Śmierć Final Fantasy?

Tutaj piszemy o rzeczach ogólnie związanych z Final Fantasy.

Moderator: Moderatorzy

Jimsonus
Kupo!
Kupo!
Posty: 2
Rejestracja: ndz 11 sie, 2013 08:51

Śmierć Final Fantasy?

Post autor: Jimsonus »

Śmierć Final Fantasy?
Czyli dyskusja o obecnej polityce Square-Enix i nie tylko


Witam wszystkich forumowiczów. Przeszukując forum, nie znalazłem podobnego tematu w tym dziale, a ponieważ według mnie taki temat jest niezmiernie potrzebny, postanowiłem go po prostu stworzyć.

Zanim zaczniecie odpowiadać, wyjaśnię Wam cel tego tematu: jest to temat o rozważaniu na temat obecnej sytuacji serii gier Final Fantasy. Temat nie ma na celu jednoznaczną odpowiedź na pytanie "Czy seria FF umiera", a raczej swobodną dyskusję. Chcę wyrazić swoje zdanie na ten temat (początkowo myślałem o jakimś artykule na blogu, ale nie posiadam takiego a nie ma sensu zakładać chyba blogu na takie rozważania). Oczywiście ten wstęp ma jedynie charakter informacyjny - po co zakładam taki temat, w jakim celu i czemu ma służyć.

Czy seria Final Fantasy umiera?

Na wstępie napomknę tylko, że tak jak Wy, również jestem fanem serii gier FF, nie będę tu wymieniał ile lat grałem (ponad kilkanaście, nawet nie pamiętam) i w jakie odsłony, bo to nie ma w sumie znaczenia. W związku z obecną sytuacją nie pozostaje nic innego, jak się zasmucić obecnym stanem serii gier Final Fantasy, za które odpowiedzialna jest nasza "ukochana" firma Square-Enix.

Na początku kilka danych statystycznych. Jeżeli poszperacie w internecie, to zauważycie, że liczba sprzedanych egzemplarzy gier z serii Final Fantasy (biorąc pod uwagę kanon główny - o ile można to określić - czyli główne gry z kolejnymi numerkami w tytule) z każdą częścią sukcesywnie spada, licząc od części X. Analizując ten stan rzeczy można stwierdzić, iż albo zainteresowanie serią spada (co jest raczej nieprawdą, ale również możliwe) albo spada jakość gier. Osobiście wydaje mi się, że przeważa ten drugi czynnik - jakość gier.

Teraz trochę się pewnie powtórzę - tzn. wyrażę poglądy, które wyrażają rzesze innych fanów (czerpiąc dane z Google, mam wrażenie, że większość ma takie zdanie - nie lubię iść za większością, myślę też za siebie, ale niestety...) - Final Fantasy zmierza w bardzo złym kierunku. Kolejne części zaczynają być coraz droższe i coraz płytsze pod względem merytorycznej zawartości. Nie można tutaj zrzucić całej winy na SE - wyprodukowanie kolejnej gry FF na wiodące platformy to koszt naprawdę wielkich pieniędzy. Jeżeli SE produkowałoby gry na taką skalę jak kiedyś (wielkość świata, ilość sekretów do odkrycia, nieliniowość), to po jednej takiej części mogłoby spakować manaty i iść na zieloną trawę, produkując np. kosiarki. Final Fantasy XIII zapoczątkowało trend niesamowitej liniowości (ktoś w internecie sporządził mapę z pierwszych kilkunastu h gry - była to prosta linia [!]) i niepotrzebnych udziwnień (np. z systemem walki). Spowodowane jest to pędem (zupełnie niepotrzebnym) ku nowoczesności. SE najwidoczniej twierdzi, że system ATB jest przestarzały i nikomu nie potrzebny. Owszem, system ten jest przestarzały, ale jest przejrzysty, zrozumiały, ma sens. Natomiast nowe systemy walki... z tym jest różnie - albo wypali albo nie. Czasami mam wrażenie, że jest to inwencja na siłę - z której często nie wychodzi nic dobrego...

