor, który w tym czasie dłubał sobie w nosie, od tych co za pół tej ceny, szalejąc, mięli wszystko w nosie. Kiedy z głośników dobiegły dźwięki „Kill By Death”, tłum stracił resztki zmysłów i to co zaczęło się dziać, przypominało biblijną apokalipsę.
http://www.youtube.com/watch?v=_ne-yG1PWUI
Ja straciłem resztki zdrowego rozsądku, miotając się niczym swobodny elektron, czy też zwłoki w czasie wypadku lotniczego. Później było już tylko „gorzej”. Gdy z głośników dobył się dźwięk gitary znanej ze wstępu „Ace Of Spades” Stało się to co było nieuniknione, czyli nastąpiła eksplozja szału o sile siedemnastu bomb zrzuconych na Hiroshimę.
http://www.youtube.com/watch?v=bI2uA6RO3k0
Jedyne słowo które przyszło mi do głowy na określenie tego co się działo, to „k*****************************************************************************************************a” i myślałem, że w tym momencie umarłem. Śmierć była by w tym momencie miłosierdziem. Ale nie, oni nie są miłosierni, i musieli się popastwić nad zwłokami, grając na koniec „Overkill”, którym poćwiartowali me zwłoki. Każdy, kto jest choćby umiarkowanym fanem Rock'n'rolla, obowiązkowo oprócz sadzenia drzewa, spłodzenia syna i budowania domu, powinien wyznaczyć sobie za cel, koncert Motorhead.
Żeby nie ulegać euforii, daję skromne 7000000/10 i to dlatego tak słabo, że jednak zwłoki dało się poskładać, by w formie zombie, mogły uczestniczyć w ostatnim rytuale przejścia na tamten świat, gdyż już trzy kwadranse później, na scenie rozległy się dźwięki „Satelite 15”, głównej gwiazdy festiwalu.

Iron Maiden
Co tu pisać. Największą wadą tego koncertu było to, że był ostatni, w związku z czym miałem do dyspozycji działające na jakieś 10% struny głosowe, na 25% ręce i 30% nogi i z tych atrybutów musiałem przejść do budowania odpowiedniej kombinacji, składającej się na resztki koncertowego amoku. Dobrze, że chłopaki zaczęli od kawałków z ostatniego krążka, bo dzięki temu stamina będąca na poziomie krytycznym, mogła wystarczyć, do oszczędnej wersji padaczki okołobarierkowej. Niestety, to byłoby zbyt piękne, bo przecież oni nie mogli pozostać bezczynni w obliczu dotychczasowego sadyzmu, jakim wykazali się poprzednicy. Tak też po kilkunastu minutach rozległo się „Two Minutes To Midnight”, które przypomniało mi czasy, kiedy to ćwierć wieku młodszy, darłem ryja w gdańskiej Hali Olivia.
http://www.youtube.com/wa...feature=related
Już po dwóch minutach u mnie wybiła północ, bo wyczerpałem te dziesięć procent ze strun głosowych i po raz pierwszy w życiu, po prostu jawnie i dosłownie mnie zatkało. Było to o tyle straszne, że już po krótkiej przerwie na kolejny nowy kawałek poszły w ruch kolejne killery. No i wtedy z nieba przebił się promień światła, który swą jasnością oświetlił butelkę z ostatnim łykiem wody, która czekając na ten wyjątkowy, jedyny w swym życiu moment, zdała się krzyczeć „WYPIJ MNIE”. Tak też uczyniłem i..., stał się cud. Już po chwili wyłem wstęp do „Fear Of The Dark”, że o krzyczeniu tytułu w odpowiednich momentach nie wspomnę.
http://www.youtube.com/watch?v=4_dvE8bKN4o
Później było już tylko lepiej (albo i gorzej jak kto woli), bo poleciały hiciory, przy których stała by w bezruchu tylko osoba zdrowa umysłowo, który to stan w tym momencie zupełnie mnie nie dotyczył. Nawet pojawienie się około czterometrowej kukły Ediego przechadzającej się po scenie, czy też jego wielkiego popiersia, któremu na widok szału publiczności kopara opadła, nie było mnie w stanie oderwać od tego szaleństwa. Gdy przyszły bisy, a wśród nich takie perełki jak „The Number Of The Beast”, „Hallowed Be Thy Name”, czy wykańczające ostatecznie moje gardło „Running Free”, spojrzałem tylko po sektorze w poszukiwaniu księdza mogącego mi dać ostatnie namaszczenie i chyba tylko jego brak powstrzymał mą grzeszną duszyczkę, od opuszczenia ciała z powodu euforii ostatecznej.
http://www.youtube.com/wa...feature=related
http://www.youtube.com/watch?v=qahfdE7TYYg
http://www.youtube.com/watch?v=e5LInShFunk
Ostateczna ocena to 666/10. Dlaczego tak mało zapytacie? Bo jak pisałem na wstępie opisu, miał on podstawową wadę ;) .

