Powrócę do mojej analogii z książkami i filmami: jaki film lub jaką książkę przeczytasz/obejrzysz drugi raz, zaraz po tym pierwszym? Ja np. taką grę, która nie jest tak liniowa jak FF, gdzie dokonane wybory zmieniają nieco fabułę lub dają zupełnie inne zakończenie (jak we Front Mission 3) przejdę po raz drugi (o ile w ogóle) też po jakimś dłuższym czasie, po roku może. Nie wiem jak inni do tego podchodzą.gilgamesh pisze:Ma o tyle, że w niektórych grach nie jesteśmy w stanie ogarnąć całej fabuły za pierwszym razem ze względu na wybory, które nią kierują często także wpływając na możliwości rozwoju postaci czy samą rozgrywkę. Takie gry można powtarzać dokonując innych wyborów, i za każdym razem doświadczać zróżnicowanej historii. Serie Final Fantasy mają ściśle określoną historię, czyli za każdym razem, gdy zagramy w którąś z części, pod względem faularnym będzie ona identyczna lub niemal identyczna. Po skończeniu któregoś z finali raczej niewiele jest osób, które odpaliły by go na drugi dzień ze względu na wątki w nim zawarte.
Ależ jak najbardziej. Procentowo pewnie dużo więcej ludzi wróci do danej gry właśnie z tego powodu, ale tutaj nasuwa się pytanie, czy to już nie jest w jakimś sensie zmuszanie gracza do ponownego przechodzenia? Ja czegoś takiego za bardzo nie lubię.gilgamesh pisze:Gry posiadające wiele alternatywnych opcji, mimo iż nie fenomenalnych, mogą skusić gracza do ponownej gry pod warunkiem, że go wystarczająco zaintrygowały.
Grając pierwszy raz w daną grę nie wiemy (o ile nie korzystamy z jakiś tam gamefaqs) czy posiada ona jedno czy więcej zakończeń. Ja, grając jakieś 10 lat temu w Shogo:MAD (FPS) przed dokonaniem jakiegoś tam wyboru, który miał kluczowy wpływ na grę (zupełnie inne zakończenie, o czym zresztą nie wiedziałem wtedy) zrobiłem sobie save'a i po zakończeniu gry mogłem sobie wrócić do tego miejsca i grać dalej. To średnio niestety działa przy grach RPG. Po pierwsze czas w jakim można ukończyć grę FPS a grę RPG jest zupełnie inny (tu 7-10h, tam 30-60h). Po drugie, problemy z ograniczeniem ilości savów na konsolach (szczególnie w przypadku konsol takich jak PSOne i PS2). Robić save'a za każdym razem jak mamy jakiś wybór było by masochizmem.
Do FFów mnie nikt nie zmusza, żebym się za nie ponownie brał. I to jest duży plus. No, oprócz FFX-2, przez co się za nią drugi raz nie wziąłem (oczywiście, czynników które na to wpłynęły było dużo więcej...). Ja grając za pierwszym razem w takiego FFVII grałem (oprócz Clouda) Tifą i Barretem, za drugim Cidem i Red'em, to za kolejnym zagram jeszcze kimś innym... i mi to wystarczy, co by sobie urozmaicić grę, mimo że wcale by mi to do szczęścia nie było potrzebne.
Podałem pierwszy lepszy z brzegu. FFT ogólnie wśród ludzi uchodzi za grę trudną, o ile nie najtrudniejszą ze wszystkich FFów. Wiele walk fabularnych potrafi sprawić problemy (Golgorand Execution Site, walka z Beliasem, walka z Marquisem Elmdorem - jedna i druga, szczególnie jak mu chcemyu ukraść cały ekwipunek - czy Nebraska, gdy chcemy zdobyć wszystkie skarby ;] ). Oczywiście nie mówimy tu o 125 przchodzeniu takiej gry, tylko o odczuciach jakie nam towarzyszyły podczas pierwszego ew. drugiego przejscia ;]gilgamesh pisze:trudno o gorszy przykład na określenie poziomu trudności gry
gilgamesh pisze:Z walki z ninjami pamiętam tyle, że chaos blade'y tam wyłapywałem. Nie miałem z nią absolutnie żadnych problemów.
Ty chyba mówisz o walce w Deep Dungeon, a ja o czym innym ;] Swoją drogą jakbyś nie miał "catch" lub "capture" ustawione jako jedna z umiejętności to by tak wesoło nie było