Kolejną kwestią jest historia, fabuła - co było chwytliwe we wcześniejszych Finalach? Prosta konstrukcja, lecz głęboka zawartość, czasami wyświechtane frazesy ("Liczy się wnętrze" z FFIV - to tylko przykład, akurat mi przyszło na myśl) ale generalnie wciągało jak diabli. Nikt chyba nie twierdzi, że FF było kiedykolwiek zbyt skomplikowane - fakt, zdarzały się fabuły zawikłane, trudne do rozgryzienia - ale z wierzchu wszystko było jasne. Oczywiście, już tak nie jest. Poczynając od części XII (X i X-2 jeszcze było po staremu, chociaż były oznaki gmatwania), fabuła zaczyna być wielkim kolosem, zawikłanym już w samej konstrukcji. Taka sytuacja wydaje się niezła - epicka, zawikłana opowieść, powoli odkrywające się kawałki puzzli. Niestety może to być mieczem o dwóch ostrzach - co z tego, że mamy tak wielką historię, skoro przerasta ona reżysera? Trzeba też pamiętać, że można udźwignąć tyle, ile mamy możliwości. Nie wystarczy, panowie z SE, wymyślić mega zagmatwaną fabułę, ale trzeba też umieć ją przedstawić. Z tym bywa różnie. Nie pomagają w tym masowo stosowane od XII "czytelne inaczej" nazwy miejscowości i bohaterów (czasami mam wrażenie, że były generowane losowo) - ale to już jest moje indywidualne zdanie. Po prostu ciężko się połapać kto jest kim i w jakiej miejscowości właśnie stoczyliśmy walkę z
głównym złym - bo przy takim natłoku mało kojarzących się z czymkolwiek nazw, ciężko jest identyfikować się z daną miejscówką w grze/bohaterem. W sumie przeszedłem
mało płynnie od historii do nazw, ale zapewniam Was, że to ma dużo wspólnego - jedno z drugim - ponieważ opowiadanie historii, to też przedstawianie miejsc i nazw,
które gracz kojarzy i zapamiętuje. Dlatego zamiast miasta Midgar (Tamasa, Tzen, Zamek Baron, mnóstwo przykładów) mamy jakąś Bjuerba (czy jakoś tak - nawet nie pamiętam).

Ponadto, klimat. Wcześniej mieliśmy mieszankę średniowiecza z lekką nutą futuryzmu lub samo średniowiecze. Poczynając od części XIII, w tym zapowiadanej XV, mamy czysty futuryzm. Lokacje ograniczają się do wielkich konstrukcji, w których gubią się sami designerzy - wszystko się rusza, wybucha, płonie, ciągle coś się dzieje. Czy jest to dobre? Niekoniecznie. Moim zdaniem wprowadza to niepotrzebny chaos - i powraca też problem identyfikacji. Square-Enix na siłę chce w ten sposób przyciągnąć szerszą widownię - często krytykowało się swego czasu FF za... nudę. Jak rozwiązać problem nudy? Po prostu niech wszystko wokół wybucha - BUM PLOF TRACH OJEJ. A koło wybuchów niech lata 10.000 latających aut rodem z Piątego Elementu. To, moim zdaniem of course, bardzo dziecinne podejście do tematu. Czy fanom FF potrzebne są takie proste chwyty, jak wybuchy, wojna, krzyki, chaos, żeby przyciągnąć naszą uwagę? Nie ma już innych sposobów na podkręcenie tempa akcji? Znowu odwołam się do innych FF - tam też sporo wybuchało. Tylko, że nie co sekundę, a co kilka godzin. I te wybuchy zapadały w pamięć, bo wtedy skakało ciśnienie. Mieliśmy piękne przejścia z idylli do chaosu - tak jak jest w prawdziwym życiu. Bo - przepraszam bardzo - to jest FF - tu musi być spokój i akcja. A jak ktoś chce wybuchów to niech sobie pogra w jakąś strzelankę, bo ten gatunek nie znosi nudy.

Następnie - grafika. Teraz SE należą się pochwały, owszem, jest piękna, stanowi na pewno - nie szczyt osiągnięć, ale bardzo się do niego zbliża. SE utopiło sporo milionów we własny silnik graficzny (Crystal Engine bodajże), zamiast tak jak inni producenci użyć po prostu Unreal Engine (w sumie to i lepiej - Last Remnant [jak dobrze pamiętam] nie było zbyt udane - a śmigało na UE). Posunięcie ciekawe i godne podziwu, lecz w skutkach - opłakane. Wprowadzenie tego silnika nie zoptymalizowało procesu tworzenia kolejnych odsłon FF, a wręcz go opóźniło. Narzędzie, mają na celu przyspieszenie wydawania gier, nie przyczyniło się do tego celu. FFXIII powstawało naprawdę ogromną ilość czasu, kilka dobrych lat. Mimo to, SE nie sprzedało mnóstwo egzemplarzy FFXIII, w porównaniu do FFXII to zdecydowana strata. Moim zdaniem to jest odpowiedź na pytanie dlaczego SE brnie w temat i wydaje FFXIII-2 (które oceniano gorzej lub tak samo jak FFXIII, a liczba egzemplarzy sprzedanych jest niższa) i zapowiada FFXIII-3 pod tytułem Lighting Returns. Dlaczego? A dlatego, że wpakowało pieniądze w silnik, który się nie sprawdził i chce odrobić straty. FFXIII-2 było czymś w rodzaju eksperymentu - jak zrobić grę na Crystal Engine w jak najkrótszym czasie - co przyznał jeden z pracowników firmy (to też gdzieś jest na necie). Przy tym chcieli wyeliminować wady poprzednika - liniowość itd., co się praktycznie udało średnio. FFXIII-3 ma być oczywiście jeszcze lepsze i dawać ogień z d*py (a miałem nie przeklinać...).