Czy warto było pojechać? Prośba do administracji. Czy można zbanować tego pacana, co zadaje takie idiotyczne pytania? ;)
Ostatnio zmieniony wt 14 cze, 2011 15:32 przez AUDION, łącznie zmieniany 1 raz.
Brakujące ogniwo pomiędzy zwierzętami, a ludźmi, to właśnie my.
Awatar użytkownika
Raven
Redaktorzy
Redaktorzy
Posty: 1411
Rejestracja: czw 20 lip, 2006 11:24
Lokalizacja: W.M. Gdańsk
Kontakt:

Post autor: Raven »

Otrzymujesz wielkie -38292/10 bo zamiast mi opisać jak było na jedynym zespole z którego powodu naprawdę żałuję że mnie tam nie było, zjeżdżasz go i przechodzisz do następnego :<
Słuchaj więc nas chociażby szła cenzorów horda
Razem zbudujemy punkowego megazorda
Rebel forevor, transformatą napieprzamy
Niech soczyste ŁO K***A obija się o ściany
Awatar użytkownika
AUDION
Cactuar
Cactuar
Posty: 324
Rejestracja: czw 20 wrz, 2007 14:14
Lokalizacja: MALBORK

Post autor: AUDION »

Jak dla mnie było tak jak napisałem. To jest kapela, dla prawdziwego ich fana na klubowy koncert, a ja ich fanem nie jestem. O ile studyjne kawałki mi nie przeszkadzają, o tyle bardzo wiele osób na tym koncercie cholernie ziewało. Naprawdę mniej się nudziłem na Kylie Minogue, więc oszczędziłem sobie opisu. Tobie być może by się podobało, choć z tego co wiem, to w Golden strasznie narzekali na nagłośnienie, bo ponoć było tylko dudniący bas słychać i chyba coś było na rzeczy, bo na płycie też tylko ten instrument dominował, a wokala prawie wcale nie było słychać. Krótko mówiąc Chujnia z grzybnią :<
Brakujące ogniwo pomiędzy zwierzętami, a ludźmi, to właśnie my.
Awatar użytkownika
Jaco
Dark Flan
Dark Flan
Posty: 1529
Rejestracja: pt 26 lis, 2004 13:56
Lokalizacja: Wrocław

Post autor: Jaco »

Kolejny rok, kolejny Soni... ktoś się wybiera? Chętnie bym posłuchał/zobaczył cóż to ta wychwalana swego czasu przez Gveira, Ciernia i Kaina Gojira gra. Ale tak poza tym to chętnie bym Luxtorpedę zobaczył na żywo, ale to da się załatwić nie jadąc specjalnie do Wa-wy na Soni :P

Tak czy śmak, chyba i tak nie dostanę wolnego... a jakbym miał dostać to wykorzystałbym na dzień 1 czerwca:

Obrazek


Masakra jak dla mnie: Dark Tranquillity, Blind Guardian, Fear Factory, Ensiferum, Hypocrisy, Graveworm, Alestorm.... te zespoły mnie najbardziej interesują, a ileż jeszcze innych można poznać/posłuchać!
Awatar użytkownika
Raven
Redaktorzy
Redaktorzy
Posty: 1411
Rejestracja: czw 20 lip, 2006 11:24
Lokalizacja: W.M. Gdańsk
Kontakt:

Post autor: Raven »

W tym roku nie planuję na razie wyjazdów, czeka mnie combo sesja + Euro :D Ale do listy wychwalających Gojirę możesz mnie jak najbardziej dopisać
Słuchaj więc nas chociażby szła cenzorów horda
Razem zbudujemy punkowego megazorda
Rebel forevor, transformatą napieprzamy
Niech soczyste ŁO K***A obija się o ściany
ODPOWIEDZ

Wróć do „Off Topic”