Sephiroth i Kefka - oni chyba wyrządzili największe szkody.
Sephiroth: pomijając klatę (
), mieczyk czy płaszcz jest to naprawdę niezła postać. Co chwilę się dowiadujesz o nim czegoś nowego. Zanim dorwałam Crisis Core'a to uważałam go za największego sk*******a w historii FF
(na zasadzie 'a zabiję se tego, tego i tamtego... a jeszcze se meteora przywołam żeby im dosrać'
) i za to go polubiłam :D. Dopiero po CC mój szacun do niego wzrósł jeszcze bardziej ze względu na to jaki był przedtem. Zwyczajny, skryty facet, który tak naprawdę nic o sobie nie wiedział. Z czasem dowiadywał się różnych rzeczy związanych z jego osobą i najzwyczajniej zwariował. Z dobrego kolesia przerodził się w bezlitosną maszynę, która nagle wszystko znienawidziła. I właśnie ta metamorfoza w nim jest piękna.
Kefka: ktoś wcześniej go bardzo trafnie porównał do Jokera z Batmana. Jak go zobaczyłam pierwszy raz to se pomyślałam: "o ja pi****ę, co za pajaca mi tu dają". Jak się później okazało myliłam się co do niego. Uwielbiam go za to, że jest połączeniem bezlitosnego tyrana żądnego władzy z totalnym psychopatą
. Wszystko dosłownie go bawi: zatrucie wody w Doma Castle - ubaw po pachy, zlikwidowanie Gestahla - boki zrywać... po prostu maksymalnie pokrzywiony i bardzo szczery koleś :D (przez co świetny).