Dlatego FFXV ma już smigać na nowym silniku - wg SE, o wiele lepszym i już spełniającym swoje zadanie. Całe szczęście, że SE wydaje się odchodzić od FFXIII, ponieważ anulowało Versus XIII na rzecz tejże odsłony. To można zaliczyć na mały plusik. Lecz cóż ma mały plusik do wielkiej kobyły składającej się z wielkich minusów? Oczywiście, mało :D.

O muzyce za dużo nie będę dyskutował, ponieważ jestem wychowany na Uematsu i to powoduje, że mogę być nieobiektywny w stosunku do muzyki w sposób szczególny. Jedyne co wytykam, to zbytnie zagmwatwanie melodii - lepsze były proste tematy przewodnie z ich wariacjami - ale to po raz kolejny moje zdanie.
Poza tym nie jest aż tak źle.

Biorąc pod uwagę powyższe argumenty stwierdzam, że seria FF, przeciwnie do tego jak gracze z zachodnich serwisów szumnie stwierdzają, jeszcze nie umiera. Ale zmierza w złym kierunku.

Niestety.
I zapowiadane FFXV nie poprawia sytuacji, co prawda z trailera nic nie wynika (jeszcze) poza tym, że będzie: wybuchowo, futurystycznie i ciągle akcja - i wszechobecny chaos. Może grę uratuje fabuła? W sumie celem trailera jest pokazanie akcji, żeby zahcęcić. :].

Remake i Port Fantasy - czyli jak robić, żeby się nie narobić i jeszcze na tym zarobić

Na pewno wszyscy kojarzycie serial polski "Świat Według Kiepskich". SE często postępuje jak główny bohater tego (notabene bardzo śmiesznego i przeze mnie ulubionego) serialu komediowego. Również gracze nie pozostawiają suchej nitki na firmie, krytykują ją za wydawanie FFIV po raz piętnasty, a jedynki po raz dwudziesty. Jest to gruba przesada, aż tyle tego nie było, ale wiecie o co chodzi.Jeżeli chodzi o wydawanie portów, SE jest tak perfidnie wyrafinowane, że sobie ciężko to wyobrazić. Chwaliło się w którymś wywiadzie (znowu nie zacytuję, bo nie znajdę tego ponownie), że wykonało konwersje "pixel-perfect" FF 1-6 do uniwersalnego języka programowania. Nie znam się na programowaniu, ale wiem co z tego wynika - oznacza to, że SE zrobiło sobie kopię wszystkich gier w takim formacie, że stworzenie portu na jakąkolwiek platformę - niedługo pewnie mikrofalówki i pralki AGD, nie wyłączając hydromasażerów - kosztuje ich praktycznie tyle, co stworzenie jednego modelu postaci do gry na silniku Crystal Engine. A jak wiemy, porty starszych FF sprzedają się całkiem nieźle. Jeżeli za kilkaset dolców stworzą porta, który sprzeda się - tylko - w kilkudziesięciu tysiącach, są dalej na plusie. I to dużym plusie.

To jest praktycznie maszynka do generowania pieniędzy.

Sytuacja dosyć dziwna, bo SE (a wcześniej Squaresoft - ktoś pamięta w ogóle tą firmę jeszcze?) onegdaj nie była za multiplatformowością i "fan service" - teraz jest aż nadto. Porty są wszędzie. A oryginalnych projektów jest mało i na pół gwizdka - teraz spin-off FF to nie - jak kiedyś - próba stworzenia alternatywnej gry - na równi z FF - tylko coś na pół gwizdka, a czasem ćwierć. O "wspaniałych" inaczej odsłonach All the Bravest na komórki i ich ceny za dodatki litościwie nie wspomnę - jak ktoś gdzieś określił, że to część, przez którą SE mówi do fanów "F*CK YOU GIVE US MONEY" - to wszystko tłumaczy.

Apropo remaków - to co innego niż porty, dlatego omawiam je oddzielnie - nie są akurat takie złe (FFIII i FFIV 3D).

Sprawa Final Fantasy VII - Remake i Kompilacja

Ponieważ FFVII było moją pierwszą odsłoną, mam do niej szczególny sentyment, lecz nie stwierdzę tu ostrożnie, że jest najlepszą częścią, a jedną z najlepszych - widzę, że forumowicze nie są zbyt przyjacielsko nastawieni do ludzi, którzy FFVII uwielbiają ponad wszystko - jest to część niesamowita, mam do niej szczególny sentyment - ale zaznaczam, że do FFIV, VI, VIII, IX mam również sentyment, porównywalny do tej części. To tyle gwoli wstępu.

Niektórzy Kompilację FFVII nazywają złośliwie Kompromitacją FFVII - możliwe, że coś w tym jest (hi Dirge of Cerberus, we meet again :)). Film Advent Children stał się o wiele lepszy za sprawą edycji Complete - pierwotna wersja była dobra, lecz nie urywała łba - oczywiście można walnąć wyświechtany frazes "Ale do oryginału do pięt nie dorasta!" - każdy ma swoje zdanie. Żeby nie było, że jestem stronniczy i uważam, że SE już nie robi dobrych gier - w Crisis Core zagrywałem się niemal jak w oryginał (!). Ta odsłona bardzo mi się podobała i oceniam ją bardzo wysoko. Zaznaczam, że grałem w nią na emulatorze, który niemiłosiernie się zacinał, a mimo to, gra mi się podobała. Nie jest to może FFVII w pełnym wymiarze, ale była naprawdę nieźle zrobiona. Nie było mi dane obczaić jeszcze Before Crisis, a w Dirge of Cerberus grałem tylko moment, lecz nie jest to zbyt dobry przykład Kompilacji FFVII.

A teraz sprawa remake - śmieszą mnie wywiady z twórcami obecnych gier i szefostwem SE i zdanie, że "są świadomi zainteresowania remakiem". Wspaniale! [teraz rozpocznie się ostry flejm z mojej strony] To znaczy, że nie jesteście niedorozwinięci i umiecie wpisać w Google trzy słowa i cyfrę: Final Fantasy VII Remake! Jak wyskakuje wam kilka(naście) milionów wyników, to musi znaczyć, że tam kilku (milionów) fanów jest może zainteresowanych remakiem gry! Niesamowite, panowie, jesteście tacy przenikliwi. A ja myślałem, że wy nie wiecie, że fani chcą remake :). Na szczęście panowie przestali udawać kompletnych debili i zmienili taktykę - teraz się powołują na to, że "zabiłoby to serię FF, gdybyśmy teraz zrobili remake" albo słynne "produkcja remake'u zajęłaby 9 lat" - co, jak słusznie zauważył pewien fan, jest czasem na który fani oczekiwali na Versus XIII od zapowiedzi.

Czy będzie remake? Zobaczymy. Na razie SE bada zainteresowanie poprzez wydawanie okazjonalnych portów - słynny re-release (bo to nawet nie port) FFVII na PC - znowu robota oddana dla kilku programistów, zero ulepszeń (MIDI -> OGG? WTF?) poza jakimiś zapisami w chmurze i achievements, a liczba sprzedanych egzemplarzy nie mała. I cena, również nie mała. Czysty zysk. I po co tu remake? W remake władujemy kilkaset milionów, tu kilkaset dolarów. Zyski przy remake'u nieporównywalnie większe, ale za to większe mogłyby być straty. Oczywiście jestem za remakiem, ale szczerze, to boję się myśleć, co by mogło SE tu naknocić. Niby FFIII i FFIV 3D (te słynne "prawdziwe remake") są bardzo wierne oryginałowi (inwencja jedynie w postaci dodatkowych lochów no i niektóre konieczne zmiany - głównie eliminacja błędów poprzedników) są całkiem spoko, ale jak by było przy takiej kobyle jak FFVII w grafice next-genowej?

Zakończenie

To praktycznie wszystko, co mnie boli. A jak widać, boli mnie dużo. Zdaję sobie z tego sprawę, że jest sporo graczy, którym się nowe odsłony podobają. I to nawet bardziej niż te starsze. I nie są to też nowi gracze, tylko również weterani. Moje zdanie nie jest obiektywne, ponieważ wychowałem się na starych - dzisiaj można powiedzieć "archaicznych" odsłonach. Więc może po prostu już jestem za stary na tą serię gier i zmierza ona w dobrym kierunku. Tylko nie potrafię tego przełożyć na moje.
Awatar użytkownika
Go Go Yubari
Ifrit
Ifrit
Posty: 4619
Rejestracja: pn 20 gru, 2004 20:07
Lokalizacja: Gotham

Post autor: Go Go Yubari »

Jezu. Przyznaję, nie przeczytałam całości. Zwalam na upał. Ogólnie powtórzę to, co już nie raz pisałam.

Proszę pamiętać o IMO - In My Opinion. Sporo ludzi o tym nie pamięta.

Po XII nic dobrego się serii FF nie przytrafiło. XIV v.1 wypuszczone zostało jako wcześniejsza beta, zmiażdżyli ten produkt wszyscy i słusznie. Odpaliłam XIII raz i jakoś nie mogę się wciągnąć. Wszechobecne komentarze o uber liniowości mnie odstraszają. XIII-2? Jakoś to wszystko nie ma dla mnie klimatu. Postacie zdają się mało oryginalne i w ogóle. XV? Śliczny trailer i PS4, ale czy gra się wyróżni? Szczerze? Nie widzę przełomu dla serii w tym tytule.

Osobiście jaram się nową XIVtką, bo zabrali się za nią ludzie odpowiedzialni za XItkę (co powinno być jasne przy pierwszej probie. XI uwielbiałam i tęsknię za nią po dziś dzień. Pogram sobie w nią na PS3, a w przyszłości (jeśli będzie tego warta - na PS4).

Jaram się bardziej FFX - HD, niż nowymi częściami. Jeszcze wtedy S-E zależało na czymś więcej, niż grafice i przechodzeniu gry wielokrotnie, bo trofea i inne gówna.

Marzy mi się XII HD <3 Pieprzyć VII. I tak już wykańczają ja tymi wszystkimi pobocznymi słabiznami typu DoC etc. Blah.

Wolę wybulić na fajny remake dobrej części, niż na nową część. Zwłaszcza, że np. w XII nie da się grac na moim tv, bo wygląda jak wielka żółta plama.

FF nie wyróżnia się na tle innych gier, których ciągle przybywa. Śliczne są, ale raczej niczego nowego nie wnoszą. Postacie nie sprawiają, że miękną kolana (Balthier :Q~~) i w ogóle D:

Wolę odpalić DA po raz wtóry lub Okami. O.

Pomijając brak fazy na granie.

Powiedziałam żem.
Awatar użytkownika
qfas
Cactuar
Cactuar
Posty: 212
Rejestracja: czw 07 maja, 2009 08:15

Post autor: qfas »

Kiedy ostatnio na Krypcie tak się naczytałem? O.o?

Nie uważam, że seria FF kończy się. Ba! Oprócz wpadki, jaką niewątpliwie była część XIII, (która ssała po całości, to fakt - nie potrafię jej od dwóch lat skończyć, ale o tym później), kolejne części sagi IMO wypadają coraz lepiej. Dowodem na to jest XIV, która - przy pierwszym release'ie - była strasznie kapowata, została praktycznie od podstawa przemodelowana i już niedługo uderzy ponownie, tym razem z pełną mocą. Cieszy fakt, że szefostwo SE potrafi zauważyć błąd i go poprawić, a nie - ja EA na przykład - udawać, że wszystko gra i buczy, a winny jesteś Ty, bo masz słabego kompa, kieprawy internet, akurat wypada przynosząca pecha faza księżyca czy inne cyrki (vide sytuacja z nowym Sim City).

Co do wyników sprzedaży kolejnych części FF, to sprawa nie jest taka prosta. Owszem, XII i XIII rozeszły się słabiej niż X czy VII, a le nie jest tak źle, jak mogłoby się wydawać. XII IMO to najbardziej niedoceniana część sagi, która zasługuje na większe uznanie - gameplay'owo to majstersztyk, zwłaszcza w wersji International, która jednak nie została wydana poza Japonią.

O, właśnie. To, w jaki sposób zachodni gracze postrzegają obecnie serię FF niewątpliwie spowodowane jest podejściem SE do rynków amerykańskiego i europejskiego. Nie dostajemy wersji International kolejnych części (poprawionych, dziś rzekłoby się GOTY), niektóre trafiają do nas z kilkunastoletnim poślizgiem nawet (FF III oficjalnie zadebiutował w Europie i USA dopiero w 2006 roku, lol) czy wręcz omijają nas całe części serii. Niektórych nie ma co żałować (jak na przykład FF: Unlimited), brak planów wydawniczych innych na nie-japońskie rynki to wręcz policzek - piję tu do FF Type-0, w którą grałem kilkanaście minut, nie mając za bardzo pojęcia co wyczyniam. Odpuściłem sobie, bo lubię wiedzieć, o co w grze chodzi, a nie mam już zapału dwunastolatka, by ze słownikiem w ręku (a raczej googlem na monitorze) metodą chałupniczą tłumaczyć sobie wszystko krok po kroku. Z tego co widziałem, wnioskuję jednak, że jest to pozycja bardzo dojrzała, o bogatym scenariuszu i więcej niż przyzwoitym gameplayu. Inny przykład to Before Crisis: FF VII, czyli część Kompliacji (którą sobie cenię - a nazywanie jej Kompromitacją FF VII to gruba przesada - nie strzelam tu do Ciebie, Jimsonus, wygłaszam opinię).

I tak przechodzimy do FF VII (ależ mi dzisiaj gładkie przejścia wychodzą - smooth as Snoop Lion). Na remake nie czekam, bo wiem, że raczej się nie doczekam. Każdy ma grę, którą chciałby zobaczyć podciągniętą pod dzisiejsze standardy (graficznie, Boże broń komuś zmieniać system). W moim przypadku taką grą jest Fallout 2, miliony innych czekają na odświeżone FF VII, ale prawda jest taka, że nie ma co pisać petycji - remake'i nie powstaną. Za dużo by to kosztowało, szefostwo SE kasę woli z pewnością przeznaczyć na nowe projekty. za dużo kasy idzie w tworzenie i promowanie nowych odsłon FF, a także w zachodnie studia, których wszak Square Enix nakupowało ostatnio od groma (a które nie zawsze przynoszą zyski, jak Tomb Rider od Crystal Dynamics, który sprzedał się poniżej oczekiwań i zrobił dziurę w kieszeni wydawcy - czyli SE właśnie). Zamiast nowego-starego FF VII szybciej zobaczymy jakąś nową odsłonę kompilacji - i nie musi to być koniecznie RPG. Dridge of Cerberus mi osobiście podeszło, uwielbiam Vincenta i nie obraziłbym się na kolejną część. Crisis Core to małe mistrzostwo świata. Ostatnie pół godziny gry prezentuje poziom nawet wyższy niż legendarna siódemka (i teraz wszyscy się dowiedzą, że łapię się na melodramatyczne sceny, ale co mi tam; CC rządzi!).

I jeszcze słowo na temat XIII. Nie potrafię zarzucić nic samemu sposobowi rozgrywki. Nie wiem, czemu Ci przeszkadza, wszak i tutaj mamy ATB w walkach, a jakby sporządzić mapę FF X to też wyszłaby jedna ścieżka - od Besaid do Zannarkand, z jednym plackiem w postaci Calm Lands. Poprzednie FF dawały jedynie złudzenie nieliniowości, wszak lokacje zawsze trzeba było zaliczać w określonej kolejności, a i w samych "punktach zainteresowania" żeby zgubić się trzeba było się postarać. Gdzie grom spod szyldu FF do nieliniowości starych tytułów z blachy (seria Fallout, Planescape...)! Dopiero FF XII wprowadziło rozleglejsze lokacje, ale nie zerwało z nielinowym sposobem ukazywania fabuły. Klimat i setting FF XIII to też nic złego - już bardziej futurystyczna była ósemka, w której trafialiśmy do miasta pokrywającego niemalże cały kontynent, by później wylecieć w kosmos. Prawdziwy ból dupy to fabuła - a ta nie daje ŻADNEJ motywacji, by śledzić losy bohaterów, których imion już nawet nie pamiętam. XII też kulała, jeżeli chodzi o fabułę (ale dużo mniej, niż XIII - a pod koniec wszystko ładnie się łączyło, więc nie będę tu dwunastkowej story mieszał z błotem [tylko Vaan to głupia pipa]) - ale tam działo się tyle, ze nie zwracało się na to uwagi. Mark hunty i dungeon crawling dzielnie zasłaniały nie do końca dopracowaną opowieść.

No więc? Nie narzekaj na wiek, na forum też głównie stare pryki siedzą, a w FF jakoś gramy :D. XV ma szansę pozytywnie zamieszać, nawet mimo wręcz modernwarfare'owego sposobu przedstawienia akcji. Daj serii szansę, a nie zawiedziesz się. No i nikt nie broni wracać do poprzednich odsłon :). Ogólnie propsy i kudosy dla Ciebie, ogarnięty i zmyślny człowiek jesteś. Graba.

[B-52's - Rock Lobster]
Teksty w podpisach zazwyczaj trącą sztampą.
Jimsonus
Kupo!
Kupo!
Posty: 2
Rejestracja: ndz 11 sie, 2013 08:51

Post autor: Jimsonus »

Dzięki Wam mądrzy ludzie za odpowiedź.

Wiadomo, że lepiej się skonfrontować z innymi fanami w takich sprawach. Prawda jest taka, że od kilku lat żyję w zamknięciu jeżeli chodzi o Finale, a teraz stwierdziłem, że trzeba by wylać swoje żale, żeby się do reszty nie zatracić.

To też nie jest tak, że straciłem zupełnie nadziei w serię, zawsze mam jakieś tam światełko w tunelu. Szczerze, to zachęciliście mnie trochę, żebym w końcu skończył "Dwunastkę" i ruszył DoC'a bo za dużo w niego nie grałem, a zapoznać się nie zaszkodzi (a fabuła z drugiej strony nie jest tam aż taka zła - bardziej gameplay mi nie podszedł i się zraziłem, ciągłe strzelanie i nic więcej - ale właściwie taki gatunek gry - no i jeszcze te elementy RPG, które ratują sytuację).

Ponadto nie pierwszy raz widzę już pochwały pod adresem FFXIV - pierwsza odsłona była miażdżącą porażką, ale teraz wyszedł ten overhaul i widzę, że na dobre, będę musiał to zbadać :D. Mam nadzieję, że są jakieś triale (nie lubię płacić miesięcznie za gry - szczerze to nigdy tego nie robiłem xD).

qfasZ dziesiątką trafiłeś hmm... w dziesiątkę. Nie napisałem o tym, bo nie chciałem już wyjść na totalnego narzekacza i człowieka, który tylko wytyka błędy (to w takim razie w co ty byś chciał grać, jak ci nic nie pasuje itd.), ale z prostą linią to prawda :D. Ogółem dziesiątka na początku jest tak masakrycznie liniowa i przegadana, że ciężko ją przejść parę razy (przebić się przez te pierwsze lokacje).

W ogóle mam wielki sentyment do mapy świata. Można powiedzieć, że w FFXII takowa była na swój sposób (między lokacjami były dosyć duże połacie terenu). Ale wiem też, że przeniesienie takiej wielkiej mapy świata na grafikę next-gen byłoby trudne bez uproszczeń (np. gorsze tekstury żeby to zmieścić bez ładowania). W FFX i FFX-2 jest jej brak (chyba przed wydaniem gry ją zapowiadali, coś mi świta, ale w końcu z niej zrezygnowali pewnie z w/w powodów).

Zgadzam się również a propos sprzedanych egzemplarzy gry - jest dużo słabiej, ale dalej sprzedaży oscyluje koło miliona (albo i więcej), a póki jest taki stan rzeczy, to nie ma co się przejmować.

Wracając do Crisis Core, to faktycznie, przy zakończeniu prawie się poryczałem (xD). Sentyment do Siódemki i do samego Crisis Core wziął górę. Naprawdę boskie FMV. Dlatego patrząc na takie gry jest nadzieja na powrót do dobrych pomysłów ze strony Square-Enix :].

A co do futuryzmu - już w FFIV była podróż na księżyc, więc w sumie argument jest taki sobie. No, ale tam przynajmniej nie było tych wybuchów i tyle futurystycznych budowli. To akurat moje zdanie, po prostu nie lubię tych wieżowców w dziwnych kształtach :D.

I jeszcze na koniec zapomniałem dodać co sądzę o tym, że SE nie za bardzo słucha fanów: owszem, słucha ich i wprowadza w życie ich sugestie - ale chodzi tu bardziej o fanów japońskich. Myślę, że głównym targetem (mimo wszystko) pozostaje rynek japoński, który jest im znacznie bliższy. Pamiętajmy, że fani japońscy mają całkiem inną mentalność - i dla nich FFXIII jest pewnie bardzo dobrą, wymarzoną grą. Zresztą nie rzadko fani z zachodu (mówię tu o Ameryce) mają trochę dziwne wymagania i głupie sugestie (poczytajcie trochę komentarzy fanów z Chameryki - "ok lets remake ff7 but dont change nothing yo men" - są na porządku dziennym xD brzmi to co najmniej śmiesznie xD).

I na koniec, obiecuję, że moje posty już będą krótsze - wiem, że nikomu nie chce się tego czytać, ale czasami trzeba się rozpisać. :D.

Graba :D.
szkut
Kupo!
Kupo!
Posty: 16
Rejestracja: wt 25 lis, 2008 00:17

Post autor: szkut »

uważam, że śmieć FF to za dużo powiedziane.

Mimo, że nie miałem przyjemności grać ani w XI, XIII, jak i również w XIV chciałbym do dyskusji dorzucić swoje trzy grosze.

Wydaję mi się, że zmiany nie dotyczą tylko serii FF, ale również innych tytułów, a wywołane jest to po prostu takim, a nie innym aktualnym potencjalnym klientem - dzieciaki są inne, niż my :)

Zarzucę przykładem innej serii, w którą swego czasu również się zagrywałem - The Elder Scrolls. Gdzie jeszcze część 1 oraz 2 trzymała pewne ramy rozgrywki, gdzie już w trzeciej części Morrowind poszło się na pewne ustępstwa oraz uproszczenia w niewielkiej części, ale jednak (odnosząc się do powyższych wypowiedzi można potraktować to jak FFX). Idąc dalej tym tokiem rozumowania kolejna odsłona Oblivion - od samego początku obrzucona błotem, przez starszych wyjadaczy, potem przełknięta (gdzie można porównać do FF XII gdzie qfas napisał "niedoceniona"). Osobiście samemu się w nią zagrywałem i jeszcze wprowadzane zmiany nie odrzucały mnie. No i dochodzimy do numeru 5 - Skyrim, gdzie świat, grafa, muzyka, może i na wysokim poziomie, to wszystko inne leży i kwiczy (tutaj można porównać do XIII, ale jak już wspomniałem nie grałem, tak wnioskuję z waszych wypowiedzi).

Wszystko to szło po prostu w "casuale", coraz to łatwiejsze rozwiązanie, która zamiast faktycznie ułatwiać to usuwały pewne stare dobre rozwiązania. Teoretycznie łatwiej, szybciej, przyjemniej - tylko ile można ułatwiać i spłaszczać pewne kwestie.

Wydaję mi się, że FF po prostu dąży do tego co inni. taki troszkę wymóżdżony ten świat ostatnio :)

Co do samej liniowości FF zawsze były liniowe jedne mniej drugie więcej, ale zawsze. Np FF X jest zabójczo liniowe, ale w taki sposób, że nie przeszkadza - nie wyobrażam sobie opowiedzenia tej historii w inaczej (nie wiem jak im się to udało, ale się udało :)).

Aktualnie gram w XII po raz pierwszy gdzie zmiany jakie zostały wprowadzone są znaczne, mogę się pokusić stwierdzeniem, że zaciąga trochę Hack'&'slash. Osobiście również mi to nie przeszkadza. Więcej nie chcę się wypowiadać, bo mam nabite zaledwie 10h, ale więcej jest plusów niż minusów.

Odnosząc się do komplikacji FF7 dla mnie FF:CC, FF:7, FF:7AC stanowi wystarczającą "trylogię" są to jedyne tytuły w które grałem z pod 7. Są dla mnie pełne, jasne i wypaśne pod każdym względem, powiem więcej samo FF7 dzięki CC zyskało dla mnie wiele.

Porty uwielbiam!!! nie dla tego, że mam na półce 10 wydań FF I i II, ale dla tego, że dzięki nim jestem w tanie zagrać ZAWSZĘ i WSZĘDZIE w jaką kolwiek część niezaleznie od posiadanego sprzętu. Pomimo tego, że są to w większości przypadków odgrzewane kotlety dzięki temu, że co rusz wychodzą na nową platformę mam nieograniczony dostęp do tych tytułów. Jako osoba pracująca, studiująca i tato za 6 miesięcy jest to dla mnie rozwiązanie idealne. kupujesz psp i masz w kieszeni prawie wszystkie tytuły, jak nie porty to, emulacja innych konsol.

w ramach podsumowania, a może to z nami jest coś nie tak? nasze dzieciaki będą miały tą samą dyskusję przy FF 25 :) gdzie będą tęsknić za XIII :)
Awatar użytkownika
Raziel
Kupo!
Kupo!
Posty: 69
Rejestracja: śr 24 sty, 2007 14:58

Post autor: Raziel »

hmmm...
1. Gdzieś w necie ostatnio znalazłem opis, że kiedyś pokolenie (w tym moje) wychowywało się na bohaterach typu Rambo, a dziś... na tworach factopodobnych w rurkach...
2. Kiedyś wszystko robiło się po to, by coś ułatwiało, spełniało określoną funkcję. Dziś, gdy możliwość produkcji znacznie przekracza popyt, po to by zarobić.

Zgadzam się z powyższymi twierdzeniami i obawiam się, że serii FF, niestety, one również przyświecają.
Dodam, że zakończyłem poznawanie serii na FFX, więc jestem mało obiektywny. Znam tylko screeany i ścieżkę dźwiękową.
Od czasu do czasu korci mnie powrót do świata FF. Niestety, po FFX-2 mam uraz psychiczny, którego nie potrafię przełamać. To coś jak w filmie Kula, gdzie jeden z bohaterów nie mógł dokończyć czytać 20 000 mil podmorskiej żeglugi, bo bał się ośmiornicy czy kałamarnicy*? Szkoda mi czasu i kasy. Ostatecznie gram w starsze części.


*pewnie za dużo pewnych anime:P
ODPOWIEDZ

Wróć do „Ogólnie Final Fantasy”